Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Mój mały sukces, pierwszy krok!

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
ana1991
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 10 listopada 2013, o 22:00

12 listopada 2013, o 17:05

Witam Forumowicze, cieszę się niezmiernie, że mogę coś dodać od siebie w tym pozytywniejszym dziale:)
Pokrótce- chorowałam dawno temu na nerwicę, wyleczyłam się zupełnie, ale w tym roku przyszedł nawrót. Zamknęłam się w domu zupełnie załamana.
Aż kilka dni temu, odwiedzając to forum po raz pierwszy, trafiłam na historię Victora.
Po przeczytaniu jej, zaczęłam się uśmiechać i przypominać sobie, że strach ma wielki oczy, ale tępy umysł. Zaparłam się i stwierdziłam dość ! Dziewczyno, jak mogłaś tak się odizolować i dać się zamknąć w domu? Przecież to nonsens!
Postanowiłam sobie wtedy, że we wtorek - czyli dziś wychodzę z domu. Postanowienie moje było twarde,oczywiście aż do ostatniej chwili, kiedy musiałam wyjść. Obleciał mnie wielki strach, więc podjęłam malutki pierwszy kroczek- przeszłam się do biblioteki, a moja mama niepostrzeżenie pomknęła za mną ;). I jakoś tak wyszło, zagadana, zapomniałam o stresie i udałam się z mamą na spacer, na zakupy, do apteki. Trwało to ponad godzinę! Stres był- paniki nie było. Cierpliwie wystałam we wszystkich kolejkach sklepowych, bez strachu, bez napięcia i bez ataku( co dotąd było dla mnie największą katorgą, pociłam się jak mysz, trzęsłam jak osika, myślałam jak tu uciec- ogólnie rzecz biorąc cała się miotałam w środku).

Kolejnym moim zamierzonym - większym dla mnie- krokiem jest 15 minutowa jazda tramwajem, godzinna sesja u psychologa i powrót do domu tymże tramwajem. Bez pomocy, bez towarzystwa, samotnie, bym mogła się oswoić i nabrać odwagi. Obiecałam sobie również, że zrezygnuję z xanaxu, który zawsze stosowałam udając się raz w miesiącu do lekarza. Oczywiście z międzyczasie planuję już samotne wypady do osiedlowych supermarketów i sklepów, by stać w kolejkach i się oswajać :D
Tak więc dziękuję temu forum i forumowiczom, którzy pomogli mi się utwierdzić w tym, że walczyć zawsze warto :)
To nie potrzeby kierują mną, to ja kreuję potrzebę.
Wojciech
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1939
Rejestracja: 10 kwietnia 2010, o 22:49

12 listopada 2013, o 17:13

To jeszcze od siebie dodam ze naprawde warto, mialem nerwice i derealizacje z depersonalizacja razem. Wychodzi sie z tego wlasnie wychodzac z tego uczucia strachu, i na poczatku strach i tak bedzie albo niepewnosc ale w tym rzecz aby mino tego isc. Czy wyjsc z domu, czy isc do pracy czy robic cos w domu, obojetnie, zalezne kto z czym ma problem. Tu nie-mam-juz-dd-wyleczony-t695.html moja krotka opowiesc, wiecej zwykle pisze w postach innym ale grunt ze zasada ta samo. Po prostu czując lęk olewamy go i brniemy.

Życze dalszego powodzenia i jak najczestszych prob, najgorzej dac sie zapedzic w kozi rog i to kolo nerwicy ktore sie toczy potem samo a nam wydaje sie ze nie mamy na nie wplywu.
Nerwicowiec - Ten typ tak ma.
http://www.imtech.com.pl
Awatar użytkownika
ana1991
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 10 listopada 2013, o 22:00

12 listopada 2013, o 17:47

Masz rację Wojciech, olać lęk i twardo przeć przed siebie- to najlepsza droga.
Przeczytałam historię o Twoim wyzdrowieniu, jestem pod dużym wrażeniem- bo choć sama nie miałam nigdy DD (ba nawet nie znałam tego terminu do wczoraj!), to wyobrażam sobie jaki to musiał być koszmar. Ja miałam tylko dziwne uczucie nierealności – z początku- i nawet nie wiedziałam że na to uczucie jest jakiś fachowy termin . Dlatego wyobrażam sobie, jaki wysiłek trzeba włożyć gdy cierpi się nie tylko z powodu nerwicy, ale również trzeba walczyć z DD.
Co do tego jak i od czego to się zaczęło..To nie jesteś pierwszą osobą, u mnie lęki też pojawiły się po trawce.
Odnośnie leków, również się bałam je brać, kolejny koszmar ‘nerwicowca’, a bo efekty uboczne, a tu się naczytam jakichś bzdur w Internecie, albo mi się pogorszy i co wtedy? Tak mną to zawładnęło, że na ostatniej wizycie powiedziałam doktorowi, że leki nie działają, po czym parę dni później, nagle uświadomiłam sobie, że czuję się milion razy lepiej, tylko nie dopuszczałam tego do siebie, obsesyjnie myśląc o lęku.
No i to jest najlepsze, że w końcu tak jak powiedziałeś koszmar zaciera się w pamięci. Wszystko co kiedyś czułeś i czego doświadczyłeś wydaje się nierealne ,prawda? Irracjonalne, nieuzasadnione- a co najlepsze – po dłuższym czasie- uczucie które towarzyszyło ci w trakcie choroby staje się „ nie do odtworzenia”.
Więc walczyć i stawiać czoła, nie pogrążać się w rozpaczy, która karmi lęki!
To nie potrzeby kierują mną, to ja kreuję potrzebę.
Wojciech
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1939
Rejestracja: 10 kwietnia 2010, o 22:49

12 listopada 2013, o 18:17

To dobrze ze tej nierealnosci sie nie wystraszylas, bo wielu sie zaczyna bac tego i przez to potem swiruja. Jak ja chocby.
Otoz to my zbytnio sie sjupiamy na leku i objawach, a do tego jak zbyt duzo czasu mamy wtedy wolnego to tak naprawde poprawa bylaby cudem, jak czujemy lęk, bo to sie nakreca samo.
Tak, zaciera sie, chociaz wszystko sie ogolnie pamieta, to jak sie czlowiem umeczyl z tym, to jednak nie ma tych emocji strachu i niepewnosci. To wydaje sie wlasnie nawet niemozliwe ze tak zle mozna sie bylo czuc i wogole funkcjonowac :) Jak mowisz troche takie nierealne. Pamieta sie i zarazem trudno jest wlasnie tak dokladnie wczuc sie w to jak to bylo, takie silniejsze objawy to jeszcze ale tej codziennosci z tym cialgycm lekiem nie da sie wczuc. Tak jak wielu pisze, to dwa inne swiaty. :)
Nerwicowiec - Ten typ tak ma.
http://www.imtech.com.pl
Awatar użytkownika
bareten
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 187
Rejestracja: 7 października 2013, o 14:37

13 listopada 2013, o 08:18

Hej Ana, wlasciwie Anastazjo. :)
W sumie to podobna historia do mojej. Tez przesiedzialem kilka miesiecy w domu, wychodzac tylko z matka lub innym czlonkiem rodziny, bojac sie nawet wyjsc wyrzucic smieci pod blok. Na sama mysl, ze mam sie udac nawet do sklepu pod blok oblatywal mnie taki wewnetrzy niepokoj, ze nie do opisania - i na planach sie konczylo. Jakis czas temu lekarz powiedzial, ze moge juz spokojnie zapisac sie na terapie. Na terapii psycholog zmotywowal mnie do dzialania i powiedzial, bym probowal chociaz wlasnie robic te male kroczki. Zaczalem wychodzic sam. Pierwsze wyjscie i mega stres, jak przed pierwsza randka z dziewczyna. Poszedlem okolo 5 minut od domu i wrocilem. Po powrocie tak sie rozochocilem, ze tego dnia odbylem jeszcze 2 spacery. Jako, ze zawsze lubilem wyzwania to bardzo mi sie to spodobalo, mimo, ze walka z samym soba jest najgorsza. Dzien w dzien zaczalem wychodzic, co raz dalej. Doszlo do tego, ze przestalem sie obawiac nawet spaceru w ciemnosci. Wczesniej o ile spacer w dzien wydawal sie czyms nienormalnym, to na mysl o ciemnosci i przechadzce w niej dostawalem gesiej skorki. Pewnego dnia, to byla bodajze niedziela, nudna niedziela. Postanowilem, ze odwiedze dziadka w szpitalu. Szpital lezy w miescie obok. No i oczywiscie zaczely sie mysli, ktore powoli zaczely mnie odwodzic do tego planu. Powiedzialem sobie stop - ubieram buty, wsiadam w auto i po prostu jade! Odwiedzilem dziadka, czulem sie tak normalnie, ze po wyjsciu ze szpitala pojechalem jeszcze przejsc sie nad morze. Teraz caly czas planuje podobnie jak Ty przejazdzke srodkiem transportu miejskiego. Tyle, ze autobusem. Zaczne od kursu, kilku przystankow w moim miescie. Potem sukcesywnie bede probowal jezdzic dalej. Wiem jedno, wszyscy z tego wyjdziemy, jak widac jest do do pokonania. Czym predzej sie to zrozumie, tym szybciej sie z tego wyjdzie.
drummer_1988
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 62
Rejestracja: 4 października 2013, o 12:34

13 listopada 2013, o 10:18

No i tak trzymać :D Ja jeszcze muszę odbyć podróż tramwajem 52 na trasie, na której dostałem pierwszego ataku... Kiedyś jechałem, ale to jeszcze tak miesiąc temu i wysiadłem przed momentem kiedy mnie dopadło... Ale dzisiaj już czuję się na siłach :D Ale żebym specjalnie wsiadał i jechał to mi się trochę nie chcę :P Jak będzie okazja to chętnie :)
Light shined on my path, turn bad days into good, turn breakdowns into blocks, I smashed 'em 'cause I could.
My brain was labored, my head would spin, don't let me down, don't give up, don't give in!
Awatar użytkownika
ana1991
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 10 listopada 2013, o 22:00

13 listopada 2013, o 14:26

Hej wszystkim i każdemu z osobna:)
Wojciechu, temat dobrze przerobiliśmy, z dobrym, pozytywnym podejściem- nic dodać, nic ująć. Dążę z całych sił, właśnie do tego stanu, kiedy choroba będzie mi się wydawała „nierealna” i już nawet nie będę w stanie wczuć się w ten strach. Czyli po prostu, powoli będę się przebijać to tego drugiego świata :D. Tobie wyzdrowienia już nie ma co życzyć, bo sobie poradziłeś, więc oby tak dalej.

Bareten, przeczytałam Twoją historię, notabene dopiero sprzed miesiąca. I widzę znaczną poprawę w Twoim podejściu – więcej optymizmu. Wyszedłeś w końcu- zobaczyłeś, że nie taki strach straszny jak go malują( czy raczej twój umysł maluje), nawet jeśli to dopiero początkowy etap, to przynajmniej nie siedzisz już zalękniony w domu. Dobrze, że zdajesz sobie sprawę, że z tego wyjdziesz, nawet jeśli nie do końca w to wierzysz, to samo powtarzanie sobie tego codziennie odnosi duży skutek. Nie wiem jak to jest derealizacja- zrozumiałam, że dla Ciebie to jest gorsze niż lęk. Ja osobiście o derealizacji niewiele wiem, ale wiem, że na uciążliwy lęk- ten który trwa od rana do nocy – pomogły mi leki. Nad resztą muszę pracować sama. Życzę Ci powodzenia, i jak już pisaliśmy na czacie, uważaj na benzo ( ja osobiście już nie chcę mieć styczności z tymi lekami). Trzymaj się i zdrowiej!

Drummer, widzę, że niedawno Ci się polepszyło, moje największe gratulacje! Nie odkładaj tylko swojej wycieczki tramwajem, ja sobie twardo ustaliłam datę i godzinę i wsiądę do tego tramwaju choćby się świat walił :D. A pierwszy w życiu atak również miałam w tramwaju, pamiętam, że poprosiłam nawet pewnego Pana, żeby dzwonił po karetkę bo mam zawał. A mądry człowiek mnie zagadał, co u mnie dobrze działa i jakoś zawału, ani karetki nie było, do domu dojechałam. No i właśnie muszę pokonać lęk przed transportem miejskim, czego Tobie również życzę. Dużo zdrowia:)
To nie potrzeby kierują mną, to ja kreuję potrzebę.
ODPOWIEDZ