Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

błędne koło

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
malgorzata88
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 31 października 2020, o 20:05

4 stycznia 2021, o 13:04

hej!
piszę ten post, ponieważ nie daję już sobie rady sama ze sobą. cierpię na nerwicę lękową od 10 lat, mam agorafobię, napady paniki. W czerwcu tego roku zmieniłam pracę. Pracuję teraz w Sądzie. Wydawałoby się praca jak marzenie- stałe godziny pracy, państwowa instytucja, umowa o pracę, w końcu płatny urlop itp. Ja jednak od tego czasu posypałam się całkowicie. Praca wyeksponowuje moje największe lęki. Przede wszystkim bardzo przeżywam natłok obowiązków. Pracy jest naprawdę ogrom, presja czasu. Przez to, że przeżywam pracę to mam coraz większe problemy z bezsennością, mimo brania leków nasennych, które po prostu na mnie nie działają. Zasypiam na 2-3 godziny, a później wybudzam się i kręcę w łóżku aż do rana z przerażeniem, ,że muszę wstać o 5:30, żeby na 7:30 być w pracy. Ponadto pojawił się problem z dojazdem. Od wielu lat mam problem w poruszaniu się komunikacją miejską, szczególnie, że teraz dojazd zajmuje 40 minut w zatłoczonym autobusie przez centrum miasta. Ciągle wybieram taksówki, albo podwozi mnie mama- mam przez to ogromne wyrzuty sumienia i wielkie poczucie niesamodzielności. W pracy wyostrzają się kolejne problemy z agorafobią- korytarze są długie, budynek wielki i wysoki, wyjścia oddalone. To powoduje u mnie lęki, poczucie stałego napięcia i ataki paniki. Problem mam także kiedy muszę iść na wokandę- protokołować na sali. Czasami rozprawy trwają po kilka godzin, a ja czuję się jak uwięziona nie mogąc rozładować napięcia. Nie mogę wstać czy pójść do toalety. Przed takim dniem zazwyczaj posiłkowałam się benzodiazepinami. Atmosfera również jest mało sprzyjająca- ludzie są bardzo mało przyjaźni, niechętni do pomocy, wywyższają się. Mam też problem z kierowniczką, która mnie nie lubi, bo ja przez swoje lęki nawalam. Pracuje dopiero pół roku, a już zdarzyło mi się być parę razy na zwolnieniu. Były też dni, kiedy nie wytrzymywałam z objawami i zwalniałam się z pracy i szłam do domu. Przez to czuję się jeszcze gorzej, bo dręczą mnie wyrzuty sumienia, poczucie, że jestem beznadziejnym pracownikiem i nawalam. Praca stała się dla mnie prawdziwym koszmarem. Moja siostra, która mnie namawiała do tej pracy jest na mnie wściekła. Nie może zrozumieć tego co przeżywam. Chciałabym zmienić pracę, ale wydaje mi się, że ja tak naprawdę niewiele umiem, jestem mocno ograniczona przez moje lęki. Co prawda mam wyższe wykształcenie i dyplom zawodowy asystenktki stomatologicznej, ale teraz w czasaach pandemii jest bardzo ciężko o pracę. Wyrzucam sobie, że nie potrafię tej mojej obecnej pracy polubić i zapanować nad swoim lękiem. Teraz jestem na kilkutygodniowym zwolnieniu, bo miałam koronawirusa. Jednak powrót do pracy bardzo mnie przeraża. Kierowniczka nie chce mnie na wydziale i za karę mają mnie przenieść na inny wydział. Boję się tego co mnie czeka i tego, że znowu będę musiała przeżywać te wszystkie lęki. Nie mogę w nocy spać, a to sprawia, że rano nie mam siły zwlec się z łóżka. Teraz w ogóle po tym koronawirusie mam problem z wychodzeniem z domu. Chodzę na psychoterapię psychodynamiczną, ale jestem tak przywiązana do lęków i objawów, że niestety mi ona nie pomaga. Moje myśli są ciągle zaprzątnietę lękiem, objawami i poczuciem, że przegrałam swoje życie i nic już nie mogę zrobić. Pomóżcie!!!
Awatar użytkownika
Piotrt
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 134
Rejestracja: 3 lipca 2019, o 13:18

4 stycznia 2021, o 13:26

A moze leczenie szpitalne?
DamianZ1984
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1034
Rejestracja: 6 stycznia 2020, o 16:58

4 stycznia 2021, o 14:02

Witam
Mam podobnie jak Ty wydaje mi się że twoim moim problemem jest ciągła presją jaka sami sobie stwarzamy, wszędzie muszę iść, zrobić wiecznie pośpiech. A jak dzieciństwo przerabiała? Może to rany, blizny sprawy emocjonalne z dziecinstwa prowaf, a dziś do tej presji, siostrom ludźmi się nie przejmuj nikt nie zrozumie tego co mamy bo nie czuję tego co my, jak rodzina pozostała lub naewno jest ktos bliski co Cię zrozumie? Szpital to ostateczność tak ja myślę, na pewno ostatnie czasy są trudne dla wszystkich, jak sport? Przyjemności?
Awatar użytkownika
katarzynka
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 2938
Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04

4 stycznia 2021, o 14:21

Witaj Małgosiu, a ja Ci odpowiem z perspektywy osoby, która podobnie jak Ty pracowała w sądzie i podobnie przeżywała tam koszmar.

Nie byłam osobą zbyt lubianą w pracy, nie lubiła mnie przede wszystkim sędzia z którą pracowałam, wiele razy mnie poniżała, ostatecznie doszło do takiego konfliktu, że nie chciała ze mną współpracować. Każdy dzień kiedy tam szłam był dla mnie koszmarem. Codziennie przeżywałam tę pracę i z płaczem tam chodziłam. Zrezygnowałam po dwóch miesiącach i wiesz co, to była najlepsza decyzja zawodowa w moim życiu. Miałam takie dylematy jak Ty, że skoro tu się nie nadaje, to nigdzie się nie będę nadawać. Że jak zrezygnuje, to znaczy, że jestem słaba, bo uległam swojemu zaburzeniu.

Nic z tych rzeczy. W momencie kiedy zrezygnowałam z tej pracy po prostu odżyłam. Zaburzenie zaburzeniem, ale czasem jest tak, że praca jest po prostu dla nas toksyczna, autodestrukcja. Oczywiście nie namawiam Cię do porzucenia pracy, ale ja ją rzuciłam kiedy tylko miałam perspektywę na kolejną pracę. Dlatego pomyśl też o sobie, nie w kategorii zaburzenia tylko.

Trzymaj się dzielnie :friend:
jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.

nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
malgorzata88
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 31 października 2020, o 20:05

4 stycznia 2021, o 15:54

katarzynka pisze:
4 stycznia 2021, o 14:21
Witaj Małgosiu, a ja Ci odpowiem z perspektywy osoby, która podobnie jak Ty pracowała w sądzie i podobnie przeżywała tam koszmar.

Nie byłam osobą zbyt lubianą w pracy, nie lubiła mnie przede wszystkim sędzia z którą pracowałam, wiele razy mnie poniżała, ostatecznie doszło do takiego konfliktu, że nie chciała ze mną współpracować. Każdy dzień kiedy tam szłam był dla mnie koszmarem. Codziennie przeżywałam tę pracę i z płaczem tam chodziłam. Zrezygnowałam po dwóch miesiącach i wiesz co, to była najlepsza decyzja zawodowa w moim życiu. Miałam takie dylematy jak Ty, że skoro tu się nie nadaje, to nigdzie się nie będę nadawać. Że jak zrezygnuje, to znaczy, że jestem słaba, bo uległam swojemu zaburzeniu.

Nic z tych rzeczy. W momencie kiedy zrezygnowałam z tej pracy po prostu odżyłam. Zaburzenie zaburzeniem, ale czasem jest tak, że praca jest po prostu dla nas toksyczna, autodestrukcja. Oczywiście nie namawiam Cię do porzucenia pracy, ale ja ją rzuciłam kiedy tylko miałam perspektywę na kolejną pracę. Dlatego pomyśl też o sobie, nie w kategorii zaburzenia tylko.

Trzymaj się dzielnie :friend:

Kasiu a tak z ciekawości co teraz robisz zawodowo? Nie miałaś obaw, że już nie dostaniesz pracy z umową itp? Ja wcześniej pracowałam jako asystentka stomatologiczna, więc umowy o pracę nie miałam, no i wiadomo chorobowe czy urlopy były bezpłatne.
Awatar użytkownika
katarzynka
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 2938
Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04

4 stycznia 2021, o 15:59

Małgosiu, teraz można powiedzieć, że sama jestem sobie szefem. Oczywiście, że miałam takie obawy, o których wspominasz, ale praca była dla mnie koszmarem, w tamtym czasie towarzyszyły mi dylematy, które Ty przeżywasz. Dziś po ponad 4 latach od tej decyzji, wiem, że dobrze zrobiłam.
jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.

nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
Awatar użytkownika
grzeslaw
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 17 czerwca 2018, o 11:27

10 stycznia 2021, o 13:07

malgorzata88 pisze:
4 stycznia 2021, o 13:04
hej!
piszę ten post, ponieważ nie daję już sobie rady sama ze sobą. cierpię na nerwicę lękową od 10 lat, mam agorafobię, napady paniki. W czerwcu tego roku zmieniłam pracę. Pracuję teraz w Sądzie. Wydawałoby się praca jak marzenie- stałe godziny pracy, państwowa instytucja, umowa o pracę, w końcu płatny urlop itp. Ja jednak od tego czasu posypałam się całkowicie. Praca wyeksponowuje moje największe lęki. Przede wszystkim bardzo przeżywam natłok obowiązków. Pracy jest naprawdę ogrom, presja czasu. Przez to, że przeżywam pracę to mam coraz większe problemy z bezsennością, mimo brania leków nasennych, które po prostu na mnie nie działają. Zasypiam na 2-3 godziny, a później wybudzam się i kręcę w łóżku aż do rana z przerażeniem, ,że muszę wstać o 5:30, żeby na 7:30 być w pracy. Ponadto pojawił się problem z dojazdem. Od wielu lat mam problem w poruszaniu się komunikacją miejską, szczególnie, że teraz dojazd zajmuje 40 minut w zatłoczonym autobusie przez centrum miasta. Ciągle wybieram taksówki, albo podwozi mnie mama- mam przez to ogromne wyrzuty sumienia i wielkie poczucie niesamodzielności. W pracy wyostrzają się kolejne problemy z agorafobią- korytarze są długie, budynek wielki i wysoki, wyjścia oddalone. To powoduje u mnie lęki, poczucie stałego napięcia i ataki paniki. Problem mam także kiedy muszę iść na wokandę- protokołować na sali. Czasami rozprawy trwają po kilka godzin, a ja czuję się jak uwięziona nie mogąc rozładować napięcia. Nie mogę wstać czy pójść do toalety. Przed takim dniem zazwyczaj posiłkowałam się benzodiazepinami. Atmosfera również jest mało sprzyjająca- ludzie są bardzo mało przyjaźni, niechętni do pomocy, wywyższają się. Mam też problem z kierowniczką, która mnie nie lubi, bo ja przez swoje lęki nawalam. Pracuje dopiero pół roku, a już zdarzyło mi się być parę razy na zwolnieniu. Były też dni, kiedy nie wytrzymywałam z objawami i zwalniałam się z pracy i szłam do domu. Przez to czuję się jeszcze gorzej, bo dręczą mnie wyrzuty sumienia, poczucie, że jestem beznadziejnym pracownikiem i nawalam. Praca stała się dla mnie prawdziwym koszmarem. Moja siostra, która mnie namawiała do tej pracy jest na mnie wściekła. Nie może zrozumieć tego co przeżywam. Chciałabym zmienić pracę, ale wydaje mi się, że ja tak naprawdę niewiele umiem, jestem mocno ograniczona przez moje lęki. Co prawda mam wyższe wykształcenie i dyplom zawodowy asystenktki stomatologicznej, ale teraz w czasaach pandemii jest bardzo ciężko o pracę. Wyrzucam sobie, że nie potrafię tej mojej obecnej pracy polubić i zapanować nad swoim lękiem. Teraz jestem na kilkutygodniowym zwolnieniu, bo miałam koronawirusa. Jednak powrót do pracy bardzo mnie przeraża. Kierowniczka nie chce mnie na wydziale i za karę mają mnie przenieść na inny wydział. Boję się tego co mnie czeka i tego, że znowu będę musiała przeżywać te wszystkie lęki. Nie mogę w nocy spać, a to sprawia, że rano nie mam siły zwlec się z łóżka. Teraz w ogóle po tym koronawirusie mam problem z wychodzeniem z domu. Chodzę na psychoterapię psychodynamiczną, ale jestem tak przywiązana do lęków i objawów, że niestety mi ona nie pomaga. Moje myśli są ciągle zaprzątnietę lękiem, objawami i poczuciem, że przegrałam swoje życie i nic już nie mogę zrobić. Pomóżcie!!!
Współczuję, no i faktycznie trudno pracować w takiej lękowej sytuacji. Szkoda, że siostra tego nie rozumie i się wkurza zamiast być wsparciem.
Myślę, że nie warto się zadręczać tym, że mało efektywnie pracujesz i czasami nie dajesz rady. Nie ma co wymagać od siebie w tym stanie, że będziesz tak wydajna jak inni. Lepiej dać sobie wytchnienie jak to możliwe, obniżyć poprzeczkę.
A jak sie czułaś w poprzedniej pracy ? też było tak lękowo?
malgorzata88
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 31 października 2020, o 20:05

16 stycznia 2021, o 19:03

no wlasnie w poprzedniej pracy mialam super warunki, bo robilam to co lubie no i przede wszystkim mialam super ekipe. pracowaly ze mna dziewczyny ktore byly wyrozumiale, fajne i takie do tanca i do rozanca. no i nie bylo klopotow z agorafobia bo to byl maly gabinet stomatologiczny. jak mialam np gorszy dzein albo sie zle czulam to po prostu mowilam o tym kolezance i ona mnie zastepowala na chwile, ja dochodzilam chwile do siebie i bylo git. to mi dawalo duzy komfort. no i w tej pracy mialam tez mozliwosc rozladowania napiecia emocjonalnego, bo mialam taka prace, że chodzilam, wykonywalam rozne czynnosci, zawsze moglam sobie na minute wyjsc o innego pomieszczenia albo cos. jednak w tej pracy byly tez minusy. mialam umowe o prace tylko na czesc etatu, nie mialam platnego urlopu, chorobowego itp. no i tez nigdy nie wiedzialam o ktorej prace skoncze, bo to zalezalo od tego jak beda pacjenci.
Awatar użytkownika
grzeslaw
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 17 czerwca 2018, o 11:27

17 stycznia 2021, o 15:43

Fajne doświadczenie. No i wygląda na to, że jednak coś potrafisz (pisałaś wyżej że nic już nie możesz robić i przegrałaś życie) :D
Rozumiem to samopoczucie, może jeszcze uda ci się znaleźć coś podobnego do tego gabinetu stomatologicznego, a póki co, trochę się powtórzę - polecam nie wymagać od siebie być jak inni w nowej pracy bo oni, jak się domyślam, mają inną wrażliwość i nie mają takich problemów jak my

Może jakaś farmakoterapia, może też psychoterpia to dobry pomysł w tym trudnym czasie
malgorzata88
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 31 października 2020, o 20:05

17 stycznia 2021, o 22:13

farmakoterapia jest u mnie. duzo lekow przerobilam przez te lata jak choruje, ale biorę teraz takie ktore trochę pomagają, ale nie na tyle, żebym funkcjonowala normalnie. na psychoterapię też chodzę, ale przede mną duuuuuzo pracy.
ODPOWIEDZ