Krótko o co chodzi: Mam derealizację już nieustannie 8 lat. Zaczęło się od problemów z zaburzeniami lękowymi już w dzieciństwie, wtedy to miewałam epizody kompletnie niezrozumiałej dla mnie derealizacji. Bałam się jej, miałam myśli, że może umarłam albo jestem w śpiączce, a to wszystko się śni. Jednakże te epizody były krótkie, a gdy minęło (aż do czasu 8 lat temu) żyłam w miarę normalnie z lekkimi objawami zaburzeń lękowych.
Osiem lat temu sobie zajarałam, co jak się można domyślać skończyło się dla mnie obecną derealizacją i uaktywnieniem zaburzeń lękowych jeszcze bardziej. Ale chodzi mi w tym wszystkim o jeden, głowny dla mnie, najbardziej męczący objaw - strach o to, że świat dookoła wcale nie istnieje.
Przez te 8 lat miałam problemy z takimi myślami na początku tej całej sieczki i dwa lata temu, kiedy objawy się nasiliły w reakcji na nowe leki przeciwlękowe. Przedwczoraj, mimo że żyje mi się już prawie normalnie (pomijając jakieś nie zbyt mocne objawy nerwicy) znowu zaczęłam się bardzo źle czuć, a derealizacja wzmocniła się kilka razy bardziej i pojawiła się ta lękowa myśl "co jeśli świat dookoła naprawdę nie istnieje?"
Jest ona dla mnie niepokojąca dlatego, że jest naprawdę silna, budzi mocny lęk a przede wszystkim chyba niewiele dzieli takie myśli od spostrzegania DD przez schizofreników, którzy przyjmują derealizację za coś rzeczywistego?
Nadmienię tylko, że studiuję psychologię (3 rok) i jakieś pojęcie o zaburzeniach i chorobach psychicznych zaczynam mieć (o derealizacji wciąż nawet na studiach za wiele się nie mówi niestety).
I tu dodam jeszcze, że mimo, że już miałam wcześniej takie myśli i obawy to samo mijało po czasie i żyłam normalnie bez zastanawiania sie, czy ludzie dookoła mnie istnieją czy nie, po prostu istnieli (czasem miałam delikatne mysli o tym, ale bez lęku i na krótką chwilę).
Boję się, że tak silnie spostrzegam nierealność tego świata przez to, że w dzieciństwie nie rozumialam, czym jest ten stan i naprawdę bałam się, że może śnię? Naprawdę staram się sobie tłumaczyć, że w te myśli nie wierzę, że nie wiem skąd wzięłabym się ja jakby świat nie istniał

Czy w derealizacji naprawdę można tak mocno nierealnie postrzegać świat żeby mieć takie myśli i obawy?
Mnie przeraża to najbardziej, że niektórzy ludzie bez derealki zastanawiają się, czy życie nie jest jakąś iluzją

U psychiatry byłam, pytałam o to i czy to nie schizofrenia i mówił, że nie, ale to chyba nie jest takie proste. Teraz czekam, aż będę mogła udać się na normalną wizytę i opisać wszystkie swoje objawy, bo ostatnia wizyta, na której o tym mówiłam była te 8 lat temu.
Przepraszam za tak długi post, ale chciałam wszystko w miarę wyraźnie rozrysować. Za wszelkie odpowiedzi dziękuję!


