Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Kamcerofobia i hipochondria pod różnymi postaciami

Forum dla osób, które chcą zapytać czy pożalić się z uwagi na jakiś inny problem zdrowotny.
Choćby problemy z kręgosłupem czy innymi sprawami, które również ci dokuczają.
A może chcesz zapytać o jakieś medyczne badanie, jak wygląda itp.?
ODPOWIEDZ
Maciekkesi
Nowy Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 24 maja 2025, o 09:34

24 maja 2025, o 10:56

Cześć wszystkim, mam 20 lat, od 7 lat zmagam się z zaburzeniami lękowymi, zaczęło się niewinnie w 7 klasie podstawówki. Presja w szkole, kłótnie w domu między rodzicami i w taki to sposób pod wpływem tych czynników sie posypałem. Pamiętam jak dziś, ciągły lęk i napięcie, uczucie odrealnienia, które kierowały mnie wprost ku coraz to mocniejszemu popadaniu w samotność i niekończącej się spirali lęku. Bałem się utraty kontroli, bałem się ostrych narzędzi, tego iż zrobię komuś krzywdę, później doszły do tego inne natręctwa, zacząłem się wycofywać, straciłem masę znajomości. Po około roku jako tako sobie z tym poradziłem, usystematyzowałem emocje i myśli jednakże nie wróciłem do pełnego zdrowia, ot taka nie do końca przepracowana trauma.
W szkole średniej na zdalnych po pewnym czasie spokoju zaczęło się to samo, lęki, natręctwa, trafiłem w środowisko którym ja gardziłem, i które gardzili mną, nie miałem przy sobie przez całe 5 lat technikum osoby mi życzliwej. Pogłębiało to oczywiście moje problemy, zgrywałem twardziela bo przecież jak już raz sobie poradziłem sam to drugi raz też dam radę, nie? Jednak w 4 klasie, 2 lata temu mój organizm nie wytrzymał tej walki, walki z toksycznym środowiskiem i walki z nerwicą.

W momencie kiedy znalazłem dziewczynę, swoją pierwszą miłość, pojawiła się somatyka, skojarzyłem to ze swojego rodzaju rozluźnieniem psychicznym i odreagowaniem organizmu, miało to miejsce na początku klasy czwartej (jednak już od klasy trzeciej dawały o sobie znać pewne zachowania z mojej strony, które po czasie skojarzyłem z późniejszą hipochondrią, np. po obejrzeniu prezentacji na temat cukrzycy byłem święcie przekonany, że mam cukrzycę, a po przeczytaniu artykułu o wściekliźnie oczywiście również byłem przekonany przez parę nastepnych dni, że mam wściekliznę xD).
Pojawiła się u mnie somatyka w postaci drętwienia lewej ręki, uczucia niedowładu w różnych kończynach, za mocnego/słabego bicia serca, kołatania serca, trudności ze snem, szybkiego męczenia, skoków ciśnienia, bólów zamostkowych itp. Wmawiałem sobie przy tym oczywiście niewydolność serca, kardiomiopatie, migotania itp. itd. ogl. to co wyczytałem to ,,miałem". W międzyczasie robiłem badania krwi i moczu, miałem złamaną rękę i robili mi w szpitalu RTG klatki jak i wywiad anestezjologiczny. Wizyta u kardiologa po 3 miesiącach mnie finalnie uspokoiła, wykryty tylko stan przed nadciśnieniowy.

Zamykam ten rozdział, mam parę miesięcy spokoju, gdy pewnego ranka budzę się, czuje ból prawego jądra, od razu diagnoza-rak, już wcześniej bolało ergo musiał się rozwijać, macam jajco, coś niby czuje, niby nie, idę do lekarza, urolog za pół roku dopiero, przez te pół roku było jeszcze macanie węzłów chłonnych, bo przy raku jądra się powiększają, (oczywiście inne węzły też wymacałem przez co obawiałem się również chłoniaka), macanie piersi (osobny lęk przed rakiem piersi). W końcu doczekałem wizyty, lekarz pomruczał coś pod nosem, zrobił USG i mnie wypuścił mówiąc że mam jedynie wodniaka. Okej, myślę, nie mam raka, ale pozostaje nadal lęk że jest coś nie tak, miewałem pieczenie w płucach, kłucie w trzewiach itp bo nadal w podświadomości siedział mi ten obejsrany rak, ale odrzucałem te myśli, kolejne pół roku starałem skupiać się na pracy i szkole, z dziewczyną zerwaliśmy już wcześniej z innych powodów, tak dotrwałem we względnym spokoju do grudnia 2024 roku, wtedy podczas wizyty w toalecie wyczułem grudkę w kanale odbytu, no i cały mój spokój, który budowałem przez ponad pół roku runął z dnia na dzień bo oczywiście jedyne czym żyłem od tego momentu, to tym, że mam raka odbytu. Dmuchając na zimne kupiłem czopki i maść i czekałem, znów kolejne 2 miesiące w stresie, podczas których miałem dziwne bóle, kłucia w odbycie, kontrolowałem to czy mam krew w stolcu i jego konsystencję (stolec bez krwi ale czasem zbyt wąski), już żegnałem się z życiem, jednak guzek się wchłonął, najwidoczniej skłonność do hemoroidów. Uratowany? Nah xD nie minęły 2 dni, a znowu pojawił się kolejny stresor, znowu prawe jądro, teraz bardzo dobrze wyczuwalny guz, którego nie było, znów miesiąc strachu po którym poszedłem do prywatnego urologa, który stanowczo wykluczył nowotwór (na marginesie wodniaka również), wyjaśnił że to jedynie zwapnienie :)).

Wszystko dobrze, wszystko cacy ale wcześniejszy fakt, że miałem stolce zwężone, trochę spłaszczone zaczął mi mącić w głowie, zacząłem się doszukiwać objawów raka jelita grubego, badałem więc znów każdy stolec, analizowałem każdy ucisk w brzuchu, każdy ból, ukłucie itp. miałem znów wrażenie jakbym był obłożnie chory, albo bolało mnie z prawej strony brzucha, albo z lewej, albo czułem ucisk, albo było wszystko okej. Przy czym nie miałem żadnych poważnych bólów brzucha (bardziej uczucie ucisku lub kolki) ani też jakichś mocnych skurczy, rozwolnień czy mocnych zaparć, nie miałem też zmiany rytmu wypróżnień. Już przywykłem do tego, że po prostu będę tak żyć, z ciągłymi objawami ,,raka" które będą mi ściągać sen z powiek, jednak bez większych wskazań, że jest coś nie okej.

Jednakże wczoraj miała miejsce sytuacja co najmniej dziwna. Nadmienić muszę tutaj najpierw dwie rzeczy, które mogły mieć na to zdarzenie wpływ, po pierwsze popiłem trochę z kumplem (2 piwa i 150 ml mocniejszego alkoholu), po drugie dzień wcześniej nadziałem się dość mocno dupskiem podczas upadku z roweru na siodełko rowerowe. A sama sytuacja wyglądała następująco: Mianowicie około 2 w nocy postanowiłem pójść do toalety, nic niepokojącego nie czułem, nic się nie działo, po prostu zwykła potrzeba, wyszły dwa twardsze, ocierające bobki, trochę popiekło i tyle, jednak jak zacząłem się podcierać to zauważyłem krew, sporo świeżej krwi, jak po wyciśnięciu pryszcza, było trochę w stolcu, jednak w samym końcowym jego fragmencie była trochę z nim zmieszana, ale głównie ciekła z samego odbytu przy parciu. Rano również pojawiła się krew lecz już niewiele i głównie w stolcu który był dość luźny, znów jedynie w końcowym jego fragmencie.

Zdaję sobie sprawę, że na 99% jest to pęknięcie hemoroida, który pewnie od pewnego czasu musiał się rozwijać i dawał już wcześniej te dolegliwości bólowe, jednakże jest ten 1% szans, że nie i to już jest dla mnie naprawdę za dużo, dlatego postanowiłem się tym wszystkim w końcu podzielić, bo nie mam już siły na kolejnego ,,raka". Nie wiem szczerze co robić, iść znów do lekarza? Olać i żyć? Ktoś z was miał też takie kombo objawów i urojonych chorób w przeciągu zaledwie niecałych 2 lat?
mako
Nowy Użytkownik
Posty: 11
Rejestracja: 20 maja 2025, o 10:56

24 maja 2025, o 11:17

Hej, ja mierze się z tym trochę krócej niż Ty, ale dało mi to mocno popalić, aż wylądowałam u psychiatry, niedługo zaczynam terapię. Jeśli Cię coś martwi zdrowotnie zbadaj się, ale zaczęłabym od przepracowania tego w głowie, tak żeby każda dolegliwość nie paraliżowała Ciebie i Twojego życia. Praktycznie każda osoba ma jakieś mniejsze lub większe problemy zdrowotne, które w trakcie całego naszego życia będą się przewijać.
Maciekkesi
Nowy Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 24 maja 2025, o 09:34

24 maja 2025, o 12:33

mako pisze:
24 maja 2025, o 11:17
Hej, ja mierze się z tym trochę krócej niż Ty, ale dało mi to mocno popalić, aż wylądowałam u psychiatry, niedługo zaczynam terapię. Jeśli Cię coś martwi zdrowotnie zbadaj się, ale zaczęłabym od przepracowania tego w głowie, tak żeby każda dolegliwość nie paraliżowała Ciebie i Twojego życia. Praktycznie każda osoba ma jakieś mniejsze lub większe problemy zdrowotne, które w trakcie całego naszego życia będą się przewijać.
Zawsze przebadać się nie zaszkodzi, ale to już się robi naprawdę niesmaczne. Bo wygląda to tak: Są jakieś objawy? Trzeba się przebadać? Okej to mamy dwie opcje do wyboru, idziesz prywatnie od zaraz żeby się ZNOWU dowiedzieć że wydałaś pieniądze po nic, albo idziesz do lekarza na NFZ i siedzisz w strachu przez X miesięcy bo wiesz, że jak coś jednak wyjdzie mogłaś szybciej zadziałać. Po wielokrotnym bieganiu już po lekarzach człowiek jest trochę w takiej kropce, bo masz kompletny dystans do tego, wiesz że już parę razy był to fałszywy alarm i teraz pewnie też jest, ale nie masz tej pewności dopóki nie pójdziesz, a system jest jaki jest.
Maciekkesi
Nowy Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 24 maja 2025, o 09:34

24 maja 2025, o 12:38

mako pisze:
24 maja 2025, o 11:17
Hej, ja mierze się z tym trochę krócej niż Ty, ale dało mi to mocno popalić, aż wylądowałam u psychiatry, niedługo zaczynam terapię. Jeśli Cię coś martwi zdrowotnie zbadaj się, ale zaczęłabym od przepracowania tego w głowie, tak żeby każda dolegliwość nie paraliżowała Ciebie i Twojego życia. Praktycznie każda osoba ma jakieś mniejsze lub większe problemy zdrowotne, które w trakcie całego naszego życia będą się przewijać.
Btw. Bardzo dobrze, że poszłaś na terapię to jest krok w stronę normalności i powrotu do zdrowia :) , ja nie mam na tyle samozaparcia żeby się udać na terapię, miałem parę spotkań indywidualnych, byłem u psychiatry, no ale efekty są takie jak widać.
ODPOWIEDZ