Wszystko co opisujesz bardzo mi przypomina to co ja mam/miałem. Uczucie bezsilności i wpadanie w stan depresyjny jest najgorsze. Przypominanie sobie tych dobrych chwil powoduje u mnie smutek i załamanie, a każda myśl o przyszłości przyprawia o mdłości. 4 miesiące za mną a przede mną kto wie.. Może kolejne 4 miesiące, a może lata. Bardzo bym chciał wyjść z tego tak błyskawicznie jak w to wpadłem, ale zdaję sobie z tego sprawę, że wyznaczanie terminów nie jest dobre.
Historia każdego zaburzonego jest inna ale każdy wpadł w to samo. Ja powoli dochodzę do genezy mojego zaburzenia i staram się ułożyć plan działania. Niestety moja dystymia/depresja między innymi z tym związana skutecznie to utrudnia. Utrudnia również pokonanie moich innych barier z którymi się męczę od dawna, jeszcze przed związaniem się z obecną kobietą. Nie potrafię odnaleźć się wśród ludzi. Jestem wiecznie spięty, zestresowany, nie potrafię rozmawiać. No po prostu boję się interakcji z ludźmi, boję się porażki. Brakuje mi pewności siebie. Odbija się to też na związku, zbierało się przez kilka miesięcy i wybuchło.
Mam tak jak Ty. Po kilku dniach kiedy wszystko jest w normie pojęcie zaburzenia jest tak odległe, że sam się z tego śmieje. Jak przychodzą gorsze dni wtedy w żaden sposób nie umiem sobie skutecznie powiedzieć, że to znowu efekt zaburzenia i zaczynam analizować i się dołować. Od pewnego czasu przestałem walczyć z tym przez co objawy zaczynają słabnąć. Daj sobie czas i nie załamuj się
