cięzko zebrać mi myśli, zastanawiam się jak zacząć, żeby to co czytasz miało sens.
Ogromnie się cieszę, że to forum wciąż istnieje .. byłem tu długi czas temu.
Przedtem wczytywałem się w posty, ponieważ zdiagnozowano u mnie zaburzenia obsesyjno - kompulsyjne.
To był czas, w którym mój psychiatra obstawił mnie Zoloftem. Wiadomo, jakie są początki, ale z biegiem czasu było dobrze ..
na tyle dobrze, że sam odstawiłem leki i chciałem się cieszyć każdą chwilą zdrowych emocji.
Niestety, jak można łatwo wywnioskować natręctwa wróciły, ale na szczęście nie z taką mocą. Jest to temat,
z którym generalnie dobrze sobie radzę. Przynajmniej tak mi się wydaje.
Odkryłem, że kompletnie nie radze sobię w sytuacjach społecznych. Zawsze byłem osobą kontaktową, wygadaną.
Obecnie lęk wywołuje u mnie bardzo przykre dozniania. Częste wyjazdy na zebrania firmowe, promocje, szkolenia sprawiają, że zjedzenie obiadu czy wypicie herbaty wśród innych uczestników staje się niemożliwe. Potworne uderzenia gorąca, duszność, nogi jak z waty, wrażenie "duszenia" i to straszne drżenie rąk, które znam sprzed lat .. to są momenty, w których nie jestem w stanie racjonalnie myśleć.
W ciągu doby lęk towarzyszy mi conajmniej przez 1/2 dnia. Czuję się z tym beznadziejnie. Myśl o tym, że kolejny wyjazd na szkolenie spowoduje, ze będę uciekał do innego pomieszczenia sprawia, że w moim brzuchu tworzy się piekło.
Jestem zły na siebie, wiesz?
Miałem okazję już dawno wyjść z zaburzenia, miałem szansę na lepsze życie.. a prawdopodobnie na półmetku - zrezygnowałem.
Podjąłem się współpracy z psychologiem, jestem po pierwszej sesji na której 3/4 czasu poświęciłem na płacz. Chciałbym wierzyć, że te spotkania przyniosą rezultaty. Ciągły lęk sprawił, że postanowiłem chwycić się jeszcze jednego koła - psychiatry. Jestem umówiony w przyszłym tygodniu.
Pomóżcie mi uwierzyć, że znów będzie dobrze..
