

Cześć Kolego . Powiem tobie na swoim przykładzie ze da się to zrobić ...da się tego pozbyć wyjść z głowy i normalnie funkcjonować - mnie się nie udało to jeszcze w stu procentach ale po takich Jazdach które miałem to wydaje mi się ze idę w dobra stronę ...głowa jeszcze szaleje ale to czasem a jest coraz więcej czasu w którym czuje się dość Normalnie ....trzeba dużo samozaparcia - więcej czasu - a najwięcej to wiedzy żeby to zrozumieć a potem stosować każdego dnia ...jak to się mówi Trening czyni Mistrza i tobie też tego życzę .Marcin1984 pisze: ↑7 czerwca 2020, o 09:38Witam wszystkich serdecznie
Wielki szacun za to co robicie. W więzieniu o zaostrzonym rygorze siedzę już prawie 2 lata. Chodzę na terapię prawie od samego początku , biorę leki, przeczytałem już chyba wszystko co internet ma do zaoferowania. Niestety nie mogę, nie potrafię z tego wyjść. Nie mogę przestać myśleć, analizować i czuć tego czegoś. Zrobiłem na początku badania i wszystko jest ok. Nakręca mnie najbardziej to odczuwanie całodniowe jakby ktoś mi w 🧠 wymieszał i cały czas czuję napięcie, a potem mam wrażenie, że to już nigdy nie minie. Pojawia się smutek i wyobrażenie, że coś robię i to jest, robię coś innego i to jest. I tak do końca życia
Przygnębienie i rozpacz. Płacz, żal, ból. Cały czas jestem w swojej głowie. Oddał bym wszystko żeby się tego pozbyć. Gdy czytam o akceptacji, ignorowaniu, spychaniu na drugi plan to podziwiam wszystkich, którym się to udało. Ja pracuję, nie zamykam się w domu, robię wszystko co mam do zrobienia, ale to dręczy niesamowicie. Proszę o jakieś rady.
Hej, piszesz że jesteś wierzący tak?Marcin1984 pisze: ↑12 czerwca 2020, o 16:26Nie mogę się skupić na niczym innym. Czuję jakby mi to uczucie wkleili w system na super glue. Gdy próbuję się oderwać od tego mam wrażenie wariowania i już powrót do głowy i wystrzał lęku i znowu myśl i dolina, że to nigdy nie minie. Potem łóżko i myslówa, żadnych pomysłów jak z tym walczyć mimo czytania i słuchania forum. Poczucie bezradności i wyobrażenie kolejnych dni w tym bólu... Nie chcę już tak dalej żyć. W zasadzie chętnie bym już umarł, ale samobójstwa nie popełnie bo jestem wierzący. Może to jakieś uszkodzenie mózgu. Przepycham kolejne dni i chcę tylko dotrwać do wieczora, nie umiem się tego pozbyć.
I uwierz mi ja też mimo czytania nie potrafiłam wdrożyć w tego w życie, i dalej nie ogarniam jak można to zrobić naprawdę. Dlatego zaczelamsię modlić , bo nie wiedziałam jak już sobię pomóc i pomaga bardzo na początku nie widać efektów, ja od roku się modlę a dopiero teraz widzę efekty, także nie ma sie co zrażać też od razuEllla pisze: ↑12 czerwca 2020, o 23:16Hej, piszesz że jesteś wierzący tak?Marcin1984 pisze: ↑12 czerwca 2020, o 16:26Nie mogę się skupić na niczym innym. Czuję jakby mi to uczucie wkleili w system na super glue. Gdy próbuję się oderwać od tego mam wrażenie wariowania i już powrót do głowy i wystrzał lęku i znowu myśl i dolina, że to nigdy nie minie. Potem łóżko i myslówa, żadnych pomysłów jak z tym walczyć mimo czytania i słuchania forum. Poczucie bezradności i wyobrażenie kolejnych dni w tym bólu... Nie chcę już tak dalej żyć. W zasadzie chętnie bym już umarł, ale samobójstwa nie popełnie bo jestem wierzący. Może to jakieś uszkodzenie mózgu. Przepycham kolejne dni i chcę tylko dotrwać do wieczora, nie umiem się tego pozbyć.
Skoro jesteś wierzący to się modl często. Ja zaczęłam częściej chodzić do kościoła i przyjmować komunię świętą i to mi dopiero spokój dało w środku.
Też modlitwa różańcowa w pewnym sensie jest medytacja bo skupiasz się na tym co mowisz i powtarzasz to caly czas. Nie raz mi się pogarszalo po tym ale później przychodziła ulga. Nie wiem takie dołki byly depresyjne cos takiego ze już naprawdę chciałam coś ze sobą zrobić, ale później przychodziła ulga i zmiany w sobie też czulam.
Mi to pomogło że teraz czuję sie znacznie lepiej, a wieczorami tak już by tego nie bylo, a miałam jazdy jak nie wiem, że własnej rodziny nie rozpoznawałam myśli samobójcze też przez to i wgl. (Ps wierzę w Boga ale w księży itp nie, żebyś nie pomysłam że jakaś fanatyczka religijna do Cb przemawia)
Nie jestem osobą religijną, ale nie mam nic też do religii. Tylko dam Ci taką podpowiedź delikatną, bo nie lubię się aż tak wtrącać w czyjeś odburzanie. Jeśli podchodzisz do terapii tak jak do modlitw, czyli niech ktoś to wszystko zabierze, to żadna z nich skuteczna nie będzie.Marcin1984 pisze: ↑13 czerwca 2020, o 09:29Modlę się często. Różaniec prawie codziennie, nawet Nowennę Pompejańską odmówiłem, korzystam z sakramentów, jeżdżę na Msze Św o uzdrowienie, błagam i proszę, ale czuje jakbym został całkiem opuszczony, jakby to była jakaś kara za grzechy, a Bóg wcale mnie nie słyszał. TRAGEDIA. Modlę się przeważnie podczas jazdy samochodem bo będąc w jednym miejscu czuje zbyt duże napięcie. Chodziłem 20 miesięcy na terapię, która właściwie nic mi nie dała i leki coś tam dają, ale bez szału. Teraz zmieniłem teraprutkę i 18 będzie pierwsza wizyta.
To już nie wiem co Ci doradzić, musisz sam znaleźć z tego wyjście i coś co Ci będzie pomagać z tego wyjśćMarcin1984 pisze: ↑13 czerwca 2020, o 09:29Modlę się często. Różaniec prawie codziennie, nawet Nowennę Pompejańską odmówiłem, korzystam z sakramentów, jeżdżę na Msze Św o uzdrowienie, błagam i proszę, ale czuje jakbym został całkiem opuszczony, jakby to była jakaś kara za grzechy, a Bóg wcale mnie nie słyszał. TRAGEDIA. Modlę się przeważnie podczas jazdy samochodem bo będąc w jednym miejscu czuje zbyt duże napięcie. Chodziłem 20 miesięcy na terapię, która właściwie nic mi nie dała i leki coś tam dają, ale bez szału. Teraz zmieniłem teraprutkę i 18 będzie pierwsza wizyta.