Chciałbym opisać moją historię, bo jestem pod wielkim wrażeniem tego, że udało mi się wyjść z nerwicy lękowej. Jestem przykładem tego, że naprawdę da się wyprosić te cholerstwo z naszej głowy na tyle, aby normalnie żyć! Może moja historia da komuś motywację do walki z tym, bo niestety ale trzeba podjąć pewnego typu walkę z swoimi myślami, bo tak naprawdę to one są motorem wszystkiego i podświadomość. Wyszedłem z nerwicy lękowej, bez pomocy psychologa, właściwie to z pomocą, ale tym psychologiem byłem ja

U mnie zaczęło się w wieku 17 lat, kiedy zemdlałem w szkole, tak po prostu, bez przyczyny. Ale jakoś zbytnio w ten dzień nie przejąłem się tym. Natomiast następnego dnia zaczął się horror - wydawało mi się w każdym miejscu gdzie jestem że zemdleje - w autobusie, na drodze, w kolejce w sklepie - tragedia. Bałem się wychodzić z domu, wmawiałem sobie raka mózgu, co chwilę podnosiło mi się ciśnienie, pociły ręce, niepokój, dezorientacja - i masę innych objawów, które doświadczyło z Was pewnie wielu, więc doskonale rozumiecie jak to jest. Poszedłem do lekarza, zostały mi wykonanie badania, które świadczyły o tym że jestem zdrowy, ale nie docierało to do mnie. Wieczorem dostałem takiego napadu paniki, że zgodnie z zaleceniami lekarza jakby się coś ze mną działo proszę jechać na pogotowie i tak moja rodzina zrobiła. W szpitalu na oddziale traktowali mnie jak osobę, która brała dopalacze i ma jakieś schizy - naprawdę tragedia. Pielęgniarka nawet mnie wyśmiała, że dojrzewam i to normalne, druga nawet czytała moje smsy... dobra dobra nie o tym chciałem pisać. Po kilku dniach stwierdzili, że nic mi nie jest i wypuścili do domu, gdzie mój stan wcale się nie poprawił - dalej co chwilę kręciło mi się w głowie, wmawiałem sobie raka mózgu - przesiedziałem tyle czasu w internecie szukając objawów pasujących do mnie, co tylko pogorszyło sprawę bo tylko wmawiałem sobie coraz różniejsze choroby. Rodzice powoli mieli już tego dojść i chcieli zabrać mnie do psychologa, ale nie zgodziłem się pod żadnym pozorem.
Aż w końcu trafiłem na portal poświęcony nerwicy lękowej i niedoborem magnezu. Otóż zgadzały się wszystkie objawy niedoboru magnezu u mnie, a mianowicie: utrata witalności, złe samopoczucie, budzenie się bez energii, nerwica, depresja, "skakanie" mięśni, nagłe odczucia ciepła na skórze, wrażenie iż coś łazi nam po skórze głowy, charakterystyczne skakanie powieki, stany lękowe, zaburzenia rytmu serca - nagle nasze serce jakby "zwija się" i czujemy, że na chwilę, jedno bądź dwa uderzenia przestaje pracować bądź pracuje za szybko, strzelanie stawów itd. - praktycznie każda w tych objawów zgadzała się i uwierzcie mi ale MAGNEZ działa. Tylko tu nie pomoże plusz z magnezem, w którym jest najgorszy przyswajalny związek, który tak naprawdę zje się go i wypróżni, ponieważ nie jest on dla organizmu dobrze przyswajalny. Dużo zacząłem czytać o magnezie, co jeść, co powoduje jego spadek i to też się zgadzało. Stres poprzez problemy w rodzinie, picie kawy, picie herbaty powodują niedobór magnezu, który właśnie sprzyja bardzo nerwicy lękowej. Może ktoś powiedzieć że mogło to na mnie działać jak placebo, ale z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że naprawdę mi pomogło, i gdy tylko mam jakiejś nawroty nerwicy, sięgam po najbardziej przyswajalny związek magnezu na rynku - cytrynian magnezu i mleczan magnezu! Węglan magnezu to g***o.
Druga sprawa, to uświadomiłem sobie fakt, że robi mi się słabo tylko wtedy, gdy pomyślę o tym że zaraz mogę zemdleć. Bo gdy mój mózg był czymś zajęty to jakoś objawy ustępowały i to dało mi bardzo dużo do myślenia.
Trzecia sprawa jaka pomogła mi w walce z nerwicą to fakt, że od momentu kiedy zemdlałem pierwszy raz w szkole, nie zemdlałem już drugi raz, a przecież gdybym miał jakąś poważną chorobę powinno to się powtarzać, a tak nie było. Kręciło mi się w głowie, dużo razy byłem w stanie przed zemdleniem, ale nie zemdlałem! Też mi to dało dużo do myślenia. Zacząłem pracę ze swoją psychiką.
Kolejna sprawa to gdy przypomniała mi się książka, którą kiedyś czytałem - Potęga podświadomości Josephy Murphy. Ona bardzo mi pomogła, naprawdę polecam. Pokazuje ona naszą podświadomość i jej wpływ na nasze codziennie życie - naprawdę bardzo polecam, bo zrozumiałem, że nerwica lękowa jest chorobą właśnie podświadomości.
I z czasem było coraz to lepiej, co jeszcze bardziej motywowało mnie do walki z nerwicą. Mówiłem sobie, że skoro jest coraz to lepiej, to znaczy, że nie mam żadnego raka mózgu ani innych rzeczy, tylko po prostu to "coś" siedziało w mojej głowie.
I może dużo osób skrytykuje mnie teraz co napiszę ale alkohol też troszkę mi pomógł. A gdy na drugi dzień miałem kaca i jak np. kręciło mi się w głowie, to zwalałem to na kaca, a przecież zawroty głowy są normalne na kacu

Prowadziłem po prostu "śledztwo" swoich myśli i doszedłem do wniosku, że da się!
I uwierzcie mi - teraz jeżdżę co roku na wakacje do różnych miejsc w Europie, nie boję się wychodzić z domu, w wesołym miasteczku wsiadam na kolejki, w których wiszę do góry nogami itp. itd. Cieszę się życiem!
Często mam nawroty choroby - jakieś lęki przed opętaniem, gdy obejrzałem horror, lęk przed omdleniem w miejscu publicznym itp., tylko, że znając tą chorobę potrafię skierować tak myśli, że lęki odchodzą. Także ziarno nerwicy pewnie zawsze we mnie będzie (a może się mylę, może jest ktoś, kto całkowicie się "odburzył"). Bo ja odburzyłem się na tyle, że prowadzę naprawdę normalne życie i jestem szczęśliwy!
Podsumowując moje rady do walki z tą paskudną chorobą:
- pozbycie się niedoboru magnezu, który w was na pewno jest! Pamiętajcie - cytrynian magnezu bądź mleczan magnezu! picie wody mineralnej, jedzenie roślin strączkowych i codziennie banany!
- zero kawy, zero czarnej herbaty (po kawie nerwica atakuje mnie ze zdwojoną siłą)
- wiedza o tej chorobie i jak ona działa bardzo pomaga
- przypominanie sobie różnych wspomnień i stanów sprzed choroby i porównywanie ich z stanem dzisiejszym (może trochę głupio brzmi, ale chodzi mi, bo np. ja tak robiłem, że przypominałem sobie jak w dzieciństwie też wydawało mi się, że wszystko jest iluzją, że ruszam rękami, nogami jakoś tak mechanicznie, ale jakoś nie wpadałem w panikę i żyłem normalnie - na tym forum dowiedziałem się, że jest depersonalizacja i derealizacja. Każdego człowieka gdy jest zmęczony lub cokolwiek zdarzają się takie momenty, ale nie wpadają w panikę jak my i żyją, to czemu my nie możemy?)
- wychodzenie z domu, chodzenie na imprezy - alkohol z głową mi pomógł
- obserwowanie swoich myśli i zrozumienie, że tylko one napędzają tę chorobę
- starać się unikać stresu, który powoduje niedobór magnezu właśnie
Mam nadzieję, że komuś pomoże ten post.
Pozdrawiam
