Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Koniec, ale i też kolejny początek.

Tutaj możesz się przedstawić, napisać coś o sobie.
ODPOWIEDZ
dovmmtys
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 10 listopada 2021, o 11:36

10 listopada 2021, o 12:06

Cześć! Nawet nie wiecie jak długo zmagałam się z jakimkolwiek wpisem na to forum. Spędzałam tutaj miesiące - czytając i wierząc, że będzie dobrze i zaskoczę Was, jest dobrze. Mam na imię Dominika i mam 22 lata. W styczniu 2021 zachorowałam na nerwicę lękową, zwykłe omdlenie, większy stres, a później? Lawina objawów, SOR, neurolog, wmawianie sobie, że choruję na stwardnienie rozsiane, że to koniec, że obudzę się i będę musiała resztę swojego życia spędzić na wózki. Żyłam z takimi myślami aż do kwietnia... Budząc się codziennie rano i znajdując kolejny nowy objaw, który jak się później okazało był wołaniem o pomoc. Brałam leki, które były źle dobrane, bo po nich czułam się jak w innym świecie, codziennie zmęczona do tego stopnia, że moja nerwica pobierała objawy, które wywołane były braniem leków pod kolejne choróbska. Na początku czerwca przestałam brać leki, moja terapia dalej trwała aż do dnia dzisiejszego. W międzyczasie miałam już dwa nawroty: jeden po powrocie z nad morza, który był wywołany lękiem przed drogą. Trwał pare dni, objawy typowe dla nerwicy, zawroty głowy, miękkie nogi, uczucie, że zemdleję i to odpływanie w głowie... Nazywam to odpływaniem, bo nikt nigdy nie zrozumie tego uczucia jeśli nie przeżył swojej własnej nerwicy. Dzisiaj mamy dziesiątego listopada. Studiuję i jakoś daję radę, a w pewnej chwili pomyślałam nawet, że terapia już nie jest mi potrzebna. Chodzę na studiach, mam znajomych, imprezy, naukę... I nagle mam drugi listopad, a ja siedzę i czuję, że wszystko wraca. Na początku zwalam to na pogodę, może przesilenie jesienne? Ale teraz już wiem. Moje ciało znów prosi o pomoc, coś jest nie tak. Od tego dnia mam ponownie zawroty, napięty kark, który dosłownie ciągnie mnie w tył i to odpływanie w głowie, które daje poczucie niepokoju. Wczoraj wróciłam na terapię po miesiącu, jest ciężko, bo jak to mówią listopad jest idealnym miesiącem na depresję, nerwicę i najlepiej wszystko, ale staram się myśleć pozytywnie. Staram się porównywać nawrót do chmur, które w każdej chwili mogą zniknąć, a co najważniejsze... Robię wszystko, to co robiłam wcześniej. Jeśli się czymś zajmuję i skupiam na tym całą swoją uwagę... Objawy się wyciszają. Magia, prawda? Chciałabym żeby ten wpis pomógł nie tylko mi, ale tym wszystkim, którzy teraz może są na początku drogi, może na końcu, a może na środku tak jak ja. Nerwica to choroba, która lubi wracać, lubi, o sobie przypominać i uwaga KOCHA jak dajemy jej uwagę. Jak interesujemy się, wpisujemy objawy, nie śpimy po nocach i leżymy pod kocem. Nie jestem w pełni uzdrowiona i zdaję sobie z tego sprawę, ale wiem też i czuję, że mam na tyle siły, że jestem w stanie przekazać jakąś wiedzę na swoich własnych lękach i przeżyciach. Codziennie czułam, że stoję nad swoim własnym grobem, a ludzie wokół dziwili się mi jak taka młoda osoba może mieć problem, bo przecież mam wszystko. Jak się później okazało może miałam wszystko, ale nie wierzyłam w to, że potrzebuję pomocy. Mijają kolejne dni, a ja żyję z nawrotem i wiecie co? Nadal żyję. Jestem w stanie wyjść, iść na zajęcia, wiadomo, że mam chwilę kiedy najlepiej zapłakałabym się na śmierć, ale przecież dobrze wiem, że to minie. Że to chwila. Może dwie, ale minie. Najgorsze, co możemy sobie zrobić to pozwolić jej wygrać. Pozwolić jej na to, że położymy się pod kocem i poddamy się jej. To jest to na co ona tylko czeka. Będzie wymyślać tyle objawów ile jej przyjdzie do głowy i dlatego ja robię jej na przekór. Kiedyś w życiu nie poszłabym w takim stanie na imprezę, a za pare dni na taką właśnie się wybieram i mam ją głęboko w.... ;) Mam nadzieję, że moim wpisem pomogę Wam zrozumieć, że to nie koniec świata i, że dotrze to też do takich ludzi, jak ja - z kolejnym nawrotem w tym pięknym listopadowym czasie. Pamiętaj, że nie jesteś sam/sama i możesz nawet nie wiedzieć, że osoba, którą mijasz na ulicy ma ten sam problem co Ty i ostatnimi siłami wyszła dzisiaj z domu. Życzę Ci dużo siły i wytrwałości, a przede wszystkim miłości do samej siebie... Jeśli potrzebujesz pomocy - pomóż sobie, a będziesz wdzięczny/wdzięczna do końca swojego życia. Nasze ciało wie i trzyma w sobie takie rzeczy o, których Nam się nawet nie śni... Trzymam za Ciebie kciuki. <3
malutki
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 145
Rejestracja: 21 września 2020, o 07:37

10 listopada 2021, o 13:45

Nie chcę nic pisać złego, żebyś nie zrozumiała mnie źle, ale ten nawrót, o którym piszesz, spowodowanym jest tym, że Ty się nie odburzyłaś;p
Ty po prostu poczułaś się lepiej i uznałaś, że nerwicy już nie ma.
Zakończyłaś terapię, odstawiłaś leki, nie musisz robić już nic w temacie zaburzenia, a po czasie się okazuje, że nerwica wróciła jak bumerang i jest lekkie zdziwienie;p
Nie odbierz mojej odpowiedzi, jako złośliwość, chcę tylko pokazać, że tak naprawdę nie doprowadziłaś swojego odburzenia do końca, tylko pod wpływem "kilku lepszych dni", pomyślałaś, że nerwicy już nie ma.
W tym poście widzę takie też pocieszanie się, które sprawia wrażenie, że według mnie, Ty chyba nie do końca zaakceptowałaś fakt, iż masz nerwicę, albo jest to jakaś próba chwilowego uspokojenia się i sprawdzenia, czy inni zapewnią Cię, że też tak mają. Mogę się mylić, ale takie mam po prostu wrażenie.
Mimo wszystko fajny post, bo pokazuje, jak cwanym zaburzeniem jest nerwica i jak może być podstępna, myślę, że Twoja historia powinna być przykładem dla wielu osób, że pomimo lepszego okresu, nie powinno się wpadać od razu w wielki optymizm, bo nawrót nerwicy może sprowadzić taką osobę bardzo szybko na ziemię. I mimo wszystko trzeba się naprawdę przyłożyć do tego, aby odburzyć się, a przede wszystkim nie bać się nawrotu. W sensie trzeba doceniać każdy mały krok, każdy lepszy dzień ku odburzeniu, ale wszystko w granicach zdrowego rozsądku.
Liczę, że tym razem zrobisz to raz, a porządnie. Życzę Ci wytrwałości w wychodzeniu z zaburzenia, akceptowania go w pełni takim, jakie jest i zrobienia z nim porządku raz na zawsze! :D
ODPOWIEDZ