
Napisałam właściwie tylko jednego posta dotyczącego nerwicy lękowej który miał was podnieść na duchu drogie nerwusy.
Otóż pisze już kolejnego i każdy kto chciałby napisać coś co pomoże komuś innemu to zapraszam, tematów nigdy mało szczególnie na tej stronie.
Nerwuski. Choruje sobie już od grudnia 2017. Niestety moja chorobę wywołała w dużej mierze amfetamina. Dlatego tak bardzo zawsze przestrzegam przed tym świństwem. Są oczywiście ludzie którzy mogą ją brać latami i jest git, mi zawalił się przez nią świat. Po prostu w pewnym momencie po wzięciu kolejnej dawki mój umysł uruchomił nerwice lękową i buuum. Ale, ale... To nie tak że chce się teraz rozpisywać o działaniu narkotyków. To każdy musi przerobić, przestawić, przemyśleć. Ja chciałabym po raz kolejny obiecać ludziom którzy dopiero w to wchodzą, albo też takich którzy latami nie znaleźli pomocy ani żadnego sposobu na pokonanie tego dziadostwa.
Otóż. Zaprzyjaźniłam się z nerwicą. Po prostu wzięłam ja pod skrzydła jak własne rodzone dziecko. I jej to się chyba nie podoba do końca bo bardzo rzadko się skubana odzywa.
Nie karmię jej. Wy też tego nie róbcie. Rzućcie się w wir codziennych obowiązków, pasji, pracy...wiem że łatwo mówić. Cholera, w zasadzie nie. Nie jest mi łatwo tego powiedzieć. Sama przez to przechodzilam i naprawdę wiem jak to można oswoic. Nie mówię tu o wyleczeniu bo jeszcze się boję tego słowa. Po prostu staram się mieć kontrolę, ale zupełnie zdrową. Nie jestem silna. Uwierzcie. Po prostu o siebie zawalczylam. Miałam takie piękne życie przed sobą a prawie to wszystko straciłam. Nie warto. Pomyślcie o tym ile jeszcze pięknych chwil was w życiu czeka. Zaparzcie sobie meliski usiądzcie przed telewizorem i obejrzyjcie kiepskich. XD nie kontrolujcie własnego ciała. Ono sobie poradzi. Dobrej Nocy :*