Rozumiem jak się czujesz-wyczerpany, zmęczony, zniechęcony, na nic nie masz sił. A ten ciągły lęk i analiza doprowadziła do tego, że nie masz sił pewnie wstać z łóżka, zrobić sobie kawę czy pojsc się umyć. Totalnie to rozumiem.
Nie wiem czy to będzie jakaś rada z mojej strony ale dzisiaj wydarzyła się u mnie jedna dziwna rzecz. Usiadłam splakana przy mamie, rycząc, że wyląduje w psychiatryku, że to już koniec itp. po chwili przyszła do mnie pierwszy raz tak potworna złość na tą nerwicę, że dosłownie zaczęłam się drzeć przed lustrem to "dawaj mi ta schizofrenię, dawaj to wariactwo, zawał i co tylko chcesz ale teraz, natychmiast ile mam czekać????" I co? I nic. Wydarlam się jak debil(od razu myśl, że właśnie oszalałam przez to darcie się) ale czuję, że poszłam o krok dalej. Pierwszy raz tak naprawdę pozwoliłam sobie się wkurzyć na tą nerwicę, za to ile zabrała mi miesięcy, lat, pięknych chwil, urlopów, możliwości.
Nie powiem Ci też, że teraz czuję się jak nowonarodzona, absolutnie. Czuję się jak ścierwo, leżące na łóżku bez sił, nadal z pierdylionem myśli w głowie, że zwariuje, że to pewnie jakaś niespotykana dotąd choroba albo depresja i się zabiję.
Jednak w środku mam ogromną nadzieję, że dam radę z tym wygrać i znajde sposób żeby jeszcze żyć normalnie...Ty też musisz ta nadzieję mieć, skoro jesteś na tym forum.
Jak mamy być wariatami to będziemy, może się kiedyś spotkamy w psychiatryku i stworzymy fajną paczkę znajomych
