Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Mój pierwszy post

Dział poświęcony depresji, dystymii, stanom depresyjnym.
Zamieszczamy własne przeżycia, objawy depresji i podobnych jej zaburzeń.
Próbujemy razem stawić temu czoła.
ODPOWIEDZ
noname
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 28 stycznia 2013, o 22:10

28 stycznia 2013, o 22:53

Hej wszystkim.
Z góry mówię że może to brzmieć trochę przesadnie, bo mam dopiero 16 lat. Nie wiem czy spotkała mnie depresja ale czuję że mam problem. Otóż, przez około rok-pół roku czuję pustkę. Na początku nie było tak źle, obwiniałam moje miasteczko ( jest małe i nie ma w nim żadnej rozrywki lub czegokolwiek). Z czasem stwierdziłam, że to moja wina bo nie mam żadnego hobby, nie mam marzeń i w niczym nie jestem dobra( jestem niezdarna i nie mam koordynacji ruchowej). Dodatkowo dołuje mnie moja nadwaga i asymetria (bardzo wstydliwy problem) która znacznie obniża moją samoocenę. Powoli straciłam znajomych, a ci którzy nadal są po prostu mnie nie rozumieją, przy nich nie jestem sobą i udaję kogoś innego. Boli mnie to że moja rodzina także mnie nie rozumie. Jak zdarzy się okazja dla rozweselenia (np. koncert zespołu na który bardzo chciałabym pójść) mama zawsze mi odmawia, tak po prostu bez powodu. Gdy mówię jej że źle się czuję śmieję się ze mnie. Tak, po prostu śmieję. Zawsze mówi 'oj głupia jesteś' albo 'ojojoj biedna' i wybucha śmiechem. Gdy jej opowiadam co chciałabym żeby mnie spotkało w życiu także się śmieję, a jak ciągnę temat to mówi żebym przestała i krzyczy na mnie. Jak wspomniałam o samobójstwie(często o tym myślę) także krzyczała że jestem głupia i po takim głupku by nawet nie płakała. Siostra także nie mówi nic innego niż 'przestań się użalać'. Chciałabym wyjechać, to jedyne marzenie jakie mam. Sugeruję mamie żeby puściła mnie do liceum z internatem, mówię jej że sobie poradzę, stanowczo mi odmawia i mówi 'wyjedziesz na studia albo potem'. Ja nie wytrzymam tak długo, z dnia na dzień jest coraz gorzej, ostatnimi miesiącami płaczę przed snem lub całą noc, nie mam ochoty się uczyć, dużo jem. Nie wytrzymam jeszcze 3 lat. Ogranicza mnie, mam takie wrażenie, czuję się tak jakby ucinała mi skrzydła. Może i miałabym ambicję żeby zacząć coś realizować, ale po prostu nie potrafię. Nawet nie chodzę sama na spacer, źle się czuję idąc bez celu. Chciałabym uciec, ale jedyne co robię to wracam ze szkoły, włączam komputer i jem. Czasem uda jej się mnie wysłuchać, udaje że rozumie, ale w następne dni krzyczy na mnie w tej samej sprawie, jakby tej rozmowy nie było. Kiedy jej mówię że chyba nie wierzę w kościół katolicki kiwa głową nie komentując, a w niedziele na siłę każe mi iść do kościoła. Raz zapytałam się jej czemu każe mi iść odpowiedziała 'uważam że żartujesz'. Dla niej mój problem to jeden wielki żart. Przepraszam że to tutaj, wiem że inni mają poważniejsze problemy niż ja, ale po prostu już nie wiem gdzie się zwrócić.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

30 stycznia 2013, o 18:14

Na taki opis twojego problemu tak naprawdę trudno coś doradzić, i nie dlatego, że jest to problem mało ważny, bo wręcz przeciwnie, choć na pewno są ludzie gorzej poszkodowani i biedniejsi ale to nie w tym przecież rzecz. Jest to też na pewno dość częsty problem wśród ludzi w twoim wieku.
Doradzić tutaj jest coś trudno bo jedyna rada na tak szeroki spektrum problemu życiowego jest zdobycie magicznej różdżki, która za jednym machnięciem ułożyła by wszystko, rodzinę, wygląd, zainteresowania, pasję, chęci, znajomych itd
Ale jak wiemy takiej różdżki nie ma.
Twoje kłopoty oraz depresyjne samopoczucie spowodowane jest tym, że zbyt dużo problemów narasta w tobie naraz, przez jakiś czas zbiera się, zbiera i zbiera aż w końcu jest tego nadmiar i zaczyna wylewać się.
Zwykle w tym wszystkim najbardziej dołuje niezrozumienie przez otoczenie, przez najbliższych, bo zwykle w tym najbliższym gronie chciałoby się znaleźć zrozumienie i oparcie, a kiedy jest się lekceważonym po prostu boli to.
Kiedy na nasze kłopoty ktoś macha ręką i mówi "eee tam" chce się wyć.
To zrozumiałe, zrozumiałe jest tez to, ze chciałabyś być akceptowana przez znajomych taką jaka jesteś, w latach dorastania jedyną rzeczą o jakiej człowiek marzy to jest akceptacja, taka pełna akceptacja, wszelkie odrzucenia są źle bardzo odbierane przez psychikę.
A niestety czasem o akceptację trudno, czasem przez wygląd, czasem przez zachowanie czy inne rzeczy.
Zwykle wtedy rodzi się smutek i pustka, człowiek zwykle wtedy staje się albo osobą bardzo dużo uczącą się albo wręcz przeciwnie zamyka się w sobie, nic mu się nie chce, nie widzi celu itp
Trudno na to coś poradzić tak nagle aby wszystko było dobrze, trzeba to sobie jasno uświadomić, że nie ma co liczyć, ze nagle wszystko teraz się odmieni.
Twoja chęć ucieczki jest pokazem, ze chcesz się wyrwać z tego środowiska, od rodziny, która źle cię traktuje, od tych wszystkich nawarstwiających się problemów.
Tylko, ze trzeba pamiętać, ze ucieczka choć często jest potrzebna, musi też mieć sens.
Nie tak łatwo jest uciec bowiem zwykle te kłopoty przenoszą się w inne miejsce, bowiem tak naprawde bardzo rzadko spotyka się w życiu ludzi, którzy będą super przyjacielscy, którzy będą nas w pełni akceptowali i zresztą tutaj najpierw też jest potrzebna nam zmiana naszego podejścia do pewnych zmienności losu.
Życie jest po prostu cięzkie i aby przetrwać je szczęśliwie trzeba umieć się dostosowac, ale w żadnym wypadku nie udawać kogoś innego ale trzeba po pierwsze przestać zabiegać o akceptację, choć wiem, ze w wieku 16 lat trudno to zrobić, mnie tez wtedy trudno było to wykonać, ale przez lata wykształciłem sobie zachowania, które sprawiają moje życie prostsze i dużo dużo lepsze i weselsze a mianowicie nie zalezy mi na akceptacji innych, nie zabiegam o nią, nie dostosowywuje się byle tylko mieć grono, nie pozwalam się wykorzystywac przez tak zwanych wampirów emocjonalnych i życiowych.
I nie znaczy to, ze jestem mega samotnikiem obecnie, choć kiedys byłem wielkim, nie znaczy, zę jestem całkowitym egoistą.
Ale znaczy, zę nauczyłem się pewnego dystansu do wielu wielu rzeczy. A przy tym znajdują się wtedy osoby, których jednak moja osobowośc urzeka, z którymi mogę być sobą.
Po co pisze to o sobie? Po to żebys sobie uświadomiła, ze życie nie polega na braniu go tylko tu i teraz, niestety trzeba czesto uzbroić się w cierpliwość, czasem pobyc jakiś czas samotnym ale tak całe życie nie będzie wygladało.
Teraz masz 16 lat i mówisz o samobójstwie, o tym, zę ci ciężko, ja to wszystko rozumiem ale dlaczego za 3 czy 4 lata ma być tak samo?
Wcale tak być nie musi i sądząc z moich obserwacji wcale tak nie będzie.
Ty chcesz żeby teraz i w tej chwili było cudowanie, tak może się nie stać a pragnienie tego powoduje to, ze cierpisz.
Lepiej może być za te 2 lata kiedy bedziesz pełnoletnia, będziesz mogła o sobie decydować, czy pójdziesz na studia czy do pracy czy i tu i tu.
Życie się dla ciebie zaczyna.
Powoli próbuj na poczatku nie przejmowac się tak opiniami rodziny, zwykle rodzice, rodzina bliska własnie tak reaguje jak twoja, prawie zawsze.
Wynika to z psychologicznych przyczyn, na kazde takie skargi zwykle machają ręką albo wysmiewają problem, a jest to spowodowane trochę u nich psychologicznym wyparciem prawdy, ze ich córka, syn mogą mieć takie a takie problemy. I wolą tego nie słyszeć niż sobie to uświadomić.
Prawda jest, ze oni mogą cię wysłuchac ale pomóc w dużej częsci musisz sobie sama. Ja osobiście namawiam cię do regularnych wizy u psychologa, uzbrojenie się jednak w cerpliwość, bo wytrzymasz na pewno, człowiek możwe wytrzymac o wiele więcej.
I szkodą by było skreślać swoje życie i siebie samą już teraz kiedy za parę lat możesz stać się silniejszą, niezależną dziewczyną. I po prostu szczęśliwszą.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Samotna22
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: 6 września 2011, o 16:58

15 marca 2013, o 18:45

Czesc przykro mi ze spotyka cie taka sytuacja ,wiem ze nie jest ci łatwo.Doskonale rozumiem twoje uczucia,ale musisz pamietac ze nie jestes z tym sama i sa ludzie ktorzy cie rozumia i przejmuja sie twoja sytuacja.Mysle ze wkoncu ten kryzys w twoim zyciu minie,mi rowniez podcinano skrzydla,ale nie pozwolilam by robili to ciagle,wlasnie przez toksyczna atmosfera w domu uwazalam ze nic nie jestem warta,wierzylam w to co powtarzala mi rodzina i znajomi,przeczekalam ten czas choc bylo ciezko,czasem nadal odzywa sie moja niska samoocena ale staram sie ja odbudowac.Wyrwalam sie z tego piekła,podjelam taka decyzje bo wiedzialam ze jak nic nie zmienie to zwariuje.Wyrwalam sie.Mieszkam teraz na drugim koncu polski,z dala od rodzinnego miejsca zamieszkania i wiesz co? teraz czuje ze zaczynam zyc .Zaczelam nowe zycie i nie ma tu osob ktore zniechecaja mnie do probowania nowych rzeczy.Wierze w to ze z toba rowniez bedzie podobnie,tez uda ci sie znalesc jakies rozwiazanie,moze nie odrazu ale ci sie uda. Masz duzo sily w sobie bo nadal walczysz i mam nadzieje ze nie poddasz sie nigdy,bo nawet po burzy wychodzi slonce.Spotkasz w zyciu jeszcze wiele osob ktore beda cie wspierac i ja rowniez bede ci kibicowac w dązeniu do tego bys znalazla akceptacje i szczescie.
magdalena
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 4 marca 2013, o 00:46

15 marca 2013, o 21:17

Victor pisze:choć na pewno są ludzie gorzej poszkodowani i biedniejsi ale to nie w tym przecież rzecz
Przepraszam, ale kto jest biedniejszy i bardziej poszkodowany? Dzieci w Afryce, ludzie którym ucięło nogi, ludzie z nerwicami czy schizofrenią? Nie można stawiać wszystkiego obok siebie i pisać osobie z myślami samobójczymi takich rzeczy. Przecież dla niej teraz NIC i NIKT nie ma ważniejszych problemów. A przynajmniej tak powinno być. Człowieka, którego dotyka ból duszy i poczucie bezsilności nie pocieszy utwierdzanie go w przekonaniu, że inni mają gorzej. Może mają, ale to nie jej problem, jej życie powinno być dla niej teraz najważniejsze. Nie chcę brzmieć jak egoistka, ale każdy dźwiga swoje życie i powinien skupiać się na tym, co aktualnie czuje. Można pomagać innym ludziom - tym biedniejszym materialnie, czy chorym fizycznie i psychicznie i ja tego nie dyskredytuję, ale to bonus, którego można się podjąć dopiero wtedy, kiedy ma się poukładane w głowie.
To JEJ ból ma teraz większą nośność, niż czyjkolwiek i jakikolwiek inny. Victor, nie obraź się, bo nie chciałam Cię urazić, ale zastanów się nad własnymi słowami, moim zdaniem po prostu są one zbyt ostre. Nie mam złych intencji i nie podważam Twojego autorytetu, wyrażam jedynie swoją opinię.

Droga noname, jak masz na imię? Mogę się jakoś do Ciebie zwracać? Bo nie chciałabym pisać o Tobie jak wyżej - czyli bezimiennie.
Twoja historia jest przejmująca i dobrze Cię rozumiem, myślę też, że powinnaś wiedzieć, że rozumiemy Cię wszyscy. Twój wiek nie oznacza, że masz mniejsze problemy niż ktoś, kto ma lat 25 czy więcej. Życie bywa ciężkie i Twoja sytuacja w domu tłumaczy Twój brak wiary w siebie, zaniżone poczucie własnej wartości i obniżenie nastroju. Rozumiem też kompleksy związane z wyglądem i zajadanie stresu - swego czasu robiłam to samo, patrząc w lustro widziałam potwora, a każde niepowodzenie kończyło się przy tabliczce czekolady. Nadal leczę się z kompleksów. Ja uciekłam z małego miasteczka chcąc nabrać wiatru w żagle, ale duże miasto postawiło przede mną wyzwania, którym nie było łatwo podołać. To wygenerowało większy lęk i osłabienie. Sama widzisz, że nie jesteś odosobniona, a Twój lęk i złe samopoczucie nie są mniej ważne. Wiele ludzi przeżywa dokładnie to samo i to jest naprawdę ważny problem.
Chciałabym, żebyś czytając to wiedziała, że nie jesteś sama, że ktoś już to przechodził i nawet jeśli nie da Ci to siły, to może chociaż zmniejszy poczucie bezradności i braku zrozumienia.
Widzę, że Twoja mama jest bardzo niedojrzała. Nie chcę oceniać i może nie mam prawa, ale osoba, która nie ma wyższej wrażliwości lub po prostu urodziła się w innych czasach - takich, w których nie mówiło się głośno o depresji, nie wie po prostu z czym ma do czynienia i reaguje kpiącym śmiechem, bo przeżyła już trochę życia i uważa, że problemy w głowie biorą się z telewizji, lenistwa lub zbyt bujnej wyobraźni. Taka osoba nie wie, że jej słowa są nożami, które każdorazowo wbija Ci w plecy i pozwala na ból. Nie chcę przez to powiedzieć, żebyś odseparowała się od matki, ale myślę, że jest to problem godny uwagi psychoterapeuty.
Tak poważne objawy jak obniżony nastrój, brak pewności siebie, czy myśli samobójcze są symptomem, którego nie wolno lekceważyć i jeśli Twoja matka nie reaguje, proszę, idź do lekarza pierwszego kontaktu i poinformuj go o tym. Taki lekarz ma obowiązek skierować Cię od razu do specjalisty lub na terapię.
Jeśli masz obawy, napisz o nich tutaj, poradzimy i pomożemy, ale obiecaj, że dasz sobie pomóc. Jesteś młoda i masz w sobie - z tego co widzę - chęć spełniania marzeń, życia, poszukiwania tego, co da Ci spełnienie.
Masz dużą odwagę, żeby przyznać się do problemu i to dobry symptom, ale pozwól także sobie pomóc. Jesteś także ogromnie wrażliwa, bo widać to po tym co napisałaś i jak wpływają na Ciebie krytyczne oceny innych. Zwłaszcza bliskich, na których opinii Ci zależy lub po prostu od której jesteś uzależniona, bo mieszkacie razem.
To jest Twoje życie i proszę, nie pozwól go sobie zmarnować przez innych. To Twój czas na podjęcie decyzji, ale takiej, dzięki której staniesz na nogi. Czasami jest ciężko, ale uwierz, że warto, bo jeszcze spotka Cię wiele dobrego - potrzebujesz tylko zmiany otoczenia, podjęcia leczenia, akceptacji i dużo, dużo wsparcia.
Jeśli szukasz wsparcia - masz je u mnie. I na pewno znajdzie się jeszcze wiele osób, które powiedzą to samo, ale daj im szansę.

Czasami warto coś zrobić i nie zastanawiać się nad konsekwencjami - mam tu na przykład na myśli rozmowę z matką, nie samobójstwo!
Możesz jej powiedzieć dokładnie to, co myślisz i jaki czujesz ból, ale licz się z tym, że może Cię znów nie zrozumieć i przez to poczujesz się gorzej. Możesz także iść do lekarza i nie oglądając się na zdanie matki, czy siostry - powiedzieć mu o swoich myślach i poprosić o pomoc. Nie myśl o tym, co będzie dalej, czy matka się wścieknie, ważny jest rezultat jakim będzie udzielona Ci pomoc. Ty jesteś najważniejsza i sobą się musisz zająć, jesteś na tyle dojrzała żeby decydować za siebie i na tyle odważna, żeby pisać o tym tutaj - możesz to także przekuć w czyny. Po prostu zacznij, zrób coś, pierwszy krok bywa ciężki, ale potem jest lepiej. Czasami pierwszy krok bywa ciężki, bo mówisz głośno o swoim problemie i boisz się reakcji rodziców, czy innych bliskich osób. Nie przejmuj się tym jednak, uzbrajaj w cierpliwość i powtarzaj sobie do znudzenia, że teraz Ty jesteś ważna i robisz to dla swojego dobra. Potem zobaczysz, że decyzja, którą podjęłaś jest dobra.
Trzymam za Ciebie kciuki i dawaj znać!
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

16 marca 2013, o 14:04

Ależ Magdaleno spokojnie, nie obrażam się tak szybko, a to z tego powodu, że ja nie podchodzę sam do siebie jak do jakiegoś autorytetu, dumę i pychę trzeba posiadać i ją używać ale tylko sytuacyjnie a już na pewno nie na forum o tego typu charakterze.
Dlatego nie obrażam się, bowiem jestem tylko małym robaczkiem we wszechświecie, do tego zaburzonym robaczkiem, który również tylko i wyłącznie wyraża swoją opinię.
I po ponownym przeczytaniu powyższych postów nie widzę nic złego w tym co napisałem, czy to jest ostra wypowiedź?
Też tego nie zauważam, być może bardziej motywująca.
Bo choć rozumiem i często sam pisze w podobnym tonie twojego samarytańskiego obecnie wczuwania się w cierpienie nerwicowe i depresyjne bliźnich , to uważam, że jednak mimo wszystko potrzeba nieraz słów ostrzejszych niż tylko zrozumienie.
Choć nie uważam żebym swoim postem okazał niezrozumienie dla autorki tematu, wrecz przeciwnie, doskonale ją rozumiem i dlatego napisałem to co napisałem, bowiem bardzo żałuję, ze ktoś mi tego dawniej nie napisał.
Obecnie wiek 16 lat jest to wchodzenie w dorosłość, chciałbym aby istniały inne czasu, kiedy na twarzach ludzi w wieku lat 16 kontemplacja przyrody powoduje usmiech.
Niestety coś takiego można zobaczyć coraz rzadziej i dlatego też trzeba być przygotowanym, ze życie łatwe nie jest i często mimo przeciwności trzeba rozpychac się łokciami.
Mnie też to trudno przełknąć ale dzięki temu między innymi w większym stopniu pozbyłem się swoich kompleksów oraz małej pewności siebie i problemów z zaburzeniem.

Z kwestią cierpienia, które cię Magdaleno tak poruszyło to wydaje mi się, ze do końca nie wczytałaś się w to co napisałem.
Bowiem autorka tematu pisze na końcu swojej wypowiedzi niepotrzebnie usprawiedliwiając się

noname pisze: Przepraszam że to tutaj, wiem że inni mają poważniejsze problemy niż ja, ale po prostu już nie wiem gdzie się zwrócić.
A ja na to od samego początku napisałem

Victor pisze:Na taki opis twojego problemu tak naprawdę trudno coś doradzić, i nie dlatego, że jest to problem mało ważny, bo wręcz przeciwnie, choć na pewno są ludzie gorzej poszkodowani i biedniejsi ale to nie w tym przecież rzecz.
Nie piszę, ze jej problem jest mało ważny, bowiem wiem, że jest dokładnie na odwrót, sam też nie zbyłem jej problemu, bowiem wiem, ze to problem bardzo powazny rzutujący na całe późniejsze życie.
A pisząc, ze są osoby bardziej poszkodowane nie miałem na myśli tego, żeby ona poczuła się lepiej, tylko potwierdziłem to co autorka tematu sama dobrze wiem, ze owszem np. dzieci bez rąk to dużo gorszy problem ale dodałem od razu, że to nie w tym rzecz.
Bo sam cierpiałem wiele lat i na słowa, że inni mają gorzej reagowałem bardziej ostrym wkurwieniem niż uspokojeniem. Wolałem już nie mieć tych nóg niż ten chaos w głowie. I Podejrzewam, ze i ty dlatego tak zareagowałaś.
Choć niepotrzebnie, bo zdaje mi się, że nie wczułaś się w to co napisałem.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
magdalena
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 4 marca 2013, o 00:46

16 marca 2013, o 21:06

Victor pisze:twojego samarytańskiego obecnie wczuwania się w cierpienie nerwicowe i depresyjne bliźnich , to uważam, że jednak mimo wszystko potrzeba nieraz słów ostrzejszych niż tylko zrozumienie
To brzmi trochę ironicznie ;) Może mam wyższą wrażliwość niż Ty? Nazywaj to samarytańskim wczuwaniem się, jak wolisz.
No, właśnie - TY UWAŻASZ. Nie pomyślałeś chyba o tym, co uważa noname, która myśli o tym, żeby skończyć ze swoim życiem. Masz do czynienia z ludźmi chorymi, a nigdy nie słyszałeś o tym, że nie wolno ludzi z takimi myślami utwierdzać w przekonaniu, że są gorsi? To właśnie zrobiłeś pisząc jej, że inni mają ważniejsze problemy i błagam, nie tłumacz się z tego. Ja na jej miejscu poczułabym się źle czytając coś takiego, po prostu. Nie pisz dziewczynie, która ma 16 lat, że powinna się rozpychać łokciami, że życie bywa beznadziejne i musi się na to przygotować. To jest mobilizacja według Ciebie?
Ona sama przyznała, że może inni mają ważniejsze problemy i już na początku określiła siebie jako tą, która pewnie przesadza. I właśnie z tego względu ja zwróciłam się do niej osobiście - wczuwając się w jej historię i ból, a Ty jeszcze umocniłeś jej własne zdanie o sobie i o tym jaka jest słaba.
noname napisała przede wszystkim, że nie ma się do kogo zwrócić. I TO jest ważne, a nie to, czy ja Cię rozumiem i wczytałam się w Twoje posty (a zrobiłam to i nie mam problemu z interpretacją tekstu), czy Ty myślisz o mnie jak o durnej samarytance, czy jeszcze coś innego, ok?
Nie tak postępuje się z osobami, które mają myśli samobójcze. Takim osobom po prostu pewnych rzeczy nie wolno mówić, bo wiele słów działa na ich niekorzyść, zwłaszcza tych ostrych, o których piszesz że są lepsze niż zrozumienie. Ne przekonują mnie Twoje argumenty, ale nie chcę dowodzić swojego zdania, bo co ja tam wiem? Nowa, co się wymądrza. Może nigdy nie dotknęły Cię myśli samobójcze i mam nadzieję, że nie dotkną, życzę Ci tego z całego samarytańskiego serca, ale nie róbmy tu wyrzutów, bo jest to wątek dla noname. W razie dalszych wątpliwości, zapraszam na pm.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

16 marca 2013, o 21:31

Dotknęły mnie myśli samobójcze nie raz nie dwa i nie widzę nadal żadnego dołowania w moim poście ani pogarszania sytuacji.
Żadnych wątpliwości innych nie mam, gdybym miał odpowiedzieć autorce tematu ponownie, napisałbym to samo co napisałem.
Ty napisałaś swoją opinie, ja swoją.
A tutaj każdy ma prawo się wymądrzać, stary, nowy, i po prostu każdy więc dowodzić możesz bez końca jeśli masz tylko ochotę i będzie to miało sens.
Nie ma limitów :)
A ogólnie masz rację, wracajmy do tematu noname.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Aneta
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1255
Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03

16 marca 2013, o 22:47

Az przeczytalam ten temat od poczatku i nie wiem o co robicie tu takie halo. Dziewczyna z problemem otrzymala nalezyte 3 odpowiedzi, Wiktora, Samotnej i Magdy.
A szum niepotrzebny bo i ja w Wiktora wypowiedzi nie widze nic zlego. Trafna i sluszna odpowiedz, tak samo jak i Twoja Magdo.
Dajcie sobie na luz. A poniekad prawda jest taka ze dziewczyna mieszka w malej miescinie a do tego nie ma oparcia w rodzinie i jak nie bedzie wierzgac nozkami to ja zagryza calkiem Ci nieodpowiedzialni ludzie.
noname
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 28 stycznia 2013, o 22:10

16 marca 2013, o 23:34

Przepraszam że nie odpowiedziałam na swój wątek aż do tej pory, po prostu przeczytałam Twoją odpowiedź, Wiktorze i zajęłam się kilkoma sprawami. Całe ferie spędziłam w domu, ogółem cały czas teraz jestem w domu, myślę nawiązałam z rodziną jakiś kontakt. Ale gdy wracam do tematu jak się czuję zazwyczaj dalej reaguję tak samo, mama mówi żebym przestała bo to ją denerwuje. Choć myślę że trochę zrozumiała. Kupiła mi bilet na koncert dorzucając ' tylko nie mów że ja cię ograniczam '. Robi mi łaskę bo próbowałam jej przemówić co we mnie siedzi. Wciąż próbuję ją namówić na liceum poza szkołę, ale za każdym razem jest jakiś problem, ostatnio powiedziała że tam wszystkie pieniądze wydawałabym na narkotyki i zmarnowałabym się tam zamiast się uczyć. Mówi tak bo w ferie powiedziałam jej jakie lubię filmy( jednym z moich ulubionych jest trainspotting i pewnie przez to nasunęła jej się myśl o ćpaniu). Ja po prostu chcę wyjechać aby zająć się sobą, i mieć więcej możliwości. Dzisiaj lekko posprzeczałyśmy się o to, że mama kupuję dosyć niezdrowe rzeczy i ja chciałabym odżywiać się lepiej (tak samo zacząć ćwiczyć ale jedyne co robię to siedzenie przed komputerem, nie potrafię wziąć się w garść), ale ona mówi ' może ja lubię to jeść?' a zazwyczaj narzeka że się niezdrowo odżywiamy. Wszystko mnie już irytuję. Chciałabym po prostu wszystko rzucić i zacząć nowe życie. Bardzo kocham swoją mamę ale czemu zawsze musimy się kłócić. Czasem myślę że to moja wina. To ja się nie umiem wziąć w garść. Marzę o tym żeby mieć kontrolę nad swoim ciałem, ale nic nie robię. Jestem leniwa i przez to nie mam hobby. Jak mówię mamie, że chciałabym mieć pasję w życiu ale nie mam jak bo nie ma tu możliwości stanowczo zaprzecza i od razu się denerwuję. Czemu nie mogę się zmienić, być asertywna i zacząć żyć? To wszystko jest takie trudne. Mama mówi 'to weź się w garść'. Ale tak łatwo jest powiedzieć a tak trudno zrobić. Potrzebuję nareszcie sensu życia i ona mi w tym nie pomaga. Bardzo dziękuję za wszystkie odpowiedzi, tak bardzo się cieszę że ktoś wreszcie poważnie mnie wysłuchał i poważnie odpowiedział, jestem Wam bardzo wdzięczna.
ODPOWIEDZ