Napiszę najpierw od początku: W wieku 17 lat miałem 'wkręt' na to że zaraz kogoś zabiję, że jestem zły, jak widziałem noże i tasaki to mi się robiło słabo
straszny lęk, natłok myśli - myślałem o tym 24 na dobę.. w końcu trafiłem do szpitala bo już nie dawałem rady z napięciem i tymi myślami.
Dodam że od dzieciństwa miałem dziwne nawyki, wkurzało mnie jak coś nie było dobrze ułożone w moim pokoju, liczyłem klepki na ulicy, bałem się wychodzić
z domu bo myślałem że się na mnie gapią ludzie, albo wychodziłem tylko wieczorem unikając lęku, wieczorami myślałem że mam zawał tak serce kuło.
i teraz wieści najnowsze

w lato wkręciłem sobie że jestem gejem (zaczęło się to od snu) po śnie erotycznym gdzie dwóch facetów się dotyka a Ja patrzę z zaciekawieniem totalnie mnie
rozwaliło, zaczął się straszny lęk, myślenie 24 na dobę, rozważanie, szukanie w sobie "przyczyn" tego. Takie miałem napięcie że musiałem wychodzić z rana
na dwór pochodzić bo nie mogłem wytrzymać tego napięcia, jadłem po pół kanapki dziennie - od tego lęku nie mogłem nic jeść.
Wyczytałem wszystko co najgorsze w necie, o kompleksach edypa, o tym że lęki to pragnienia zapewne, wszystko co najgorsze. Już nawet zacząłem sam
sobie robić terapię i modlić się do Boga bym nie okazał się gejem.
Po czasie polazłem do psychiatry to dała mi Asertin, brałem to i już tak po jakimś czasie nawet wstałem raz nie myśląc o tym w pełni zdrowy, ale za to ten lek coraz bardziej
mnie "spidował" i coraz mocniej zacząłem się denerwować, wkurzać z byle powodu, bylem rozdrażniony, po odstawieniu coraz szybciej wszystko wracało..
Chore sny, itp,
Coraz więcej sobie wkręcałem, że kogoś zabiję, że lepiej nie iść na terapię bo na niej przerobią mnie zapewne na geja

też tak będzie, że wszyscy już o tym wiedzą a Ja sobie tylko zaprzeczam, bo już czułem się jak 100% gej przez to czytanie i nakręcanie siebie.
Znów polazłem do Psychiatry, dostałem Fevarin i juz po 1 tabletce mega poczucie napięcia, złości, ze kogoś pobije, nawet w snach wylewała się agresja,
odstawiłem to po 4 dniach...
Dodam tylko że czytam wszystko i wchłaniam jak gąbka, czuje się jak już bym był chory na jakąś psychozę, dostaje często paniki, rano wstaje wyrwany ze snu
jak prowokuje kogoś do kłótni, obudzony mam totalną schizę że już o tym wszyscy wiedzą i że Ja sobie tylko zaprzeczam... Albo wydaje mi się że gadają o mnie,
tak jak bym z tej mega kontroli nad sytuacją sam wytwarzał sobie to że tak pewnie jest... Ale tłumaczę sobie że to tylko Ja że to moja wyobraźnia i potem to mija..
Jak się rozkręcę w dniu i jest lepszy klimat (w sensie czuje się bezpieczniej z ludźmi) to zaczynam powoli myśleć pozytywnie, ale to szybko mija,
już mam lęk przed wszystkim chyba :/ nawet boje się swoich myśli czasem

tak się dzieje ponieważ sam szukam przyczyny tego co się ze mną dzieje. Jak brałem tabletki to byłem skupiony na objawach jakie dają i takie tam

Teraz czuję się rozbity, jak bym miał syf w głowie i mętlik przez to wszystko, przechodzę z emocji na emocję typu wkurza mnie coś, bądź chce mi się płakać, albo
bierze mnie na sentymenty... Czasem udaje mi się wejść jeszcze na "dobrą falę" i czuję się w miarę okej ale to coraz rzadziej,
Wyczytałem gdzieś żeby dać tym myślom przepłynąć i też tak zrobiłem, to zamiast lękać się to czuję napięcie jak jestem zły to kopię nogą o ścianę np,
(w sensie nie będąc obserwatorem i lękać się tylko dać się ponieść fali) ale przez to się już totalnie poczułem jak 100% gej, zaczęło boleć mnie serce znów jak bym
miał zawał, (jak bym nie odczuwał już lęku a był w jego centrum - nie wiem jak to opisać

Jestem teraz na etapie zmagania się z obsesyjnymi myślami, tym lękiem pod skórą, z rana atakami paranoi czy co to tam, i targającymi mną emocjami...
Już nie wiem co robić, jaki lek na to kiedy już 2 antydepresanty tak źle na mnie zareagowały :/
Może ktoś ma podobne przeżycia?