Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Moje zmagania z d/d, II raz w życiu

Forum dotyczące derealizacji i depersonalizacji.
Dzielimy się tutaj naszymi historiami, objawami, wątpliwościami oraz wszystkim co nas dręczy mając derealizację.
Dopisz się do istniejącego tematu lub po prostu jeśli chcesz stwórz nowy własny wątek.
ODPOWIEDZ
friday
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 10
Rejestracja: 6 sierpnia 2013, o 21:29

14 września 2014, o 19:14

Witam, ostatnio jestem w trakcie kryzysu z d/d. Mam ją mniej więcej od wiosny 2012, cały czas się utrzymuje, bywało lepiej lub gorzej, bywały miesiące kiedy nie była ona na pierwszym planie, nie zwracałem na nią uwagi i nie przeszkadzała mi. Jednak wciąż była. Od maja/czerwca tego roku jest bardzo źle, miałem ciężką sesję na studiach (I rok), nagle dostałem silnych lęków panicznych, myślałem, że nie wysiedzę do końca egzaminów w mieszkaniu co wynajmowałem w mieście, gdzie studiuję. Ostatnie dni czerwca były dla mnie istnym horrorem lekowym z ogromną d/d, nie wiedziałem co ze sobą zrobić, marzyłem tylko żeby wrócić do domu i nawet olać już te egzaminy jednak znalazłem w sobie siłę, aby to przetrwać , zdałem 8 egzaminów i wróciłem do domu. Miałem nadzieję, że jak wrócę, to złapię ten komfort bycia w domu, który zawsze tam miałem i objawy się uspokoją. Strasznie mnie frustrowało, że się tak jednak nie zadziało. Lipiec i sierpień spędziłem głównie na zamartwianiu się, non stop mam depresyjne myśli, że mi to nie przejdzie, że marnuję życie i dlaczego to takie silne, obsesję na punkcie czasu: tak szybko mi mija, po za tym liczę jak długo to już mam, jaki to czas w skali całego życia, zastanawiam się czy 2 lata to dużo czy mało, jak szybko mi zlecą kolejne i takie przeróżne okropnie męczące myśli. Myślenie o d/d stało się obsesyjne. Ciągły dialog wewnętrzny o tym jeśli tylko nie jestem czymś pochłonięty. Zaraz po powrocie do domu pod koniec czerwca lekarz zapisał mi Tianesal. Brałem cały lipiec i sierpień jednak nie dał on żadnych zmian praktycznie. W ciągu tych dwóch miesięcy bywały lepsze i gorsze dni, jednak cały czas jest gorzej niż było kiedyś. Zaczął się wrzesień, już czuję ten październik na karku, że znowu będę musiał zacząć funkcjonować na studiach, mieszkać w tym mieszkaniu, w którym a propo odnowiłem sobie pokój w te wakacje więc tak jakby mam grunt już uszykowany na nowy rok, co mnie jeszcze bardziej nakręca bo a co jak nie dam rady ? Tu sobie pokój odnawia a potem co... Boję się, że nie dam rady z tymi objawami normalnie tam funkcjonować. Że znowu będzie tak jak w czerwcu, lękowy koszmar. Bo czemu ma nie być, skoro tak fatalnie nadal się czuję. Tydzien temu byłem znów u lekarza, przepisał mi Rexetin, brałem 4 dni ale rzuciłem w cholere bo zwiększył mi objawy niesamowicie, wraz z depersonalizacją, któej wcześniej nie odczuwałem aż tak bardzo. Nie mam zamiaru ostatnich wolnych dni spędzić na skutkach ubocznych jakiegoś dziadostwa, które i tak nie sprawi, że d/d zniknie. Co do moich objawów d/d to są nimi:
-uczucie nierealności świata
-tak jakby to się nie działo na prawdę
-bycie we śnie na jawie
co mi doszło w ostatnich miesiącach a wcześniej było bardzo rzadko lub wcale:
-uczucie obcości samego siebie
-strach przed odbiciem w lustrze
A po za tym nie ma dnia, żebym się nie zamartwiał czymś, mnóstwo lękowych myśli kłębi mi się nad głową, o przyszłość tą bliższą jak i dalszą, o całokształt mojego życia. Co do terapii to chodziłem na indywidualną od maja 2012 do września 2013. Przerwałem ze względu na wyjazd na studia i tam już nie szukałem terapeuty, jakoś nie czułem potrzeby. Na terapii dużo analizowałem dzieciństwo, generalnie wniosek był taki, że d/d i inne objawy mam ze względu na niewyrażone emocje, które skrywałem jako dziecko, nie dopuszczałem do siebie i obecny brak "życia życiem", tzn. robię to co leży w moich że tak powiem obowiązkach, jakby tak z boku popatrzeć to normalny chłopak, ale mało ryzykuję, wciąż nie mam dziewczyny, ciągnie mnie do domu itd. No ale jakoś ten pierwszy rok na studiach przeżyłem i nie było źle (do czerwca...), co prawda często wracałem, ale nie unikałem wyjść, imprez gdy takie były i szli znajomi. Teraz czuję jakbym był słabszy niż rok temu we wrześniu i że nie dam rady... Generalnie mam możliwość podjęcia grupowej terapii w mieście gdzie studiuję, a ostatnio tak z doktor rozmawiałem i nasunęła mi taki pomysł, że jeśli rzeczywiście miałbym nie dać rady, te lęki i d/d byłyby takie silne od października to zawsze mogę wziąć dziekankę i chodzić na terapię grupową w mieście rodzinnym przez kilka miesiący.... Sam nie wiem co o tym myśleć, z jednej strony jest to jakaś opcja, bo nie czuję się jak w sytuacji bez wyjścia, z drugiej strony to byłoby takie trochę poddanie się może. Pamiętam co pisał Wiktor, że jednym z jego większych błędów było wzięcie urlopu od pracy. No i cóż, sam nie wiem, ale to jest opcja ostateczna. Nie chciałbym przerywać studiów, jednak jakoś tego nie widzę kurcze no. Tak po za tym to staram się funkcjonować normalnie w wakacje, byłem na wycieczce w Wiedniu, co prawda wróciłem dzień wcześniej ze względu na ogromne d/d przez które nie miałem siły na zwiedzanie, 0 przyjemności. Jednak no sporo zobaczyłem, dużą część trasy prowadziłem samochód. Chodzę na basen, co jakiś czas spotkam się ze znajomymi. Jednak wizja wyjazdu dłuższego wakacyjnego jest dla mnie ogromnie odległa. To drugie wakacje, w które nigdzie nie wyjeżdżam, żadna Bułgaria ani te sprawy co jeżdżą moi rówieśnicy nie wchodzą dla mnie w grę, nie widzę takich wakacji z d/d. Co mnie też smuci, bo ciągle wspominam jak to kiedyś było fajnie w wakacje, wyjeżdżałem tu i tam za granicę i było super. Ostatnie takie ze znajomymi fajne miałem w 2011 jeszcze jako 17 latek. W 2012 latem gdy miałem d/d odbyłem podróż życia do Kanady z ojcem, 3 tygodniową. Przed wylotem wariowałem, że nie dam z tym rady ale no jakoś dałem. Byłem z siebie niesamowicie dumny po powrocie. Jednak teraz jak tak wspominam, to chyba wtedy te objawy były jakby mniej silne. Podsumowując, moją największą "przeszkadzajką" w odburzeniu jest brak akceptacji mimo, że to już trwa 2,5 roku, oraz ciągłe frustrowanie się d/d. Co najgorsze jestem tego świadomy ale nie mogę kurde przerwać tego koła błędnego. Pierwsza myśl po obudzeniu "no mam to". To uczucie odrealnienia jest momentami tak silne, że mnie przeraża, że w ogóle można tak się czuć. Mimo, że to nic nowego dla mnie i cholera bądź tu człowieku normalny :) Tak w ogóle to jako dziecko miałem derealizację już i mi przeszła. Dostałem ją nagle w czwartej czy trzeciej klasie na wycieczce w momencie coś mi przeskoczyło w głowie i poczułem się nierealnie i odcięty totalnie od rzeczywistości. Nie wiedziałem co mi jest, myślałem że uszkodził mi się mózg, że to tajemnicza dolegliwość, którą mam jedyny na świecie i że nawet lekarz nie będzie wiedział co to. I tak sobie trwało, ze 2-3 lata, aż do 2006 roku bodajże, tak był mundial wtedy pamiętam ; ) Poszedłem w końcu z mamą do neurologa, wytłumaczył mi że to nerwica, żaden guz, żadna choroba tajemnicza i żebym się nie martwił. Kamień spadł mi z serca, na dniach minęło jak ręką odjął. I miałem spokój 6 lat. Czyli wiem po samym sobie, że to przechodzi. Z tym, że wtedy nie wiedziałem z czym mam do czynienia. Teraz wiem. Pamiętam, jak kiedyś w okresie kiedy nie miałem derealizacji, natrafiłem na jakieś forum o d/d i tak mnie olśniło z czym się zmagałem jako dziecko. Że to ma nazwę itd. Ale nic, pomyślałem "aha fajnie" i zająłem się czymś tam. A tu mnie w 2012 złapało po raz drugi w życiu... Jednak chyba nadal czekam na taki dzień, taką sytuację, która da mi taką niesamowitą ulgę jak wtedy (słowa lekarza i uspokojenie) i przejdzie prawie od razu. Międzyczasie rodzice się rozwiedli, fatalna atmosfera w domu, ciągłe kłótnie no i ja to jakoś słabo przeżywałem. Wiecie co mam na myśli, no bo normalnie nastolatek się buntuje, robi jakieś jazdy żeby zwrócić uwagę rodziców, i wyładować te emocje negatywne, a ja taki spokojny, jakby to po mnie spływało a tak na prawdę gdzieś to ukrywałem w sobie. Co o tym sądzicie, ktoś miał podobne doświadczenia, że raz już to pokonał i teraz znów to ma dłuższy czas niemal non-stop ?
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

20 września 2014, o 19:29

Ogolnie jezeli nie czytales mozesz przeczytac teksty stad derealizacja-nierealnosc.html
i tez moja historie dd moja-historia-derealizacji-i-depersonal ... t3937.html

Cos ci powiem DD sie nie pokonuje tak w sumie :) DD jest stanem ktory moze przyjsc i najwazniejsze to jest to czy my w koncu potrafimy (jak to mamy lub mielismy) odpowiednio reagowac na to ze to jest czy sie pojawilo.
Z twojej historii wynika ze dd nie jest twoim glownym problemem, jest efektem. Masz wydaje mi sie tendencje do zamartwiania sie do przezywania nadmiernie stresu i to wszystko powoduje ze cie odcina. A jak cie odcielo to wpadles w analize tych stanow dd, frustracji nimi, takie bledne kolo i dlatego to trwa, co jakis czas zapewne obciazane dodatkowo stresem.
A przy dd jestesmy bardzo wrazliwi na odbieranie stresu.

Rozumiem ze nie trzeba czuc terapii ale ogolnie zainteresuj sie tamatami jak dystans, jak jakis swoj rozwoj, nie trzeba koniecznie mieszac w dziecinstwie jesli tego nie czujesz. Ale skoro dd jest i masz problemy z odnajdywaniem sie w zyciu warto zadbac o ten lement bo psychika jest rzeczy rownie wazna jak zdrowie fizyczne.
Mozna czytac ksiazki, mozna przegladac sobie artykuly, oczywiscie z umiarem i takze dystansem :)

DD nie mozna traktowac jako cos totalnie groznego, jako czegos co jest wrogiem, nie chodzi o to tez aby to pokochac ale calkowicie zignorowac i pogodzic sie z tym ze obecnie takie objawy wystepuja i zyc, ukladac, planowac.

Teraz z tego wszystkiego mowisz ze masz lęki, mysli lekowe to tez wplywa na odczuwanie dd, i z lekami takze mozesz sobie radzic poprzez ignorancje artykuly-na-forum-dotyczace-nerwic-leku ... t4064.html

ZObacz czym sa same mysli lekowe etap-3-mysli-lekowe-t4330.html

Samym problemem jest fakt jak czasem czytam kogos kto mowi raz to pokonalem a teraz znowu jestem chory, znowu to mam, no ale dlaczego masz? Powodem jest zwykle to ze nadal dd jest dla nas czyms groznym albo spowodowane jest to innymi czynnikami jak stres, zamartwianie sie nadmierne, lęki.
Roznie.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
friday
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 10
Rejestracja: 6 sierpnia 2013, o 21:29

25 listopada 2014, o 12:21

Od tamtego posta minęło 2 miesiące z kawałkiem. Wróciłem na studia od października mimo ogromnych oporów, jednak każdy dzień tam to była walka, lęk, byle do wieczora, częste opuszczanie poszczególnych zajęć bo tak tragicznie dd dawało mi w kość... Już nie daję rady, nie chcę tam być, studiowanie po za domem z dd mnie wykańcza. Z każdą chwilą kiedy tam jestem marzę, żeby już wrócić do domu. Tak na prawdę niewiele mnie tam trzyma, nie mam tam przyjaciół jedynie znajomych, z którymi mam relację jedynie takie wiecie powierzchowno - uczelniane. Nie lubię tego miejsca, tej ciągłej stresującej otoczki jeżdżenia/wracania, kiedy tak na prawdę chcę być w domu, mam dość po prostu. Tak na prawdę to mnie o wiele bardziej wykańcza niż sama nauka, chociaż i tak ciężko mi się na niej skupić bo od razu kojarzy się z uczelnią/mieszkaniem/miastem i jak bardzo nie chcę tam być. Wytrzymałem miesiąc z kawałkiem, teraz już mam tego definitywnie dosyć. Chciałem się przenieść na ten sam kierunek na uczelnię w mieście rodzinnym jednak w środku semestru nie można. Został mi jedynie wniosek o urlop zdrowotny (do końca semestru). Wczoraj byłem u lekarza i wypisała mi to. Po za tym skierowała mnie na testy osobowościowe. Stwierdziła, że przyczyna derealizacji może tkwić gdzieś głębiej w mojej osobowości a nie być tylko efektem nerwicy skoro tak długo to trwa i nie przechodzi. Miał ktoś z Was takie testy robione ? Po za tym przepisała mi lek Rispolept, że może on zmniejszyć dd, wydaje mi się, że porównała ona stan dd do objawów schizofrenii (omamy, urojenia itd.) na który on jest przepisywany. Zaznaczyła na początku, że "jak Pan pewnie będzie sprawdzał ten lek w internecie, to pan przeczyta, że jest on stosowany w schizofrenii ale w pana wypadku może on pomóc zmniejszyć uczucie derealizacji". Szczerze nie sądzę, czytałem mało przychylne opinie nt. tego leku, że zamula, pogarsza objawy i w zasadzie nie powinien być podawany nerwicowcom. Na razie go nie brałem. Wniosek o dziekankę jutro mam zamiar złożyć, nie wiem co potem, nie widzę swojej przysłości w ogóle. Te objawy mnie przerastają, podziwiam Was, że potraficie/potrafiliście się od tego zdystansować, olać, żyć z objawami a nie objawami jak to często tu jest mówione, ja na razie nie znajduję w sobie siły na to...
weronia
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 385
Rejestracja: 16 sierpnia 2013, o 16:45

25 listopada 2014, o 14:52

To nie jest tak ze my dystansujemy sie od razu, i olali. To jest duza cierpliwosc potrzebna do tego. To nie jest sprawa aby z tym "wytrzymac" tylko aby sie temu poddac a zarazem zyc jakbysie mialo doczynienia z czyms blachym. Tak to mozna porownac.
Ja nadal nad tym pracuje i ciagle sie tego trzymam i szczerze mowiac sa efekty i to duzo w porownaniu do stanu w jakim bylam i jak to traktowalam. Coraz lepiej dostrzegam o co tu wlasciwie chodzi.
Ty ciagle traktujesz to jak koniec zycia, i chcesz z tym miech byle jak wytrzymac. A to nie o to chodzi.
ODPOWIEDZ