Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

napad lęku i panika związana z parciem na pęcherz i biegunką

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Agnieszka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 43
Rejestracja: 29 czerwca 2010, o 19:59

12 marca 2011, o 15:01

Zespół stresu pourazowego? Ale zwiazany z tym pierwszym parciem na pecherz? i potem to sie w kazdej takiej sytuacji powtarza? Ja mam taki strach z wymiotami co jakis czas jak mam duze mdlosci to obawiam sie zeby nie zabrudzic kogos a autobusie albo w pracy albo na zajeciach. Ewcia dokladnie tak jak ty. nigdy mi sie to nie zdarzylo ale jak trylko mnie mdli to zawsze sie obawiam ze puszcze pawia jak cos zaczne mowic albo po prostu puszcze nic nie robiac.
em777
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 18
Rejestracja: 3 czerwca 2011, o 18:31

3 czerwca 2011, o 18:36

To nietypowe lęki, ale wszystko jest do naprawy. Z pomocą psychoterapeuty na pewno dasz sobie radę :)
AnkaPi
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 10 lipca 2011, o 19:18

11 lipca 2011, o 18:43

Ja mam to samo tyle ,że z biegunką .. Czuję ,ze teraz jest coraz gorzej i zaczyna mnie to przerastać ! Do jakiego lekarza najlepiej się udać ?
sandra
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 81
Rejestracja: 27 maja 2011, o 23:50

12 lipca 2011, o 10:15

Do psychiarty z takim czymś i zarazem do psychologa, tych dwóch specjalistów leczy takie nasze "zaburzenia"
gateczka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 30 listopada 2011, o 18:46

30 listopada 2011, o 19:05

Czesc:)

Jestem Gateczka.... od paru lat borykam sie z lekiem i zwiazanym z nim parciem na pecherz.... moja historia zaczela sie na 4 roku studiow.... nie wiadomo skad, nie wiadomo dlaczego..... przeszlam leczenie u psychiatry i psychoterapie i naprawde pomoglo....do czasu.... sama nie wiem jak ukonczylam studia, gdyz prawie wogole nie chodzilam zajecia,gdyz no wlasnie gdyz kazdy wyklad czy cwiczenia to byla jedna wielka meka..... czulam jedno wielkie parcie na pecherz i tylko wyjscie z sali ratowalo sytuacje i kazdy kto tego nie przezyl zada teraz zapewne pytanie i co z tego ? moglas przeciez wyjsc ! i jasne ze moglam ! ale i wrocic musialam a po paru minutach sytuacja sie powtarzala.... udawalam doslownie wszytsko... astme ataki kaszlu itd itp.... przestalam jezdzic autobusami gdyz bylo to nie mozliwe... oprocz parcia na pecherz w glowie niesamowite napiecie i gonitwa mysli a oprocz tego jeden wielki strach przed posikaniem sie.... wiele razy bylo tak ze wyszlam z sali i wszytsko minelo nawet sikac nie musialam... troche trwalo zanim trafilam do psychiatry... nie laczylam tego na poczatku z nerwica.... mialam badany pecherz nerki itd... a ze mama moja leczyla sie na nerwice zaprowadzila mnie do psychiatry.... dodam ze jestem osoba ktora ma a teraz juz moze i miala problem z akceptacja samej siebie.... jestem duza! mam nadwage - moze nie wygladam jak wieloryb ale jestem no masywna... kompleks ten doprowadzil mnie podswiadomie do takiego stanu w jakim bylam.... wyleczylam sie psychotropami i terapia...i byl spokoj do czasu......do 5 miesiecy temu.... wrocilo! moje zycie znowu stalo sie koszmarem! jechalam busem do kolezanki i nagle mnie zlapalo to samo : gonitwa mysli parcie na pecherz i jednen wielki strach ze sie posikam..... szpikowalam sie lekami uspakajacymi ziolowe i relanium hydroksyzyna signopan co tylko mialam pod reka..... nie pomagalo nawet to... trafilam do swojego psychiatry i znowu jestem na psychotropach.....nie moge sie zmusisz do zalatwienia sobie terapi....moje zycie jest koszmarem.... nie jezdze nigdzie ze znajomymi autem, wyjscie do fryzjera do kosmetyczki to wyzwanie.....udaje zapalenie pecherza..... stalam sie przez to odludkiem ze swirowanym na maxa...... jestem kierownikiem dzialu w firmie wszelkie narady spotkania sa dla mnie tragiczne... nie moge sie skupic na niczym..... leki pomagaja na tyle ze nie mam napiecia w glowie ale zostala gonitwa mysli ze sie posikam i parcie na pecherz.....
znalazlam to forum jakis czas temu i wiem to straszne ale jak przeczytlalam ze jest jeszcze ktos kto sie boryka z tym problem poczulam ulge.... i naprawde nie zycze tego najwiekszemu wrogowi wiec poczucie ulgi jest calkowicie nie na miejscu ale chyba wiecie o co mi chodzi......
zarejestrowalam sie dzis i pisze to wszystko bo wlasnie jestem po wizycie u fryzjera gdzie wychodzilam do ubikacji jakies 6 razy..... jestem wykonczona psychicznie mam ochote zamknac sie w pokoju i tak trwac.......tu przynajmniej mnie to nie lapie....
jak ktos ma jakis sprawdzony sposob jak przechytrzyc umysl prosze o rade.....
Z gory dzieki!
pozdrawiam wszystkich sikajacyh w myslach.....
A
szpulka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 11
Rejestracja: 15 stycznia 2011, o 19:40

3 lutego 2012, o 23:43

Witaj Droga Gataeczko:) (przepraszam, jeśli źle odmieniłam)
Wiem, że napisałaś ten post już ponad dwa miesiące temu, ale może jeszcze czasem tu zaglądasz:) Sama zaglądnęłam i znalazłam osobę, która boryka się z tym samym problemem co ja. Także jest nas więcej:)
A ja jakoś przestałam odwiedzać forum… Kliknęłam przypadkiem i przeczytałam Twoją wiadomość:)
Chciałam napisać, żebyś wiedziała, że są inni, bo wiem jak mi to pomogło. To było moje światełko w tunelu, że nie jestem jedyna „pokręcona”.
Znam wszystko co opisujesz bardzo dobrze:( Fryzjer? Tragedia. Autobusy? Musiałam kupić samochód, bo niestety autobusem nie jestem nigdzie w stanie jechać, tak samo jak z kimś autem… Nie wychodzę w obce miejsca i bardzo ograniczam wszelkie wyjścia. Jeśli gdzieś jadę, planuje toalety na trasie, itp.
Kochana prosisz o radę, a ja powiem szczerze, że nie wiem co Ci powiedzieć. Borykam się z tym już jakiś czas, na terapię regularnie i systematycznie chodzę już bardzooo długo. Czy to coś daje? Sama się o to pytam. Lecz nie jestem ekspertem i myślę, że to bardzo indywidualna sprawa. Ale powiem Ci jak ja staram się jakoś z tym trzymać:) Wiem, że wiele mnie ogranicza (a może ja sama), ale wiem, że nie jestem w stanie jechać autobusem, itp. więc tego nie robię. Robie tyle ile jestem w stanie i już się nie ganie, że nie robie tego i tamtego (że nie pojechałam na wycieczkę, że nie poszłam na sylwestra, że odmówiłam temu i tamtemu, że wyszłam z zajęć). Wiem, na ile mnie stać. Trasa dom – uczelnia, miejsca tylko znane, własnym samochodem. Ale jestem spokojniejsza. Staram się robić tyle ile mogę i wierze, że kiedyś uda mi się pojechać dalej, w nieznane. A może przejadę autobusem przystanek, albo dwa? Dzisiaj nie dam rady, ale może dam jutro! Czasem mam wiele chwil załamki podobnie jak Ty, ale wiem, że warto pracować nad sobą i działać, bo kiedyś nam wszystkim się uda! Mam taką ogromną nadzieję! A to, że w sylwestra siedzę w domu, czy odmawiam sobie wycieczki? Czy jest mi przykro? Było. Ale teraz mam inne priorytety. Dość ze sobą do ładu i nie robić nic przeciwko sobie. Wiesz co jest moim sukcesem? Teraz sesja, miałam egzaminy. Koleżanki martwiły się, czy zaliczą, co to będzie, jak to będzie, a ja martwiłam się, czy się nie zsikam… I udało się (owszem stres, tabletki, urinale, itp.), wyszłam z egzaminu i cieszyłam się, że wytrzymałam te potworne 30 minut! Że się udało! Bo dla mnie to sukces! Sukcesem jest to, że teraz przestaje pić tylko 2 godz. przed wyjściem, a kiedyś nie piłam już od wieczora, jak wiedziałam, że gdzieś wychodzę następnego dnia.
Kiedyś terapeutka zapytała mnie, czy nie jest mi szkoda, że tyle tracę? Weszłam tego dnia i oglądałam zdjęcia znajomych z dzieciństwa i myślałam sobie jak się zmienili, co robią. I w pierwszym momencie było mi przykro, że tak marnuje swoje życie i młodość, ale potem uświadomiłam sobie, że przecież ja go nie marnuje, przecież ja o nie walczę! Każdego dnia, którego mam siłę wstać z łóżka i jechać, mimo strachu, że się posikam. Każdego dnia, którego staram się zrobić nowy krok! Owszem płaczę, buntuje się i pytam DLACZEGO? Czasem mam ochotę krzyczeć, że mnie to spotkało. Ale niestety musze się ukrywać:( Wielokrotnie.
Jak pięknie to ujęłaś: sikam w myślach… Bo to jest nasz problem, sikamy w myślach! Ale myśli są silne i niestety panują nad nami. Ale my musimy stawiać im czoła! I jest to długa i żmudna praca. Każdego dnia w każdej minucie, musimy pracować nad tym, dlatego że chcemy, że chcemy żyć normalnie!
Trzymaj się Kochana i pozdrawiam Cię serdecznie!
oskarone4
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 313
Rejestracja: 25 stycznia 2012, o 15:07

6 lutego 2012, o 12:13

ewcia ładna dziewczyna jesteś:)
gateczka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 30 listopada 2011, o 18:46

19 marca 2012, o 20:53

Kochana Szpulko!!!
Boshe jak sie ciesze, ze napisalas...... po napisaniu swojego posta zagladalam tu pare razy z nadzieja, ze ktos sie odezwie i sie w koncu doczekalam ! i przyznam, ze az lzy mi poplynely po policzkach....
jest tak jak piszesz.... kazdy dzien jest walka o siebie, o swoje zycie ! dokladnie wiem co czujesz piszac o zyciu znajomych.... zazdroszcze znajomym latwosci, lekkosci spontanicznosci w podejmowaniu decyzji...zwyklych najmniejszych decyzji dotyczacych wyjscia do kina, teatru, wyjazdu na narty.... ja od 3 miesiecy probuje sie wybrac z mama do kina w celu sprawdzenia siebie.....!!!!!! nikt kto tego nie przezyl niestety nie zrozumie nas!
Szpulko pisalas o terapeutce - rozumiem chodzisz na terapie ? jestes na jakis lekach?ja czekam na terapie - od czerwca/lipca mam zaczac ( nowy program w ktorym beda tez terapie grupowe i juz oczywiscie co? juz sie boje jak ja niby mam to wytrzymac? ) jestem na lekach: doxepin, fluanxol i amitriotylinum, jednak nie dokonca mi pomagaja.... moje sikanie w myslach nadal jest zemna.....
wiem, że zrobilam juz duzy krok w przód.... wiem, ze moje sikanie w myslach to rekacja mojego organizmu na stresy, ktorych tez nie malo w moim zyciu bylo ostatnimi czasy i jak to ujal moj psychiatra: jednym sie poca rece, drudzy maja biegunke a ja mam problem z sikaniem w myslach..... wiem, ze to wszytsko zalezy od mojego nastawienia sie, jednak nie umiem z tym wygrac..... jest mi z tym tak zle!!!!! jestem samotna....i coraz bardziej staje sie odlutkiem ..... spotkania ze znajomymi znosze jedynie wtedy kiedy pije alkohol....jakos po paru drinkach moje sikanie w myslach znika....ale ilez tak mozna???
staje sie mistrzem kombinacji! w pracy skracam wszelkie zebrania, nie mowiac juz o wiecznym wychodzeniu do ubikacji...a co gorsza moje sikanie w myslach pojawilo sie w snach..... juz pare razy snilo mi sie ze mialam atak w snie..... chce sie od tego uwolnic! tak bardzo tego pragne!!! ostatnimi czasy lapie sie na tym, ze wyobrazam sobie ze sie posikalam w obecnosci ludzi i co gorsza wtedy wiem, ze popelnilabym samobojstwo.....boje sie, ze moj chory umysl kiedys to spowoduje, popusci sobie i naprawde sie posikam ......
moje zycie jest przepelnione jednym wielkim lekiem!!!!!nie mam faceta jestem singielka ale jak mam kogos poznac ? przeciez trzeba by pojsc na randke a jak niby mialabym to zrobic????
Szpulka jestesmy obie obarczone tym problemem.... musimy sie wspierac....moj email: gateczka@interia.pl
Czekam na info i trzymam kciuki za Ciebie!!!!nawet nie wiesz jaka ulge poczulam mogac sie wygadac komus kto wie o czym mowa.....
Dziekuje ze sie odezwalas!
Trzymaj sie kochana! napisz maila !
Pozdrawiam
A
marta159
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 18 grudnia 2012, o 23:29

19 grudnia 2012, o 00:06

Witam,
Wiem,że odświeżam stary wątek, ale musiałam się gdzieś wyżalić.
Jak czytałam wasze komentarze się poryczałam, bo dotarło do mnie że nie mogę moich objawów zwalić np na zapalenie pęcherza moczowego, które można wyleczyć lekami tylko że jest to nerwica.
U mnie zaczęło się od biegunek. byłam wtedy w liceum, codzienne ranne biegunki, co przerwę chodziłam do toalety by mieć pewność że na lekcji nie będę musiała iść do toalety, dopiero pod koniec liceum gdy zbliżała się matura przez co denerwowałam się że egzamin maturalny trwa więcej niż 45 min i że ze stresu normalnie zesram się w gacie, a ja przecieę muszę zdać tą maturę poszłam do lekarki. Lekarka stwierdziła że jest to zespół jelita drażliwego i przepisała mi Duspatalin, na początku było dobrze bo nie miałam biegunek ale potem wróciło wszystko do normy. Maturę przeżyłam ale tylko dlatego ze oprócz duspatalinu brałam również stoperan przez co nerwy o to ze wystapi biegunka nie miałam. A ogólnie też wiedziałam ze jak coś to podczas matury mogę wyjść do toalety.

Ale później zaczęły się studia, znowu brałam duspatalin ale oczywiście również stoperan, bo nie mogłam się przekonać by spróbować isć na uczelnię bez wziecia stoperanu. Jak zajęcia miałam po południu to cały dzień nie jadłam nic, dopiero cos zjadałam w domu jak wiedziałam ze nie muszę nigdzie jechać, wszystko to działo się głównie w tygodniu, w weekend miałam spokój. Przez te moje biegunki zaczęłam chodzic coraz częściej na uczelni do łazienki by miec pewność że nie muszę zrobić kupy czy nie chce mi się sikać, ale to coraz bardziej przerodziło się nie w lęk przed biegunką, bo miałam pewność ze stoperan działa tylko to przeniosło się na sikanie.
Przed każdymi zajęciami byłam 2-3 w toalecie w przerwach podobnie. Na jednych ćwiczeniach odczuwam z nerwów parcie na pęcherz ale doświadczona już jestem i wiem że z jednej strony się nie posikam bo tak naprawdę jak i tak pójdę do toalety to tam będzie tylko kilka kropelek moczu ale z drugiej strony lęk zawsze jest(ostatnio nawet jak cos to wzięłam spodnie i gacie na zmianę no i kupiłam sobie wkładki urologiczne/wcześniej zawsze miałam podpaskę). Odczuwam parcie na pęcherz z nerwów, przez co przestałam chodzic na wykłady bo myśl że mam 1,5h męczyć się z parciami i że jeszcze nie daj boze się zesikam jest nie do wytrzymania.

Łudziłam się że może jest to coś innego bo nie raz muszę chodzic w nocy do łazienki kilka razy a nie raz mam spokój, nie raz w weekend muszę chodzić co 0,5h ale wtedy sikam w duzych ilościach - jest po prostu różnie. Odczuwam też nie raz pieczenie w pochwie-więc wiem ze musze też isć do gina.

Na niektórych ćwiczeniach mam parcia, a na niektórych jakoś nie mam bo nie myślę o tym.
Ostatnio denerwowałam się przed jednymi cwiczeniami na które muszę chodzic i na których mam parcia już kilka dni wcześniej, ale całe szczęście było okay, jakoś nie wiem czemu ale nie pomyślałam o sikaniu byłam zajęta czymś innym. Ale z drugiej strony wtedy miałam wrażenie że mam mdłości, cos mnie mdliło, po drodze do domu, szłam pieszo bo bałam sie że zemdli mnie w zatłoczonym autobusie, który będzie stał w korku dostałam "ataku"- zamroczyło mnie że w jednym momencie słabo widziałam i trochę mi zawirowało w głowie, ale szłam dalej, jak doszłam do domu zmierzyłam sobie cisnienie puls miałam wysoki do tego doszła gorączka, a w nocy dostałam jakby klucia w okolicach serca- nie wiem czy nie był to przypadkiem atak nerwicy.

Unikam autobusów, wiedząc np że będzie stał w korku, do kina chodze bo wiem że zawsze mogę wyjsć do toalety, ale unikam miejsc gdzie wiem ze tylko w okreslonym czasie mogę pójść do toalety a nie kiedy będe tylko chciała.

Jutro idę do lekarza, najpierw rodzinnego, łudząc się jeszcze ze parcie to przyczyna np zapalenia, choc wątpię.
Zbliża się sesja, a ja już mam nerwy ze nie wytrzymam podczas egzaminu, z jednej strony najchętniej rzuciłabym studia, ale z drugiej strony wiem że muszę skończyć studia, zawsze bardzo dobrze się uczyłam, a studia dadzą pracę a bez nich będe nikim.

Mam pytanie do was jak wy radziliście sobie z tym podczas egzaminów? ostatnio przed jednym z kolokwium nie miałam parcia, chodziłam cały ranek to toalety i to nie były małe ilości moczu, boję sie że tak będzie na egzaminach czy zaliczeniach.
dizaster
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 3 września 2013, o 03:30

3 września 2013, o 03:54

Witam,
tak naprawdę nie wiem od czego zacząć. Może od tego, że mam fobię. Ale ta fobia jest tak dziwna i absurdalna, że sama jej nie pojmuję. Zaczęło się jakieś 3 miesiące temu, pod koniec czerwca. Był to dzień odbierania świadectw maturalnych. Już dzień wcześniej coś mnie ruszało, ale nie aż tak poważnie. Ubrałam się elegancko, wyszłam z domu, stanęłam na przystanku (jakieś 40m od domu) i bach. Nagły strach, niepokój, lęk. Dreszcze i uczucie ogromnego parcia na pęcherz. Z pośpiechem wracam do domu, biegnę do toalety i... nic. Zero moczu. Strasznie się wtedy zdenerwowałam, ze łzami w oczach napisałam do mojego chłopaka. Pisałam, że nie dam rady, nie dam rady wyjść z domu, a co dopiero dojechać do szkoły tramwajem (trasa trwa ok. 30 minut). Wiedziałam, że muszę jechać po świadectwo, przecież to ważne. Ale nie mogłam. Mój chłopak przyjechał najszybciej jak mógł i pojechaliśmy razem. Całą drogę mnie uspokajał, a ja siedziałam wtulona w niego i błagałam, żeby mój mózg skupił się na czymś innym. Łatwo nie było, ale dojechaliśmy do szkoły, tam oczywiście popędziłam do toalety i znów zero moczu. Od tej pory jestem praktycznie uwięziona w domu. Tak, od 3 miesięcy nie opuszczam mieszkania. Nie liczę kilku prób. Raz umówiłam się z pewną dziewczyną w galerii handlowej, ok 10 minut tramwajem. Pomyślałam sobie 'muszę to zrobić, muszę'. Wsiadłam do tramwaju i lekko nie było. Od razu włączyłam w telefonie grę i starałam się skupić tylko i wyłącznie na niej. Dojechałam do galerii, tam oczywiście obowiązkowo toaleta, ale z powrotem wracałam już na piechotę. Było trochę lepiej. Ostatnio też postanowiłam z moich chłopakiem spróbować i przejść się na spacer (gdy jestem z nim czuję się bardziej komfortowo). Postanowiliśmy pójść na piechotę do galerii handlowej (kiedyś uwielbiałam zakupy!). Po drodze nie było lekko, ale gdy tylko nachodziły mnie myśli o sikaniu to natychmiast starałam się skupić na czymś innym- było w miarę ok. Chociaż cały czas byłam lekko poddenerwowana. Jak już weszliśmy do galerii- apogeum. Parcie było tak silne, że niemal pobiegłam do toalety. Tam- zero moczu. Wyszłam, a uczucie nie mijało. Ze łzami w oczach powiedziałam, że chcę wrócić. W drodze powrotnej- ok. Nawet zaszliśmy do osiedlowego sklepiku i dałam radę. Ale niestety mój chłopak nie może być przy mnie non stop. Moje życie towarzyskie praktycznie umarło. Znajomi nie wiedzą o fobii, wie tylko mój chłopak i rodzina- ta o dziwo zbytnio się tym nie przejęła. Mam wrażenie, że moja mama myśli, że to tylko błahostka, że wyolbrzymiam. Byłam u lekarza i wszystkie badania były ok, jestem pewna że to siedzi w głowie i na 95% wiem dokładnie kiedy się zaczęło. Jest mi ciężko, chciałabym jak kiedyś pójść na zakupy czy spotkać się ze znajomymi w pubie. Nie myśleć o tym. Ale teraz mogę jedynie powspominać, bo moja aktywność ogranicza się do wynoszenia śmieci. Za miesiąc mam iść na studia, moja mama pogania mnie do znalezienia pracy, nie mam nic przeciwko wobec tego, gdyby nie to, że ja nie jestem w stanie nawet pójść samodzielnie do sklepu. Zaraz nachodzą mnie różne myśli 'a jeżeli tam będzie kolejka? Przecież nie rzucę całych zakupów i nie wybiegnę ze sklepu jak wariatka'. Jestem zamknięta we wlasnym domu, a jednoczeście ciężko mi go opuścić, bo już spalam się na starcie- poprzez takie myślenie. Nie wiem jak je 'wyłączyć'. Im bardziej staram się o tym nie myśleć tym bardziej jest na odwrót. Poszłabym do psychologa, tylko jak? Tyle spraw mnie omija, znajomi myślą, że się na nich poobrażałam, a ja wolę to przemilczeć niż tłumaczyć jak jest. Chciałabym żyć jak kiedyś, normalnie, beztrosko, podziwiając otaczający mnie świat, ale teraz to wszystko jest dla mnie tak nierealne :( Nie wiem co mam robić, jak zacząć, jak się do tego zabrać, do kogo się zwrócić. Liczę na waszą pomoc albo chociaż dobre słowo wsparcia :(
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

3 września 2013, o 12:38

Przeniosłem temat tutaj, bo powyżej masz posty osób, które też tak się męczą.
To wszystko można według mnie sformułować w jednym zdaniu: "lepiej się zsikać na mieście w majty niż żyć w lęku w domu" to jest przeróbka mojego ulubionego powiedzonka "lepiej umrzeć ze strachu teraz w tej chwili, niż żyć z ciągłym lękiem"
Bo sprawa ma się tak, ze doświadczyłaś objawów stresu, niepokoju jak wiele osób, za objawy niepokoju i zbytniego stresu odpowiada reakcja walcz bądz uciekaj, tu można o tym przeczytać reakcja-walcz-badz-uciekaj-czym-jest-le ... t3102.html
Twój objaw parcia na pęcherz jest bardzo częsty w tej reakcji, tak samo jak szybkie bicie serca, poty, sztywnienie mięśni, szybki oddech i przez to uczucie duszności, wymieniac można długą listę ale nie do końca o to chodzi.
Objawy niepokoju i dużego stresu zwykle mineły by gdyby osoba nie wkreciła się w nie, czyli osoba, która od nadmiaru stresu dostanie np walenia serca i tak przestraszy się tego objawu ze uzna go za niebezpieczny, że zaczyna mieć nerwice czyli nakrecanie si i analizowanie.
Bowiem od tej pory ciągle boi się, ze serce ma chore i przez to nakreca swój niepokój, który dość szybko robi się solidnym lękiem, i taki jegomość w końcu w koło zaczyna odczuwać objawy aż kończy na problemach z wychodzeniem z domu, bo boi się, ze jak wyjdzie to dostanie zawał, wlew i umrze.
Komu innemu znów od stresu zrobiło się słabo, i teraz boi się wyjśc z domu, ze zemdleje.

Parcie na pęcherz jest tym samym objawem, i miliony osób przed tobą jak nie miliardy i po tobie taki objaw miało i będzie miało w obliczu stresu, bo organizm chce opróżnić pęcherz a nawet i jelita przygotowując się do jakiejś walki bądź ucieczki.
W tworzeniu człowieka i jego mechanizmów obronnych nie było przewidziane, ze człowiek będzie stresował się pójściem do szkoły, czy nadmiarem obowiązków w pracy. Stąd teraz są w ogóle nerwice czy dłuższe objawy stresu.

I teraz ty za pierwszym pojawieniem się objawu spanikowałaś jak to się czesto zdarza i wkreciłas sobie momentalnie, ze teraz to parcie na pęcherz będzie wystepowało cały czas jak gdzieś będziesz szła. Osoby, które mają problemy z objawem ze strony serca też się tak nakręcają i jak gdzies wychodzą to oczywiście mają atak paniki i objawy sercowe, ty teraz tak samo się nakreciłaś, i za kazdym razem myślisz o tym czy to będzie czy nie, stwarzasz sobie przez to strach i lęk i objaw oczywiście jest.

A na siłe odganianie mysli niewiele pomaga bo i pomóc nie może, nigdy na siłe zapominanie o nerwicy nie daje efektów a daje wręcz odwrotne.

I teraz co robić, ano trzeba sobie uświadomić to, iż ty nadal jak panowałas dawniej tak panujesz nad pęcherzem, i na 99 % się nie zsikasz nagle w galerii, a uczucie parcia na pęcherz to tylko objaw ze strony układu nerwowego, taki sam jak szybko walące serce od którego to objawu tez stać się nic nie może.
Natomiast ty wychodzac gdzieś już nastawiasz się na to a potem na siłe próbujesz zapomnieć i pozbyć się objawu, potem jak już objaw dostajesz to lecisz do łazienki biegiem, bo w wyobraźni już szkicujesz to co będzie jak się zsikasz, i to powoduje narastanie niepokoju i objawy się nasilają w ciągu milisekund, tak samo ma osoba, która boi się zemdlec w np tłumie ludzi, bo wyobraża sobie, ze będzie tak lezała przy wszystkich i to ogólnie siara będzie, tak samo ty szkicujesz sobie zsikanie sie w majtki i ewentualne konsekwencje.

To wszystko własnie nadal utrzymuje ci to co masz, bo nastawiasz się na to już przed wyjściem, potem na siłe próbujesz się szarpać z myslami, nastepnie nakrecasz objaw jak się pojawia i na koncu pędem wracasz do domu.

Tu jak w kazdym lęku, trzeba niestety przez pewne rzeczy przebrnąć, a mianowicie osoba, która boi się zemdlec i tak powinna wychodzić bo ryzyko zemdlenia w nerwicy jest 1 % i bardzo mało mozliwe, a nawet gdyby zemdlał to nic takiego znowu się nie stanie, ludzie, którzy będa to widzieli są mało istotni jeśli chodzi o jej przyszłe życie, i ty mysisz zrobić to samo.
Po prostu wychodzić z domu i liczyć się z tym, ze na poczatku na pewno będzie cię cisneło, ale po drodze na siłę nie usuwac tych myśli tylko zastapic je racjonalnymi a mianowicie, od nerwicy się nie zsikasz bo ciągle kontrolujesz pecherz, ewentualnie mozesz wejsc do toalety ale nie biegac do niej jak zlekniony kocur, tu ma nie być paniki bo nie masz powodu do niej.
Druga rzecz to choć rozumiem, ze zsikanie się jest mało fajne przy ludziach, osobiście uwazam, ze przy ryzyku zsikania sie 1 % warto zaryzykowac i jednak wychodzić gdzie się da mimo parcia na pęcherz a po czasie twój problem zniknie, bo ty potrzebujesz uspokojenia siebie i umysłu, ze on nie musi teraz za kazdym wyjście przywoływac tego objawu. Bo do tego sama niestety swoj umysl nerwowy przekonałaś, teraz musisz go przekonac ze nie musi tego robic.
Wiec jednym slowem malo prawdopodobne jest ze zsikasz sie, ale jesli nawet to lepsze to niz życie w niewoli lękowej.
Jednym słowem musisz przełamac swój strach i jedyne co musisz zatrzymywac i powstrzymywac to swoją wyobraźnię.

Dasz rade, trochę trrningu i będziesz jak nowo narodzona, kazdy lęk leczy się tak samo, nie wazne czy dotyczy obawy o zsikanie czy umieranie czy mdlenie czy zwariowanie czy zwał itd.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Rafał100
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 26
Rejestracja: 20 listopada 2013, o 10:03

20 listopada 2013, o 11:08

Witam długo obserwuje to forum i w końcu postanowiłem się zarejestrować. Przede wszystkim witam wszystkich forumowiczów. Chciałem napisać tu swoją historie więc przejdę do jej początku. Był pażdziernik 2011 roku z racji ze jestem stolarzem byłem w pracy na montażu mebli jakieś 250km od miejsca w którym mieszkam. Wyjechaliśmy we dwóch o 5 rano. Wszystko było jak zawsze póki montaż się nie przedłużył i o 22 jeszcze byliśmy tam a o 23 miałem z domu jechać ok 30km po dziewczynę bo miałem ją odebrać z wieczoru panieńskiego. Wiec zadzwoniłem i powiedziałem że musi tam troszke dłużej zostać i ok, ale drogą cały czas o tym myślałem i jakoś tak papieros za papierosem szedł i troszke potem czułem się zmulony ale kto by się tym przejmował. Ucieszony że już wracamy (i kolega dobrze wiedział że mi się śpieszy) a tu kolega jakieś 100km od domu zjeżdża na myjnie i wrzuca za 25zł i myje i myje choć na dworze pada że masakra, byłem tak zły że czułem jak mi głowa pulsowała. Dobra umyte jedziemy dalej. Kolega stwierdził drogą że jeszcze po drodze musi pojechać do domu a mieszka 40km ode mnie, wiec pojechał ja czekałem w samochodzie noi po chwili się zaczęło czuje mocne parcie na jelita więc nie wiele myśląc wparowałem do niego do domu wbiegłem do wc i jakoś mi przeszło dziwnym trafem. Więc jedziemy dalej tylko ja jak na szpilkach modląc sie żebyśmy już byli na warsztacie. i w końcu jedziemy pod warsztat droga kamienista więc jedziemy powoli i w pewnym momencie wyskoczyłem z auta i zacząłem panicznie biec na warsztat byle tylko znależć wc i udało sie pół godziny mnie męczyło. Wyszedłem blady, słaby a szef na to że wydaje mu się że jestem pod wpływem alkoholu (zostawiłem to bez komentarza). Potem wróciłem do domu wypiłem co trzeba żeby zatrzymać biegunkę, przywiozłem dziewczyne i wszystko wróciło do normalnego stanu rzeczy. Po powrocie w poniedziałek do pracy znów problemy z szefem (ty nic nie umiesz, ty jesteś zerem, wszyscy nawet bracia sie z ciebie śmieją) i tak to zawsze wyglądało tylko jeszcze nie dodałem wulgaryzmów między zdania. Wmawiał mi że wszyscy gadają za moimi plecami więc zacząłem że tak powiem węszyć. Do każdego z pracowników z moich byłych prac miałem jakiś problem, myślenie o tym stawało się chlebem powszednim że muszę się dowiedzieć. W tym czasie wszyscy zauważyli że zrobiłem się agresywny (ja tego nie czułem ale teraz to już wiem że byłem) wiele prostych rzeczy kończyło się agresją z mojej strony. Widziałem błedy wszystkich ludzi do okoła i chciałem je tępić, mówiłem sobie jestem niezniszczalny (powiem od razu że nikomu nigdy krzywdy nie zrobiłem) Chodziłem nabuzowany całymi dniami nerwy mi grały jak dziecko na cymbałkach w 5 krotnym przyśpieszeniu wszystko mnie przerastało. I w końcu będąc w pracy szef powiedział kilka zdań za dużo i czułem takie uderzenie ale nie agresji tylko czegoś dziwnego. Wyszedłem zadzwonić do dziewczyny i wszystko się zmieniło, usłyszałem jej głos i zrozumiałem jaki byłem dla niej wredny przez swój gniew i poszukiwanie prawdy. Nie rozkleiłem się od wielu lat ale wtedy tak mówiłem jej co się dzieje w pracy i powiedziała mi żebym zabierał swoje rzeczy i przyjechał do domu żebym rzucił tą prace i tak tez zrobiłem. Minął jakiś tydzień nie miałem pracy, mama mnie poprosiła żebym jechał z nią na badania jakieś 40km od domu i ok pojechaliśmy. Siedzę w poczekalni i czuje parcie na jelita znów lece szybko wbiegam do wc i co nic jak ręką odjać wróciłem do poczekalni i sytuacja powtórzyła się 3 razy. Wracałem do domu jakbym nie był sobą chciałem się teleportować żeby być już w domu i od tego czasu gdzie bym nie wyszedł albo jak miałbym gdzieś wyjść jest parcie. Wychodze z domu wsiadam do samochodu i nie jadę bo jeszcze musze wrócić do wc a tam i tak nic nie zdziałam bo mi przechodzi. podkreślę że od pażdziernika 2011 nie miałem biegunki ani razu a czuje jej nadejście co dnia. Oczywiście moje obawy że ktoś o mnie gada zniknęły i z wszystkimi żyje w zgodzie ale niestety ich nie odwiedzam bo nie jestem w stanie. leczyłem się u neurologa brałem pramolan przez pół roku, pomimo że mówiłem lekarzowi że to nie działa to i tak mi to dalej dawał. Teraz leczę się psychiatrycznie u psychiatry którego dobrze znam leków nie przyjmuję ponieważ nie działają i on o tym wie i tyle co dwa razy w tygodniu jeżdze do niego i poprostu rozmawiam z nim i czuje się troszke lepiej lecz to jest kropla w morzu potrzeb. Nie mam pojęcia co jeszcze mógłbym zrobić żeby się tego pozbyć. Myślę że wszyscy zrozumieją mój temat bo z polskiego nie byłem dobry i myśle że też w dobrym miejscu go wstawiłem jak nie to przepraszam i obiecuje poprawę. Pozdrawiam
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

20 listopada 2013, o 11:48

Rafał przeniosłem twój post do tematu podobnego przeczytaj mój post dwa piętra wyżej. W sumie to też dotyczy twojego problemu. Od nadmiaru stresu i w takie błedne koło mozna wpaść. Bo teraz wpadłemś w koło obawy o parcie i masz już taki nawyk, ze gdzie nie będziesz się ruszał to parcie będzie. Według mnie najlepiej poszerzać granicę i wychodzić jak najwięcej bo mało mozliwe jest utracenie kontroli nad jelitami czy pęcherzem a parcie samo w sobie to objaw nerwowy i teraz już w zasadzie trochę wyuczony.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Rafał100
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 26
Rejestracja: 20 listopada 2013, o 10:03

20 listopada 2013, o 14:06

Dziękuje za przeniesienie tematu. Też własnie myśle że i tak zapanuje nad jelitami ale to jest 100 razy mocniejsze ode mnie. Czytałem na jakimś forum kiedyś że w takim przypadku dobrze jest zagłebić się w swoje hobby badż takie znaleźć wiec wziąłem się i kupiłem stary samochód żeby go odnowić (takie hobby sobie wymyśliłem) 2 miesiące z nim robiłem i szczerze wszystko wróciło do normy, jeżdzilem załatwiałem podzespoły i od rana do wieczora przy nim pracowałem po czasie tylko o tym myślałem. teraz zaprzestałem prac z powodów finansowych i mamy wielki powrót choroby. Jak na razie postawiłem na aktywność biegam ćwicze i może mi to przyniesie też troche zapomnienia. Jak na chwilę obecną to oddalenie się 10km od domu jest granicą nie do pokanania a wcześniej zwiedziłem pół polski przed chorobą. Ogólnie lubie wycieczki, jazdy w długie trasy ale ta choroba rujnuje mi życie. Aha dodam że jazda za pasażera w moim przypadku jest nie możliwa po 1km mam dość. Jeszcze jedną rzeczą jest mój sen (nie wiem czy ma to znaczenie) nie jestem w stanie zasnąć wcześniej niż 2 w nocy a wstaje o 8 a czytałem że sen jest ważny i najlepsze godziny snu są między 22 a 1. Widze że wielu ludzi ma tutaj taki sam problem bo czy to jelita czy pecherz albo serce jest wywołane tym samym. Musimy się jakoś trzymać i próbować różne sposoby chociaż błahe ale może dla niektórych skuteczne ja próbuje każdego jaki spotkam na swojej drodze (nie licząc tych z lekami bo nie wiem dlaczego ale nie chcę żadnych, może dlatego że czuję się po nich jak wrak człowieka) Aha i o tych kilometrach tak pisze bo od jakiegoś czasu jest to dla mnie ważne każdy dystans jaki mam przejechać wczesniej analizuje którędy najszybciej najlepiej żebym szybko mógł wrócić do domu i oczywiście gdzie nie ma korków i jakie jest prawdopodobieństwo że samochód się zepsuje bo wtedy nie wiem co bym zrobił. Było by ciężko.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

20 listopada 2013, o 14:42

W przypadku nerwic tak jest zawsze, że gdy się czymś zajmiemy to nie myslimy o tym i obawy nie następują, nie mamy wyobrażeń o tym co będzie bo nasz umysł jest zajęty czymś innym. Czasem tak mocne zajęcie się starcza na długo a czasem w wypadku kuiedy zwalniamy tempo znowu wrcamy do starych obaw i myslimi o tym i analizujemy.
Ty próbujesz trzymac kontrolę nad tym, czasem nie jestes swiadom może tego ale to ty tak naprawde przd kazdym wyjściem z domu wprowadzasz to, że otrzymujesz parcie. Bo przed wyjściem już myslisz o tym i pobudzasz niepokój.

Dokładnie jest tak, że objaw to objaw, ja np. jak miałem nerwicę, to wybierałem drogi aby szybko wrócic do domu, w razie gdyby mi się coś działo, umierałbym czy słabł itp. Czesto też myslałem aby w pobliżu był szpital aby w razie co zasięgnąc pomocy. To jest trzymanie kontroli i takie zachowanie powoduje, że objawy przyjda, bo już za wczasu tak to nastaiwasz. Bo realnie nic nie groziło ani mnie ani tobie nie grozi. Prawda jest taka, ze nie narobisz w gacie, a czasem lepiej sprawdzić to i "zaryzykować".
Próbować, szczerze naprawde wolałbym sie załatwić w spodnie niż tak się męczyć z lękiem, ja tak do tego podszedłem, ze wolę zawał niż życie w strachu.
Tutaj sport, bieganie, zajmowanie się to wazne elementy, ale i tak bardzo waznym jest przełamanie się, a to tylko wyjdzie na próbach. Na tym polega nerwica, że mamy zyć w lęku i ciągle analizowac, kontrolować, kombinowac byle tylko kontroli nie puścić.
Jak chcesz to poczytaj mysli-lekowe-co-jak-i-dlaczego-czesc-5-t3542.html
Według mnie mógłbyś nawet wybrac się na terapię poznawczą aby troche z myślami poćwiczyć.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
ODPOWIEDZ