Od 4 lat zmagam się z nerwicą lękową - jest różnie raz motywacja mnie przepełnia drugim razem planuje samobójstwo, ale do rzeczy.
Od zawsze były ze mną problemy, jako dziecko prowokowałem kłótnie na podwórku, bardzo często też kłóciłem się z ojcem.
Nigdy nie byłem duszą towarzystwa, w szkole miałem 1 czy 2 kolegów i jakoś przetrwałem.Problem pojawił się w 2016 roku, po wyborze szkoły średniej, toksyczna atmosfera, próba bycia idealnym, ogólnie życie tak jak inni by chcieli, chora ambicja, towarzystwo nakłaniające do używek. Wytrzymałem 2 miesiące, odchorowałem depresją, wkur**** się, porzuciłem szkołę (o mały włos a doszło by do próby samobójczej). Zanikły wszelkie kontakty z kolegami z gimnazjum czy podstawówki. Rok później obiecałem mamie, że jak otworzą w moim mieście ten kierunek na który chciałem iść że pójdę i się dostosuje. Kierunek nie został otworzony, przesiedziałem kolejny rok w domu biorąc Fevarin, poprawiając kondycje psychiczną . Niesamowicie obniżyła mi się samoocena, nie wierze we własne możliwości do dziś. Zawsze marzyłem żeby kimś zostać i żyć, miałem sprezycowany "plan na siebie". W domu zacząłem być agresywny, chore ambicje doprowadziły do perfekcjonizmu. Wszystko co robię muszę zrobić idealnie, wręcz perfekcyjnie, gdy coś mi się nie udaje frustracja razem z agresją rośnie niesamowicie. W tym roku rozpocząłem LO dla dorosłych. Nigdy nie lubiłem rozmawiać z ludźmi, teraz mnie to niesamowicie irytuje, każdego najchętniej bym bił do zabicia


Przepraszam, że tak chaotycznie napisałem, chciałem się wyżalić, ulzyć sobie troszkę.