Chcę się pochwalić i powiedzieć, jak bardzo jestem z siebie dumna
Wczoraj miałam kryzys, taki dla mnie dość poważny, ponieważ kilka dni temu wreszcie postanowiłam, że czas na odburzanie i odzyskanie swojego życia. Wierzcie lub nie ale już te kilka dni pokazało mi niesamowity postęp. Zwłaszcza w kwestii która od samego początku mi towarzyszyła, nawet gdy wszelakie inne objawy będące ze mną od początku zniknęły, a mianowicie hipochondria, codzienna męka z najmniejszym fizycznym objawem, analiza dosłownie każdego zakłucia. Tak jak w zaburzeniu jestem od ponad dwóch lat, tak wierzcie mi nie bylo dnia, żeby coś mnie nie bolało i tak dalej i oczywiście zawsze nadmierna interpretacja tego i nakręcanie się. Ja nawet interpretowalam czasem silniejsze uczucie głodu, czy to czasem mnie serce nie kluje albo jakieś wrzody, które pękną i umrę

jednym słowem masakra. A wracając do tematu, to właśnie hipochondria najbardziej mi dokuczala zawsze. Od kilku dni naprawdę dobrze sobie z nią radzilam, a wczoraj wydarzyło się coś z czego jestem naprawdę mega dumna i widzę że to co robię ma wielki sens. Jak wspomniałam, miałam wczoraj kryzys. Mocno depresyjny stan. Ale byłam w pracy więc musiałam się ogarnąć. Tylko że czułam że będzie ciężko się ogarnąć skoro mi tak źle. A jednak, po ciężkiej walce wieczorem obrót o 180 stopni i miałam świetny nastrój, udało mi się ujarzmic ten stan

ale jeszcze lepsze było wiecie co? Pierwszy raz od tych ponad dwóch lat kompletnie nie nadinterpretowalam moich objawów. A mianowicie było już późno, jechałam autem i czułam że trochę mnie w żołądku kluje, mam wrażenie takich ciężkich nóg i w ogóle ogólnie jakieś osłabienie. Dawna ja co by zrobiła? "O matko, co mi się dzieje? O nie, tylko nie to, pewnie atak paniki idzie albo coś innego złego, albo pewnie zemdleje" tak by było na bank. A wiecie co zrobiłam nowa, odburzajaca się ja? Bez żadnego trudu i wysiłku, ta myśl przyszła do mnie sama i brzmiała "tak właśnie wygląda zmęczenie po całym dniu. Już zapomniałaś jak to jest, prawda?". Nawet nie wiecie jak cudownie bylo poczuć wczoraj po prostu, że to normalne zmęczenie, bez żadnych analiz, bez nadinterpretacji, że coś mi się dzieje. Kompletnie w nic się nie wkręcilamninto nawet nie była kwestia walki z myślami w stylu "to tylko nerwica, nic mi nie jest, jestem po prostu zmęczona", nie nie, żadnej walki, ta myśl przyszła do mnie zupełnie naturalnie

Aż się teraz popłakałam z radości jak to pisze bo to dla mnie ogromny przełom. Ponad dwa lata w pułapce objawów i hipochondrii a wczoraj po prostu uderzyło we mnie, że zwyczajnie jestem zmęczona, bez dalszych analiz każdego objawu po kolei. Coś pięknego i życzę tego wszystkim Wam kochani, aby Wasza walka i jej rezultaty sprawiały, że będziecie z siebie mega dumni. Bądźcie dumni za każdy najmniejszy postęp, bo to znaczy, że wykonujecie wspaniałą robotę i należy się Wam medal!