Nikogo nie urabiam, nikt mnie nie głaszcze po głowie, nie wymagam tego od nikogo. Taryfy ulgowej tym bardziej od nikogo nie chcę. Nikt mi nigdy jej nie dawał. Ja siebie traktuję jak kalekę, bo mam niską samoocenę, ale nie chcę, żeby inni mnie tak traktowali - chcę z tego wyjść. Może tego nie widzisz, bo ciężko to zobaczyć czytając kilka postów i nie widząc mnie na co dzień, ale chcę z tego wyjść i czuć się ze sobą dobrze.
Ja doskonale wiem, że inni ludzie też mają lęki. Nie czuję się pod tym względem jakaś wyjątkowa.
Nie chciałam rad typu psychiatra i terapia, bo już tego próbowałam. Psychiatra trochę mi pomógł, ale nie chcę tego więcej przerabiać, bo już bardziej mi nie pomoże - takie jest moje wrażenie. A czy to wrażenie jest błędne czy nie - nie wiem. Na tę chwilę odrzucam psychiatrę.
Pisałam, że miewam dni, kiedy jestem z siebie zadowolona. Udało mi się przeprowadzić o te 300km, bo znalazłam w sobie jakąś siłę. Nie wiem jak, cieszę się, że ją znalazłam. A teraz mi tej siły brakuje. Nie potrafię jej z siebie wydobyć. Szczerze mówiąc, to mnie nawet nie stać na te dojazdy, ale Ty pewnie to odbierzesz jako wymówkę albo robienie z siebie dalej ofiary. Odbieraj to jak chcesz, Twoja sprawa. Muszę zbierać na kolejną przeprowadzkę, bo chcę wrócić do mojego rodzinnego miasta - wystarczająco od niego odpoczęłam, a tam mam ciągle aktualną ofertę pracy i szkołę na miejscu.
Nie chcę, żeby ktokolwiek myślał o mnie w ten sposób, że niby nie walczę, urabiam kogoś, wygodnie mi w takim życiu. Nie. Więc ja Tobie pokażę, że umiem walczyć. Może tego właśnie potrzebowałam, kopniaka. Nie zgadzam się ze wszystkim, co piszesz Rusty, ale przyjmuję kopniaka i mobilizuję się do działania, żebyś zobaczył, że jednak nie miałeś co do mnie racji. Trzymaj mnie za słowo. Jak zacznę znowu marudzić, to wtedy możesz mnie zjechać od góry do dołu. Umowa stoi?

-- 9 sty 2017, o 01:32 --
Przyjęłam.Ciasteczko pisze:Cześć Furrywitaj na forum.
Ja też lubię koty!
Wiesz, wiem jak to jest mieć niską samoocenę i ciężko tak nagle przeskoczyć do samouwielbienia, ale jest jeszcze taka zasada, że jak nie możesz o sobie powiedzieć nic dobrego, to chociaż nie mów nic złego. To pomaga trochę zneutralizować negatywne nastawienie do siebie i nie nakręca, no i nie jest znowu takie trudne, to dobry pierwszy krok. Jeśli codziennie jak mantrę powtarzasz sobie, że się do niczego nie nadajesz, to staje się to dla Ciebie przekonaniem tak prawdziwym, jak prawa fizyki. A przecież jest to zdanie subiektywne. Braki w edukacji z kolei są do nadrobienia i na pewno nie są spowodowanie niską inteligencją, ale blokadą psychiczną będącą wynikiem stresu i napięcia. Nie jest tajemnicą, że chroniczny i na prawdę silny stres może blokować zdolność zapamiętywania, czy przypominania sobie czegokolwiek, dając w umyśle wrażenie całkowitej pustki. Polecam Ci nie robić sobie efektu samospełniającej się przepowiedni , gdzie z góry zakładasz, że wszystkie rozwiązania się nie mogą udać, a Ty jesteś skazana na porażkę. Nikt nie zna przyszłości, często jest tak, że człowiek powoli powoli się wyplącze ze swoich supełków, tylko musi sobie dać szansę zamiast szafować stwierdzeniami, że zna wszystkie rezultaty z góry (oczywiście negatywne), bo jak sie w kółko będzie przekreślał, to ma związane ręce i pozostaje całkowicie bierny. Postawa to jest, zaryzykowałabym stwierdzenie, większa część sukcesu. Jako skrajny przykład można podać, że istnieje masa debili, którzy osiągnęli sukces , bo są debilami z dobrym nastawieniem.A istnieje masa wartościowych, inteligentnych ludzi, którzy czają się po kątach, bo uważają, że nie są godni żyć pełnią życia. I jeszcze jedna ważna rzecz- charakter jest plastyczny, wiec można go modyfikować. Pozornie wydaje się , że jest sztywny , ale jest tak na prawdę sumą uwarunkowań i może się kształtować nieświadomie i do pewnego momentu zawsze tak jest, ale kiedy człowiek zorientuje się, że może wpływać na swoją osobowość , to już samo to przekonanie dodaje wiary w siebie i pozwala wyjść poza schemat "ja już taki jestem i nic się nie da z tym zrobić".
No, to tak do przemyślenia.
Kocie uściski w zimowy dzień.
Nie mówić o sobie źle. Nie przepowiadać sobie przyszłości (zwłaszcza negatywnie). Mieć dobre nastawienie nawet w najgorszej sytuacji (przykład z debilami mi się bardzo spodobał

W sumie... Widzę jaki jest mój największy problem. Chciałabym od razu robić wszystko idealnie. Nie gotuję jakoś ekstra, ale źle też nie jest... Jak spróbuję obiektywnie na to spojrzeć, to jest nawet całkiem dobrze. To samo tyczy się rysowania i wielu innych rzeczy. Może muszę się nauczyć, że nie od razu Rzym zbudowano i tak samo ja nie od razu muszę wszystko robić perfekcyjnie albo pogodzić się z tym, że czegoś się nie nauczę, bo po prostu nie jest mi to dane...
Jeju, co się ze mną dzieje... Patrzę obiektywnie, sama siebie próbuję chwalić, nie stresuję się. Obwody mi się przepalą z wrażenia. Dawno tego stanu nie miałam. Rusty, to dzięki Tobie głównie, bo mnie żeś wkurtentego

Dziękuję za kocie uściski

Jutro (dzisiaj w sumie...) zrobię listę, co mi wychodzi. Lepiej lub trochę gorzej, ale wychodzi.