Po 2 miesiącach i tygodniu niemal wszystko przeszło jak ręką odjął (obecnie mamy 3 miesiące i tydzień od załamania).
Wszystko jest na tym forum, to się zgadza. Nie mam wiele do dodania. Ale niech będzie, jak biegła i moja droga do wolności:
- zrozumieć co to nerwica, jej istotę, wszystkie jej mechanizmy, biologiczne uwarunkowania organizmu, jego odruchy ewolucyjne etc.
- poznać sposoby jej zwalczania, kontrolowania emocji, myśli oraz odruchów ciała – rozluźniania, oddychania etc. Mi strasznie pomogło zapisywanie na kartkach/w zeszycie co mam dobrego, co we mnie jest dobrego, jakie problemy mnie męczą, z czego wynikają, jak je rozwiązać. Codziennie, wszystko co tylko przychodziło do głowy. Fenomenalnie oczyszcza umysł. No i rozmowy z sensownymi bliskimi. To też. A jeśli nie macie, to z ludźmi na forum. Do tego jeszcze wrócę.
- przestać się cackać, czy lepiej – p*erdolić – przestać robić z siebie ofiarę. A każdy kto tak robi zasługuje na kopa w dupę. Kop albo sukcesywne kopy w dupę to przepastnie mniejsze zło niż użalanie się nad sobą i w efekcie tkwienie w koszmarze. To raz. Jeśli rozumiesz już jak działa iluzja nerwicy, jej sztuczki, i wiesz że nie zwariujesz, że nie nabawisz się schizofrenii (to były moje dwa główne koniki), że nie walniesz na zawał, nie udusisz się etc. – to tak ciężko Ci to sobie wtłaczać w głowę? Jesteś 5-latkiem któremu nijak się nie wytłumaczy, że w szafie nie ma potwora? Polecam korzystać z myślenia, rozumu i logiki ile fabryka dała. Tak, w szafie nie ma potwora (równie dobrze takie wkręty moglibyśmy przecież mieć, no bo - czemu nie?). To dwa. Przełamywać lęki, angażować się we wszystko, w co jest choć trochę sensu się angażować. można zaczynać małymi krokami – spacery, rowery, wyjścia z bliskimi znajomymi, potem imprezy, kina, pomoc rodzicom, praca, nauka etc. To trzy. I zająć się życiem. Ułożyć je sobie, ułożyć to, co jest przyczyną u lwiej części ludzi. To cztery. Cztery z mojej perspektywy przede wszystkim.
A dalej pójdzie z górki. Zmieniać nawyki, być konsekwentnym, mieć wiarę (nawet jeśli mamy gorsze dni, progres jest ZAWSZE) siłę i determinację. I tyle. Mi starczyły dwa miesiące i tydzień a miałem nerwicę taką jak wszyscy, o ile są różnice pomiędzy nerwicami, jeśli zaś komuś to pomoże – przy pierwszej wizycie psychiatra powiedziała, że mój przypadek jest beznadziejny, pokłady lęku które mam w sobie są istną otchłanią, zaś moje wychodzenie będzie trwało bezterminowo długo. Po drugiej wizycie tydzień temu diametralnie zmieniła zdanie. Przestrzegła tylko, abym nie spoczął na laurach i robił dalej to co robiłem przez ten czas.
I dziękuje swojej podświadomości czy czemu tam, co mnie w nerwicę wpędziło. Tego potrzebowałem, największy kop w dupę w życiu, dzięki któremu przestałem: dryfować zamiast podejmować decyzję i płynąć gdzie chcę i w zgodzie ze sobą, przestałem tworzyć wokół siebie iluzje zamiast przekształcać rzeczywistość, zacząłem pełną parą ŻYĆ tu i teraz zamiast babrać się w nic nie wnoszących marzeniach. Pokonałem sam siebie. Wiem, że nic, a na pewno niemal nic, złamać mnie już nigdy w życiu nie może. I nie złamie.
Każdy kto dłużej tu posiedział doskonale wie, że na forum są materiały zawierające całą niezbędną wiedzę teoretyczną. CAŁĄ. Wiele już dodać rzeczywiście nie można. Chłopaki postarali się, nagrali absolutnie fenomenalne opracowania, wrzucili na youtuba. A ile jest wyświetleń? Śmiesznie mało. (z resztą polecam je, szczególnie 3 część, moim różnym znajomym, którzy z nerwicą nic wspólnego nie mają, po prostu są cholernie wartościowe). Wtłaczajcie sobie to w głowy. Czytając, słuchając, aż wasze oporne po równo z waszej i nie waszej winy głowy zaczną wierzyć, że to tylko nerwica, że to co was męczy objawami wynika z niej, że gorzej nie będzie. I co macie robić. Wtłaczajcie, aż sami zaczniecie tak w końcu myśleć. I, jak nieraz też mówili tutaj liderzy – IGNORUJCIE i działajcie, od teraz, już, konsekwentnie, a możecie sobie płakać, wyć, ale róbcie, walczcie o każdy krok jeśli musicie. Wiem, na początku każda minuta czynności będzie walką z niechęcią, z brakiem motywacji, z poczuciem bezsensu. P*erdolcie to i róbcie. A powoli apetyt na życie sam zacznie wam wracać. A jeśli wyciągniecie kilka wniosków, to ten apetyt będzie taki, jakiego nigdy w życiu jeszcze nie mieliście.
I powrót do jednego z wątków wyżej – rozmowy z bliskimi osobami bądź ludźmi na forum. Zastanawiam się, czy nie przydałoby się tu założyć jakiś wątków w stylu ‘co z tym życiem’. Wszystkie niezbędne materiały odnośnie nerwicy już są, zaś użalanie się i opowiadanie jak to znów jest chu*owo nie prowadzi do niczego, no chyba że wpędza w jeszcze większe gówno, które demotywuje innych, zaś zapewnienia owych innych w stylu ‘stary, wszystko będzie dobrze’ przewalają się lawinami dawno temu straciwszy całą treść i przekaz. Istotne są jeszcze tylko i przede wszystkim świadectwa odburzenia oraz nasze małe zwycięstwa. Ale właśnie pomoc w życiowych problemach, rady, spojrzenie z boku – to mogłoby się ludziom przydać, o ile odpowiadający będą dość empatyczni i zaangażowani. Wiem, że to może być trudne – historie życia bądź poszczególne życiowe problemy bywają bardzo skomplikowane, często niemal niemożliwe do przelania na komputer, a do tego zazwyczaj mało kogo realnie interesują. Mimo wszystko coś takiego można by spróbować zrobić.
Mi nerwica dała więcej niż cokolwiek innego. Buduję siebie, scalam się, mój wzrok się wyostrza, kontrola siebie doskonalsza niż u ludzi, którzy nigdy tego przerobić nie musieli, oduczanie się marzycielstwa i przede wszystkim lenistwa. Kiedyś było – nie chcę mi się. Teraz było – ‘nie mogę’. Ale nauczyłem się działać mimo niechęci, mimo braku motywacji. Nawyk zaczął istnieć. I zaowocuje w całym życiu. Podobnie jak niebabranie się w całkowicie oderwanych od rzeczywistości myślach, czarnych scenariuszach oraz nieprzykładanie lub mniejsze przykładanie emocjonalnej wagi do tego co się dzieje, działo albo 'może dziać'. Owszem, przejmuję się czym trzeba się przejmować, myślę jak realnie rozwiązać problem, kiedy istnieje - bo to zdrowe i normalne. Dopiero teraz w pełni zrozumiałem poniższy cytat:
Panie, daj mi siłę, abym zmienił to, co zmienić mogę, daj mi cierpliwość, abym zniósł to czego zmienić nie mogę i daj mi mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego.
I jeszcze kilka innych rzeczy udało mi się zmienić. Ale mniejsza z tym, to już moje wewnętrzne życiowe kwestie, które raczej nie są dla was interesujące.
W ramach wyrywka mini życiowego poradnika, coś adekwatnego dla wielu ludzi, nie tylko tych z zaburzeniami:
https://www.youtube.com/watch?v=LTC97LojAJI
i nieważne, czym są wasze megafony. A wiemy dobrze, że jest tu wielu, dla których megafonami są tylko i wyłącznie oni sami. Nie słuchajcie megafonów, nie dajcie sobie zabrać dalekich stron, życie mija jak z bicza strzelił. Rok za rokiem. Niech zaburzenie nie będzie waszą poczekalnią życia.
A już całkiem ze swojej strony wrzucam jeszcze jeden utwór. Cohen stoi na szczycie moich największych twórców. Ta piosenka, choć do porzygu ograna w radiu, kiedy już wsłuchałem się w tekst, ma jedną zwrotkę, która idealnie oddaje etap w którym dzięki nerwicy jestem:
hold on, hold on, my brother.
my sister, hold on tight.
I finally got my orders.
I’ll be marching through the morning,
marching through the night,
moving cross the borders
of my secret life
te słowa mówią wszystko.
https://www.youtube.com/watch?v=1MPw8pPIlOc (teledysk można sobie darować, jak większość amatorskich wizualizacji na youtubie

Skoro wiecie co macie robić, róbcie to. Tylko wy sami możecie sobie pomóc. Założyciele i aktywni uczestnicy tego forum dali mi i wam wszystko co tylko mogli. Za co dziękuję z całego serca. Reszta należy tylko do was. Świadomość i działanie. Uwierzcie, że ta potworna praca nad sobą jest znacznie mniej potworna od nerwicy. A dalej będzie już tylko życie. I znów tylko od was zależy, jakie ono będzie.
Jak powiedziałem na samym początku – wpadłem tu tylko na chwilę. Jeszcze raz dziękuję za to, co na forum znalazłem. A znalazłem ogromnie wiele. Może czasem jeszcze tu zajrzę. Gdyby ktoś miał fantazję zadać mi jakieś pytania, wrzucam adres profilu na fb (nie uważam, aby nerwica była czymś wstydliwym, czymś co powinno się ukrywać – ot ‘zwykłe’ rozchwianie, my wciąż jesteśmy normalnymi ludźmi):
https://www.facebook.com/konrad.wojewodzki.3
tak - myślę, że na końcu każdej nerwicy czeka tyle złota, ile tylko zdoła się udźwignąć.
powodzenia!