Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

helou...

Dział poświęcony depresji, dystymii, stanom depresyjnym.
Zamieszczamy własne przeżycia, objawy depresji i podobnych jej zaburzeń.
Próbujemy razem stawić temu czoła.
usunietenaprosbe
Gość

5 lutego 2011, o 20:56

Witam.
Ubiegły rok był dla mnie piekłem. Rozstałam się z chłopakiem. Wyrządził mi ogromną krzywdę. Nie był w porządku wobec mnie i źle mnie traktował. Długo nie mogłam dojść do siebie bo go bardzo kochałam i mieliśmy dużo wspólnych planów a najgorsze było to, że pracowaliśmy razem i codziennie go widywałam. W końcu jego zwolnili, ja przestałam go widywać a emocje powoli opadały. Przestało już tak bardzo boleć, jednak blizna w sercu pozostanie na zawsze… Niedługo potem, gdy już byłam przekonana, że jest wszystko ok, popadłam w depresje… Może nie tak bezpośrednio z powodu tego rozstania. Po prostu wszystko przestało mieć dla mnie sens, nie chciało mi się wstawać rano, każda czynność nie miała dla mnie celu, działałam jak automat, bez żadnych emocji, z wielką obojętnością na wszystko… Życie zaczęło mnie męczyć. I tak jest do tej pory. Jednak ta depresja nie byłaby dla mnie takim dużym problemem, bo mam w sobie ogromną chęć walki, pragnę wszystko sobie poukładać i zacząć od nowa. Korzystam również z pomocy psychologa i ogólnie uważam, że w miarę dobrze sobie radze z tym problemem i miałabym szansę na normalne życie bez depresji. Jednak jest jedna rzecz, która ciągle mnie męczy i nie daje mi żyć…
Od momentu rozstania z chłopakiem zostałam sama. Najbliżsi mi ludzie zostawili mnie samą w momencie, w którym najbardziej ich potrzebowałam. Nagle wszyscy przestali mnie rozumieć. Nie rozumieli, że nie można przestać kochać z dnia na dzień i trzeba czasu na to żeby poukładać sobie życie od nowa. Wciąż mi powtarzali, że jestem głupia i naiwna. I tak do tej pory… Rodzice przestali mi ufać i uważają mnie za małą głupią dziewczynkę, co bym nie zrobiła to i tak jest złe i spotyka się to z krytyką. Moja najlepsza przyjaciółka ma do mnie żal o to że z nim w ogóle byłam i mi wypomina to do dnia dzisiejszego… Zupełnie nie mam wsparcia z niczyjej strony. Od jakiegoś roku czasu z nikim nie rozmawiałam szczerze o swoich problemach, no poza psychologiem… Zostałam zupełnie sama!!! Pogłębia to stan mojego przygnębienia. I upewnia w przekonaniu, że naprawdę jestem beznadziejna, pewność siebie i samoocena poszły w dół… A depresja robi swoje. Moje życie ogranicza się do kursów: praca – dom oraz szkoła – dom. I nic więcej. Siedzę w domu i nic nie robię, no ewentualnie oglądam filmy żeby zabić nudę. Nigdzie nie wychodzę, bo nie mam gdzie i z kim. Nie mam ani przyjaciół ani znajomych. Fajnie by było jakoś zorganizować sobie jakoś czas, zmienić środowisko i poznać nowych ludzi zapisać się na jakiś kurs np. tańca lub na naukę języka, ale niestety mnie nie stać na to. Żeby było jeszcze ciekawiej to strasznie dołuje mnie moja praca, bardzo chciałabym ją zmienić i więcej zarabiać, ale to również nie jest takie proste, jakby się wydawało. Już od pół roku szukam innej pracy i nic, nikt nie chce przyjąć mnie z moim wykształceniem i niezbyt bogatym cv. Poza tym nie jest tak łatwo znaleźć inną pracę, w momencie gdy się cały czas pracuje, a nie mogę się zwolnić i zostać bez pieniędzy…
Nie ukrywając jest gorzej niż beznadziejnie i nie mam już nawet żadnej nadziei, że będzie lepiej… Nie mam pojęcia co mam robić… Jestem młodą, 23letnią, przeciętną dziewczyną z nudnym i przygnębiającym życiem, bez rodziny, przyjaciół i nadziei na lepsze jutro… :(
agniechannn90
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 273
Rejestracja: 25 stycznia 2011, o 21:51

5 lutego 2011, o 21:06

Hej....Tak przeczytałam Twoja wypowiedz....i wydaje mi sie,ze Twoim glownym problemem jest samotnosc,ktora poglebia Twoja depresje...Ciezko jest mi cokolwiek doradzic,ale moge Ci powiedziec,ze wiem jak sie czujesz,poniewaz ja też rozstalam sie z chlopakiem i zostalam zupelnie sama...Mama pracuje i nie ma dla mnie zbyt wiele czasu,a ja mieszkam sama...i zyje sama...Znajomych ograniczylam,poniewaz bedac z tym facetem moglam spotykac sie tylko z jego znajomymi;/ a teraz zostalam zupelnie sama:( w dodatku mam nerwice,ataki paniki...i tez nie jest mi z tym wszystkim latwo...Ale chodze do psychologa i mam nadzieje,ze z czasem moje zycie sie odmieni...Czego zycze z calego serca Tobie!
"Bo serca są po to,by krwawić tęsknotą...A myśli są po to,by wierzyć w nie...A słowa jak noże szybują przez morza i choćbyś uciekał odnajdą Cię!"
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

5 lutego 2011, o 22:47

Witaj megi na forum, miło cie poznać :)

Cóż co do związku i rozstania z twoim chłopakiem to myślę, ze zawsze kiedy z jednej strony tylko cos sie kończy i dochodzi do rozstania, to ta druga osoba cierpi katuszę. Ale ja byłem kiedyś kiedyś z 6 lat temu w podobnej sytuacji. Przez pół roku płakałem dosłownie za dziewczyną, którą wtedy ubóstwiałem ale jednak rozstalismy sie, przyznam szczerze nie mogłem sobie z tym poradzić. Też słyszałem, zeby dac sobie spokój itp ale nie umiałem, emocje były za silne.
Żyłem jak cień myślac dosłownie, ze to koniec mojego zycia. Ale zakonczenie tego jest takie, że po już okolo 1 roku zrozumiałem sam, ze byłem głupi i naiwny ;)
I myślę, że przyjdzie taki moment megi, że i ty to zobaczysz.

Tez czułem się beznadziejnie i zresztą nigdy nie miałem zbytnio znajomych ani nikogo bliskiego. W sumie majac 22 lata mógłbym napisac to samo co ty napisałas na końcu swojego postu. Do tego podochodziły ostre stany lękowe i różne takie.
Ale jednak teraz na to wszystko patrzę innym wzrokiem, wziąłem zycie takie jakie jest i zyje mi się o wiele luźniej. I przede wszystkim zrozumiałem, że jezeli człowiek nie ma problemów ze zdrowiem, przestaje mieć jakieś lęki, zaburzenia się zmniejszają, to mozna tak naprawdę wszystko.

Przestałem zabiegac o innych ludzi, przestalem zważać na krytykę, podejmuje decyzje tylko takie jakie mi pasują, nie interesuje mnie czy komus się to podoba czy nie, po prostu o nic ani o nikogo nie zabiegam. Być może bedzie się to wiązać z samotnością ale przynajmniej jestem szcześliwy ;)
Praca moja równiez była w opłakanym stanie a jednak teraz i z nią nie ma problemu, cv nie wyglada tak badziewnie, mam własny domek, jakąs rodzinę którą sam sobie dobrałem.
Być moze niewiele ten post doradza czy cię pociesza ale zapewniam cię, że nadzieję na lepsze jutro powinnaś mieć ;) Bo ono przyjdzie ;)

I nadal lecz depresję bo jednak ona sama skrzywia trochę patrzenie na świat. Bez niej byłoby ci duzo łatwiej o optymizm.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Wojciech
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1939
Rejestracja: 10 kwietnia 2010, o 22:49

5 lutego 2011, o 23:00

Miłość to chyba zawsze przysparza cierpienia....tak mi się wydaje. Witaj megi na forum i na pewno nie jesteś beznadziejna.
Nerwicowiec - Ten typ tak ma.
http://www.imtech.com.pl
usunietenaprosbe
Gość

7 lutego 2011, o 21:58

też mam nadzieje na to ze w koncu cos sie zmieni i bedzie, lepiej, bardzo tego bym chciala... narazie walcze ze sama soba, probuje robic cokolwiek, by nie upasc jeszcze nizej, a strasznie boje sie porazki :( staram sie malymi kroczkami robic cos dobrego dla siebie, co powoduje radosc, przyjemnosc, cos czego zawsze sie balam lub chcialam zrobic, powoduje to usmiech, chociaz przez chwilke czuje sie szczesliwa. gorzej jak sie to nie uda, wtedy odczuwam kleske ze zdwojona sila... nie znosze krytyki, nie akceptuje jej :/ nie znosze niepowodzen, strasznie sie wtedy doluje...
zdaje sobie sprawe ze w samotnosci jest ciezej wyjsc z depresji ale nie moge nikogo zmusic zeby spedzal ze mna czas i byl przy mnie w trudnych momentach. juz nawet raz otwarcie powiedzialam przyjaciolce: pomoz mi bo jest ze mna zle, na co ona mi odpowiedziala ze ona rowniez ma problemy...
milosc owszem jest najgorszym "pozeraczem" wszystkiego. tracimy dla tej osoby glowe, rezygnujemy dla tej osoby ze wszystkiego, dopiero po jej odejsciu zdajemy sobie sprawe z tego ze zostalismy zupelnie sami... kiedys, gdy bylam na wizycie u kolejnego juz psychologa, pani psycholog kazala mi narysowac kolo i podzielic na czesci ile zajmuje w moim zyciu chlopak, rodzina, znajomi, praca, przyjemnosci. moj chlopak zajmowal w tym kole 50%... pani psycholog na to: a teraz wyobraz sobie ze twojego chlopaka nie ma - nie ma 50% ciebie samej...
teraz probuje zapelnic swoja druga pusta polowe zycia tymi resztkami tego, co zostalo i zdalam sobie sprawe ze tak naprawde zyjemy dla siebie a nie dla kogos, nieprawdaz?
Natka2
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 47
Rejestracja: 7 lutego 2011, o 10:38

7 lutego 2011, o 22:14

prawdaz oj prawdaz wiem coś o tym...6 lata zyłam w zwiazku który rozpadl sie z dnia na dzien doslownie z dania na dzien i do tego zostalam skrzywdzona i w sumie od tamtej pory zaczelo mi sie zle ukladac w glowie a moje poczucie wartosci po dzis dzien sie nie odbudowalo. I tak jak piszesz meggi o tym zyciu dla kogos ja zylam i potem zostalam sama a teraz sie obawiam czy bede potrafila jeszcze tak dla kogos zyc. Chyba bede sie juz bala :(
Jak ja czuje krytyke pod swoim adresem pulsuja mi od razu skronie tez jej nienawidze...nie umiem zniesc mam ochote wtedy krzyczec i tupac nozkami..i powiedziec co mysle ale tego tez nie umiem zrobic.
Staraj sie megi tak to jak najwiecej sprawiac sobie tych radosci i proboj zapomniec o tym co zle to jedyne wyjscie, zapomniec.

-- 7 lutego 2011, o 22:14 --
prawdaz oj prawdaz wiem coś o tym...6 lata zyłam w zwiazku który rozpadl sie z dnia na dzien doslownie z dania na dzien i do tego zostalam skrzywdzona i w sumie od tamtej pory zaczelo mi sie zle ukladac w glowie a moje poczucie wartosci po dzis dzien sie nie odbudowalo. I tak jak piszesz meggi o tym zyciu dla kogos ja zylam i potem zostalam sama a teraz sie obawiam czy bede potrafila jeszcze tak dla kogos zyc. Chyba bede sie juz bala :(
Jak ja czuje krytyke pod swoim adresem pulsuja mi od razu skronie tez jej nienawidze...nie umiem zniesc mam ochote wtedy krzyczec i tupac nozkami..i powiedziec co mysle ale tego tez nie umiem zrobic.
Staraj sie megi tak to jak najwiecej sprawiac sobie tych radosci i proboj zapomniec o tym co zle to jedyne wyjscie, zapomniec.
Każdy człowiek ma jakiegoś fioła, ale największym jest mniemanie, że się go nie ma wcale.
usunietenaprosbe
Gość

7 lutego 2011, o 22:20

wiesz, ja przez ten caly czas zagubienie zrozumialam ze warto zyc tylko i wylacznie dla siebie, tak zeby czuc sie z samym soba dobrze. moze to wielce egoistyczne podejscie ale wydaje mi sie ze jak najbardziej zdrowe... nie warto w calosci poswiecac sie dla kogos, bo co zrobimy gdy utracimy ta osobe? utracimy rowniez siebie!!! te osoby ktore chca byc przy nas, moga byc goscmi w naszym zyciu. no ale chlopak, maz... owszem, warto sie poswiecac i dla niego zyc ale nie oddawac sie calkowicie, zachowac chociaz czastke siebie!!!

-- 7 lutego 2011, o 22:23 --
dopiero niedawno dostrzeglam to, ze bedac w troksycznym zwiazku ze swoim chlopakiem tak naprawde nie bylam soba, tylko kims kogo on chcial miec, a tak nie mozna! nie mozna zyc pod czyjes dyktando, byle by komus sie przypodobac. trzeba byc soba w stu procentach i ewentualnie takim komus sie podobac...
Natka2
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 47
Rejestracja: 7 lutego 2011, o 10:38

7 lutego 2011, o 22:36

Dokladnie tak ja to woogle czesto ogolem udaje osobe inna niz sama chce byc. Ja mialam w zasadzie narzeczonego i nawet byly plany slubu i co?? i skonczylo sie bardzo szybko. i to prawda tez jest ze zostalam sama to jeszcze do tego zostalam pozbawiona wszystkiego co mialam....znajomi byli naszymi znajomymi ale w sumie JEGO znajomymi. Jego rodzina ktora mnie niby uwielbiala zniknela w ten sam dzien a to bylo bolesne bo przywiazalam sie do nich. Wiec moze to prawda ze postawa tylko dla siebie jest egoistyczna ale dokaldnie tak...zdrowa. Zreszta poswiecenie musi isc od kazdego ja w swoim zwiazku poswiecalam sie tylko ja i to chyba jest najwiekszy blad.
Każdy człowiek ma jakiegoś fioła, ale największym jest mniemanie, że się go nie ma wcale.
usunietenaprosbe
Gość

7 lutego 2011, o 22:45

dokladnie... jesli poswiecenie to obustronne, jesli milosc, to tylko wzajemna... ja podobnie ja ty spedzalam czas glownie z jego znajomymi, swoich zabiedbalam, a teraz to odwraca sie przeciwko mnie... dla jego rodziny bylam cudowna a gdy tylko cos sie stalo i poprosilam jego rodzicow o pomoc, to bylam "taka, nie taka"... rowniez mielismy wielkie plany na przyszlosc, ale nic nie wypalilo...
dlatego chyba nie zawsze warto angazowac sie calkowicie dla kogos
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

7 lutego 2011, o 22:53

Zastanawiam sie tylko czy aby na pewno kobitki nie poświęciłybyście się raz jeszcze dla kogoś ;) Bo kiedy przyszło by do was uczucie zupełnie nowe, do kogo innego, znowu by się człowiek zapomniał, strach by mu przeszedł Natka i znowu by ufał, że jest to miłosć do grobowej deski ;)
Myśle, że tak by mogło być, wtedy się nie myśli czy warto czy nie warto, wtedy się czuję, dopiero żal odbiera cos i działa rozum.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Natka2
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 47
Rejestracja: 7 lutego 2011, o 10:38

7 lutego 2011, o 22:58

no nie wiem Victor..ja chyba jednak bym sie bala u mnie rysa powstala duza i nie tak latwo ja wypeklnic..chociaz tez nie moge byc pewna bo gdybym doznala nowej milosci to kto tam wie jak to by bylo. trudno przewidziec swoje reakce ale na dzien dzisiejszy nawet o facetach nie moge myslec a minelo juz duzo czasu wszyscy wydaja mi sie od razu podejrzani i wiem ze cos jak zawsze chca ale nic nie maja zamiaru dac
Każdy człowiek ma jakiegoś fioła, ale największym jest mniemanie, że się go nie ma wcale.
usunietenaprosbe
Gość

7 lutego 2011, o 23:32

jestem pewna na 90%, ze zostalybysmy ponownie oczarowane, jednak toczylybysmy walke z samymi soba, poniewaz podswiadomie chcialybysmy w koncu szczescia ale z drugiej strony blokowalby nas strach przed kolejna porazka, skrzywdzeniem... jednak kobieta z przeszloscia, skrzywdzona, to kobieta rozwazna, twardo stapajaca po ziemi i ktora nigdy nie pozwoli na ponowna krzywde ze strony mezczyzny... i cos czuje ze nawet jakby chciala zaangazowac sie w zwiazek i byc szczesliwa, to dlugo jej to zajmie i ciekawe czy jej luby sie nie znudzi czekaniem...
Wojciech
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1939
Rejestracja: 10 kwietnia 2010, o 22:49

8 lutego 2011, o 10:42

megi pisze:jestem pewna na 90%, ze zostalybysmy ponownie oczarowane, jednak toczylybysmy walke z samymi soba, poniewaz podswiadomie chcialybysmy w koncu szczescia ale z drugiej strony blokowalby nas strach przed kolejna porazka, skrzywdzeniem... jednak kobieta z przeszloscia, skrzywdzona, to kobieta rozwazna, twardo stapajaca po ziemi i ktora nigdy nie pozwoli na ponowna krzywde ze strony mezczyzny... i cos czuje ze nawet jakby chciala zaangazowac sie w zwiazek i byc szczesliwa, to dlugo jej to zajmie i ciekawe czy jej luby sie nie znudzi czekaniem...
Cos w tym jest. Ja akurat teraz probuje stworzyc zwiazek z duzo starsza kobieta od siebie i ona rzeczywiscie jest twardo stapajaca po ziemi kobieta ktora boi sie takich nowosci, a najbardziej pewno boi sie komus zaufac tak bardzo. Ja akurat jak jestem w zwiazku tez sie bardzo staram wiec nie oczekuje tylko oddania od niej, sam tez chce dac od siebie jak najwiecej. Wiec nie tylko plec zenska ma takie problemy dziewczyny :) Tylko ja teraz zdjac takie zly urok...ktory sie za nia ciagnie od dlugiego czasu..???
Victor mogly powstac dzial o zwiazkach i problemach, mysle ze moglby byc przydatny sam bym chetnie porozmawial o swoim problemie. Anikt najlepiej nie doradzi jak kobiety :P
Nerwicowiec - Ten typ tak ma.
http://www.imtech.com.pl
usunietenaprosbe
Gość

8 lutego 2011, o 17:49

bo najlepiej na kobietach znaja sie...kobiety... :) slyszalam to w jakims filmie... nie moge wypowiadac sie jako "ogół" lecz jedynie ze swojego punktu widzenia, nie mam tez zbyt wielkiego doswiadczenia w "tych" sprawach ale zawsze chetnie słuze rada...
a co zrobić zeby kobieta zaufała: rowniez darzyc ja zaufaniem, doceniac, pamietac o niej, zaskakiwac ja, rozmawiac z nia... ale wszystko w granicach zdrowego rozsadku. to tak wedlug mnie...
wikatoria1708
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 575
Rejestracja: 23 czerwca 2010, o 09:55

8 lutego 2011, o 20:53

Witaj megi :)
Wojtek ja nie mam wielkiego szczęścia w miłości ale Tobie zawsze coś poradze ;) Więc pisz śmiało :D
Sztuką jest w poznawaniu człowieka, przez pryzmat ciała poznać jego duszę.
ODPOWIEDZ