Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Ja i mój najlepszy kumpel- LĘK. Chyba go nie lubię:-(
- Ruda1990
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 178
- Rejestracja: 2 sierpnia 2018, o 12:11
Czesc...to moj pierwszy raz na forum... nie wiem czego się spodziewać. Postanowiłam spróbować. Opiszę moją historię.
Zaczęło się od tego, że około 5 lat temu miałam ciągle zawroty głowy, szumy i piski w uszach(jak przy zmianie ciśnienia), atakami duszności i nudnościami. oczywiście przeszłam wszelkie badania, również tk mózgu, które niczego niepokojącego nie wykazały. Udałam się na terapię poznawczo-behawioralna, z diagnoza nerwicy lękowej. Stopniowo zawroty głowy ustąpiły, pozostały piski w uszach, z którymi nauczyłam się żyć. Czasami zdarzały się ataki paniki w postaci duszności, z którymi nauczyłam się sobie radzić-torebka, oddechy, cukierek miętowy. Zdarzały się coraz rzadziej (raz na pół roku). Przez następne lata nastąpił względny spokój. Niestety w marcu tego roku, zaczęłam odczuwać nowe objawy. Przestaly mnie cieszyć rzeczy, które kiedyś sprawiały mi przyjemnosc. Zaczęłam ograniczać wyjścia ze znajomymi, tłumacząc to zmęczeniem i nawałem obowiązków (od roku pracuję na dwa etaty, w stresujących pracach) Nagle w marcu bum przez około 2+3 tygodnie straciłam KOMPLETNIE apetyt, jadłam bo musiałam, po około 3 tygodniach apetyt wrócił, niestety zauważyłam, że mój nastrój pogorszył się jeszcze bardziej. Nawet wyjazd w góry z narzeczonym był dla mnie męczarnia, nie cieszył mnie. Chciałam wrócić do domu, gdzie w swoim łóżku, oglądając film czułam się najbezpieczniej. Niestety na tym nie koniec. W czerwcu tego roku nastąpił kataklizm, znowu przestałam mieć apetyt ale tym razem wręcz odczuwałam jadłowstręt. Sam zapach jedzenia powodował u mnie mdłości. "Wciskalam" w siebie jedzenie, bo wiedziałam że musiałam, nie rzadko kończyło się to wymiotami(nigdy się nie odchudzałam, nie czuję że jestem gruba, nie chciałam schudnąć) pod koniec moglam już tylko spożywać płynne pokarmy, bo nawet banana nie byłam w stanie "przegryźć". Zawsze byłam osobą bojącą się chorob, itp. oczywiście wpadłam w panikę, że umrę i że to na pewno rak(przerobiłam w głowie raka jelita, żołądka, przełyku, białaczkę itp, nie chce nawet wymoeniac) Bałam się okropnie. Na własną rękę zrobiłam wszelkie badania, pasożyty, krew, tarczyca, kał(wszystko było w idealnym wręcz porządku, prócz dodatniego IGG na Lamblie i delikatnie podwyższona LIPAZA i EO,, reszta wszystko w normach) zaczęłam kurację metronizadolem. 10 dni, przerwa 10 dni. Niestety schorzenie pogłębiało się. Schudłam w ciągu miesiąca około 7 kg Zaczęłam się nadmiernie pocić, płakałam całe dnie, budziłam się z walacym sercem i ogromnym lekiem, że umrę, że zwariuję itp. czułam się kompletnie bezradnie, ogarnięta lękiem, poczuciem beznadzieji. Poszłam pierwszy raz na l4, leżałam całe dnie w łóżku, zwykle czynności typu umycie się, zrobienie kawy, nakarmienie kota, przerastały mnie. Wyłączyłam dźwięki w telefonie, nie chciałam z nikim rozmawiać. Był w końcu taki dzień, gdzie wpadłam w taką panikę, że umieram, że resztkami sił wykąpałam się, uczesałam. Powodem była... chęć, żebym nie śmierdziała, jak przyjadą do mnie lekarze stwierdzić zgon. To chyba nie wymaga komentarza. Wylądowałam w szpitalu. Setki badań, kal, mocz, pasożyty, krew, tk jamy brzusznej i miednicy, glukoza, RTG klatki piersiowej...i werdykt jest Pani okazem zdrowia! Wypis- pacjentka w stanie dobrym wypisana do domu. Przyjechał po mnie narzeczony. Płakałam jak bóbr, wolałam, żeby odkryli już nawet raka ale żebym mogła walczyć. Jeść jak nie jadłam tak nie jadłam dalej. W końcu dostałam Xanax od lekarza rodzinnego (w ogóle nie brałam wtedy uwagi problemów psychicznych) zjadłam tabletkę, już i tak było mi wszystko jedno. I...po pół godzinie zjadłam dwa talerze jedzenia...SZOK. Wtedy już moja Mama nie odpuściła, natychmiast kazała mi jechać do Psychiatry. Resztkami sił pojechałam. Diagnoza SILNE ZABURZENIA LĘKOWE Z SOMATYZACJA. Dostałam Venlectine 37.5 mg(10 dni) następnie 75 mg, Xanax , oraz Lerivon 10 mg na spanie(które było w opłakanym stanie) i powoli stawałam na nogi, wyprowadziłam się do rodziców (Mama nie pracuje, więc była cały czas koło mnie), nadal będąc na l4,powoli zaczynałam jeść, zaczęłam wychodzić nawet z Mamą na drobne spacery(nie opuszczało mnie poczucie derealizacji), nadal budziłam się zlana potem i okropnym lękiem, który powoli w ciągu dnia odpuszczał(najlepiej czułam się wieczorem). Po około 2-3 tygodniach, już przy dawce Venlectine 75 mg, jadłam względnie normalnie ( apetyt jednak nie był taki jak kiedyś), parę razy sama nawet wyszłam z psem, na spacer wokół bloku, miałam lepszy humor, nawet rano budziłam się bez leku. Niestety i tu po długim wywodzie moje pytanie...przed okresem nastąpiło pogorszenie, znowu zaczęłam odczuwać lek z rana, mój puls wynosił podczas takiego ataku nawet 160 z arytmia, znowu byłam płaczliwa i coraz częściej zamykałam się w pokoju załamana. Po konsultacji z psychiatra odłożyłam Venlectine na dwa dni w celu sprawdzenia, czy nie jest to zespół serotoninowy. Niestety , nadal jest tak samo, ratuję się Xanaxem. Od jutra mam znowu zacząć brać Venlectine 75 mg, bo jak stwierdzila moja psychiatra pogorszenie nastąpiło z powodu miesiączki. Według niej mam brać 7 dni Venlectine 75 mg, a potem "wskoczyc"na dawkę 150 mg. Mam straszne lęki, tym razem już nie dotyczą ciężkich chorób typu rak ale okropnie boję się, że to schizofrenia albo jej początki. Cały czas o tym myślę, całe moje życie zmieniło się o 180 stopni. Wyalienowalam się, mieszkam od miesiąca z rodzicami, czuję się dla nich ciężarem, chociaż powtarzają mi, że tak nie jest. Nawet nie lubię jak odwiedza mnie narzeczony (nie wiem czy to ma jakieś znaczenie ale zawsze nawet jak mialam zwykłą grypę to alienowalam się, kryłam i czekałam aż przejdzie, nie chciałam wtedy z nikim utrzymywać kontaktu) podkreślam, że zdaję sobie sprawę ze swojej hipochondrii...zawsze każde znamię, guzek, ból budził w mojej głowie mnóstwo najgorszych scenariuszy. Boję się tego lęku, tego stanu, w którym czuję się jak niepełnosprawna...zawsze pomimo wszystko byłam"duszą towarzystwa", lubiłam ludzi i spotkania z nimi. Byłam otwarta, wygadana, nie bałam się wyzwań. Jednak zawsze gdzieś ta hipochondria u mnie byla...wiem o tym. Jak było dobrze to było świetnie, jak byłam chora na cokolwiek wycofywała się i wertowalam internet w poszukiwaniu najgorszych chorób.(jak to w google zawsze wyskakiwały nowotwory). Reasumując, nie wiem czy ta diagnoza jest trafna? Czy naprawdę zaburzenia lękowe dają tak potworne objawy? Czy jest szansa na wyleczenie? Kiedy ewentualnie nastąpi poprawa? Jak sobie pomóc? Czy te leki, które mam wypisane są dobre? Czy moje obawy odnoście schizofrenii są uzasadnione? Nikt u mnie w rodzinie nie miał problemów psychicznych. Gdzie mogę szukać psychoterapii? Boję się okropnie...
Z góry dziękuję za Wasze poświęcony czas i z niecierpliwością i ... lękiem czekam na odpowiedź.
Zaczęło się od tego, że około 5 lat temu miałam ciągle zawroty głowy, szumy i piski w uszach(jak przy zmianie ciśnienia), atakami duszności i nudnościami. oczywiście przeszłam wszelkie badania, również tk mózgu, które niczego niepokojącego nie wykazały. Udałam się na terapię poznawczo-behawioralna, z diagnoza nerwicy lękowej. Stopniowo zawroty głowy ustąpiły, pozostały piski w uszach, z którymi nauczyłam się żyć. Czasami zdarzały się ataki paniki w postaci duszności, z którymi nauczyłam się sobie radzić-torebka, oddechy, cukierek miętowy. Zdarzały się coraz rzadziej (raz na pół roku). Przez następne lata nastąpił względny spokój. Niestety w marcu tego roku, zaczęłam odczuwać nowe objawy. Przestaly mnie cieszyć rzeczy, które kiedyś sprawiały mi przyjemnosc. Zaczęłam ograniczać wyjścia ze znajomymi, tłumacząc to zmęczeniem i nawałem obowiązków (od roku pracuję na dwa etaty, w stresujących pracach) Nagle w marcu bum przez około 2+3 tygodnie straciłam KOMPLETNIE apetyt, jadłam bo musiałam, po około 3 tygodniach apetyt wrócił, niestety zauważyłam, że mój nastrój pogorszył się jeszcze bardziej. Nawet wyjazd w góry z narzeczonym był dla mnie męczarnia, nie cieszył mnie. Chciałam wrócić do domu, gdzie w swoim łóżku, oglądając film czułam się najbezpieczniej. Niestety na tym nie koniec. W czerwcu tego roku nastąpił kataklizm, znowu przestałam mieć apetyt ale tym razem wręcz odczuwałam jadłowstręt. Sam zapach jedzenia powodował u mnie mdłości. "Wciskalam" w siebie jedzenie, bo wiedziałam że musiałam, nie rzadko kończyło się to wymiotami(nigdy się nie odchudzałam, nie czuję że jestem gruba, nie chciałam schudnąć) pod koniec moglam już tylko spożywać płynne pokarmy, bo nawet banana nie byłam w stanie "przegryźć". Zawsze byłam osobą bojącą się chorob, itp. oczywiście wpadłam w panikę, że umrę i że to na pewno rak(przerobiłam w głowie raka jelita, żołądka, przełyku, białaczkę itp, nie chce nawet wymoeniac) Bałam się okropnie. Na własną rękę zrobiłam wszelkie badania, pasożyty, krew, tarczyca, kał(wszystko było w idealnym wręcz porządku, prócz dodatniego IGG na Lamblie i delikatnie podwyższona LIPAZA i EO,, reszta wszystko w normach) zaczęłam kurację metronizadolem. 10 dni, przerwa 10 dni. Niestety schorzenie pogłębiało się. Schudłam w ciągu miesiąca około 7 kg Zaczęłam się nadmiernie pocić, płakałam całe dnie, budziłam się z walacym sercem i ogromnym lekiem, że umrę, że zwariuję itp. czułam się kompletnie bezradnie, ogarnięta lękiem, poczuciem beznadzieji. Poszłam pierwszy raz na l4, leżałam całe dnie w łóżku, zwykle czynności typu umycie się, zrobienie kawy, nakarmienie kota, przerastały mnie. Wyłączyłam dźwięki w telefonie, nie chciałam z nikim rozmawiać. Był w końcu taki dzień, gdzie wpadłam w taką panikę, że umieram, że resztkami sił wykąpałam się, uczesałam. Powodem była... chęć, żebym nie śmierdziała, jak przyjadą do mnie lekarze stwierdzić zgon. To chyba nie wymaga komentarza. Wylądowałam w szpitalu. Setki badań, kal, mocz, pasożyty, krew, tk jamy brzusznej i miednicy, glukoza, RTG klatki piersiowej...i werdykt jest Pani okazem zdrowia! Wypis- pacjentka w stanie dobrym wypisana do domu. Przyjechał po mnie narzeczony. Płakałam jak bóbr, wolałam, żeby odkryli już nawet raka ale żebym mogła walczyć. Jeść jak nie jadłam tak nie jadłam dalej. W końcu dostałam Xanax od lekarza rodzinnego (w ogóle nie brałam wtedy uwagi problemów psychicznych) zjadłam tabletkę, już i tak było mi wszystko jedno. I...po pół godzinie zjadłam dwa talerze jedzenia...SZOK. Wtedy już moja Mama nie odpuściła, natychmiast kazała mi jechać do Psychiatry. Resztkami sił pojechałam. Diagnoza SILNE ZABURZENIA LĘKOWE Z SOMATYZACJA. Dostałam Venlectine 37.5 mg(10 dni) następnie 75 mg, Xanax , oraz Lerivon 10 mg na spanie(które było w opłakanym stanie) i powoli stawałam na nogi, wyprowadziłam się do rodziców (Mama nie pracuje, więc była cały czas koło mnie), nadal będąc na l4,powoli zaczynałam jeść, zaczęłam wychodzić nawet z Mamą na drobne spacery(nie opuszczało mnie poczucie derealizacji), nadal budziłam się zlana potem i okropnym lękiem, który powoli w ciągu dnia odpuszczał(najlepiej czułam się wieczorem). Po około 2-3 tygodniach, już przy dawce Venlectine 75 mg, jadłam względnie normalnie ( apetyt jednak nie był taki jak kiedyś), parę razy sama nawet wyszłam z psem, na spacer wokół bloku, miałam lepszy humor, nawet rano budziłam się bez leku. Niestety i tu po długim wywodzie moje pytanie...przed okresem nastąpiło pogorszenie, znowu zaczęłam odczuwać lek z rana, mój puls wynosił podczas takiego ataku nawet 160 z arytmia, znowu byłam płaczliwa i coraz częściej zamykałam się w pokoju załamana. Po konsultacji z psychiatra odłożyłam Venlectine na dwa dni w celu sprawdzenia, czy nie jest to zespół serotoninowy. Niestety , nadal jest tak samo, ratuję się Xanaxem. Od jutra mam znowu zacząć brać Venlectine 75 mg, bo jak stwierdzila moja psychiatra pogorszenie nastąpiło z powodu miesiączki. Według niej mam brać 7 dni Venlectine 75 mg, a potem "wskoczyc"na dawkę 150 mg. Mam straszne lęki, tym razem już nie dotyczą ciężkich chorób typu rak ale okropnie boję się, że to schizofrenia albo jej początki. Cały czas o tym myślę, całe moje życie zmieniło się o 180 stopni. Wyalienowalam się, mieszkam od miesiąca z rodzicami, czuję się dla nich ciężarem, chociaż powtarzają mi, że tak nie jest. Nawet nie lubię jak odwiedza mnie narzeczony (nie wiem czy to ma jakieś znaczenie ale zawsze nawet jak mialam zwykłą grypę to alienowalam się, kryłam i czekałam aż przejdzie, nie chciałam wtedy z nikim utrzymywać kontaktu) podkreślam, że zdaję sobie sprawę ze swojej hipochondrii...zawsze każde znamię, guzek, ból budził w mojej głowie mnóstwo najgorszych scenariuszy. Boję się tego lęku, tego stanu, w którym czuję się jak niepełnosprawna...zawsze pomimo wszystko byłam"duszą towarzystwa", lubiłam ludzi i spotkania z nimi. Byłam otwarta, wygadana, nie bałam się wyzwań. Jednak zawsze gdzieś ta hipochondria u mnie byla...wiem o tym. Jak było dobrze to było świetnie, jak byłam chora na cokolwiek wycofywała się i wertowalam internet w poszukiwaniu najgorszych chorób.(jak to w google zawsze wyskakiwały nowotwory). Reasumując, nie wiem czy ta diagnoza jest trafna? Czy naprawdę zaburzenia lękowe dają tak potworne objawy? Czy jest szansa na wyleczenie? Kiedy ewentualnie nastąpi poprawa? Jak sobie pomóc? Czy te leki, które mam wypisane są dobre? Czy moje obawy odnoście schizofrenii są uzasadnione? Nikt u mnie w rodzinie nie miał problemów psychicznych. Gdzie mogę szukać psychoterapii? Boję się okropnie...
Z góry dziękuję za Wasze poświęcony czas i z niecierpliwością i ... lękiem czekam na odpowiedź.
-
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 574
- Rejestracja: 15 czerwca 2018, o 17:51
Hej, najważniejsze że znalazłaś to forum, poczytaj sobie na spokojnie czym jest nerwica, jak z niej wyjść, jest dużo o tym napisane tutaj. Tak żebyś się z nią oswoiła
tutaj ludzie są bardzo pomocni, pytaj o wszystko.
Ja tak od siebie napiszę że też biorę wenlafaksynę, ale ona sama w sobie jest według mnie super na depresję, natomiast nasila lęki i nerwicę. Dlatego ja do niej biorę pregabalinę, która z kolei znosi lęk ale na depresję nie działa. Oprócz tego psychoterapia. Co jeszcze mogę polecić to suplementy, d3, magnez, b complex, różeniec górski.
Dobrze że masz wsparcie w rodzicach, to bardzo ważne, ale też z drugiej strony może powodować u ciebie stres aby jak najszybciej się wyleczyć żeby przestać być ciężarem dla rodziców.
Co do pracy to spróbuj za wszelką cenę do niej wrócić. Gdy ma się jakieś zajęcie to głowa inaczej działa, ma się odskocznię od swoich myśli, nakręcania się itp.
Są tu też opisy na forum różnych rzeczy które ludzie próbowali aby wyjść z nerwicy, hipnozy, homeopatii, akupunktury, jogi itp. Tu już sama musisz zdecydować czy coś chcesz wypróbować.
I głowa go góry, wielu z tego wyszło, zobacz na posty odburzonych

Ja tak od siebie napiszę że też biorę wenlafaksynę, ale ona sama w sobie jest według mnie super na depresję, natomiast nasila lęki i nerwicę. Dlatego ja do niej biorę pregabalinę, która z kolei znosi lęk ale na depresję nie działa. Oprócz tego psychoterapia. Co jeszcze mogę polecić to suplementy, d3, magnez, b complex, różeniec górski.
Dobrze że masz wsparcie w rodzicach, to bardzo ważne, ale też z drugiej strony może powodować u ciebie stres aby jak najszybciej się wyleczyć żeby przestać być ciężarem dla rodziców.
Co do pracy to spróbuj za wszelką cenę do niej wrócić. Gdy ma się jakieś zajęcie to głowa inaczej działa, ma się odskocznię od swoich myśli, nakręcania się itp.
Są tu też opisy na forum różnych rzeczy które ludzie próbowali aby wyjść z nerwicy, hipnozy, homeopatii, akupunktury, jogi itp. Tu już sama musisz zdecydować czy coś chcesz wypróbować.
I głowa go góry, wielu z tego wyszło, zobacz na posty odburzonych

you infected my blood
- Ruda1990
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 178
- Rejestracja: 2 sierpnia 2018, o 12:11
Dziękuję bardzo za odpowiedź Tapurka, powiedz mi proszę, czy objawy nerwicy mogą pogarszać się w okolicach okresu?
Jaka jest szansa, że to jakiś początek schizofrenii albo innego wariactwo? Bardzo się tego boję...
Moje życie wywróciło się o 180 stopni, z aktywnej, normalnej dziewczyny stałam się wrakiem...
Jaka jest szansa, że to jakiś początek schizofrenii albo innego wariactwo? Bardzo się tego boję...
Moje życie wywróciło się o 180 stopni, z aktywnej, normalnej dziewczyny stałam się wrakiem...
- weird_thoughts
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 300
- Rejestracja: 12 września 2017, o 17:57
PMS zwiększa lęk. Nawet u zdrowych osób, a nerwica tylko go pogłębia. U mnie lęki dotyczące schizofrenii trwają już długi czas, ale jeszcze nie zwariowałam i mamy na to małe szanse. Niestety jest to typowy nerwicowy natrętRuda1990 pisze: ↑2 sierpnia 2018, o 20:16Dziękuję bardzo za odpowiedź Tapurka, powiedz mi proszę, czy objawy nerwicy mogą pogarszać się w okolicach okresu?
Jaka jest szansa, że to jakiś początek schizofrenii albo innego wariactwo? Bardzo się tego boję...
Moje życie wywróciło się o 180 stopni, z aktywnej, normalnej dziewczyny stałam się wrakiem...

- Ruda1990
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 178
- Rejestracja: 2 sierpnia 2018, o 12:11
Powiedzcie mi jeszcze proszę czy Wy też macie problemy z nadmiernym poceniem się, pulsem ponad 100 na codzien, przy atakach około 150?
Jakie macie podejście do leków? Jakie doświadczenie z wenlofaksyna? Ja ich się boję jak ognia, boję się, że coś mi "popsują" w głowie...i że będzie gorzej.
Czy są tu takie osoby, których nerwica lękowa doprowadziła do leżenia w łóżku i porzuceniu dosłownie wszystkiego?
Jak u Was z apetytem?
Jakie macie podejście do leków? Jakie doświadczenie z wenlofaksyna? Ja ich się boję jak ognia, boję się, że coś mi "popsują" w głowie...i że będzie gorzej.
Czy są tu takie osoby, których nerwica lękowa doprowadziła do leżenia w łóżku i porzuceniu dosłownie wszystkiego?
Jak u Was z apetytem?
- schanis22
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 2199
- Rejestracja: 17 września 2015, o 00:28
Ruda1990 nerwica doprowadzi Cię tam gdzie jej pozwolisz to Ty własną wolą masz działać tak żeby pożegnać zaburzenie .
Ja leków nigdy nie brałam z nerwicy wyszłam dziękie forum , wsparciu i oczywiście działaniu .
Witaj na forum
.
Ja leków nigdy nie brałam z nerwicy wyszłam dziękie forum , wsparciu i oczywiście działaniu .

Witaj na forum

W zdrowym ciele zdrowy duch , zdrowa głowa zdrowy brzuch.
Nerwica jest małą ściemniarą francą , wróblicą cwaniarą . Plącze nam nogi i mówi idż ! Wkręceni w zgubną nić .
Świata nie naprawisz - napraw siebie .
Nerwica jest małą ściemniarą francą , wróblicą cwaniarą . Plącze nam nogi i mówi idż ! Wkręceni w zgubną nić .
Świata nie naprawisz - napraw siebie .
- schanis22
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 2199
- Rejestracja: 17 września 2015, o 00:28
Ruda1990 pewnie pytaj kochana , możesz też napisać do mnie priv , wszyscy w nerwicy mamy podobne objawy 

W zdrowym ciele zdrowy duch , zdrowa głowa zdrowy brzuch.
Nerwica jest małą ściemniarą francą , wróblicą cwaniarą . Plącze nam nogi i mówi idż ! Wkręceni w zgubną nić .
Świata nie naprawisz - napraw siebie .
Nerwica jest małą ściemniarą francą , wróblicą cwaniarą . Plącze nam nogi i mówi idż ! Wkręceni w zgubną nić .
Świata nie naprawisz - napraw siebie .
- Halka
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 457
- Rejestracja: 18 czerwca 2017, o 21:29
Hej. To raczej jak masz diagnoze postawioną, nerwica lękowa z somatyzacją. Potrafi dawać mocne somaty które niezle dają wkość. Polecam mocno czytać posty odburzeniowe , tematy czym jest nerwica , emocje , myśli natrętne. Psychoterapia pomocna gdzie terapeuta potrafi pracować z lękowcami przedewszystkim. Behowioralno poznawcza podstawowa , ale dobra gdzie zna pare szkół i nietrzymie tylko jednej. Niejest łatwo ale drogi innej niema jak sie zaprzeć i działać
- Ruda1990
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 178
- Rejestracja: 2 sierpnia 2018, o 12:11
Psychiatra twierdzi, że to wpływ stresu.. ciśnienie mam w normie, lekarze twierdzą, że jak dostanę betabloker to ciśnienie będzie za niskie czy jakoś tak.
Czy kogoś nerwica położyła do łóżka? Czy tylko ja jestem taka słaba?
Czy kogoś nerwica położyła do łóżka? Czy tylko ja jestem taka słaba?
- Ruda1990
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 178
- Rejestracja: 2 sierpnia 2018, o 12:11
Czy tak jzu będzie całe życie? Jestem rozłożona na łopatki:-(
Czy też ktoś tak jak ja, budzi się spocony jak świnia z ogromnym lekiem z samego rana?
Jak u Was z apetytem?
Czy ktoś stosuje wenlafaksynę, jak wrażenia?
Czy też ktoś tak jak ja, budzi się spocony jak świnia z ogromnym lekiem z samego rana?
Jak u Was z apetytem?
Czy ktoś stosuje wenlafaksynę, jak wrażenia?
- Juliaaa78569
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 589
- Rejestracja: 27 kwietnia 2018, o 16:25
Ruda, masz typową nerwice lękową. Nie jesteś na nic chora i nie masz schizofrenii. Po prostu to są zwykle lękowe myśli.
Twoje objawy to typowe objawy nerwicy i to forum to najlepsze na co mogłaś trafić! Czytaj tutaj materiały i powoli się wyleczysz.
Wpisz sobie na YouTube odburzanie według Divovica sezon 1 i 2. Tam nasi dwoje administratorzy z tego forum opisali jak można wyjść z nerwicy, a mieli bardzo silną.
I tak, nawet bez leków da się z tego wyjść. To nie jest choroba, tylko zaburzenie. Po prostu twój "umysł się przegrzal" z powodu nadmiernego stresu i tyle.
Powodzenia w odburzaniu

- Celine Marie
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1983
- Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22
I to jak! Nawet są tematy o tym ,a i ostatnio sporo rozmów na "słabszy dzień".Przewertuj forum,zobaczysz,że to co masz nie jest niczym niezwykłym tu

"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic
Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic
Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"