Szukam innych dziewczyn, które przeszły przez to samo i mogłyby się podzielić swoimi doświadczeniami, podnieść mnie na duchu, bo troszkę upadłam ostatnio i ciężko mi na to wszystko spojrzeć z dystansu. Kilka miesięcy temu zdiagnozowano u mnie hashimoto i dwie kwestie spowodowały, że pojawiły się u mnie bardzo silne lęki. Po pierwsze okazało się, że mam guzki więc musiałam mieć biopsję (okazało się, że jest ok, to zmiany typowe dla hashimoto), po drugie na pierwszej wizycie usłyszałam "musi pani być świadoma, że to choroba układu immunologicznego, nie tarczycy i że jest skłonność do innych chorób"...no i pozamiatane. To wszystko zestresowało mnie tak mocno, a słowa o innych chorobach autoimmunologicznych tak do mnie wracały, że wpadłam w błędne koło. Raz z niego wychodziłam, raz znów w nie wpadałam...i tak w kółko. Nie chcę czytać bo od tego tylko bardziej się nakręcam. Doszłam do punktu, w którym jestem przerażona, że hashimoto -> stłuszczenie wątroby. Super byłoby poczytać jakieś głosy logiki dziewczyn chorych na hashimoto, a wiem, że kilka Was tu jest. Wiem, że hashimoto to większe prawdopodobieństwo wystąpienia cukrzycy, insulinooporności, bielactwa...ale moje czarne scenariusze dotyczące innych rzeczy to chyba przegięcie

Taką mam nadzieję...staram się jakoś wyjść z tego błędnego koła, ale niestety typowo z jednej schizy wpadam w drugą. Czy też po diagnozie tak Was wykręciło na drugą stronę, macie jakieś pocieszające statystyki, pozytywne doświadczenia?
