Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Natrętne myśli, lęk, brak poczucia bezpieczeństwa :( pomocy

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
ODPOWIEDZ
eliza1983
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: 16 marca 2015, o 13:55

16 marca 2015, o 15:00

Witam wszystkich serdecznie.
Mam na imię Eliza i mam 31 lat. Z nerwicą walczę od 9 lat.
Chodziłam na terapię psychodynamiczną ponad 4 lata i nic mi nie pomogła. Tydzień temu rozpoczęłam terapię behawioralno-poznawczą.
Jest mi strasznie ciężko, nie mam już siły:(
Pisząc to płaczę jak małe dziecko.
Czytam Was od ponad roku, zawsze robiło mi się lżej na samą myśl, że nie jestem z tym sama.
Zebrałam się na odwagę do opisania swojego problemu i mam nadzieję, że ktoś z Was będzie mógł mnie wesprzeć
Niepokój i stany lękowe mam dzień w dzień, praktycznie cały czas.
Żadne leki na mnie nie działają, dlatego od 3 lat nie biorę żadnych leków, walczę sama.
Moim największym problemem jest brak poczucia bezpieczeństwa i lęki z nim związane.
Kiedyś w życiu zabrakło mi pieniędzy, rodzice nie chcieli mi dawać na swoje wydatki.
Od momentu kiedy jestem już niezależna i sama siebie utrzymuję zaczęłam na wszystkim oszczędzać.
To jest chore.
Cierpię strasznie:(
Nerwica podsuwa mi już takie scenariusze, że aż trudne do zrozumienia dla zdrowej osoby.
Przez 8 lat oszczędzałam każdą możliwą złotówkę. Uzbierałam na mieszkanie, mam dobrze płatną pracę. Jak widać pieniądze szczęścia nie dają. Straciłam przez nie zdrowie.
3 lata temu kupiłam wymarzone mieszkanie. I wraz z zakupem mieszkania zaczął się horror.
Dla zdrowych ludzi jest to spełnienie marzeń, a dla mnie pole do popisu nerwicy.
Boję się panicznie, że mogę stracić to mieszkanie i zostanę pod mostem.
Od roku jestem mężatką. Mąż mnie kocha i zapewnia, że nigdy mi niczego nie zabraknie. Ja też kocham męża bardzo mocno, a nie umiem zaufać:(
Jesteśmy razem od 7 lat.
Mąż wprowadził się do mnie, płaci wszystkie rachunki, czynsz, kupuje jedzenie a ja…oszczędzam!!! To jest silniejsze ode mnie:(
Już nie wytrzymuję tego:(
Nagle przychodzi mi myśl, a co jeśli on będzie ode mnie chciał za ten czynsz? Rachunki? Stracę mieszkanie, zostanę bez niczego, będę bezdomna.
A jak mąż poda mnie kiedyś do sądu o zwrot pieniędzy?
Będę bezdomna, stracę mieszkanie:( takie chore myśli:(
Gdy teściowie chcą przyjść w gości, nagle łapią mnie lęki, panika, że rozpanoszą się w moim domu, zabiorą mi to mieszkanie itd. Dlatego też z lęku nie zapraszam ich.
Gdy mąż chce kogoś zaprosić, mam lęki, że ktoś pomyśli, że to jest męża mieszkanie i ja je stracę.
Nie rozumiem tego:(
W każdej osobie wypatruję nieszczerych intencji:(
Dowiedziałam się na terapii psychodynamicznej, że mam lęk przed odrzuceniem.
Niestety sama wiedza mi nie pomogła:(
Błagam, pomocy:(
Może ktoś wie jak sobie poradzić z takimi lękami? Z chorobliwym oszczędzaniem? Chronię majątku jak lwica, a wiem, że to wszystko jest nic nie warte, że najważniejsza jest miłość.
Rozum swoje a nerwica swoje.
Nie ważne jak mnie bliskie osoby mogą zapewniać, że mnie kochają, że mogę czuć się bezpiecznie. Nerwica i tak każe mi grabić wszystko do siebie i chować na czarną godzinę.
Już nie mam siły :(

-- 16 marca 2015, o 15:00 --
Czy ktoś może wie jak sobie radzić z tym, że od każdej osoby spodziewam się, że albo mnie oszuka, albo wykorzysta. Jak "poddać ten swój skarb"? Ciągle wszystko analizuję, wszystko kalkuluję, sprawdzam, czy mnie ktoś nie chce oszukać, okraść:( Strasznie się boję jakiejś zemsty na mnie:( Boję się, że podzielę się wszystkim co mam, a ktoś to wykorzysta, ja zostanę z niczym i będą ograniczana np. finansowo. Dlatego za wszelką cenę robię wszystko, żeby być niezależna. Tak się nie da żyć:( Proszę pomocy :(
melisa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 109
Rejestracja: 23 sierpnia 2013, o 02:12

16 marca 2015, o 23:34

Na terapii była? :)
eliza1983
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: 16 marca 2015, o 13:55

17 marca 2015, o 12:27

Byla;( 4 lata psychodynamicznej, walkowany ciagle lek przed odrzuceniem. Nic mi to nie pomoglo. Mam ogromny lek przed odrzuceniem i nie potrafie sobie z nim poradzic. Nie wazne co bym osiagnela i tak czuje sie gorsza. Poprzeczke juz mam tak wysoko postawiona, ze chyba wyzej sie nie da. Teraz rozpoczelam terapie behawioralno- poznawcza. Trace jakakolwiek nadzieje, ze kiedys z tego wyjde;(

-- 17 marca 2015, o 12:27 --
24 godziny na dobe wyszukuje zagrozen, ktore sprowadzaja sie do jednego, ze bede bezdomna, ze ktos mi zabierze mieszkanie, ze zostane z niczym bez niczyjej pomocy, ze jak nie bede duzo zarabiala to wszyscy sie ode mnie odwroca i bede bezdomna;( to jest chore miec takie leki, tym bardziej, ze to moja chora wyobraznia tak dziala. Przez te leki pracuje po 12 godzin na dobe, zeby jak najwiecej zarobic na wrazie czego. I ciagle mi malo! A im wiecej mam tym bardziej leki mnie atakuja bo mam za duzo do stracenia. Juz nie daje rady.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

17 marca 2015, o 16:01

Ale chwilka, odkładając na bok natręctwa weźmy terapie psychodynamiczną, co przez 4 lata zostało na niej ustalone? Bo przecież terapia taka ustala pewne rzeczy, niemożliwe jest aby przez 4 lata nic nie zostało w sobie poznane.
I pytanie czy coś zostało i czy przyjęłaś to do wiadomości?

Druga sprawa natręty, dośc często tak jest, że nerwica jest po prostu pewnym po czasie nawykiem, dlatego mimo "poznawania siebie" natręty czy nerwica mogą trwać, bo pozwalamy iluzji się panoszyć.
Ja tutaj powiem ci tak jak ja sam sobie radziłem z natręctwami rozmaitej treści.
Oczywiście ignorowanie itd to są wazne sprawy, a nawet w wypadku iluzji bardzo ważne. Ale dla mnie jedna z najwazniejszych rzeczy było ustawienie sobie wartości w życiu, które tak naprawdę przez nerwicę tracę.
Takiej nowej postawy jakby w tej szalejącej i zawsze takiej samej nerwicy, bardziej agresywnej i myślącej swoje "ponad nerwicę".

Mówisz, że ty masz coraz więcej do stracenia, podczas gdy nie masz do stracenia nic ważniejszego niż obecnie tracisz. Bo tracisz radość życia, tracisz można powiedzieć wręcz życie.
Ale, ze masz nerwice już rozhulaną i twoje myśli już nawykowo biegną tym torem po najmniejszej linii oporu a ty po czesci zawierząsz w ta iluzję to możesz zabrać się za to powoli.

Po pierwsze przy takich natrętach dobrze jest może ułożyc sobie to najpierw logicznie. Pomijając fakt, ze to wszystko co mówią ci natręty to bzdura to aby na poczatku ci było łatwiej (choćby na terapii poznawczo 0 behawioralnej), możesz sobie zrobić "zawór bezpieczeństwa".
Ustalić, że 1/3 kasy będzie u ciebie zawsze na koncie i to będzie twój bufor na którym oprezsz się w ewentualnych trudnych chwilach.
Na tej podstawie powoli potrzebujesz porzucać kontrolę.
Twoje natręctwa są innej tematyki niz większości ale opierają się na identycznych zasadach, obawie o coś i leku przed tym i całej masie natrętnych myśli.

Dlatego mając w zamysle, że nic wazniejszego nie stracisz niż tracisz cały czas przez nerwicę, oraz mając ten na razie, na poczatek bufor bezpieczeństwa, jak pojawiają się natręctwa po prostu zamiast wtedy już panikować, płakać (płakac mozna sobie ale nie dlatego, ze natręctwa się pojawiają) wyrabiaj sobie postawę, swoją, włąsną, nową, inna niż ta ukierunkowana przez trwającą dotychczas nerwicę.

Jak masz natręctwo, ze teściowie ci zajmą dom, mąż oszuka to od razu racjonalizuj sobie, mam bufor i nawet jak tak się stanie to nic mi nie grozi, nie strasz mnie chochliku myslowy, nie wkręcaj mnie, mogę imz aufać a nawte gdyby wydarzyła się w moim życiu sytuacja jak z filmu i ktoś mi coś zabrał to mam coś swojego i nie grozi mi żadna bezdomność - bzdura!.
I w taki mniej więcej sposób wytwarzaj sobie nową postawę.

Ustal sobie na początek bufor, przy dłuższych nerwicach uważam, ze warto go mieć, chodź na terapię, przemysl sprawę co przez 4 lata terapii zostało ustalone do tej pory, bo jesli mam być szczery to terapia psychodynamiczna nie do końca jest terapią zajmującą się objawami ale bardziej poznawaniem siebie i swoich reakcji, które tworza presję.
Więc jak takie poznałaś to czy zostały one naprostowane?

I to w sumie tyle co można o tym powiedzieć.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
munka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 581
Rejestracja: 22 sierpnia 2014, o 18:06

17 marca 2015, o 16:14

Tez mam OCD i chodizlam na terapie psychodynamiczna 3,5 roku, w koncu zrezygnowalam, bo jesli chodzi o lęki i natrectwa to niewiele pomagala. Teraz chodze na behawioralno-poznawcza, biore leki i jest duzo lepiej. Terapia psychodynamiczna jest fajna jesli chodzi o zaburzenia osobowosci, jesli chcemy dotrzec do zrodla problemu..ale pozniej nie bardzo 'ma pomysl' jak radzic sobie z lękiem i natrectwami. Podstawowy blad tej terapii, to to, ze kompletnie nie wyjasnia czym jest nerwica, czym sa natrectwa....czlowiek caly czas sie boi tej nerwicy, bo jej nie rozumie. Dobrze, ze poszlas na poznawczo-behawioralna. Poza tym tutaj na forum, w vademecum, masz cala wiedze zawarta, jaka jest potrzebna do wyjscia z tego.
eliza1983
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: 16 marca 2015, o 13:55

17 marca 2015, o 18:49

Dziekuje za wsparcie! Na terrapii psychodynamicznej dowiedzialam sie, ze mam lek przed odrzuceniem i z tego leku sama za wczasu odrzucam. jako dziecko bylam odrzucana w zerowce i podstawowce przez kolezanki. Nie bylam ani bita ani wysmiewana, po prostu nie chcialy sie ze mna bawic. Stawalam na glowie, zeby mnie polubily, robilam prezenty, ale nic z tego. rodzice nie okazywali wogole emocji, tata wiecznie zapracowany, rzadko chwalil. Jak cos mu sie nie podobalo to mial obojetna mine, nie usmiechal sie. zawsze myslalam, ze cos jest ze mna nie tak. Teraz w zyciu doroslym mam filtr i patrze na miny ludzi, czy mnie akceptuja, czy nie. Krzywe spojrzenie mnie paralizuje. Przez to wlacza mi sie reakcja walcz. Robie sie waleczna i niemila. To ustalilam na terapii, ale wogole mam.wrazenie, ze terapia zle na mnie podzialala, bo terapeutka wrecz mowila mi, ze mieszkanie jest moje i mam prawo zapraszac kogo chce i tesciowa nie moze przychodzic sobie w gosci kiedy chce i urzadzac mi mieszkania. Ja zaczelam walczyc. Jak chciala tesciowa cos dac z dobrego serca ja traktowalam to jako atak i chec rozpanoszenia sie w moim mieszkaniu i powstawal lek i wlaczala.sie reakcja walcz. mam cos dziwnego, bo leki mi sie pojawiaja, gdy ktos mowi np. Wasze mieszkanie, u Was...od razu mam mysli, ze to jest MOJE! Maz sie pyta np. Mamy u nas w domu cos tam...? A ja mam nagle lek i natretne mysli MOJE. Dziwne to jest bo uwielbiam np. Sprawiac ludziom prezenty, pomagac i uwazam, ze jestem dobrym czlowiekiem. Przyjaciolka sama wychowuje synka i czesto jej pomagam finansowo i cieszy mnie to, ze moge sie z kims.czyms podzielic, a dlaczego nie umiem mieszkaniem? To jest jakis horror. W nocy mi sie sni tesciowa, ze jakis dywan rozklada z moim mieszkaniu, budze sie spocona. Juz nawet. Dlaczego nie umiem miec NASZEGO a musi byc MOJE;( dziekuje za wskazowke odnosnie zaworu bezpieczenstwa. Jakie mysli moge wprowadzac, gdy np. Przychodza znajomi moje meza, ogladaja mieszkanie i mowia MACIE a ja mam leki i natretne mysli, ze mieszkanie jest MOJE?;( masakra jakas. Juz nawet myslalam, zeby sprzedac mieszkanie i nie miec nic, wtedy nerwica nie atakowalaby, ze cos strace, bo nie mialabym co stracic;( wszystkie nagrania i cala wiedze juz pochlonelam. Usypialam ze sluchawkami w uszach. Czytam Was od roku, dopiero wczoraj zebralam sie na odwage poprosic o pomoc.
melisa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 109
Rejestracja: 23 sierpnia 2013, o 02:12

18 marca 2015, o 00:50

Mnie terapia bardzo pomogła pewne sprawy sobie poukładać jak miałam bigos w głowie.
Ale ja chodziłam na terapię zwykłą, do zwykłego terapeuty, i robiłam tak że spisywałam
wszystkie swoje wyobrażenia, lęki na kartce - co już samo pozwoliło mi to jakoś ogranąć wzrokiem,
poukładać. A potem z terapeutką punk po punkcie omawiałysmy "dlaczego miałaby się tak stać"
"co by było gdyby taka sytuacja nastąpiła".
I tak pare rzeczy sobie na tyle ułożyłam, zmieniłam stospób myślenia o tym że przestały mnie dręczyć.

A tak z osobistej praktyki - Takie czarne myśli o przyszłości warto zastepować innymi, pozytywnymi.
Na początku idzie to opornie, jak przy zmianie nawyków, ciązko...:) ale z czasem umysł zaczyna zauważać
że istnieją jeszcze inne opcje i nawet jeśli pojawi się jakiś czarny scenariusz to myśli przeskakują tez na te inne możliwości.

Ja sobie spisałam w notesie pozytyną przyszłość i czasem przed snem sobie czytuję:)
Polecam:)
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

20 marca 2015, o 19:12

Po prostu zapewne z uwagi na to, że masz ten problem z akceptacją i ten lek przed odrzuceniem teraprutka chciała ci pomóc zbudowac poczucie własnej pewności siebie, wytaczania granic.
Ale czasem sie tak dzieje, że w wypadku terapii ale nie tylko bo i jakiegoś rozwoju własnego czy jakiś innych porad ksiązkowych czy internetowych osoba, która ma skłonności do nerwicowych zachowan, natręctw czesto sobie z tych zadań terapii czy rozwojów tworzy nowe natręctwo, chce żeby było zbyt idealnie.
Dlatego ty miałas zapewne wytyczać pewną granicę "panoszenia się" kogoś u ciebie w domu a z tym przedobrzyłaś. I stało się to jakby twoim natręctwem.

Jakby nie było ja na natręctwa polecam wytyczenia sobie jakiegoś konkretnego szlaku, ja np na twoim miejscu zrobiłbym sobie ten bufor bezpieczeństwa na poczatek i wszelkie mysli natrętne dotyczace mieszkania, stale racjonalizował i sprowadzał w głowie do kompletnego absurdu.
Osmieszał bym ta głupotę tych natręctw, jednocześnie przyzwalając sobie na ewentualną stratę mieszkania, bo nawet gdybym miał je stracić to nic takiego sie nie stanie a wyjście z nerwicy i nadmiernego przejmowania się tym aspektem byłoby dla mnie już teraz wazniejsze.
I obierając taki punkt widzenia, zawsze uparcie bym to na natręctwa stosował, i ich wartośc w końcu opadnie, bo wartość natręctw utrzymuje się tylko poprzez wiare w nie, denerwowanie się nimi oraz analizowanie ich i próby wyjaśniania w jakiś przekombinowany sposób.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

20 marca 2015, o 20:56

Eliza, witaj na forum, cieszę się, że zdecydowałaś się zarejestrować! :)

Wiesz, wydaje mi się, że problemem podstawowym w tym, czego teraz doświadczasz, jest generalizacja pewnych okropnych doświadczeń i uczynienie ich reguła życiową. To znaczy, rodzice Cię zawiedli, rówieśnicy w przeszłości zgnębili (i pewnie mogłabyś wymienić wiele więcej) i to zostało w Tobie jako zasada, że każdy Cię zawiedzie, że można spodziewać się tylko negatywnych scenariuszy, że trzeba wypatrywać katastrofy. Oprócz odkrycia tego, co jest przyczyną obecnych lęków, warto jest, moim zdaniem, zrozumieć że to, co przytrafiło nam się kiedy byliśmy bezbronni i nieświadomi (czyli zazwyczaj w dzieciństwie i wczesnej młodości, bo to nas najbardziej kształtuje) nie stanowi dowodu na to, że takie doświadczenia będą się powielały, i że cały świat jest oparty na tych przekonaniach. Samo odkrycie powodów i grzebanie się w przeszłości nie jest konstruktywne, bo jedynym efektem jest ból przypominania sobie tego, przeżywanie tego od nowa, jakby to było wczoraj i pielęgnowanie poczucia krzywdy. Moim zdaniem, chodzi o to, by sobie świadomie przeanalizować to i dostrzec, że nic nie jest albo czarne albo białe, to znaczy nie można spodziewać się tylko dobrych, albo tylko złych zdarzeń. Nie spotkasz na swojej drodze samych podłych ludzi, ale też nie spotkasz samych dobrych, itd. I zajmie Ci to trochę czasu zanim sobie taką świadomość wyrobisz, więc nie zdziw się jak początki będą ciężkie, ale jest to możliwe. To jest praca nad własnymi przekonaniami, które nosimy w sobie czasami od tak dawna, że ciężko w to uwierzyć, gdy to dostrzeżemy.

Do tego, doradziłabym Ci wprowadzanie zmian w przekonaniach poprzez działanie, a nie tylko próbę zmiany myślenia. Mam tu na myśli próbę faktycznego zachowania się absolutnie sprzecznie z tym, co robisz w tej chwili. Czyli wybierasz sobie jakieś zadanie, takie jak, przyładowo, kupienie sobie czegoś droższego, co nie jest konieczne do przetrwania, np. perfumy w drogerii i próba poczucia, że nic się nie stało w związku z tym, co więcej, może, że było to przyjemne doświadczenie. Albo kupienia droższej rzeczy jako zamiennik tej, którą zazwyczaj kupujesz i dbasz o to, by była supertania.

W moim przekonaniu, problem w zapętleniu się w takich sytuacjach często leży w tym, że zapominamy, że żeby zmienić coś, musimy na prawdę rozstać się z pewnymi mechanizmami zachowań, które pielęgnują lęki. I oczywiście wcale nie tak prosto to zrobić, jasna sprawa, ale jak dla mnie, musisz wyjść poza aktualną strefę komfortu. Wiem, że to absurd, że mówię, o strefie komfortu, bo czujesz się fatalnie z tym, co teraz robisz, ale tak na prawdę wydaje Ci się to strefą komfortu, bo powielasz to zachowanie, z nadzieją, że w końcu przyniesie efekt. Nie dzieje się tak jednak. Musisz zmienić zachowanie, a dopiero za tym pójdzie zmiana myślenia, bo musisz sobie eksperymentalnie w praktyce pokazać coś i to dostrzec, czyli że zaprzestanie robienia tego, co teraz, nie powoduje końca świata.

Jeśli chodzi o lęk przed utratą mieszkania, to racjonalnie rzecz ujmując, nigdy nie jest tak, ze coś takiego dzieje się nagle, że budzisz się i nie ma. Uważam, że są jakieś początki, np. zadłużenie, potem rosnące zadłużenie, myśli się nad rozwiązaniami, istnieją dziesiątki opcji, by uratować sytuacje, są ludzie wokół, zawsze znajduje się jakieś rozwiązanie, jest jakiś czas. Nikt nie da nikomu gwarancji na 100% szczęśliwych zakończeń, jednak myślenie upraszczające, że ktoś może zapukać do drzwi i kazać się wynieść, to myślenie lękowe, nielogiczne, sprzeczne z realnymi możliwościami przebiegu zdarzeń. Myślę, że jeśli przeanalizujesz tę kwestię, sama dojdziesz do tego wniosku, tak więc, tak jak Victor radzi, można tę obawę traktować jako zwykłą myśl natrętną, a nie przedmiot problemu. Bo, moim zdaniem, Twoim problemem nie jest to, że boisz się, że stracisz dom, tylko ogólnie problemem jest wyszukiwanie wszędzie zagrożeń, a ta kwestia z domem jest tematem zastępczym.

Jeszcze a propos sytuacji z teściową, i ogólnie eksperymentowania z nowymi zachowaniami - jak zaczynamy nad sobą pracować, szczególnie nad granicami w relacjach międzyludzkich, to moim zdaniem naturalne jest, że będą sytuacje kiedy będziemy przeginać w drugą stronę, bo dopiero się uczymy. Po prostu ciężko od razu jest znaleźć złoty środek kiedy np. człowiek odkryje, że ma prawo powiedzieć NIE.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
eliza1983
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: 16 marca 2015, o 13:55

8 kwietnia 2015, o 18:06

Witam serdecznie! Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję. Jestem bardzo miło zaskoczona, że tyle wspanialych rad od Was dostalam. Nie sadzilam, ze tak bedziecie umieli mnie wesprzec. Wiecie, ze kilka dni sie dobrze czulam?!?!?!;) nawet tesciowa zaprosilam na ciastko i kawe i bylo milo i nie zabrala mi mieszkania;) ale jak sama chce sie wprosic na kawe bez mojej inicjatywy to odczuwam lęk i natrety wracaja;( ze chce sie rozpanoszyc, ze ja sie nie licze, bo nie pyta sie mnie czy moze tylko stawia przed faktem dokonanym;( jak przelamalam schemat i powiedzialam nerwicy, ze z przyjemnoscia ja zaprosze, po pewnym czasie okazuje sie, ze nic strasznego sie nie stalo, bezdomna nie zostalam. Jejku jak trudno jest nauczyc sie zaufania;( wszystkie wskazowki bede trenowac, obiecuje. Jestescie kochani. Dziekuje!!!!
ODPOWIEDZ