Z wszystkim można przesadzić, a komp nie jest złem w normalnych ilościach, moim zdaniem. Sama lubię przy nim siedzieć, jest wiele ciekawych rzeczy do roboty, poza tym jestem graczem (jeśli nie padam po pracy), także ciężko byłoby mi się pozbyć kompa z domu.
Ale wiem, że łatwo się uzależnić od kompa, szczególnie jeśli się jest typem trochę aspołecznym, trochę wycofującym się, czy jeśli nie najlepiej czuje się psychicznie, itd. Może być to ucieczka swego rodzaju. Przy kompie siedzimy bezpieczni, sami, rozmowy z ludźmi są zza parawanu jakim jest ekran. Ale nie dziwi to, że ludzi ciągnie do pecetów- prawda jest taka, że w googlach można znaleźć absolutnie wszystko co nas interesuje, a jeśli ktoś jest pasjonatem gier, to trudno mu będzie znaleźć rozrywkę porównywalną do tego jakie emocje zapewnia mu granie.
Tylko, że warto znaleźć jakiś kompromis pomiędzy siedzeniem przy ekranie, a spotykaniem się z ludźmi, posiadaniem jakiegoś namacalnego hobby (choćby i czytanie książek). Można wiele stracić i wspierać w sobie te wycofaną postawe. Potem laduje się w sytuacji społecznej i nie bardzo wiadomo co z nią zrobić. Ciągnie do domu, jest uzależnienie od bycia nieustająco poinformowanym co się dzieje w sieci, czy ktoś nie napisał, czy nie ma newsów, czy nic nowego na fejsie się nie pojawiło, itd. Komp w za dużych ilościach potrafi odrywać od rzeczywistości, bo przegapia się absolutnie wszystko co dzieję się w tzw. realu. Może być trudniej wyjść do ludzi, w nerwicy
może się wzmagać DD. Poza tym łatwo zaniedbać się - omijać posiłki, nie dosypiać, nie ruszać się w ogóle, powodując sobie długofalowo problemy z tej przyczyny (np. żylaki, opuchnięcia pod kolanami, bóle kręgosłupa, bóle głowy od siedzenia w zamkniętym pomieszczeniu, bóle nadgarstka i ramienia). Mówię tu o totalnym no-lifieniu, z własnego doświadczenia.
Miałam taki okres w życiu, kilka lat- deprecha, brak roboty, zajęcia zaoczne tylko w weekendy raz na dwa tygodnie- grałam zazwyczaj do 6 nad ranem, czasem później, spałam do 16-18, w zimie potrafiłam kilka miesięcy (!) nie widzieć światła dziennego przez to, potrafiłam też przez kilka tygodni nie wyjśc nawet na klatkę schodową. Jadałam niewiele, bo zapominałam o posiłkach i byłam zbyt wkręcona w kompa, żeby pamiętać o tym. I czułam się fizycznie fatalnie, pogłębiało mi to w gruncie rzeczy ten nastrój (choć twierdze również , że komp mnie ocalił), izolowało. W tej chwili jest to rozdział zamknięty, ale pracuję przy kompie 8 godzin dziennie i przez to, że parę lat sobie robiłam taką gehennę mam problemy z bólami nadgarstka i ramienia- organizm ma wytrzymałośc swoja i nie można nadużywać jego gościnności. Także piszę ku przestrodze.
Jeśli Cię ciągnie tyle do kompa, to nie ma w tym zła. Masz jakieś zainteresowania w nim, ale spróbuj ze sobą pogadać. Zapytaj sie siebie czemu tak Cie ciągnie? Czy dlatego, że boisz się świata zewnętrznego, czy dlatego, że akurat masz tam jakaś pasję? Czy możesz znaleźć jakiś kompromis pomiędzy czasem na rowerze a czasem przy kompie? On zawsze na Ciebie będzie czekał, nie ucieknie, zdążysz nadrobić wszystko, a przy okazji będziesz w stanie funkcjonować w obydwu światach- wirtualnym i rzeczywistym i nie będziesz się czuła taka zagubiona bez ekranu przed oczyma.
Ja w tej chwili znalazłam taką swoją równowagę i bardzo polecam ją znaleźć każdemu- jest czas na zabijanie potworów

i na wypad na miasto. Na czatowanie, facebooka i forum i na hulajnogę, otworzenie książki i pogłaskanie kota.
