
Te posty to będzie mój taki "dzienniczek" gdzie będę zapisywała swoje postępy i przemyślenia.
Postępy i Etapy mojego zaburzenia
1.Krok zauważyłam, że coś się dzieje.-Niby nic nie znaczące, ale jednak bez tego kroku nie mogłabym ruszyć dalej w kierunku zdrowienia.
2.Myślenie (ale bez działania!) o wyzdrowieniu
3.Szukanie pomocy. -Tutaj chodzi mi jedynie o sam internet i najbliższych. 1 mój rok był na zasadzie szukaniu w internecie co mi jest i tyle.Kolejny (ten rok) to było czytanie, rad i wskazówek ( ale bez dobrego wdrożenia w życie otrzymanych rad albo wdrażanie rad tylko na "chwile").
4.Chęć i gotowość działania ( Staranie się zrobienia cos ze swoim stanem) próba stosowania rad i poszukiwania psychoterapeuty.
I na 4 bym na razie skończyła, bo chwilowo jestem w tym miejscu

PSYCHOTERAPEUTA
W tym momencie chciałabym się skupić na samym psychoterapeucie.Byłam wczoraj już u 3 osoby i na razie nie chcę zapeszać, ale trafiłam na bardzo empatyczną panią, która mam nadzieję nakieruje mnie na problem i pomoże znaleźć drogę do jego rozwiązania.Mimo sceptycznego nastawienia moich najbliższych do tego typu osób sądzę, że jeśli jesteśmy odpowiednio zmotywowani psycholog/psychoterapeuta może nam naprawdę pomóc,ale nie jest to nigdy 100% pewne.Jak wiele osób tu już pisało byśmy mogli zacząć w ogóle jakąś współpracę z tą osobą potrzebne jest zaufanie, poczucie bezpieczeństwa i tak zwana "więź".Bez tego nie ma według mnie też w ogóle sensu tam chodzić.Tych 2 pierwszych doświadczyłam u tej Pani już na 1 spotkaniu czy pojawi się "więź" ? Przekonam się wkrótce, gdyż jak w poprzednim przypadku nie mam jeszcze pewności czy podejmę współpracę z psychoterapeutką.Nim sie na to zdecydujemy uważam,że trzeba to przemyśleć.Dzisiaj jak tak myślę, to bardzo jestem zadowolona, że nie podjęłam terapii u wcześniejszej osoby.Brak poczucia zaufania,wsparcia i "dobrego" słowa bardzo mnie odrzucił od tej osoby.Czułam się jakbym gadała z robotem.Nie chodzi tu już nawet o nurt jaki reprezentuje, gdyż Pani z którą rozmawiałam również uważa, że przyczyny są ważne w tym wszystkim (ale nie jest z tego samego nurtu co poprzednik, ta jest z nurtu humanistycznego). Tutaj jednak czułam jakbym gadała z człowiekiem (haha ), nawet prawie powiem z osoba równą, akceptującą mnie i moje wartości i nie postępująca głównie według wzoru.
A wracając do moich wcześniejszych postów PROFESJONALIZM nie jest w moim przypadku najważniejszy i nie zdecydował o tym, że rozpoczęłam współprace z wcześniejszym psychoterapeutą.Mimo, iż tej Pani też w tym wypadku nie mam nic do zarzucenia, ale u poprzednika zaletą był tylko profesjonalizm, nic więcej.
Więc nim podejmę tą decyzje muszę to jeszcze na chłodno przemyśleć.
MOJE POSTANOWIENIA
Hmm terapeuta jednak nie jest w tym wszystkim najważniejszy, bo nie odwali za nas brudnej roboty (niestety :/).Spotkanie z terapeutką dało mi motywacji do działania i zrobienia postanowień, które mam nadzieję polepszą mój komfort życia.
-Chodzenie o regularnej godzinie spać.-Na razie moją wyjściową godziną będzie 23.30- północ, gdyż niestety często chodzę nawet po 1, co też ma na pewno zły wpływ na moje samopoczucie.Mimo, iż mi jako nocnemu markowi, dobrze się robi wszystko robi w nocy

-Wprowadzenie do jadłospisu warzyw i owoców.-Niby dla większości oczywiste, ale ja nigdy nie byłam fanką zdrowej żywności

-Wprowadzenie minimalnego (na razie) wysiłku fizycznego.- Poza chodzeniem rzadko wychodziłam z inicjatywa by np pójść na basen lub poćwiczyć (kiedyś ćwiczyłam z Chodakowską, ale szybko się zniechęciłam).
Na razie bardzo mało postanowień, ale jest to mój punkt wyjściowy "małe kroczki". Ciężko z początku jako cel dawać sobie wielkie góry jak na początek można zacząć od mniejszych górek

Będę pisać o postępach

Pozdrawiam

-- 7 stycznia 2016, o 23:58 --
Kolejna część moich gdybań.

Terapeuta cz 2
Jak z tym terapeutą? Hmm.. No nie najciekawiej gdyż..jakby to w skrócie napisać Pani psycholog bardzo mnie do siebie zniechęciła co można dokładnie u mnie przeczytać w poprzednich wątkach mam-dosyc-psychologow-psychoterapeutow-t7545.html , ale ogólnikowo to nie była to osoba neutralna, zaczęła oceniac moich rodziców, że jest na nich "zła, wkurzona" i ogólnie naskakiwać na nich.Nie szukała neutralnego wyjścia tylko kierowała moją złość, rozgoryczenie na nich.To ich wina, oni są źli-nie powiedziała tak,ale ja tak to rozumiałam xD Jeszcze jeden prawdziwy jej cytat "nie wybielaj ich" kiedy ich broniłam.Ponadto dodała, że jeśli nie podejme terapii u niej lub ogólnie to niedługo mogę rozpocząć terapie psychiatryczną.Nieźle

Więc kolejna wtopa z psychoterapeutą.Miałam po tym psychologu spory smutek, bo sądziłam, że tak trafiłam,będzie dobrze, a tu klops.
Czy dalej będę szukać? Na razie mam stop sytuacja finansowa jest średnia, ponadto nie ma w moim mieście terapeuty poz-beh, a na dynaminczą nie mam ochoty.
Postępy:
Na początku roku myślałam, że jestem na dnie, że nic nie osiągnęłam w starciu z zaburzeniem,ale nie dawno uświadomiłam sobie, że to duży błąd! Wiele się zmieniło

Mimo, że teraz lęk mi daje do wiwatu to nie oznacza, że stoję w miejscu i to sobie uświadomiłam.
-Zniknął mi lęki przed opętaniem (chociaż mam nadal świadomość, że jak sie postaram mogę w to wpaść).Ogólnie filmy o opętaniu nadal powodują u mnie dyskomfort.Zawsze tak było, nie jestem fanką horrorów, po prostu

-Lęk przed schizami zredukowany do 70%
On był okropny pamiętam jak z 2 tygodnie z nim walczyłam ciągle coś kątem oka "widziałam" "słyszałam".Potem okazywało się, że to lodówka lub coś innego.Jak z tym skończyłam ? U mnie to było proste bo ten lęk nie nabrał takich rumieńców, ale wymęczył mnie porządnie i dał początek derealizacji.
Pewnej nocy jak coś "usłyszałam" powiedziałam DOŚĆ i poszłam spać. Pierwsze dni były ciężkie, ale potem poszło.Nadal jeszcze się łapie na tym lęku, ale to nie ma juz takiego charakteru jak wtedy.Dlatego uważam to za jakiś sukces

-Ból głowy.
Zaburzenie moje trwa około 2 lata niedługo będzie 3, ale nie liczę tego, nie warto.Zawsze jak myślę ile czasu to gówno mnie sie trzyma czuje się jakąś gorzej.
A mówię to gdyż moje zaburzenie rozpoczęło się z okropnym bólem głowy, to była tragedia.Obręcz na głowę i ostre pulsowanie w skroniach.w pierwszym roku nerwiczki objaw ten miałam z 4 miesiące tak do wiosny


-Sen
Miałam też lekkie problemy ze snem, budziłam się raz w miesiącu, czasami dwa, czasami co 2 miesiące (różnie

Ale dla moich domowników, owszem.Co powodowało u mnie presje i wręcz złość na siebie."Jak ja mogę to robić nie daje innym spać! Głupia jestem!"
I tak było często przed snem oraz presja powodowała, że po niedługim czasie w nocy pisk.Aktualnie mam od tego spokój, nawet nie pamiętam kiedy to było z 3 miesiące temu, nawet myślę, że więcej. Nie wiem, nie liczę tego


-Samobóje
Oh tak to mój znienawidzony lęk



-Powrót do seriali.
To było przykre kiedy opuściłam seriale, to był moment jakby ktos zabrał cząsteczkę mnie,fani seriali/filmów wiedzą o czym mówię.xD Zaczęłam nawet choro myśleć, że one powodowały lęk.Więc powrót do seriali gdzie jednak była przemoc, krew itp było dosyć trudne.To może brzmieć co najmniej śmiesznie, ale podczas 1 odcinka zrobiło mi się okropnie gorącą, a postacie zaledwie ze sobą rozmawiały xD Pamiętam, że postanowiłam obejrzeć odcinek w szkole to dostałam derealizacji.Co było co najmniej śmieszne, ale lęk był.Dzięki postawie przyjacielskiej i determinacji, wróciłam do jednej z ulubionych form spędzania wolnego czasu co sprawiło mi nie lada frajdę.
CIąg dalszy nastąpi

-- 10 stycznia 2016, o 18:45 --
Będę wdzięczna za każdy motywujący komentarz, bo u mnie trochę z nią słabo
