Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

moja nerwica...

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Awatar użytkownika
małami
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 46
Rejestracja: 27 maja 2011, o 09:00

27 maja 2011, o 09:39

Witam ;thx Chciałam napisać coś o swojej nerwicy, licząc na to, że znajdzie się ktoś z podobnym problemem i będziemy mogli powymieniać się doświadczeniami.
Moja nerwica rozregulowała całkowicie układ pokarmowy. A wszystko zaczęło się dość dawno bo prawie półtora roku temu. Od zawsze miałam problemy z żołądkiem kiedy tylko się czymś zdenerwowałam. Czy to w szkole czy gdziekolwiek, w momencie stresu bolał mnie żołądek i trzęsłam się jak galaretka i dostawałam biegunki.
Ale prawdziwy koszmar zaczął się w wieku 21 lat kiedy na pierwszym roku studiów szłam na zajęcia i strasznie się tego bałam (jestem fobikiem społecznym) wtedy dostałam pierwszego ataku, silnych skurczów żołądka i odruchów wymiotnych. Nie poszłam wtedy na zajęcia bo bez takich objawów się bałam iść a co dopiero z wymiocinami w gardle. Po powrocie do domu oczywiście przeszło ale od tamtej pory zaczęło się to powtarzać i dochodziły nowe objawy.
Zaczeły problemy się z jedzeniem bowiem kazdy posiłek powodował silne mdłości a nawet wymioty, jedzenie w towarzystwie całkiem odpadało bo panicznie bałam się że zwrócę posiłek na stół. Zaczęłam ograniczać jedzenie do małych ilości popijając po tym napojem mocno gazowanym, daje mi to wtedy uczucie że nie jestem pełna. W zasadzie moje ataki nerwicy to skurcze żołądka podczas których nie mogę przełknąć nawet śliny, dreszcze całego ciała i straszne trzęsiawki rąk. Bez ataków czuję czesto mdłości a szczególnie po jedzeniu czegokolwiek. Wiem, ze jest to nerwicowe bo miałam gastroskopie wykonywana 2 razy, usg brzucha i liczne prześwietlenia. Nie ma niczego niepokojącego i żadne leki na brzuch nie pomagają. Nie mam też zgagi czy coś. To są nagłe mdłości oraz mdłości przy jedzeniu i częste skurcze i zasysania w żołądku ale to tylko podczas ataków. Martwią mnie tylko wymioty, które jednak zdarzają się i po posiłkach i w chwilach ataku. Bałam się na poczatku ze jestem bardzo chora ale chyba nie moge być skoro gastroskopia pokazała, ze wszystko jest dobrze. Mam taki własnie problem, brałam do tej pory asertin a teraz biorę Citabax. Psychologa miałam ale zmieniłam bo po kilkunastu sesjach skończyły nam się tematy do rozmowy...i czułam się niezrozumiana zupełnie. Pani psycholog jakby dziwiła się czemu mnie mdli :? teraz mam nowego psychologa ale miałam tylko jedną wizytę i mam nadzieję, ze będę mogła mu zaufać. Trochę mi sie poprawiło przez ostatnie pół roku ale niestety objawy żołądkowe ciągle mi dokuczają. Jak ktoś ma podobny problem to niech do mnie napisze, porozmawiamy.
Pozdrawiam :!:
Zaq
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 46
Rejestracja: 31 stycznia 2011, o 16:52

27 maja 2011, o 12:29

Jednym z moich objawow sa tez niestety mdlosci. Tobie akurat uwzielo sie typowo na zoladek, ja mam znowu hipochondrie i ciagle boje sie roznych chorob i mam przez to lęki. Czesto mnie mdli od nerwicy ze az nie moge patrzec na jedzenie. Ty wspomagasz sie sprite :) a ja coca cola przeczytalem na forum ze to komus pomaga i rzeczywiscie ale czasem tylko na krotki okres zaraz po wypicu. Raczej nie wymiotuje tylko mam tak ze czuje ze jest to blisko. Tez ci jest tak bardzo slabo podczas tych mdlosci?
inema23
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 406
Rejestracja: 6 stycznia 2011, o 15:36

27 maja 2011, o 17:44

Witaj Malami.
Faktycznie wyglada mi to na problemy nerwicowe, ktore bardzo odbijaja sie na Twoim zoladku i ukladzie pokarmowym - czyli na calej Tobie.
Czytajac Ciebie zauwazylam, ze przez pierwszy atak kiedy nastapil pojawilo sie nasilenie objawow oraz taki zapis w pamieci tego zdarzenia ktore spowodowalo, ze do dzis maja miejsce takie sytuacje jak opisywalas.
U mnie niby podobny problem, a z drugiej strony troche sie rozni bo mnie raczej nie mdli i nie chce mi sie wymiotowac - wrecz przeciwnie - ja na sile wymuszam wymioty po posilku kiedy czuje, ze serce wali jak oszalale zawsze gdy cos zjem. Wiec tutaj troszke ten problem idzie w dwie strony, ale to zawsze problem z jedzeniem, wymiotami - czyli cos Nas laczy :))
Powiem szczerze, ze ostatnio przez kilka dni mialam spokoj, a raczej udalo mi sie opanowac sytuacje i pomalu wychodzic z tego blednego kola. Otoz jedzenie teraz kojarzy Nam sie z tym czego sie obawiamy - zle samopoczucie, wymioty, mdlosci, uderzenie goraca itd itd. My w momencie kiedy mamy usiasc juz do niego - w Naszym mozgu i psychice walka juz sie rozpoczyna co potem powoduje takie skutki.
Usiadlam pare dni temu wieczorem do kolacji. Sprobowalam sie wyciszyc, uspokoic, pomyslec o tym, ze kazdy spozywa dziennie posilki, ze dodaja mi one energi, ze dzieki temu moge lepiej i sprawniej funkcjonowac i ze to samo dobro dla mnie. Zaczelam oddychac gleboko, powoli, spokojnie jedzac pomalu. Miedzy czasie odpychajac od siebie te zle mysli ktore zaczynaly przychodzic. To nie bylo latwe, ale udalo mi sie :)) Czulam sie dobrze, spokojnie i nie dopuszczalam glupot do siebie bo zdalam sobie sprawe z tego, ze ja, Ty czy ktos inny funkcjonuje tak samo i mamy prawo i mozliwosc w spokoju zjesc i czuc sie po posilku dobrze! Bo czemu niby nie? Gastroskopie masz wporzadku, potwierdzona wiec problem tkwi w psychice. Dobrze, ze postanowilas wznowic wizyty u psychologa i ze go zmienilas. Widocznie tamten nie wiele Ci pomogl stoczyc wale z problemem.
Ja tez zaczelam sobie dobierac jedzenie - jakie lubie, miejsca w jakich spokojnie mi sie bedzie jadlo, nie dopuszczac nerwow i zlych mysli do siebie - bo przychodza one tylko dlatego, ze taki byl atak, dlatego, ze czulismy sie przy tym zle - to zostalo zakodowane i siedzi w Naszej glowie powodujac takie objawy przy jedzeniu. Wczesniej przeciez jadlysmy normalnie i bylo ok, prawda? Teraz tez tak jest tylko poprostu wpajamy sobie te wyimaginowane rzeczy do glowki :))
Kilka dni spokoju mialam, od wczoraj znowu mam gorsze dni i raz mi sie zdarzy wytrzymac, raz sie zmusic i zwymiotowac, ale ja juz wiem, ze jest wszystko dobrze, a niestety psychika szwankuje i trzeba ja troche "podreperowac" ;)
Pamietaj aby jesc w spokoju, nie nastawiaj sie negatywnie przed jedzeniem, sprobuj sobie to tak wyobrazac wszystko jak ja i pomalutku probowac. Uwierz w siebie i pamietaj, ze wymioty wcale nie musza wystepowac - to podloze nerwicowe i tego sie trzymaj a dasz sobie rade i z czasem wszystko wroci do normy, ale musimy nad soba pracowac i jeszcze raz pracowac!
Pozdrawiam Cie serdecznie Malami :))

-- 27 maja 2011, o 16:56 --
Zaq pisze:Ty wspomagasz sie sprite :) a ja coca cola przeczytalem na forum ze to komus pomaga i rzeczywiscie ale czasem tylko na krotki okres zaraz po wypicu. Raczej nie wymiotuje tylko mam tak ze czuje ze jest to blisko.
Zaq - a wiec widzisz - gdyby meczyla Cie powazniejsza choroba to zada coca cola czy sprite by Nam nie pomogla, nawet jesli tak bylo tylko na poczatku :)) Sam wiesz co oznacza hipohondria, ja sama z tym walcze i wiem jak paskudzi zycie i miesza w codziennych obowiazkach, ale trzeba sobie uzmyslowic, ze jestesmy fizycznie zdrowi, a do czynienia mamy z NERWICA ktora mozna zwalczyc. Musimy sie skupic na tym i uwierzyc, ze to jest powodem Naszego zlego samopoczucie, a nie watpic w chwili pogorszeniu bo to ona Nas tak meczy. Nic innego. Potwierdzenia mamy u lekarzy wykonujac badania i otrzymujac dobre wyniki, czytajac ludzi na forach o podobnych, czasem tych samym problemach - a to tez duzo swiadczy.
Unikaj internetu i czytania o chorobach bo to czesto sie zdarza. Poprzestan ogladania filmow zwiazanych z chorobami, przykrymi sytuacjami. Nie wdawaj sie w rozmowy "na zywo" z przyjaciolmi ktore dotycza - chorob itd.itd. Zazywaj witaminy, owoce, polecam muzyke relaksacyjna, medytacje - mozna sciagnac z internetu treningi relaksacyjne, pij duzo melisy, rumianku, miety- odpreza, uspokoja a przy okazji rumianek i mieta bardzo dobre na zoladek! Wiecej ruchu, jakis sport - basen, aeorbik - uwierzcie, ze to wszystko laczac ze soba po czasie przynosi duze zmiany i poprawe! Ja tez nie wierzylam czesto sie poddajac bo wydawalo mi sie, ze to bez sensu i ze nawroty sa przeciez... ale dzis naprawde jest znacznie lepiej i widze caly czas poprawe u siebie :)) Melisa - niby slaba i mozna pic tonami, ale dopiero z czasem przy systematycznym piciu daje efekty.... ;)
Karuzela zycia kreci sie. Bezustannie nabierajac coraz wiekszego pedu. Pijany Karuzelowy, zatacza kregi w sobie tylko znanym kierunku, nie panujac juz nad zaczarowanym mechanizmem. Trzymajmy sie mocno lancucha losu, by przypadkiem nie wypasc w biegu.
Awatar użytkownika
małami
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 46
Rejestracja: 27 maja 2011, o 09:00

27 maja 2011, o 20:46

Tak dokładnie tak było, wszystko zaczeło się nasilać po ataku paniki. I tu masz rację, ja równiez uważam że to wszystko polega na zapamietaniu, jak Ty piszesz zakodowaniu sobie pewnych rzeczy złych jakie sie stały w głowie. W Naszym wypadku chodzi o ataki, wymioty po jedzeniu, mdłości itp.
Ja równiez jak siadam tylko do posiłku to już zaczynam się źle czuć! Krece się, jest mi niewygodnie, czasem oblewa mnie uczucie ciepła i za chwilę już mnie mdli.
Faktycznie mamy trochę inaczej, nie doczytałam dokładnie Twoich postów. Ja nie zmuszam się do wymiotów, mnie po prostu się to chce po zjedzeniu czegokolwiek. Ale Ty raczej na pewno też masz to od psychiki, nerwicy. I jeśli dobrze doczytałam to zaczeło Ci się to od bijącego serca po posiłku. I tu mam dla Ciebie taka informację że mnie po posiłku serce zawsze łomocze, aż żołądek mi się rusza. nieraz po obiedzie leżałam i patrzyłam jak mi serce wali ale nie czułam strachu. Bałam się bardziej czego innego że zwymiotuję albo omdleję bo tak mi jest niedobrze. Tak więc Ty akurat tego się boisz, tak sobie właśnie zakodowałaś.
Denerwujące jest tylko to że my wiemy w sumie w czym rzecz, ja wiem że to co mam jest od nerwicy ale to mi za wiele nie pomaga. Powinno być tak że skoro wiemy, pojeliśmy schemat to to powinno minąć. Ale na pewno potrzebujemy pracy nad sobą. Tez przed jedzeniem od dłuższego już czasu stosuję różne własne sposoby aby jakoś posiłek przeżyć spokojnie i żeby po posiłku było normalnie.
Mięta u mnie działa różnie, raz czuję się lepiej a raz po niej zwymiotuję. Co do miejsca posiłku to lubię jeść w miejscu które znam, gdzie indziej to już jest dla mnie stres i trudniej jest z tymi mdłościami.
Pozdrawiam Ciebie równiez i dziękuję za odpowiedź, zawsze jest raxniej. Trzymaj się !

Zaq, tak podczas mdłości odczuwam bardzo duża słabość, przez to mam wtedy często lęki że zemdleję.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

27 maja 2011, o 22:01

Witaj małami, niestety tak jest, ze nerwica lubi upierać sie na którymś z układów, u ciebie akurat wybrała pokarmowy. Ale wiesz co, napisałaś, ze jesteś fobikiem społecznym, to jest akurat mi bardzo bliskie. I nie wiem czy u ciebie to nie było powodem w ogóle tego pierwszego ataku paniki. Bo pisałaś, ze szłaś na zajęcia na studiach co było dla ciebie dużym stresem. Sam tak na studiach miałem, jednym słowem zrezygnowałem z nich przez fobię właśnie.
A teraz nadal masz te fobiczne objawy? Jesli tak to na terapii u tego nowego psychologa porusz z nim ten temat fobii. Ja nigdy nie lubiłem u psychologa o tym opowiadać, zajmowałem się atakami, derealizacją, lękami, objawami ale fobię pomijałem. A w sumie fobia ma to do siebie, ze ciągle żyjemy w lęku, bo nie da się siedzieć ciągle w domu zamknietym, a z kolei każdy kontakt ludźmi w różnych sytuacjach powoduje strach i lęk I w Zasadzie i tak jesteśmy ciągle napięci.
Piszesz o tym jedzeniu w obcym miejscy przed obawą zwymiotowania. To nerwicowe jak nic i nie ma powodu żebyś zwymiotowała od razu na stolik. :)
Naprawdę dobrze, ze całkiem nie zaniechałaś terapii, leki owszem ale w naszym wypadku dobrze jest przełamywać lęki a to trzeba niestety ćwiczyć. Terapia powinna w tym właśnie pomagać.

-- piątek, 27 maja 2011, 22:04 --
Zaq jak w zołądku mdli, to zazwyczaj jest słabo. mnie od żołądka jak się coś dzieje to zawsze jest mi słabo.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Zaq
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 46
Rejestracja: 31 stycznia 2011, o 16:52

27 maja 2011, o 23:10

Najgorzej sie czuje wlasnie kiedy mi jest tak slabo. Zawsze mam wrazenie ze schodze, ogarnia mnie taki kompletny brak sily a ja mam wizje ze mam bialaczke albo cos podobnego. Moja hipochondria osiaga szczyty juz i trudno przestac o tym myslec.
agniechannn90
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 273
Rejestracja: 25 stycznia 2011, o 21:51

28 maja 2011, o 07:05

Hej Kochani:)
Dawno mnie tutaj nie było...Widze,ze Capelka tez rzadko zagląda-może jej stan sie polepszyl:) OBY!!
Ja nadal chodzę na terapię poznawczo-behawioralną - POMAGA w miare,leków nie biorę...Ataki miewam...
Ostatnio miałam wczoraj ...PULS 120/min a cisnienie 150/110! SRAŁAM JUZ PO GACIACH!! Tak jak u wszystkich bywaja dobre dni i zle....no,ale coz nie wolno sie zalamywac i trzeba isc dalej do przodu...
POZDRAWIAM WSZYSTKICH SERDECZNIE:*
"Bo serca są po to,by krwawić tęsknotą...A myśli są po to,by wierzyć w nie...A słowa jak noże szybują przez morza i choćbyś uciekał odnajdą Cię!"
inema23
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 406
Rejestracja: 6 stycznia 2011, o 15:36

28 maja 2011, o 16:37

małami pisze:Denerwujące jest tylko to że my wiemy w sumie w czym rzecz, ja wiem że to co mam jest od nerwicy ale to mi za wiele nie pomaga. Powinno być tak że skoro wiemy, pojeliśmy schemat to to powinno minąć.
Dokladnie. To jest bardzo meczace i czasami czlowieka strasznie zniecheca.
Ja tez miewam lepsze/gorsze dni z tym jedzeniem i rzeczywiscie powinno byc lepiej skoro ostatnio byla poprawa, wiem o co chodzi, a jednak dzis stres towarzyszy i tez czuje sie oslabiona i gotowa zemdlec ehhh :D
Karuzela zycia kreci sie. Bezustannie nabierajac coraz wiekszego pedu. Pijany Karuzelowy, zatacza kregi w sobie tylko znanym kierunku, nie panujac juz nad zaczarowanym mechanizmem. Trzymajmy sie mocno lancucha losu, by przypadkiem nie wypasc w biegu.
Awatar użytkownika
małami
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 46
Rejestracja: 27 maja 2011, o 09:00

28 maja 2011, o 16:57

Ja nigdy nie jestem gotowa zemdleć :pp A czemu dziś stres Ci towarzyszy? Gorsze samopoczucie czy jakiś prawdziwy stresor? A właśnie czy Wy też mniej sobie teraz radzicie z prawdziwym stresem? To znaczy jak się coś dzieje to od razu jesteście mocno chorzy ? Ja tak mam :?
inema23
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 406
Rejestracja: 6 stycznia 2011, o 15:36

28 maja 2011, o 18:27

Nie wiem czemu sie denerwuje. To ten nieuzasadniony lek wrocil ktory towarzyszy ciagle bez wlasciwie wiekszej przyczyny. Juz w nocy nie moglam spac, krecilam sie, bylam niespokojna i do teraz tak mam. Moze to przez pogode... U mnie silne wiatry od dluzszego czasu i mam ich juz naprawde dosyc... Moze to, to sprawia, ze tak sie moje samopoczucie zmienia...

Malami ja tez mam tak jak Ty i mysle, ze wiekszosc z Nas. Kiedys mniej stresowo podchodzilam do pewnych spraw, a teraz nawet wyjscie z domu na zakupy powoduje, ze duzo wczesniej sie denerwuje, spinam i obawa jest... Towarzyszy temu wlasnie ten strach - niewiadomo dlaczego i przyspieszone bicie serca. Jak mam gdzies zadzwonic czy nawet do mamy w gosci jechac to sie denerwuje jakbym miala jakis egzamin zaliczac!! I te glupie-straszne uczucie od srodka... trzesace sie cialo, spiete miesnie, plytki oddech i wiele innych... Czesto tez mam poczucie bladosci ktore sprawia, ze slabo sie czuje i mam wrazenie, ze zaraz zaslabne i zemdleje. Poca mi sie rece, robi goraco, gorzej oddycha itd.... sporo tego jest.

Dzis moj puls wacha sie miedzy 90-120, bol glowy, wypieki na buzi - zazylam Metocard na obnizenie cisnienia i pulsu, ale narazie roznicy nie widze.
Karuzela zycia kreci sie. Bezustannie nabierajac coraz wiekszego pedu. Pijany Karuzelowy, zatacza kregi w sobie tylko znanym kierunku, nie panujac juz nad zaczarowanym mechanizmem. Trzymajmy sie mocno lancucha losu, by przypadkiem nie wypasc w biegu.
Awatar użytkownika
małami
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 46
Rejestracja: 27 maja 2011, o 09:00

28 maja 2011, o 18:46

Nieuzasadniany lek jest chyba najgorszy, ja mam tak że mam takie jakby dwa etapy w nerwicy. czyli mam tak że mam taki ciągły lęk właśnie nieuzasadniony, czuje sie po prostu xle, obawiam się czegoś i mam strach przed różnymi rzeczami albo omdleniem albo śmiercią. Zawsze przy tym ciągle mnie mdli albo mam ssanie w żołądku ale też mam drugie stany że ten lek jest mniejszy ale za to mam co jakiś krótki czas ataki, gdzie wymiotuję i zwijam się z powodu skurczów zołądka. Ale zawsze po takich wiekszych atakach przychodza potem dni tego ciągłego lęku. Też mam to trzesące się ciało i to głupie uczucie zagrożenia, zupełnie jakbym była przekonana że za chwilę stanie się coś strasznego. Bladość i słabość mam zawsze jak mnie mdli, wtedy najbardziej się boję że zemdleję. Zemdlałaś kiedykolwiek? Nigdy nie zemdlałam ale jak pomyślę że miało by się to stać to oblewa mnie taka fala gorąca i najchętniej bym gdzieś uciekła. Pogoda dużo może sprawić złego u nas z nerwicami :( Jak jest pochmurnie i tak ponuro i szaro to mam od razu własnie to uczucie że coś się dzieje albo coś się stanie. I tak wkółko.
Mnie bardzo napinają się mięsnie łydek i to tak ze chodzenie sprawia mi ból. Ja ciśnienie mam zazwyczaj niskie ale jak mam te ataki swoje to serce mi boje szybko ale nigdy nie wiem ile, nawet nie mam ciśnieniomierza.
inema23
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 406
Rejestracja: 6 stycznia 2011, o 15:36

28 maja 2011, o 19:03

U mnie jest wlasnie podobnie z nerwica i tymi etapami.
Jak towarzyszy ciagly, silny lek to trwa dlugo i obawiam sie czegos bardzo, a jak jest mniejszy to atakuje nerwica z drugiej strony przy czym wystepuja przerozne objawy i zle samopoczucie. Masz racje i chyba tak wlasnie jest, ze podczas ataku, wszystko sie nasila a potem gdy zaczynamy wracac do "normalnosci" to lek i tak w Nas jest i odczuwamy ten stres ktory mimo wszystko tkwi w srodku i nie odchodzi.
Nie zemdlalam nigdy. Ja sobie czesto wyobrazalam jak to jest. Oczywiscie kilka razy bylam bliska tego, ale nigdy nie stracilam przytomnosci. Gdzies kiedys slyszalam, ze czlowiek nie powinien sie tego tak obawiac bo mimo wszystko mozg i Nasz organizm podczas zaslabniecia i tak pracuje normalnie i sam wiec z Nami nic zlego sie nie dzieje w tym momencie. Poza tym w nerwicy czesto boimy sie wlasnie tego zaslabniecia, stracenia przytomnosci i co najgorsze - nie obudzenia sie, ale slyszalam rowniez, ze jezeli na poczatku nic Nam sie nie stalo - to pozniej tym bardziej nic nie bedzie! To tylko Nasza psychika i strach powoduje, ze tak sie obawiamy wszystkiego a to sie wtedy nasila i wyobrazamy sobie wszelkie sytuacje z Nami zwiazane typu wlasnie omdlenie, zwariowanie, zawal serca itd.
Ile razy sie tak balismy i myslelismy, ze to koniec? Milion razy, a ile z tego wszystkiego sie stalo? 1, 2 rzeczy na 10000? No wlasnie... :))
Karuzela zycia kreci sie. Bezustannie nabierajac coraz wiekszego pedu. Pijany Karuzelowy, zatacza kregi w sobie tylko znanym kierunku, nie panujac juz nad zaczarowanym mechanizmem. Trzymajmy sie mocno lancucha losu, by przypadkiem nie wypasc w biegu.
Awatar użytkownika
małami
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 46
Rejestracja: 27 maja 2011, o 09:00

28 maja 2011, o 20:16

Chyba nawet można powiedzieć że nic z tego czego się bałam się nie stało. Bo wymioty nawet jak mam to w domu, nigdy poza domem w jakims miejscu, wtedy tylko się tego boję.
My boimy się tego że zasłabnięcia nie możemy jakoś kontrolować, zawsze najbardziej mnie przerażają wizje że upadam i nie wiem co się dzieje, albo umieram i niczego dalej nie ma, tak samo jak pomyślę że można zwariować i nie wiedzieć kim się jest ani co się robi to tego też zaczynam się bać. Z omdleniem jest tak samo, niby tysiące ludzi mdleje i nic im się nie dzieje ale jednak dla mnie to jest straszne nagle stracić świadomość. To pewnie jest tylko chwila i nawet nie wiadomo kiedy by się omdlało ale nie wyobrażam sobie tego. Zemdleć tak w centrum handlowym albo na zatłoczonej ulicy. Ja zawsze jak myślę o takich rzeczach to chcę uciekać daleko ale od siebie i tak nie ucieknę. Tez słyszałam o tym że jakby miało się zemdleć od nerwicy to na poczatku by tak było, potem już raczej to nie nastapi bo nie mamy takiej tendencji. Nerwica to straszna rzecz
inema23
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 406
Rejestracja: 6 stycznia 2011, o 15:36

28 maja 2011, o 21:16

Malami musisz sama sie przekonac, ze w miejscu publicznym nie zwymiotujesz. Nie dojdzie do tego. To tylko olbrzymi strach przed tym ktory Cie napedza.
Wiem, ze to trudne, ale najlepiej gdybys sobie zaczela wybierac miejsca - zacznij od takich malych gdzie i ludzi mniej... - Siadaj tam, zatrzymuj sie, przekasc cos, zjedz posilek, wypij czekolade na goraco, jakies owoce...cokolwiek... I obserwuj siebie i swoje emocje. Sprobuj skupic sie na zdrowiu swoim powtarzajac sobie, ze wszystko jest dobrze, ze wyniki badan wyszly wporzadku, ze jestes zdrowa i ze nie zwymiotujesz bo to tylko nerwy ktore powoduja strach... Jedz powoli i spokojnie myslac ciagle o pozytywach... (moze nie uda sie za pierwszy razem, ale warto powtarzac i probowac) a potem brnij dalej... do wiekszych miejsc.. i tam gdzie ludzi wiecej... by oswoic sie z tym lekiem, by poznac go i przekonac sie, ze tak naprawde bedziesz czula sie dobrze, ze mozesz tak sie czuc, ze sama mozesz nad tym zapanowac i ze to TYLKO mysli ktore mozna zlekcewazyc i zignorowac.
Karuzela zycia kreci sie. Bezustannie nabierajac coraz wiekszego pedu. Pijany Karuzelowy, zatacza kregi w sobie tylko znanym kierunku, nie panujac juz nad zaczarowanym mechanizmem. Trzymajmy sie mocno lancucha losu, by przypadkiem nie wypasc w biegu.
Awatar użytkownika
małami
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 46
Rejestracja: 27 maja 2011, o 09:00

28 maja 2011, o 23:42

I tak staram się tak bardzo nie unikać tych miejsc w których ten strach przychodzi ale niestety najczęściej nic prawie nie jem z powodu tego strachu. Na przełamywanie leku potrzeba dużo siły a skąd ją wziąć kiedy nieustannie mamy lęki. Kiedyś w parę osób poszłyśmy do pizzerii, po 2 kawałkach tak mi było źle że prawie w ogóle się nie odzywałam bojąc się ze ze mnie chluśnie. Przepłakałem wtedy pół nocy i postanowiłem że od tamtej pory się nie dam i wytrwałam w tym postanowieniu nawet kilka dni po czym znowu mi się tak przytrafiło. Duzo siły nam potrzeba, bardzo dużo.
ODPOWIEDZ