Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Jak być szczęśliwym z samym sobą ?

Być może miałeś jakieś nieciekawe przeżycia, traumę i chcesz to z siebie "wyrzucić"?
Albo nie znalazłeś dla siebie odpowiedniego działu i masz ochotę po prostu napisać o sobie?
Możesz to zrobić właśnie tutaj!

Rozmawiamy tu również o naszych możliwych predyspozycjach do zaburzeń, dorastaniu, dzieciństwie itp.
ODPOWIEDZ
Ammi
Świeżak na forum
Posty: 3
Rejestracja: 21 lutego 2016, o 17:46

23 lutego 2016, o 00:01

Po raz pierwszy zebrałam się na odwagę by napisać o tym co czuję i pozwolić to przeczytać każdemu kto tylko będzie chciał poświęcić swój czas.
W chwilii obecnej mam 20 lat, lecz jak już wiem życie postanowiło ujawniać mi wszystkie sekrety ludzkiej fałszywości i braku jakiejkolwiek odpowiedzialności za uczucia drugiego człowieka od 13ego roku życia.
Doświadczyłam wielu zdrad ze strony "przyjaciół". Przeżyłam z moją mamą prawdziwą rozpacz na jakiś czas porzuconej żony, gdy sama przeżywałam swoją rozpacz jako porzucona córka. Byłam zastraszana i doświadczyłam zarówno psychicznej jak i w późniejszych etapach fizycznej przemocy ze strony rówieśników, lecz wtedy również nauczyłam się co to znaczy ludzka znieczulica i brak jakiekolwiek reakcji na krzywdę.W tamtych czasach byłam od dwóch lat zakochana w swoim przyjacielu, który niestety odrzucił mnie kończąc tym samym naszą przyjaźń. Więc straciłam kolejną i już ostatnią osobę u której mogłam liczyć na dobre słowo, lub zwykłą rozmowę. Mimo wszystko nigdy nie potrafiłam przestać o Nim myśleć i wciąż zachowałam jakąś resztkę miłość do Niego. W wieku 16 lat zostałam wyrwana z kraju, by nauczyć się żyć na nowo za granicą. Później gdy w wieku prawie 18 lat zażyłam trochę spokoju okazało się, ze byłam okłamywana przez swojego chłopaka, któremu powierzyłam i oddałam wszystko. Karmił mnie swoją fałszywą miłością przez dwa lata i zdradzał z prawie każdą napotkaną dziewczyną bądź prostytutkami. Po zerwaniu zmieszał mnie i moją rodzinę z błotem, tak że straciłam jedynych swoich znajomych, którzy byli naszymi wspólnymi. Znów zostałam sama. W trakcie tego doszło również do przykrej sytuacji w której niestety ale wraz z rodzicami straciłam kontakt z jedyną rodziną jaka nam została. Odczułam niesamowitą pustkę, smutek i zagubienie. Szukałam i nadal szukam sposobu, który pomógłby mi poradzić sobie z tymi wszystkimi stratami. Tyle, że czasem już brakuje mi sił. To co w skrócie napisałam o swoich przeżyciach, to tylko najgorsze piętna. Małych blizn jest wiele i długo by mówić. A życie wciąż nie przestaje mnie testować i udawadniać jak okrutne potrafi być. Mówią, że na człowieka spada tyle ile jest w stanie unieść. Ja jednak w obecnym momencie czuję, że moja granica została nadszarpnięta i marnie czołgam się przez życie. Dniami jest lepiej. W większości z nich potrafię jakoś sobie poradzić, ale noce wciąż nie dają mi złapać oddechu. Nawet płacz się nie pojawia. Czuję tak straszną pustkę, lęk i strach, że zostanę sama, że wpadam w panikę z której czasem na prawdę ciężko mi jest wyjść. Nie potrafię się uporać i pogodzić z tym w jaki sposób ludzie mnie oszukali. Pełno wspomnień których nie potrafię zaakceptować. I to poczucie bezsensu w życiu. I aby cos poczuć i odciągnąć swoje myśli od tej czarnej dziury uciekam się do drastycznych i wstydliwych jak dla mnie metod poczucia czegoś innego. Moje pytanie do Was ! Jeśli ktoś dotarł do końca tego monologu.. Czy ktoś czuje się podobnie ? Jakie są Wasze metody na radzenie sobie z takimi uczuciami ? Jak przestać bać się pozostania samej ? I jak nauczyć się być szczęśliwą z samą sobą i z własnym życiem ( wliczając w to również pogodzenie się z przeszłością). I jak odzyskać wiarę w ludzi, tak by w odpowiednim czasie zaufać bez obawy na kolejny zawód i cierpienie ?
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

23 lutego 2016, o 21:14

Ammi, witaj serdecznie na forum. :)
Dobrze, że odważyłaś się wyrzucić z siebie tę historię, bardzo wiele przeszłaś i nie dziwi mnie, że wyrwało to w Tobie ogromną dziurę. Chciałabym Ci trochę rozjaśnić tę ciemność w którą wpadłaś, z nadzieją, że mi się to uda. Wierzę, że spotkasz na swojej drodze ludzi wartościowych, którzy będą dowodem na to, że rzeczywistość ma w sobie dobre elementy. Masz 20 lat, nie ma co obawiać się teraz samotności, bo czasu na poznanie innych ludzi jest multum, masz czas by nauczyć się dobierać sobie innych przyjaciół czy partnerów. Mówi się, że przyjaciele to druga rodzina, którą możesz sobie wybrać, to duży luksus-wybór!Często ludzie, z którymi nie mamy więzów krwi są nam bliżsi niż rodzina, własnie dlatego, że sami ich sobie wyselekcjonowaliśmy. Jesli Cię to pocieszy, większość najbliższych mi obecnie osób poznałam mając 25 lat. :) A pewnie inni powiedzieliby Ci, że poznali kogoś wartościowego mając 40,50 i więcej. Znam pewną 87latkę, która wynajduje sobie znajome do korespondencji i jest wciąż otwarta na nowe znajomości i dzięki temu nie można powiedzieć, że jest samotna! :) Nie mowię, że musisz tyle czekać! Pokazuję jedynie, że nie ma co się tego obawiać,bo świat jest pełen ludzi.

Żeby zacząć inaczej żyć trzeba...zacząć inaczej żyć. Tzn. konieczne są zmiany, zależnie od tego jak wygląda teraz Twoje życie. Uważam, że próba stworzenia lepszej rzeczywistości dla siebie jest dobrym pomysłem, żebys miała jakieś lepsze tu i teraz dla siebie i nie potrzebujesz do tego na początek innych ludzi. Wtedy łatwiej będzie zaakceptować przeszłośc, bo bedzie jakaś osłoda tu i teraz. Zastanów się co chcesz robić w życiu, nie wiem czy uczysz się czy pracujesz, czy siedzisz w domu. Jeśli to ostatnie, znajdź sobie coś, nawet cokolwiek na początek. Jeśli czymś się zajmujesz zastanów się czy to jest to. Na siłę znajdź sobie jakieś hobby, chyba że jakieś masz, to je rozwijaj aktywnie. Poświęć sobie czas ale pozytywny- zainwestuj w siebie energię nawet jesli nie starcza Ci sił. Choćbyś miała to robić jak robot. (Kiedyś przeczytalam takie słowa, że jak nie możesz już iść do przodu sercem to idź nogami, czy jakoś tak ;) ) Jeśli nie chce Ci się wyjść z domu, to zmuszaj się bez względu na chęci.

Zastanów się nad tym w jaki sposób dobierałaś do tej pory ludzi w swoim życiu- czy wierzysz że zasługujesz na to co najlepsze, czy też jednak zadowalasz się półśrodkami i jakimkolwiek traktowaniem? Jak o sobie myślisz? To są luźne pytania do przemyślenia bez negatywnego oceniania siebie, a raczej diagnozowania sytuacji. W jaki sposób sama podchodzisz do innych? Jak pozwalasz im się traktować. To są ogromnie ważne kwestie przy doborze przyjaciół, znajomych, itp.

Dodatkową kwestią jest to ile czasu dziennie poświęcasz na rozpamiętywanie przeszłości. Nie zrozum mnie źle, szanuję Twoje cierpienie i Twoje doświadczenia sa na prawde ciężkim brzemieniem, ale jedynym sposobem ruszenia na przód jest przekierowanie większej uwagi na możliwości jakie się ma teraz. I wiem, że Twoje emocje są na poziomie wraka, ale w takich chwilach trzeba się sobą zaopiekować racjonalnie (nikt nie może lepiej sie Tobą zaopiekowac niż Ty sama!) bez względu na to jak zrujnowane są emocje i mówię to z doświadczenia.

Nikt nie zasługuje na to by doświadczać okropieństw od życia, ale mnie się wydaje, że nie czujesz, że masz moc tworzenia swojej rzeczywistości, tzn. oddziaływania na nią, walczenia o to, by Twój świat nabrał nieco barw. To nie jest tak, że pewnego dnia obudzisz się i wszytsko będzie ładniejsze samo z siebie, a ciężar życia mniejszy. Ale możesz zacząć pozytywnie w siebie inwestować, krok po kroku. I zobaczysz, że można nagiąc realia, że można aktywnie zacząć rzeźbić coś w swoim życiu. Zachęcam Cię do przeczytania tego, co napisałam tu o wyuczonej bezradnej postawie wobec życia- wyuczona-bezradnosc-t4871.html.

Zdaje sobie sprawę, że napisałam to nieco chaotycznie, ale to jest temat rzeka, więc nie umiem tutaj zastosować jakiejś encyklopedycznej odpowiedzi. Mogę za to ewentualnie dalej podyskutować na ten temat, jeśli wyrazisz chęc. :)
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Ammi
Świeżak na forum
Posty: 3
Rejestracja: 21 lutego 2016, o 17:46

24 lutego 2016, o 01:34

[quote="Ciasteczko"]Ammi, witaj serdecznie na forum. :)
Dobrze, że odważyłaś się wyrzucić z siebie tę historię, bardzo wiele przeszłaś i nie dziwi mnie, że wyrwało to w Tobie ogromną dziurę. Chciałabym Ci trochę rozjaśnić tę ciemność w którą wpadłaś, z nadzieją, że mi się to uda. Wierzę, że spotkasz na swojej drodze ludzi wartościowych, którzy będą dowodem na to, że rzeczywistość ma w sobie dobre elementy. Masz 20 lat, nie ma co obawiać się teraz samotności, bo czasu na poznanie innych ludzi jest multum, masz czas by nauczyć się dobierać sobie innych przyjaciół czy partnerów. Mówi się, że przyjaciele to druga rodzina, którą możesz sobie wybrać, to duży luksus-wybór!Często ludzie, z którymi nie mamy więzów krwi są nam bliżsi niż rodzina, własnie dlatego, że sami ich sobie wyselekcjonowaliśmy. Jesli Cię to pocieszy, większość najbliższych mi obecnie osób poznałam mając 25 lat. :) A pewnie inni powiedzieliby Ci, że poznali kogoś wartościowego mając 40,50 i więcej. Znam pewną 87latkę, która wynajduje sobie znajome do korespondencji i jest wciąż otwarta na nowe znajomości i dzięki temu nie można powiedzieć, że jest samotna! :) Nie mowię, że musisz tyle czekać! Pokazuję jedynie, że nie ma co się tego obawiać,bo świat jest pełen ludzi.


Tak, chyba rozumiem co chciałaś mi przez to wyjaśnić. Może i w tym tkwi mój błąd. Jednak zastanawiając się głębiej to nie przejmuje się tym, że za 10 lat nie będę miała partnera, bo nikt nigdy nie wie co się może do tego czasu wydarzyć i kogo mogę poznać. Raczej myślę o dniu dzisiejszym. Że patrząc do tyłu i na chwilę obecną to nie jest za kolorowo ze stosunkami z innymi. Zdarzało mi się spotkać kilka osób, które chciały mnie poznać. Jednak na przekór sobie odpychałam ich od siebie w obawie, że wszystko skończy się tak jak zawsze, a ja kolejnego fałszu bym mogła już nie znieść. Po czym mam pretensje do świata, że czuję się samotna. Nie byłoby nic złego w samotności, gdybym tylko umiała sobie z nią radzić.


Żeby zacząć inaczej żyć trzeba...zacząć inaczej żyć. Tzn. konieczne są zmiany, zależnie od tego jak wygląda teraz Twoje życie. Uważam, że próba stworzenia lepszej rzeczywistości dla siebie jest dobrym pomysłem, żebys miała jakieś lepsze tu i teraz dla siebie i nie potrzebujesz do tego na początek innych ludzi. Wtedy łatwiej będzie zaakceptować przeszłośc, bo bedzie jakaś osłoda tu i teraz. Zastanów się co chcesz robić w życiu, nie wiem czy uczysz się czy pracujesz, czy siedzisz w domu. Jeśli to ostatnie, znajdź sobie coś, nawet cokolwiek na początek. Jeśli czymś się zajmujesz zastanów się czy to jest to. Na siłę znajdź sobie jakieś hobby, chyba że jakieś masz, to je rozwijaj aktywnie. Poświęć sobie czas ale pozytywny- zainwestuj w siebie energię nawet jesli nie starcza Ci sił. Choćbyś miała to robić jak robot. (Kiedyś przeczytalam takie słowa, że jak nie możesz już iść do przodu sercem to idź nogami, czy jakoś tak ;) ) Jeśli nie chce Ci się wyjść z domu, to zmuszaj się bez względu na chęci.


Odpowiadając na kwestię zajęć i hobby. Jest tego wiele, a może nawet za wiele. Od poniedziałku do piątku uczęszczam na zajęcia. W każdą sobotę mam dodatkowy kurs fotografii, jako dokształcanie się w jednym z hobby. Czasem chodzę do dorywczej pracy. To codzienne życie. A co do moich zainteresowań i spędzania wolnego czasu to wliczam w to rysowanie, szkicowanie, bieganie, czytanie ton książek i wierszy, oglądanie filmów dokumentalnych, fotografia i obróbka zdjęć, muzyka, tłumaczenie poszukiwanych tekstów piosenek, taniec towarzyski, a nawet ostatni czasy zainteresowała mnie sztuka malowania na paznokciach, więc i tym się obecnie zajmuję. Każdy dzień staram się wypełnić po same brzegi. Realizuje się jak tylko mogę i wciąż szukam najlepszej dla mnie dziedziny. Więc jeśli o to chodzi, to dziwnym trafem nie stanęłam w miejscu.

Zastanów się nad tym w jaki sposób dobierałaś do tej pory ludzi w swoim życiu- czy wierzysz że zasługujesz na to co najlepsze, czy też jednak zadowalasz się półśrodkami i jakimkolwiek traktowaniem? Jak o sobie myślisz? To są luźne pytania do przemyślenia bez negatywnego oceniania siebie, a raczej diagnozowania sytuacji. W jaki sposób sama podchodzisz do innych? Jak pozwalasz im się traktować. To są ogromnie ważne kwestie przy doborze przyjaciół, znajomych, itp.

Szczerze mówiąc, to nie wiem na co zasługuję. Może na odrobinę więcej szczerości ze strony innych ? Ludzi zawsze dobierałam sobie ze względu na to co mówią i co sobą reprezentują. Jednak jak wiadomo powiedzieć i zrobić można wszystko. Mój były chłopak dla mnie i moich rodziców, był człowiekiem cudownym. Ułożony, grzeczny, odpowiedzialny, ogólnie mówiąc same superlatywy. A jak się później okazało był wulgarny, nie szanował nikogo, a szczególnie kobiet, które wykorzystywał kiedy tylko się dało, za dużo pił i nie przejmował się nikim ani niczym. A więc.. Do czego zmierzam.. Przeraziło mnie to jak ktoś potrafi mieć dwie różne osobowości w sobie, a najsmutniejsze było dla mnie to, że on świetnie zdawał sobie sprawę która strona i sposób życia jest odpowiedni, a mimo tego w prawdziwej odsłonie wybierał to, co najgorsze. Słuchając znajomych i obcych ludzi dookoła, słyszę tylko w kółko obracane, obecnie najważniejsze w życiu tematy jak ubiór, impreza, płeć przeciwna, " zalanie się w trupa ", zaliczenie kogoś, czy inne wywody na temat rzeczy materialnych. Nie twierdzę, że tacy są wszyscy, bo widuje się ludzi, którzy chcą czegoś więcej. Jednak nie okłamując się... Jest ich garstka na tle całej reszty.
Sama nie rozumiem w czym tkwi mój błąd i dlaczego budzę się po nocach z uczuciem przerażającego strachu "o wszystko", przez który czasem ciężko mi złapać normalny oddech. Dniami jest już lepiej niż było. Staram się realizować we wszystkim w czym tylko poczuję się dobrze i wciąż iść do przodu, mimo że wiele dni zdarza się smutnych, bez sił na cokolwiek, gdzie muszę się zmuszać by zobaczyć w czymkolwiek sens i podnieść się z łóżka. Jednak takie dni nie są w niczym w porównaniu do nocy.
Ciasteczko ! Chciałam Ci jednak podziękować, że poświęciłaś na mnie swój czas i postanowiłaś napisać do mnie kilka słów, które są dla mnie bardzo ważne. Tak więc dziękuje. Pozdrawiam i mam nadzieję, że będziemy wciąż kontynuować rozmowę.
Awatar użytkownika
ajona
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 134
Rejestracja: 14 lutego 2016, o 11:30

24 lutego 2016, o 08:44

"Nie twierdzę, że tacy są wszyscy, bo widuje się ludzi, którzy chcą czegoś więcej. Jednak nie okłamując się... Jest ich garstka na tle całej reszty." Mysle,ze dobrze trafilas, bo na forum jest chyba spora czesc z tej garstki :) Przyjaciele czesto pojawiaja sie w naszym zyciu po cichu. U mnie to bylo tak,ze marzylam o przyjazni z najbardziej otwartymi,ladnymi,dobrze ubranymi ludzmi. Ale jednak nie umialam z nimi nawiazac relacji,albo okazywalo sie po czasie,ze to nie to. O maly wlos przegapilabym najblizsze mi teraz osoby,ktore z poczatku ocenilam jako nieatrakcyjne i nudne. Dzis nadal sie przyjaznimy. Wiem,ze warto dac szanse drugiemu czlowiekowi,nawet jesli wydaje nam sie,ze nie mielibysmy z nim o czym rozmawiac. Ja tez doznalam wielu zranien i przemocy psychicznej ze strony rowiesnikow. Niestety to sie za mna ciagnie nadal i z trudem wchodze w nowe relacje,jestem wycofana towarzysko, ostrozna i kontroluje wsztstko co mowie. Do tego mam obsesje na punkcie tego,ze ktos chce mnie oszukac i ciagle smieje sie ze mnie za plecami. To trudne, ale mimo wszystko wiem,ze warto probowac cos zmieniac. Zycze Ci pozytywnych zmian :) wsztstko bedzie dobrze
Ammi
Świeżak na forum
Posty: 3
Rejestracja: 21 lutego 2016, o 17:46

25 lutego 2016, o 00:49

ajona pisze:"Niestety to sie za mna ciagnie nadal i z trudem wchodze w nowe relacje,jestem wycofana towarzysko, ostrozna i kontroluje wsztstko co mowie. Do tego mam obsesje na punkcie tego,ze ktos chce mnie oszukac i ciagle smieje sie ze mnie za plecami. To trudne, ale mimo wszystko wiem,ze warto probowac cos zmieniac.
Dziękuje Ci bardzo, dobrze wiedzieć, że ktoś przechodzi przez coś podobnego. Wydaje mi się że popełniam ten sam błąd co Ty. Obecnie dobieram sobie znajomych takich, którzy nie pytają o nic więcej. Mniej się do nich przywiązuje, więc i mniejsze mam obawy że zaboli gdyby w jakiś sposób zranili. Jednak są momenty w których rozpaczliwie krzyczę we własnej głowie gdy z nimi rozmawiam: " Zapytaj, błagam zapytaj jak się na prawdę czuję, pokaż, że zależy Ci na czymś więcej" . Jednak tak się nie dzieje, a ja czuję zarazem ulgę jak i rozczarowanie.
Dobrze słyszeć, że odnalazłaś swoich prawdziwych przyjaciół. Tylko pozazdrościć, że jesteś na dobrej drodze i masz realne przykłady, no to że dobrzy ludzie jeszcze istnieją. Trzymaj tak dalej ! Pozdrawiam :papa
Awatar użytkownika
ajona
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 134
Rejestracja: 14 lutego 2016, o 11:30

25 lutego 2016, o 10:01

Istnieją, istnieją i wierzę, że w Twoim życiu też tacy są lub będą ;) Tak sobie myślę, że niestety wiele osób w okół nas może mieć podobny problem. Może Ci, których poznajemy też mają tak jak my? Może też się boją, czują się odrzuceni, gorsi, ale ukrywają to pod maską uśmiechu? Albo nawiązują wiele płytszych znajomości, tylko po to, żeby mieć jakiś ludzi wokół siebie, żeby nie czuć się odrzuconym. Chyba powinnyśmy próbować nabrać do tego wszystkiego więcej dystansu i spojrzeć na drugiego człowieka bardziej wyrozumiale. Mało kto jest perfekcyjny i nie ma żadnych wad, problemów emocjonalnych, przykrych doświadczeń z dzieciństwa, itd. Niektórzy może lepiej to ukrywają przed światem ;) Ale wszystko to wpływa w jakiś sposób na nasze zachowania i na sposób rozmowy i nawiązywania relacji. Może ktoś nie pyta nas "Co u Ciebie, jak się czujesz?", bo czeka aż my go o to samo zapytamy? Często też jest tak, że ludzie po prostu nie pytają dlatego, bo chcą wiedzieć, ale dlatego, że ważniejsze jest dla nich to, co oni sami mają do powiedzenia. Trudno jest na prawdę słuchać, być empatycznym i uważnym na to, co mówi druga osoba. Ale wierzę, że jest to możliwe i można nad tym pracować. Powodzenia! :D
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

25 lutego 2016, o 23:44

Ammi,

Czy jesteś pewna, że relacjach z ludźmi, szczególnie partnerem, nie było sytuacji kiedy pojawiały się jakieś przebłyski, że coś jest nie tak, ale coś Ci podpowiadało, by to zbagatelizować? Sama doskonale wiem, jak łatwo jest zamiatać pod dywan znaki, które trafiają do intuicji, jednak się je wypiera, bo nie chce się im wierzyć i ufać. Szczerze mówiąc, trudno jest mi uwierzyć, ze osoba o dwóch obliczach mogłaby absolutnie bez śladu utrzymywać iluzję spójnej fantastycznej osobowości. Sama niegdyś ignorowałam absolutnie swoje przeczucia, albo wręcz obwiniałam siebie za to, że mogłabym coś pomyśleć negatywnego o danej osobie i rezultat był niestety nienajlepszy. I w pewnej chwili się zorientowałam, że dostrzegam pewne rzeczy, ale jeśli wciąż swoją intuicje ganie za to, że coś czuje pod skórą, to przestaje mieć z nią dobry kontakt i ewentualne przeczucia przestają stanowić jakąkolwiek wskazówkę. Od pewnego czasu nauczyłam się bardziej współpracować ze swoimi obserwacjami i niewytłumaczalnymi przeczuciami i zauważyłam, że wiele więcej można dostrzec przy takiej postawie. Może dla Ciebie też to by była jakaś wskazówka?

Dodatkowo, tak sobie myślę, że może warto by było byś zastanowiła się jakie Twoim zdaniem są cele wchodzenia w interakcje z ludźmi i zawiązywania ewentualnych znajomości. Tu znów pozwolę sobie odwołać się do własnych doświadczeń. Kiedyś wydawało mi się, że znajomości muszą być zawsze głębokie i powinny polegać na wzajemnym zrozumieniu wręcz bez słów, a inne nie mają racji bytu bo są bezcelowe i trywialne. A później, pod wpływem różnych czynników, zaczęłam zauważać, że są różne rodzaje relacji i po pierwsze nie wszystkie muszą być głębokie, a po drugie często trzeba dać czas na to, by z tych pozornie płytkich narodziło się coś więcej. Nawet jeśli natomiast dana znajomość miałaby polegać na wyjściu na przysłowiową kawę raz na jakiś czas, czy jakąkolwiek formę rozrywki, to tak też jest dobrze. Uważam, że nie warto jest dyskredytować tych, wydawałoby się, nieznaczących znajomości. Wtedy można mieć swoistą pule osób, z których każdą ma inną rolę. Ponadto, warto jest zauważyć, że osób, z którymi będziemy mieć głębszą więź w naturalny sposób będzie niewiele. Jest to, siłą rzeczy, wynik tego, że rzadko poznaje się kogoś, kto działa totalnie na tych samych falach, a poza tym wytworzenie prawdziwej więzi zajmuje czas, wysiłek i starania. Nieczęsto się zdarza, że poznajemy od razu kogoś, z kim czujemy się jakbyśmy znali się pół życia, a co więcej, na takie wielkie efekty "wow" trzeba uważać, bo paradoksalnie takie osoby mogą wnosić do życia dużo konfliktów poprzez skrajne emocje - od dzikiej przyjaźni/miłości po nienawiść i "rzucanie w siebie talerzami".

Odnośnie braku zaufania do ludzi, pamiętaj, że nie jesteś bezbronna w sytuacji, kiedy ktoś zaczyna zachowywać się w sposób, który Ci nie odpowiada. Tylko ważne jest, żeby bacznie obserwować ludzi - tzn. nie mam na myśli czynienia z tego obsesji, ale ufanie wszelkim znakom, bo ci ludzie na prawdę pozostawiają ślady po swoich działaniach, tylko trzeba chcieć je uczciwie przed samym sobą dostrzec. Ewentualnie wyjaśniać na bieżąco pewne kwestie, a drzwi pokazywać tym, którzy przekraczają stale bariery bez autorefleksji. Wtedy wiesz, że możesz sobie zapewnić większe bezpieczeństwo psychiczne, a także ta druga osoba widzi, że nie będzie sobie z Tobą pogrywać jakby co. Wiadomo, że nie ma się nigdy 1000% gwarancji, że dana przyjaźń, czy związek, nie okażą się klapą, ale uważam, że można w znacznym stopniu zmniejszyć ryzyko w taki sposób, jaki opisałam. To działa jak filtr, sitko.

Jeszcze jedną kwestią, o której chciałabym wspomnieć jest to, że czasami, w obliczu traumatycznych przeżyć, czy ciężkiej atmosfery w sercu, szukamy ludzi, którzy rozwiążą nasze problemy, czy z kolei uznajemy, że wszelkie przyziemne dyskusje są po prostu zbyt banalne w porównaniu z ciężarem jaki się dźwiga. I to kolejna pułapka, bo nie będzie takiego człowieka, który te problemy rozwiąże magicznym połączeniem dwóch dusz, a zamykanie się na ludzi będzie tylko zabieraniem samemu sobie szans. Nikt bowiem nie może do nas dotrzeć, jeśli będziemy nastawieni na nie. Ludzie to wyczuwają podświadomie - dystans, niechęć, uciekanie, itp. Warto sobie więc przemyśleć cele znajomosci z ludźmi, być może je przewartościować. I nade wszystko pamiętać o otwartości i nadziei na to, że wokół są ludzie, którzy na prawdę mają coś do zaoferowania sobą. Nie trzeba od razu się otwierać maksymalnie, nie trzeba popadać w skrajności, ale po prostu mieć załączoną ciekawość innych i gotowość do stopniowego, komfortowego zbliżania się do drugiego człowieka, małymi krokami. :)

I najważniejsze - nie traktuj wszystkich ludzi jako ogółu, który ma przypisane te same cechy. "Wszyscy ludzie są tacy sami"- pewnie to jest Twoja podświadoma mantra teraz. Sztuką (nie mówię, że łatwą) jest, w miarę możliwości, spojrzenie na każdego człowieka jednostkowo. Uświadomienie sobie, że to, ze jedna osoba jest jakaś tam, nie znaczy, że druga też musi koniecznie taka być. Może się tak zdarzyć, ale warto to stwierdzać po analizie konkretnego przypadku. Niestety łatwo jest popaść w uogólnianie, szczególnie w przypadku relacji sercowych, gdzie gdy człowiek się sparzył i oczekuje tych samych zachowań od każdej osoby płci przeciwnej. Jednak ludzi jest multum i dlatego takie wrzucanie do jednego wora działa znowu na szkodę jedynie nas samych, bo to kolejny przypadek gdzie można sobie odebrać szansę.

I ostatnia kwestia w tym wywodzie :P Mianowicie wydaje mi się, że bardzo dużo myśli poświęcasz przeszłości i ten środek ciężkości w życiu cały czas spoczywa w czasie przeszłym. Robisz dużo fantastycznych rzeczy. Niewielu ludzi ma tak szerokie zainteresowania, masz na pewno nieźle zbudowany grafik, ale czy umiesz na prawdę się cieszyć tym co robisz w chwili kiedy to robisz? Czy pozwalasz swoim myślom wracać do zagadnień minionego czasu do tego stopnia, że teraźniejszość jakoś Ci umyka, pomimo że mogłabyś czerpać radość z tych wszystkich pasji? Odbieranie życia w sposób pozytywny i negatywny jest subiektywne, to truizm. Jednak ta wiedza nie zawsze wystarcza do tego, by uświadomić sobie coś ważnego: bez odpowiedniego nastawienia, nawet robiąc najfajniejsze rzeczy, można być tak zamkniętym na przyjmowanie pozytywnych bodźców i przeżywanie ich w pełni, że kompletnie się nie korzysta z własnej aktywności pomimo, że się człowiekowi wydaje, ze tyle robi i powinno mu to starczyć. Dalej można czuć niedosyt i zastanawiam się czy trochę tak nie jest? Mam wrażenie, że przeszłość stała się dla Ciebie, z powodów zrozumiałych, obsesją, która Ci zaciemnia obecny moment i zaciemnia też patrzenie w przyszłość nadzieją. Myślę, że musisz znaleźć sposób, by postawić jakąś grubą kreskę. Żeby w ogóle być w stanie polepszyć swoje życie i jego odczuwanie trzeba wierzyć na prawdę, że to jest możliwe. I żeby doświadczyć czegoś pozytywnego, trzeba otworzyć się na taką ewentualność.

A czy Ty czujesz, ze mogłabyś, czy cierpisz, szukasz rozwiązań, a mimo to tak na prawdę spisałaś się na razie na straty w swoich próbach? To też coś do przemyślenia. Do poczucia beznadziei również można się przyzwyczaić, mimo że się go nienawidzi. I potem człowiek nie raz jest w szoku, bo mimo że cierpi, pyta się siebie - Jak to ? Ja? Ja mógłbym na prawdę zostawić za sobą te troski i poczuć się lepiej? ;)

Nie wiem czy trafiam tu w sedno, wiadomo, że na forum trzeba trochę zgadywać co do okoliczności , ale mam nadzieję, że coś tam do przemyślenia dla Ciebie się znajdzie. W sumie pisałam to na podstawie swoich doświadczeń i refleksji, bo to jedyne co mogę zrobić. 'smil
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
ODPOWIEDZ