Zaczęło się od sytuacji mocno stresowej, następnego dnia natrętne myśli, wieczorem szumy/piski w uszach (przez pierwsze kilka dni bardziej, teraz nieco mniej a czasem wcale). Potem nogi sztywne, jakby nie moje, dłonie zaczęły drętwieć, raz jedna, raz druga, czasem obie, potem pierwszy poważniejszy napad paniki (uczucie zimna, drgania, lęk, lekkość ciała) i cyk depersonalizacja. Przez pierwszy tydzień gorzej, potem w miarę stabilizacja somatów. I tu pojawia się moje pytanie do bardziej doświadczonych, bo w zasadzie nie wiem czy cieszyć się czy nie - na chwilę obecną mam zaburzenia równowagi (niestabilność chodu, kołysanie ale bez zawrotów głowy), szumy, zatykanie się uszu (głównie jednego), czasem nudności, czasem uczucie niepokoju, no i z depersonalizacji rzadko uczucie obcości całego ciała, zazwyczaj jedynie rąk (raz lekkie, raz ciężkie, wrażenie jakby miały mi zaraz odpaść/jakby były doczepione, jakbym ich nie miał). Plus nadwrażliwość na dźwięki i chwilowe drętwienia/drgania którejś z kończyn albo sztywność karku.
Bez ataków paniki, bez derealizacji (a przynajmniej nie na tyle żebym zwracał na to jakoś szczególnie uwagę), brak lęków przed wychodzeniem itd. Jak poczytałem wypowiedzi wielu osób z forum to moja wersja jest dziwnie uboga, aż momentami zaczynam się zastanawiać czy nie pominąłem którejś z chorób przy robieniu badań dla świętego spokoju
