Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nasze małe zwycięstwa :) Małe codzienne kroczki

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
ODPOWIEDZ
zaburzony86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 193
Rejestracja: 2 maja 2015, o 22:07

29 października 2015, o 20:15

Ostrzegam - długi post :D

Jak wiadomo nastroje w nerwicy są zmienne. Dobre dni i dobre czasy nastrajają nas pozytywnie i pozwalają rozwiinąć skrzydła. Złe dni i mniejsze lub większe "wpadki" podcinają z kolei nam skrzydła i wbijają w dołujące myślenie i pragnienie żeby "to" już sobie poszło. Piszę w liczbie mnogiej, bo ja tak mam i myślę, że wielu z nas tak ma. Dlatego dziś postanowiłem sobie przenalizować to wszystko z perspektywy czasu. A pomógł mi w tym wszystkim mój własny post, w którym opisałem moją własną historię i objawy które wówczas mnie męczyły. Na dzień dzisiejszy wygląda to tak:
- przede wsztkim drżenie nóg, a czasem jakby ich sztywność, wrażenie uginania, odkąd biorę magnez jest w tym względzie lepiej
Pod tym względem jest zdecydowanie lepiej. Czuję czasem lekkie jakby uginanie się kolan, aczkolwiek jestem na 99% pewny, że mi się wydaje. Takich sytuacji, że nogi mi się trzęsą jak galareta i ledwo idę to w ostatnim czasie mogę policzyć na palcach jednej ręki.
- zawroty głowy, chodzenie "po ścianach", lęk przed przewróceniem się, również jest to jakby mniej dokuczliwe ostatnio
To również w dużej mierze ustąpiło. Nie ściąga mnie już na boki. Miewam dni, gdy trochę mi się kręci w głowie, ale rzadko.
- walące serce, puls rzędu 130
W czasie ataku paniki być może mam taki albo i wyższy, ale olewam to i nie mierzę pulsu. Po co się denerwować :D
- zlewne poty, do tego stopnia że pocę się nawet za uszami (noszę okulary)
Nie mam tego już w ogóle :D
- najgorsze są jednak takie "uderzenia", gdzie siedzę sobie, jest normalnie, jestem w miejscu które znam, wśród ludzi których znam i nagle "bach" wszystko się zaczyna, bez żadnego powodu, takie wrażenie oderwania się od tego miejsca gdzie jestem, widzę i słyszę wszystko dookoła, ale jakby to było tak obok
To niestety wciąż mam, aczkolwiek rzadziej i jakby mniej intensywne są to emocje. Może dlatego, że podchodzę do tego ze spokojem.
- całkowity brak koncentracji, gdy "to" mnie łapie nie jestem w stanie odwrócić myśli w jakimkolwiek, nawet błachym kierunku, nie udaje mi się wspominać dobrych i pozytywnych chwil, pustka w głowie
Nad tym zazwyczaj panuję i w 8 przypadkach na 10 jestem w stanie myśleć o czymś innym.
- czasami odczuwam lęk przed odezwaniem się, mam wrażenie że to jest coś co mnie przerasta
Miewam. I na złość wtedy mówię, nie będzie mi nerwica zakazywać gadać :D
- ogólne wrażenie beznadziejności, gdy "to" mnie łapie mam wrażenie, że padnę tu i teraz, że jeszcze kilka kroków, kilka chwil, kilka oddechów i stracę przytomność i obudzę się w szpitalu, a może wcale się nie obudzę.... i to pomimo, że pomimo iż parę razy czułem się "o włos" to nigdy tak naprawdę nic się nie wydarzyło...
Takich głębokich emocji też już nie ma, choć oczywiście zdarzają się chwile gdy mam poczucie, że nic dobrego mnie już nie czeka.

Tak czy inaczej - nie trudno dostrzec, że jakiś progres jest. Mam wiele dni, gdy czuję się całkiem normalnie, w pozostałe zdarzają się ataki paniki, poczucia dziwności itp., ale jest to jednak słabsze. Myślę, że to efekt zrozumienia tematu i zmiany myślenia z "o Boże co się dzieje" na "znowu ten głupi lęk".
Jedyne co mi nie do końca jeszcze wychodzi to łamanie lęku przed lękiem. Mam w jakiś tam sposób uporządkowane życie, chodzę do pracy, do sklepu, do rodziny, do znajomych, codziennie staram się robić jakiś choćby 1km spacerek. Ale są rzeczy, gdzie przełamać się mi bardzo trudno. Myślę, że największą z nich jest chodzenie pieszo do pracy. Pokonanie tej odległości zajmuje około kwadransa i kiedyś sprawiało mi to nawet przyjemność, że nie wspomnę o zdrowotności. Dziś nie umiem się przełamać by tam pójść pieszo i jeżdżę samochodem. Nie jest to jakieś super mega utrudnienie, ale wkurza mnie to. Cóż. Pewnie kiedyś się przełamię. Podobnie jak do pójścia do kina czy sklepu typu IKEA.

Podsumowując. Umieszczam ten post w wątku o sukcesach. Dlatego, że patrząc na to z perspektywy czasu jest jednak lepiej i moje życie jest bardziej normalne niż było kilka miesięcy temu, choć wciąż nie jest takie normalne jak było kiedyś. Raz już się odburzyłem, teraz też dam radę. A Wam koleżanki i koledzy też radzę cofnąć się do swoich postów z przed X czasu i zobaczyć o ile jest lepiej niż było w tych najczarniejszych dniach :D
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

29 października 2015, o 21:30

Gratuluję zaburzony, fajny pomysł aby spojrzeć czasem wstecz i się tym doładować :) Bo czasem można nie pamiętać lub nie zauważać, że poprawa mimo ciągłego różnego rodzaju cierpienia jest :)
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
zaburzony86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 193
Rejestracja: 2 maja 2015, o 22:07

29 października 2015, o 22:07

Ogólnie wydaje mi się, że na to wszystko trzeba patrzeć bardziej całościowo. Jeden sukces nie oznacza odburzenia, podobnie jak jedna klęska nie oznacza, że cala dotychczasowa praca poszła na marne.

P.S. Po przesłuchaniu wielu nagrań i tego jak mądrze tam mówisz @Victor to fakt iż odpowiedziałeś na mój post wprowadza mnie niemalże w zakłopotanie. Wciąż próbuję podchodzić do tego jak Ty, na razie niestety z różnym skutkiem ;)
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

30 października 2015, o 10:16

W sumie niepotrzebnie jesteś zakłopotany :D W końcu nie tylko ja wyszedłem z nerwicy a po prostu oprócz tego, że z niej wyszedłem z niezrozumiałych czasem nawet dla mnie względów interesują mnie (może nawet za bardzo :D ) ludzkie "odchyły", dlatego o tym czasem piszę czy też czasem nagrywam :D
Aczkolwiek samo wyjście z nerwicy nie czyni mnie (aż tak :D ) wyjątkowym jegomościem i tego może (co najważniejsze!) dokonać każdy! :)

Do tego pamiętaj, że moje podejście do zaburzeń, objawów, własnych emocji zrobiło się w którymś momencie naprawdę super ale tez nie stało się to od razu, był to cały ciąg procesów uświadamiania i transformacji, a często jak mówisz klęsk i małych zwycięstw, więc ta droga tak właśnie wygląda :D
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Nelia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 275
Rejestracja: 7 października 2015, o 18:10

30 października 2015, o 15:21

Moim małym a może i dużym sukcesem jest nauczenie się, gdy to nadchodzi, mówic "spokojnie, to tylko moja nerwiczka, niech sobie połobuzuje a ja muszę obrać ziemniaki":) Kiedys za kazdym razem jak lęk i napiecie sie pojawiało ja panikowałam, spirala się nakręcała i było chodzenie po ścianach, xanax i myśl o psychiatryku. Dosłownie lawina :) Teraz znacznie sie do uspokoiło, głownie dzięki temu forum. Pewnie masa ludzi tutaj to pisze ale...Victor, Divin, Ciasteczko i inni, wy dosłownie naprawiacie głowy! :)
http://www.zaburzeni.pl/konflikty-wewnetrzne-a-nerwice-przyczyny-czesc-2-t4071.html

Nie analizuj
Nie twórz katastroficznych wizji
Nie narzucaj sobie presji
Puszczaj kontrolę
Awatar użytkownika
martusia1979
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 917
Rejestracja: 27 czerwca 2015, o 12:28

30 października 2015, o 19:38

Pewnie dlatego ,że przekonaliśmy się na własnej skórze ,że nic nam nie grozi i jazwyczajniej na świecie się do tego przyzwyczajamy co wrezultacie uspokoja nasz stan emocjonalny.

Zaburzony nic dodać nic ująć podpisuję sie pod tym co opisałęs bo ja też zauważyłam( u siebie) progres i naprawdę ,żyje bardziej spokojnie niż kiedyś. Jest po prostu super.
Poza małymi jeszcze wątpliwościami i objawami dużo się poprawiło i cało moje nastawienie, myślenie na plus.

Dziś od kiklu miesięcy byłam w pracy na pełen etat ( gdzie w tych ciężkich chwilach naprawdę było mi cięzko wytrzymać tylko 4 godzinki) a dziś było naprawdę dobrze.
strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
Awatar użytkownika
justka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 96
Rejestracja: 9 listopada 2015, o 12:18

11 listopada 2015, o 07:41

U mnie ważnym elementem byla zamiana podejścia do objawów.nigdy nie miałam problemu z wychodzeniem z domu,ale pojawiala sie myśl a co jeśli się zle poczuje co wtedy i bylam bardzo spięta i ciągle o tym myślałam.na szczęście to się zmieniło bo teraz nie zwracam uwagi na to.no i plus tez taki ze czasami nie mam obajwow żadnych przez dłuższy czas,ale powracają a ja inaczej do nich podchodzę.pewnie jeszcze dluga droga przede mną i moja "metamorfoza"ale takie male rzeczy cieszą człowieka:)
usunietenazadanie
Gość

13 listopada 2015, o 20:20

Witam zawsze jak szłam na psychoterapię czułam lęk I miałam bardzo straszne objawy somatyczne i emocjonalne... już chciałam nawet zrezygnować ale postanowiłam pójść na przekór im na kolejne spotkanie .... po raz pierwszy dziś opanowała emocje wyszłam z gabinetu jak nowo nagrodzona bez bólu i lęków ....później nawet poszłam z mężem do kina i na zakupy.... to był miły wieczór. ...uważam to za mały sukces.... chociaż w głowie cały czas pojawiaj się myśli czy to było chwilowe kiedy znowu wszystko wróci. ...ale to niestety moj chory stan emocjonalny się odzywa próbuje bo nie słuchać.Chodź nie zawsze się da.... pozdrawiam wszystkich
Awatar użytkownika
monika98
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 245
Rejestracja: 26 października 2014, o 14:26

13 listopada 2015, o 21:45

Rok temu strasznie się czułam bardzo chciałam akurat w tym dniu nie mieć nerwicy :DD to moje urodziny dzisiaj 12 miesięcy później jest suuuper mam cudowny dzień który w żaden sposób nie przysłania mi nerwica czuję się sobą i spędzam czas ze swoją rodziną :D Nie ważne co będzie jutro za tydzień cieszę się, że dzisiaj jest mój dzień
Awatar użytkownika
kadaweryna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 206
Rejestracja: 6 października 2015, o 13:41

3 grudnia 2015, o 00:00

Hej wiecie co, czuję że zrobiłam bardzo duży postęp w ciągu ostatnich miesięcy i że on narasta. Jak poczułam że metody ignorowania objawów działają, tak zaczęły się wygłuszać i nawet jak czuję teraz złość, strach, to nie daję się temu obezwładnić, czuję w tym wszystkim siebie a nie nerwicę, używam swojej największej broni, czyli myślenia. Spotykają mnie teraz ciągle takie sytuacje, że obserwuję siebie, to jak reaguję i myślę - wow! Zachowuję dystans gdy jestem krytykowana. Rzeczy związane ze schizofrenią i chorobami psychicznymi mnie nie poruszają, jeżeli już to wydają się ciekawe, ale takie jakby normalne, jak część życia. Umiem o tym normalnie rozmawiać. Nie wpadam w lęk gdy zobaczę coś strasznego. Nie wpadam w lęk gdy poczuje jakiekolwiek emocje typu złość, frustracja, albo jak jestem zmęczona. Interesują mnie bardziej ludzie niż ja sama. Nawet pozwalam sobie na większe rozluźnienie w stylu śpiewam, gadam do siebie. Jak się wzruszam, to się wzruszam, i tyle. Nawet jak patrzę na siebie w lustrze, to wydaje mi się, że to właśnie ja - dorosła kobieta. Nie lęk.

Odkryłam, że nerwica była jakby dla mnie unaocznieniem tej części mnie, nad którą nie mam kontroli, jakby całą moją słabością i powodem do oceniania się źle. Oceniałam się najgorzej jak tylko się dało i metoda powtarzaj sobie że jesteś super nigdy nie działała: zawsze była bowiem świadomość, że gwno prawda, bo masz nerwicę, you loser. I stałam sama nad sobą jak ten wieczny oskarżyciel, tylko szukający haka na swoją ofiarę. A teraz? Czuję że nerwica to loser. Bo wiem, że wiele osób na forum z nią wygrało i ciągle wygrywa, bo wspólnie ją ośmieszamy. I wcale nie jestem przegrana, nawet jak przegrywałam z nią 20 lat, bo cały czas walczyłam do skutku i wcale mi nie uniemożliwiła rozwoju i aktywności.
Robię teraz eksperyment: próbuję zneutralizować i zweryfikować na świeżo wszystkie schematy które wtłoczyłam w swój związek. Bo do tej pory wszystko kręciło się wokół mnie, moich emocji i nerwicy. Nie wiem jeszcze, czy mogę powiedzieć, że jestem odburzona, na pewno poczekam z taką diagnozą, ale na pewno jest już stabilnie i widzę ogromną zmianę. Jak sobie uświadomiłam, jak ogromną pracę wykonałam nad sobą, jaką mam wolę walki, że udało mi się bez leków itd. i że w ogóle całe życie tak naprawdę taka właśnie byłam - robiłam cały czas swoje, a przy tym cały czas konsekwentnie uważałam się za najgorszego śmiecia, to opadły mi klapki z oczu. Nie mieści mi się to w głowie. Nie tylko w tych kwestiach na swoją korzyść oczywiście przejrzałam na oczy, bo zdałam sobie też sprawę że stłamsiłam strasznie swojego chłopaka, prawie zniszczyłam nasz związek przez skupienie się na nerwicy, robienie na nią wymówek, asekurowanie się z poczucia niepewności i gorszości w bardzo okrutny sposób. Widzę jaka byłam egoistyczna, ale teraz postaram się to naprawić, bo wróciłam do siebie.
Chcę, żeby już tak było. Bardzo staram się przypominać sobie, że tendencja do nerwicy cały czas jest i ona się ujawni, gdy będę w trudnej sytuacji. Ale z drugiej strony mam już w końcu dowody, że umiem sobie poradzić. Że naprawdę sobie poradziłam i ten rok jest chyba najlepszym moim rokiem życia! Skonfrontowałam się z najtrudniejszymi wyzwaniami ever: własną słabością, słabością tych na których polegałam, słabością własnych wyobrażeń o świecie. Ale też byłam strasznie twórcza i to ciągle trwa i właśnie się powiększa, a nie zanika, jak się obawiałam (że jak się wylęczę to nie będę kreatywna bo chory umysł musi być żeby tworzyć itd haha). Jest odwrotnie wszystko niż myślałam. KURDE! Jestem taka szczęśliwa. Muszę się tym z Wami podzielić, bo to dzięki forum tak wystrzeliłam z postępem od jesieni. Działanie jest niesamowite <3 nawet jeżeli za miesiąc wrócę z płaczem bo nerwiczka zaatakuje albo coś się stanie to wiem, że znajdę tu kogoś, kto mi pomoże, a przede wszystkim że zadbam o to, żeby już zawsze ten ktoś był tez we mnie, w środku...żebym sama chciała o siebie dbać.
Dużo miłości ślę <3
Awatar użytkownika
zlekniona
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 217
Rejestracja: 18 września 2015, o 22:53

4 grudnia 2015, o 01:00

Kochana! Jak miło to czytać! Jaka przemiana! Po takim przełomie już zawsze będziesz znała swoją wartość, i z całego serca Ci tego życzę :-*
Matką wolności jest dyscyplina - Leonardo Da Vinci
Adela
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 365
Rejestracja: 8 listopada 2015, o 09:01

4 grudnia 2015, o 07:28

Kadaweryna dodalas mi dodatkowo wiary...choc ja sama wiem juz jak to jest z tego wyjsc...czytajac te forum widze ze zle to przepracowalam.A ty robisz to z zupelna swiadomoscia wiec nawet jesli cos wroci to na pewno szybko I w spokoju sie z tym rozprawisz.Tego ci zycze z calego serca..mam nadzieje, ze wkrotce tez bede mogla pochwalic sie tym samym.
Jesli sie cofasz, to tylko po to zeby wziac rozbieg.

Nerwica jest jak nieproszony gosc.
Nie poswiecaj mu uwagi a szybko sobie pojdzie.
Awatar użytkownika
kadaweryna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 206
Rejestracja: 6 października 2015, o 13:41

4 grudnia 2015, o 19:33

zlekniona, dziękuję <3 Tobie też tego życzę, a właściwie o Ciebie to jestem spokojna :*
Adela, to co przepracowałaś jest już Twoje i możesz zrobić z tym co chcesz: wyciągnąć wnioski, wykorzystać jeszcze od nowa na swoją korzyść. Może spodobałaby Ci się teoria dezintegracji pozytywnej Kazimierza Dąbrowskiego - wielu znana, ale nie zaszkodzi polecić - https://pl.wikipedia.org/wiki/Kazimierz ... ycholog%29 - mnie dała bodziec do tego, żeby się tak negatywnie nie oceniać, kiedy mam wrażenie że wszystko wraca i jestem "nadal nienormalna" :) Taka dezintegracja jest potrzebna, żeby zintegrować się na nowo. Wydaje mi się, że jak ustanowisz swoje stanowisko względem siebie, świata i nerwicy to wystarczy tylko sobie żyć i się nie tłamsić niczym i pamiętać, że to właśnie te trudne chwile w niepewności i lęku które się pojawiają odburzają jak się je przezwycięża świadomie. Teraz to mi się wydaje takie proste :) Pewnie mam taki moment teraz, bo dowiedziałam się daty końca terapii, poza tym mam pierwszy kryzys w związku który jest super twórczy i rozmawiam z ludźmi którzy widzą moją sytuację z dystansu, no i fajnie jest <3 Dziękuję Ci i trzymam kciuki, jesteś na swojej dobrej drodze możesz być spokojna!
Adela
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 365
Rejestracja: 8 listopada 2015, o 09:01

4 grudnia 2015, o 22:34

W kolejnym poscie ci dziekuje kadaweryna
Zaraz biore sie za czytanie:-)
Jesli sie cofasz, to tylko po to zeby wziac rozbieg.

Nerwica jest jak nieproszony gosc.
Nie poswiecaj mu uwagi a szybko sobie pojdzie.
ka-sia
Gość

4 grudnia 2015, o 22:47

Cześć kadaweryna,
ja jestem tutaj od niedawna, chociaż forum odwiedzałam od jakiegoś roku. Cieszę się Twoim sukcesem, bo wiem ,że czytając takie wpisy pomagam sobie w najlepszy sposób. Cieszę się ,że są osoby takie jak Ty, które dają świadectwo. Tego nam najbardziej na tym forum potrzeba!Nie licytowania się kto ma gorsze objawy a właśnie otwieranie sobie oczu,że nawet ludzie po wielu latach cieżkich doświadczeń nerwicowych potrafią z tego wyjść. U mnie z tą wiarą jest tak trochę jak z horągiewką na wietrze. Jednak za każdym razem kiedy właśnie czuję,że odwracam się od siebie i katuję się w myślach - wchodzę na forum, czytam i...wiara powraca:)
Dzięki!
ODPOWIEDZ