Więc to znowu ja. Znowu postanowiłem wyżalić się na forum bo czuję się znowu trochę gorzej.
Dzisiaj miałem/ mam paskudny dzień

Rano gdy jechałem na uczelnię z koleżanką. Trochę się chciałem kimnąć w samochodzie bo było jeszcze wcześnie. I gdy tak zasypiałem, a właściwie w połowie spałem
przypomniałem sobie ten stan gdy byłem pod wpływem narkotyku... przez raptem parę sekund znowu tam byłem

ocknąłem się szybko z mocnym bólem głowy z tyłu głowy, który chyba był urojeniem bo zniknął równie szybko jak się pojawił, a po chwili nie byłem sobie nawet w stanie przypomnieć jakie to było uczucie...
Piękny początek dnia... ale jakoś tak o tym zapomniałem (To chyba dobry znak że zapominam o takich rzeczach już szybko a nie jak dawniej kiedy wszystko dokładnie analizowałem). I tak siedząc na wykładach buszowałem w internecie. Przypomnę że towarzyszy mi paskudny strach egzystencjalny :S więc omijam szerokim łukiem wszelkie możliwe strony poświęcone kosmosowi, fizyce czy innym tego rodzaju rzeczom bo powodują u mnie myśli w stylu:" A co jeśli to iluzja" i ogólne myśli na temat tego co jest po śmierci.
I tak sobie czytałem komentarze pod jednym z artykułów i trafiłem na jedno zdanie o fizyce kwantowej... wiem że to głupie

ale w tym momencie przeraziłem się niemiłosiernie... czyli ścisk w żołądku, suchość w gardle ciarki po całym ciele, gdybym wtedy nie siedział to możliwe że nogi by mi się ugięły. Cały dzień mam teraz taki spędzony na walce ze samym sobą żeby o tym wszystkim nie myśleć :/
Jak ja boję się tego że tak będzie już zawsze. Ze nigdy nie odzyskam spokoju. Niedawno skończyłem 20 lat, praktycznie wszystko przede mną, a tu takie coś.
Inni się bawią chodzą na imprezy a ja siedzę w domu praktycznie cały czas od 9 miesięcy bo nie mam siły na nic.
Czasem myślę że jestem już skończony. Jak tęsknie za czasami sprzed tego feralnego dnia kiedy dałem się namówić na narkotyki. W tamtych czasach nie byłem może szczęśliwy, ale wszystko byłoby lepsze niż to co przeżywam teraz. To tyle teraz, pewnie jestem żałosny

ale co zrobić