Przemo500 pisze: ↑18 grudnia 2018, o 12:19
Cóż, w zupełności się zgodzę że póki co traktuję nerwicę i DD jako wielką karę, bo czy tego chcę czy nie jest to coś co mnie dość mocno naznaczyło, można rzecz- uczyniło innym na jakiś czas. Opisuję to też w taki emocjonalny sposób- bo po prostu, jest to dla mnie najtrudniejsza rzecz, z jaką kiedykolwiek przyszło mi się mierzyć. Boli to przede wszystkim dla tego, że cóż, miałem plany w miarę szybko skończyć studia i zacząć prawdziwie ogarniać życie- z tym, że w tym stanie zdrowotnym to raczej czeka mnie minimum dodatkowy rok. Dochodzi też kwestia tego, że po osobach ciężko chorych widać od razu, że mają zaburzenie- ludzie od razu inaczej na takich patrzą. Człowiek ma nerwę i głębokie DD to przecież nic, Ty kłamiesz i ściemniasz. To forum jest w sumie jednym z miejsc, gdzie można się w miarę wyżalić i mieć nadzieję, że chociaż pokrótce ludzie Cię zrozumieją, stąd pojawił się taki a nie inny mój post. Mnie osobiście rozpierdala od wewnątrz, kiedy kolejny raz na uczelni słyszę, że albo się spóźniam, albo nie ogarniam albo to albo tamto, gdzie czasem nawet mam problem po prostu wyjść do ludzi, bo gdy siedzę w pokoju w aka przynajmniej da się zapomnieć jakoś o całym DD.
Podsumowując mnie przede wszystkim chodziło o przekazanie, że nerwa czy DD nie są pięknymi rzeczami, tylko czymś co dość drastycznie nas zmienia, wjeżdża w nasze życie bez pytania ani zapowiedzi i jedyne co nam pozostaje, to nauczyć się z tym żyć. To, że tutaj opisałem w bardzo negatywny sposób to z czym się mierzę, nie oznacza, że w taki sposób patrzę na całe swoje życie- powtarzam- ile tylko mogę staram się normalnie żyć, a nie siedzieć i płakać nad swoim losem.
Powiem Ci tak, o ile chcesz słuchać moich rad.
Jesteśmy w takim samym wieku, więc Twoje problemy nie są mi obce. I miałam, a nawet czasem mam identycznie, odnośnie uczelni, spóźniania, bycia tak bardzo beznadziejnym. Tego że widać nerwice - oczywiście, zgodzę się. Tego że będziesz potrzebował wiecej czasu na ogarnięcie życia - jasne. Słuchaj, wiem, że ciężko to zrobić ale jest jedna opcja na Twoje problemy. Musisz zrozumieć, że Twój organizm w tym momencie jest skupiony w 99% na dd, na nerwie i walce z tym. To jest naturalny stan, chodzi przede wszystkim żebyś zaakceptował to w czym sie znajdujesz. Z różnych powodów kable Ci się przegrzały, stało się. Nic już z tym nie zrobisz narzekając. Musisz teraz pomoc organizmowi to zwalczyć. On serio chce z tego wyjść, i wyjdzie, organizm nie jest destrukcyjny, wprowadził Cię w stan dd żeby Cię chronić. Nie żeby Ci zrobić krzywdę. Więc przede wszystkim zaakceptuj że stało się. Ze jesteś w tym i czasu nie cofniesz. Teraz możesz podjąć kroki żeby próbować pomoc swojemu układowi nerwowemu. Wszystko to co się opisuje na tym forum - to są właśnie te kroki. Ale bez akceptacji nie pójdziesz dalej.
Ale tak praktycznie. Przestań się przejmować tym że coś po Tobie widać, że się spozniasz. Ze rok będziesz w plecy. Stary, masz do tego prawo. Jesteś w mega ciężkim stanie, nie obwiniaj się że nie robisz czegoś w 100% produktywnie jak inni. Serio, inni nie mają nerwicy. Nie cierpią. Więc masz PRAWO. po co jeszcze sobie dipierdalasz? Sam sobie stwarzasz jakąś chora presję. Parasoks nerwicowcow. Nie mogą funkcjonować normalnie, a chcą funkcjonować ponad przeciętnie. A zostaw że to w spokoju. Nie jesteś gorszy ani ulomny. Jesteś w chwilowym stanie alarmowym, że względu na swoje przeżycia, każdemu się to może zdażyć. Pozwól sobie żyć na tyle na ile dajesz radę. Nie wymagaj od siebie nie wiadomo czego.. Spozniasz się? Trudno. Widać po tobie że jesteś w nerwach, inaczej wyglądasz? A cóż Cię to interesuje? Spojrz na tych wszystkich ludzi? Czy oni są idealni? Słuchaj, ja jestem 3 lata w plecy w stosunku do rówieśników, mam pozostałości po nerwie w wyglądzie i innych, nadal się spóźniam i potrafię zacinać w rozmowie, mam trądzik który muszę maskować, ale serio, mam to totalnie gdzieś bo w końcu żyje jak chce i robię to co chce. Nie czuję się w żaden sposób gorsza niż inni, Ci co sa "przede mną" bo wcale nie są, wystarczy się dobrze rozejrzeć, ludzie mają mnóstwo problemów i z niektorymi zostaną do końca życia. A Ty masz szansę cały ten syf przepracowac, boleśnie, okej, ale co ma parę lat w stosunku do całego życia? Serio myślisz że całe życie w dd spędzisz? Nie sondze. Nawet jak byś na chama trwał uparcie w tej postawie co teraz, to po 40 schorzenia psychiczne łagodnieja, więc może po 50 byś zaczął drugie życie, w końcu prawdziwe.
