Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Za kratami "psychiatryka" Co tak naprawdę tam się dzieje?

Być może masz jakąś kwestię do poruszenia związaną z nerwicą i lękiem?
A nie wiesz w który powyższy dział dodać temat, bo choćby pasuje to do każdej nerwicy?
Zrób to w takim razie tutaj.
Dział ten zawiera różne tematy, sprawy, wydarzenia w życiu związane z nerwicą i lękiem.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
a.....j!!!
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 12 października 2015, o 11:06

15 października 2015, o 17:55

Od wczesnego dzieciństwa zmagam się z zaburzeniami lękowymi, dd, napadami paniki. Dawno temu konsultujący mnie psychiatra zapisał mi Lorazepam ( Lorafen). Było to dawno w latach 70-tych ubiegłego wieku. Wtedy lekarze nie zdawali sobie sprawy z potencjału uzależniającego benzodwuazepin jestem uzależniony od benzodwuazepin. Stosowałem ten lek przez wiele lat 1 tabletkę przed snem. Dzięki niemu spałem. Moje zaburzenia lękowe występowały ale ich nasilenie było znośne. Miałem także natręctwa ale nie zdawałem sobie z nich sprawy. Po śmierci matki moje zaburzenia znacznie nasiliły się. Wtedy zacząłem brać Lorafen także w dzień. Zwiększyłem z czasem jego dawkę do 5- 7 tabletek 2,5 mg na dobę. Zaczęły się problemy z pamięcią oraz kłopoty ze zdobywaniem co raz to większych dawek leku. Zaczęły się także problemy w pracy i w życiu rodzinnym. Zdecydowałem się na konsultację u specjalisty. Poprosiłem go o odstawienie mi nadużywanego specyfiku. Psychiatra, który nie miał o tym zielonego pojęcia odstawiał mi Lorafen przyjmowany w dawkach ok 15 mg na dobę w ciągu 10-ciu dni. Skończyło się to hospitalizacją w oddziale detoks w jednym z warszawskich szpitali. Ordynatorem jest tam pewna pani doktor (psychiatra), która stworzyła lub przejęła z zagranicy ( tego nie wiem na pewno) metodę odstawiania BZD polegającą na stosowaniu wstępnym dużych dawek diazepamu ( Relanium), który to lek wydala się z organizmu przez 8 tygodni co daje w efekcie efekt odstawiania stopniowego. W okresie tych dwóch miesięcy pacjent otrzymuje różne leki ( diphergan, hydroxyzynę, chlorprotiksen, tritico,asentrę lub inne SSRI, propranolol, depakinę, magnez, vit.B6) w zależności od upodobań lekarza prowadzącego. W moim przypadku była to duża garść tabletek. Moja lekarka prowadząca,chyba nie lubiła swojej pracy bo miała lekceważący stosunek do chorych. Większość pacjentów także i ja po prostu bała się jej. Stosowała wiele sankcji w stosunku do ludzi, których nie lubiła ( zakaz odwiedzin, redukcja wieczornej porcji tabletek co powodowało bezsenność, przeniesienia na kilka miesięcy do oddziału psychoz itd. itp.) Warunki w oddziale detoks były skandaliczne: brud w łazience i w toaletach, grzyb na ścianach, przepełnienie sal, mikroskopijne porcje żywnościowe ( nie wszystkich odwiedzała rodzina i nie wszyscy mieli pieniądze na zakupy w sklepie), brak możliwości spacerów na zewnątrz, zły stosunek personelu ( w tym lekarzy)do pacjentów,brak opieki specjalistów innych dziedzin ( internista, chirurg, stomatolog itd.)co owocowało pogarszaniem się stanu zdrowia fizycznego u wielu często starszych pacjentów ( rekordzista zakwalifikowany przez panią ordynator do leczenia w detoksie miał 93 lata i w efekcie zmarł na zapalenie płuc). Te złe warunki tylko częściowo można tłumaczyć niedofinansowaniem. Wiele rzeczy przede wszystkim brud wynikało z braku sprzątania przez leniwych salowych i sanitariuszy oraz ze złej woli pozostałego personelu. Pani ordynator zwalczała palenie papierosów przez pacjentów. Obowiązywał zakaz palenia na terenie oddziału, jednocześnie nie było palarni dla pacjentów i personelu. Chorzy palili w toaletach wystawiając czujki alarmujące w przypadku zbliżania się pani ordynator. Złapani przez nią na paleniu lub posiadaniu papierosów byli karnie wydalani niezależnie od ich stanu zdrowia. Przypominało mi to polowania nauczycieli w szkole na palącą młodzież. Ja sam nie palę, ale rozumiem ludzi, którzy wyrzekli się BZD i przeżywali piekło odstawienia, którym kazano w dodatku rzucić palenie. Personel demonstracyjnie, grupowo wychodził na „dymka” na zewnątrz przed oddział mimo , że na terenie szpitala obowiązywał zakaz palenia. W innych oddziałach były palarnie i nikt nie musiał ścigać palaczy i nie było smrodu w toaletach. Inną plagą dla lekomanów byli alkoholicy, którzy stanowili połowę pacjentów. Często byli to ludzie skazani na przymusowe leczenie, kryminaliści wprowadzający zasady „grypsery” terroryzujący innych słabszych, często okradający ich i lżący w ordynarny sposób. W takich przypadkach lekarze udawali, że nic nie widzą. Udało mi się wytrzymać 2 miesiące. Po spadku do zera poziomu BZD w surowicy zostałem wypisany w bardzo złym stanie na Ketrelu po którym źle się czułem. Miałem zaburzenia widzenia, słuchu, węchu, bezsenność, drżenia mięśniowe a w zakresie psychiki lęk, agorafobię, regresję do poziomu 4-5 latka, zaburzenia pamięci, dd. Pani doktor prowadząca nie zauważała oczywiście mojego stanu a ja ze strachu nie mówiłem o tym. Skończyło się to źle. Próba „S” i krótki pobyt w oddziale depresji. Miałem szczęście bo tam trafiłem na bardzo młodego lekarza, stażystę, który zastosował u mnie leki z grupy SSRI co w cudowny sposób po 2 tygodniach zlikwidowało większość moich objawów. Generalnie od tego czasu leczę się u pani doktor psychiatry w mojej dzielnicy, która jest specjalistką z zakresu leczenia uzależnień lekowych, nerwicy lękowej, depresji oraz przeciwniczką leczenia zamkniętego ( w szpitalu). Miałem dużo szczęścia, że do niej trafiłem. Już dość długo nie biorę BZD, pracuję w swoim trudnym zawodzie, jestem dobrym mężem i ojcem. Zaliczyłem też kilka terapii mojej nerwicy. I jestem na najlepszej drodze do odburzenia. Czasami tylko po nocach mi się śni pobyt w psychiatryku. Ciekaw jestem czy macie jakieś własne doświadczenia z leczenia w szpitalach psychiatrycznych. Może ja jestem przewrażliwiony i nie jest tam tak źle. Napiszcie .......?
Awatar użytkownika
zdravko
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 665
Rejestracja: 10 lipca 2015, o 13:54

15 października 2015, o 18:29

Ja bylem tylko w charakterze odwiedzającego na oddziale dla klasycznych czubków (moja mama jest schizofreniczką), poza dziwnym zapachem, kompletnie nie szpitalnym, było w miarę ok, widziałem ludzi w pasach (coś w rodzaju kary to było o ile pamiętam), po elektrowstrząsach (bardzo sobie ta osoba chwaliła tą terapię ), gadałem z innymi wariatami jak ich już dobrze sprochowali, nieustabilizowani są nie do ogarnięcia, nie wiem co tam się wyrabiało kiedy nie było odwiedzin, ale chyba nic strasznego, strefa toalet faktycznie dziwna, taki inny świat, ogólnie dosyć przygnębiające to miejsce.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

15 października 2015, o 19:45

Zauważ też, ze jak rozumiem te szpitale zwiedzałeś w latach 80 tych? To też troszkę zmienia. Miałem znajomego z forum, który w latach 90 (jak podał) miał depersonalizację, klasyczną, nic specjalnego ale wtedy zdiagnozowano mu schizofrenię, to parę lat włóczył się po szpitalach z tym i dostawał leki, które obecnie są wycofane z obiegu. Bardzo źle na niego szpitale wpłynęły no ale to z racji błędu w diagnozie.

Ja byłem 2 tygodnie na oddziale zaburzeń afektu, miałem mieć diagnozowane zaburzenia osobowości, szpital i obsługę wspominam bardzo dobrze, do dziś mam kontakt w sumie z taką jedną psychiatrą bo polubiłem ją bowiem się znała na rzeczy a ona znowu mnie zapraszała kilka razy aby opowiedzieć o DD, bo ją to zainteresowało, że można to odczuwać dłuższy czas.
Generalnie jakby trzeba było to bym tam spokojnie wrócił.

Do tego przez jakiś czas odwiedziałem osoby ze schizofrenią na oddziałach otwartych (była to działalność można powiedzieć na początku spoleczna, potem koleżeńska) i generalnie na oddziale było naprawdę spoko.
Pamiętam raz taki przypadek, że pojechalem w sumie już do można powiedzieć znajomego i wszedłem z nim na oddział, a że byłem po pracy to usiadłem na łóżku i zasnąłem :D Obudziłem się po 3 godzinach, nikt mnie nie obudził, wszyscy cicho siedzieli żebym mógł pospać :D I nawet salowa mi obiad dała :D

Więc jeśli chodzi o Łódź to jeden ze szpitali polecam :D

Natomiast myślę że dużo zależy od specyfiki szpitala.

Bo np. byłem w drugim kiedyś szpitalu w ramach odwiedzin ale na oddziale dla osób zatrutych narksami itp.
To tam była już masakra, personel zmęczony, nerwowy bo po tych prochach ludzie tez zachwują się jak świnie, zaćpani, rzygają, bluźnią, trzeba pasami przypinać, dochodzi do ataków agresji itp.
I tam był ogólnie syf, kradzieże i trzeba było na siebie w sumie uważać.

Myślę, że to zalezy więc od szpitala, jego "prowadzenia", oddziałów i ich podziału a także dobranego personelu ale nie ukrywajmy od pacjentów również.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
Delphia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 120
Rejestracja: 16 czerwca 2015, o 20:34

15 października 2015, o 19:55

Strasznie to brzmi...kiedyś, po jednej z prób "S" - grożono mi zesłaniem do szpitala psychiatrycznego...właściwie nie tyle grożono, co zachęcano...mówili mi w szpitalu, że potrzebuję pomocy i wsparcia, a takie dostanę na oddziale...spanikowałam doszczętnie i uciekłam ze szpitala. Nawet po wypis się nie zgłosiłam.

Znam osoby ze schizofrenią i nie raz mi opowiadały, co tam się dzieje...pomijam niektóre akcje, bo pewnie były dyktowane przez wyobraźnię, jednak wiele takich historii brzmiało prawdopodobnie...jak pisałeś...racje żywnościowe godne chomika...przy czym nie raz słyszałam o akcjach typu plucie do posiłków w ramach kary...na zasadzie - jesteś głodny, to i tak zjesz...nie wspomnę o gorszych...
Mam wrażenie, że w wielu placówkach przyjmuje się osoby pozbawione empatii...zimne i zwyczajnie złe...rozumiem, że potrzeba wiele cierpliwości i dystansu, by zajmować się osobami chorymi, ale celowe krzywdzenie ich? Celowe znęcanie się i pogrążanie w coraz to gorszym stanie?...
Pomijam te bardziej drastyczne sytuacje, gdzie dochodziło do molestowania, gdy osoba już była mocno oszołomiona lekami...ale tego też się dużo nasłuchałam...

Chyba nie ma takiej siły, która by mnie ogólnie zaciągnęła do takiej placówki...musiałabym być nieprzytomna. Całe szczęście, że póki co - nie grozi mi to...

Pewnie są lepsze i gorsze placówki...ja słuchałam relacji z tych gorszych, gdzie stosowano bicie i poniżanie...nie wolno generalizować, bo zapewne nie jednej osobie pomógł pobyt na oddziale...ale po relacjach moich znajomych - płakałam...dosłownie...jak usłyszałam jaki los mogą zgotować osoby rzekomo kompetentne...
W ucieczce nie ma żadnej wolności
Awatar użytkownika
a.....j!!!
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 12 października 2015, o 11:06

15 października 2015, o 20:24

Droga Delphi. Ja także znam relacje ludzi, którzy byli leczeni na oddziałach psychiatrycznych i widzieli molestowanie seksualne, bicie i poniżanie. Ja na szczęście się z tym nie zetknąłem. Być może to prawda lub urojenia chorobowe. Ja mam pretensję do personelu , którego zadaniem było niesienie pomocy o znieczulicę i złe traktowanie pacjentów. Co zaowocowało u mnie głęboką depresją i próbą "S". W czasie mojego pobytu w oddziale depresji także zetknąłem się z lekceważeniem. Ordynator tego oddziału, zresztą profesor, opowiadał w czasie spotkania z pacjentami zupełnie na poważnie jak to on po wypadku samochodowym leżał na neurochirurgii z pękniętą czaszką i wyciekającym płynem mózgowo rdzeniowym i rozmawiał z sąsiadującym pacjentem o tym, że boi sie zakażenia wewnątrzszpitalnego. Oczywiście są to absurdy, ale jeżeli opowiada to profesor, psychiatra na spotkaniu pacjetów to świadczy o ich totalnym lekceważeniu i zaszufladkowaniu jako głupich czubów. Na szczęście pomógł mi stażysta, który był jeszcze normalny
Awatar użytkownika
zdravko
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 665
Rejestracja: 10 lipca 2015, o 13:54

15 października 2015, o 21:18

Victor pisze:Zauważ też, ze jak rozumiem te szpitale zwiedzałeś w latach 80 tych? To też troszkę zmienia. Miałem znajomego z forum, który w latach 90 (jak podał) miał depersonalizację, klasyczną, nic specjalnego ale wtedy zdiagnozowano mu schizofrenię, to parę lat włóczył się po szpitalach z tym i dostawał leki, które obecnie są wycofane z obiegu. Bardzo źle na niego szpitale wpłynęły no ale to z racji błędu w diagnozie
Tak,to były lata może nie 80, ale 90 ,wiec różnica pewnie niewielka, co do prochów, nie chciałbym być schizofrenikiem, to co musieli jeść (nie wiem jak obecnie się to wygląda, mama nie je żadnych), te tabletki to jakaś masakra, kiedyś wrzuciłem sobie 5 szt (fenaktil to się chyba nazywało)),ale 2 dni kompletnie do tyłu, a samopoczucie maga do dupy, moi znajomi wysępili od kolegi co to zwariował po dwie , zjeść ziemniaków z zupy nie mogli.
Awatar użytkownika
a.....j!!!
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 12 października 2015, o 11:06

15 października 2015, o 21:39

Nie były to lata 8- ani 90 tylko już 21 wiek. Niestety w psychiatrykach niewiele się zmienia.
usunietenaprosbe
Gość

16 października 2015, o 15:17

Interesują mnie takie tematy bardzo .Chciałabym taki jeden dzień przepracować w szpitalu psychiatrycznym . Pamiętam jak dzwoniłam kiedyś do psychiatry i powiedziała , że nie wie czy będzie miała dla mnie czas i żebym pojechała na izbę do szpitala psychiatrycznego to dadzą mi doraźne leki skoro nie daje rady po tym zrobiło mi się jeszcze gorzej...Owszem interesują mnie takie miejsca i to bardzo ale jako pacjentka nie chciałabym tam trafić...to zapewne smutne i dziwaczne rzeczy..ludzie gadający do siebie po nocach , krzyczący , że widzą jakieś duchy to bardzo przykre... Zawsze jak przejezdzam przy takim szpitalu to z ciekawością spoglądam w okna albo patrzę na ogród gdzie siedzą pacjenci . Są dwa ciekawe filmiki na temat szpitali psychiatrycznych na youtube wprowadzają w inny klimat ...
Awatar użytkownika
Mich95
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 310
Rejestracja: 25 lutego 2015, o 22:35

16 października 2015, o 20:41

ja wam powiem że byłem 3 razy w swoim życiu w szpitalu psychiatrycznym i cóż ostatni raz byłem tam w tym roku
między styczniem a lutym i cóż mimo że poznałem tam trochę ciekawych osób i z jedną osobą mam kontakt do dziś
ale było tam źle przez pobyt tam rozchorowałem się poważnie i musieli mnie leczyć na co innego i cóż nie dziękuje
personelowi za to tylko kolegom mimo że to nie oni mnie wyleczyli z tego na co się rozchorowałem
tylko koledzy pomogli mi ogarnąć się psychicznie i stałem się bardziej kontaktowy niż byłem i to bezsprzecznie
zasługa kolegów bo oni mi bardzo mocno pomogli a co do choroby na którą się rozchorowałem to
była to infekcja krwi (czy coś takiego) i silne przeziębienie i byłem leczony przez kroplówkę chyba przez 2 tygodnie
pobytu a byłem tam prawie że miesiąc jedzenie było fatalne a personel nie był zbyt przyjazny dla pacjentów
i cóż jeszcze wam powiem że było tak przez pewien czas że ja chodzić dosłownie nie mogłem
i wtedy pielęgniarki gadali do matki że ja udaje a to była wina źle dobranych leków
i do tego 2 razy wymiotowałem 3 razy oddział zmieniałem 2 razy byłem na oddziale 3A i raz na 3B
i to podczas jednego pobytu i do tego co się napatrzałem....mówię wam sporo się napatrzałem.....
wiem już kiedyś o tym wspominałem ale po prostu chciałem tutaj swoją historie przedstawić.
To nie życie zmienia nas to my wprowadzamy zmianę,
nikt nie da lepszych kart, mamy jedno rozdanie.
Paluch - To Nie Życie Zmienia Nas

strona na wattpad: https://www.wattpad.com/user/Michhhh95
profil na Youtube:
https://m.youtube.com/channel/UCpaHbqQXZUb0GDRCDtXNhFQ
Konto na Soundcloud:
https://soundcloud.com/user-248304313?utm_source=clipboard&utm_medium=text&utm_campaign=social_sharing
olek
Zbanowany
Posty: 242
Rejestracja: 27 czerwca 2014, o 15:17

16 października 2015, o 21:32

Ja w sumie bylem trzykrotnie w szpitalu po zabawie feta i zawsze wspominam dobrze i jedzenie i personel. szpital jak szpital to w koncu nie wczasy w hotelu 5 gwiazdkowym. Ale nic takiego co wy tu opisujecie sie nie dzialo.
Karenina91
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 85
Rejestracja: 18 sierpnia 2015, o 19:41

27 października 2015, o 15:22

Ja bylam w psychiatryku jako pielegniarka(tworki) i jako pacjentka(sobieskiego).
Do tworek nigdy nie chcialabym trafic jako pacjent. Co mnie ubodlo to fakt ze wszystkie przypadki medyczne byly wymieszane ze soba np. na sali 10 osobowej bylo 3 pijakow, 1 schizofrenik, 2 bylych narkomanow z wyzartym mozgiem, 3 gosci z depresja itd.
Personel wydawal sie spoko ale cala organizacja i otoczenie wrecz koszmarne jak z horroru.
Na sobieskiego bylam jeden dzien na oddziale leczenia nerwic, depresji i bezsennosci. Na poczatku zabrali wszystkie suple i leki jakie mialam ze soba(magnez, witaminki itd) oraz okablowanie a po ok 2h salowa na moja prosbe oddala mi caly ten bagaz. Jedna lazienka i dwie toalety(meska i kobieca). Kible bez zamkow wiec jak ktos siedzial na kiblu to byl na widoku dla innych. Sale byly rozne- ja bylam na 4 osobowej. Na oddziale stolowka z wiatrakiem do chlodzenia w upaly i lodowka oraz wystawiona herbata i kawa - kazdy mogl sobie zrobic cos do picia . Lozka itd stare i skrzypiace ale i tak wizualnie i organizacyjnie lepiej niz w tworkach. Pielegniary i reszta zespolu naprawde w porzadku, z luzackim podejsciem do pacjenta. Z oddzialu mozna bylo wychodzic kiedy sie chcialo - oczywiscie z powiadomieniem personelu ze wychodzimy wiec mozna bylo zalatwic na miescie rozne sprawy lub odwiedzic rodzinke. W weekendy mozna bylo pojechac do domu i wrocic w niedziele wieczor lub poniedzialek. Co mi sie nie podobalo to brak zajec tam :( Na sali ze mna lezala babka po 40 z nerwica jelit, mloda dziewczyna z depresja wywolana choroba somatyczna i babka po 30 z ciezka depresja endogenna . Kobieta z depresja nie wstawala z lozka i ciagle spala i plakala, jej sytuacja doprowadzila mnie do fobii i lekow ze ja tez tak bede miec za jakis czas :/ Bylam tam jeden dzien wiec nie wiem co i jak ale mloda dziewczyna z depresja opisala mi jak wygladal tam pobyt- 2 razy w tygodniu zajecia z psychologiem a takto lezakowanie przez cale dnie. To doprowadzilo ze jak psychiatra wykombinowala mi lek to ja nastepnego dnia sie z tamtad zabralam. Oczywiscie lek okazal sie klapa i obecnie jestem na samych benzo i suplach jak magnez czy witaminki, roslinki itd. 7 kwietnia ide do otwocka do klinki leczenia nerwic wiec zdam relacje wowczas jak mi tam bylo

-- 27 października 2015, o 16:22 --
A i wybierajcie szpitale takie jak na sobieskiego gdzie przypadki medyczne sa podzielone oddzialami. Atmosfera byla naprawde przyjazna bo wesole salowe i pielegniarki dodajace otuchy, stolowka na ktorej byly rolety i wiatraczek co w upal bylo naprawde pomocne i mozna bylo pogadac i zapoznac sie z roznymi ludzmi wiec czlowiek nie czul sie osowialy. Ale brak zajec i fakt ze mam fobie na depresje doprowadzil do tego ze wypisalam sie
ODPOWIEDZ