czy ktoś z Was spotkał się z tym, że "wyrobił" sobie strach przed natrętnymi myślami, precyzyjnie, że nie przestanie o czymś myśleć?
Moja nerwica w zasadzie od początku najbardziej dokuczała mi natrętnymi myślami, obrazami. Próbowałem je wyrzucić z głowy, na początku dosyć nieudolnie, bo zwyczajnie ich się bałem.
Po czasie nauczyłem się z tym sobie radzić, głównie racjonalizując, czy po prostu myśląc, że to nerwica i tyle. I pomogło. W zasadzie nie mam z tym dzisiaj problemu.
Problem pojawił się inny, w ciągu przewija mi się myśl "nie przestaniesz o tym myśleć" dotyczy ona wszystkiego, łącznie z tym, że chyba teraz to już w ogóle doszło do momentu, że myśl jest "nie przestaniesz myśleć o nieprzestaniu myślenia". Wiem, brzmi dziwnie, sam to uważam za absurdalne. Te myśli są mocno lękowe, od razu czuję uderzenie lęku, więc podejrzewam, że mocno się zakorzeniły.
Pytanie, czy jeśli ktoś to miał, albo ma pomysł jaką strategię przyjąć do "odbicia" od tego. Standardowa racjonalizacja działa miernie, bo myślę "ok, to nerwica, nigdy w zasadzie nie miałem tak, że nie przestałem o czymś myśleć choćby na jakiś czas", ale z racji tego, że temat dotyczy samych myśli to automatycznie z tymi myślami zostaję i to wylękniony... Potem oczywiście na jakiś czas udaje się o tym zapomnieć, no ale właśnie nie czuję raczej wtedy, żebym dokonywał jakiegoś progresu, bo wciąż się tego boję.
Chyba największy problem jest w tym, że myśli w takiej postaci trudno ośmieszyć/zracjonalizować, bo one same nie powinny nawet podczas nerwicy generować lęku. Te pierwsze myśli podczas nerwicy były okropne/straszne, więc przynajmniej czułem, że jest się czego bać jak nad tym pracowałem. Ekspozycją (np. lęk przed zrobieniem komuś krzywdy stojąc przy nożach), czy racjonalizacją (makabryczne obrazy) udało się to załatwić w miarę sprawnie, nie rusza mnie to.
Przyznam szczerze, że nawet ciężko opisuję mi się o co dokładnie chodzi, bo jak to czytam wydaje mi się to śmieszne, ale może ktoś miał coś podobnego
