Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
DivoVic pigułka egzystencjalna. Pytanie
- Patipat
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 11
- Rejestracja: 26 lipca 2017, o 09:08
Ja mam huśtawki. Wczoraj miałam super dzień, natrętów na temat tego czy się zabije było mało, cały dzień dobry humor. A dziś już jest mi trudno. Mysli wracają non stop, a ja czuje duży niepokój, napięcie jak tego tematu znowu nie przemiele. Tak jakby miało się to stać( w sensie że sie zabije) z tego powodu, że ja o tym nie pomyśle. Nie wiem czy to jest zrozumiałe, bo to wcale logiczne nie jest.

-
- Administrator
- Posty: 6548
- Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54
Gdyby było inaczej, to bysmy nie musieli o tym w ogóle rozmawiać ;p Bo byłoby to łatwe

Poczytaj trochę forum jak znajdziesz czas, wypowiedzi innych osób o lękach, natrętach i zadaj sobie wazne pytanie - czy ja mysle i zachowuje się w tych samych kategoriach co oni wszyscy?
Bo widzisz aby stan emocjonalny się uspokoił to trzeba robić totalnie odwrotnie. Nie mów co jest trudne, zaczniej robić tak aby pokrzyżować nerwicy szyki, jeśli zdobyłaś wiedze o tym jak ona działa. Bo to jest podstawa

Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 41
- Rejestracja: 12 lipca 2017, o 11:52
Kurcze, naprawdę zaczęłam widzieć poprawę. Przestałam zwracać uwagę na moje myśli, bo doszłam do wniosku, że to jest wynikiem odrealnienia i będzie coraz lepiej jak stan emocjonalny dojdzie do siebie. No, ale... Teraz mam znowu chyba jakiś kryzys, bo zaczęłam nakręcać się, że wrócę do bezsenności. To tak jakby temat zastępczy, czyli z jednym idzie mi lepiej, ale drugie się pojawia. Kiedy wpadłam w tą derealizację tak się nią nakręciłam, że zapomniałam o problemach ze snem i sen to raczej była ucieczka od tych złych dni, bo zasypiałam jak dziecko. Teraz jak zaczęłam pozbywać się problemu derealizacji, to mózg jakby się odblokował i znowu mogłam zacząć rozmyślać na różne tematy przed zaśnięciem aż "przypomniał" mi się mój problem od którego się zaczęło, czyli właśnie bezsenność... Ahh, nie wiem jak to sobie tłumaczyć i jak z tego wybrnąć. Bo mój tok myślenia idzie w ten sposób: "Jak nie będę mogła spać, to znowu zacznę o tym myśleć non-stop i wrócę do nerwicy, bo przecież brak snu w dużym stopniu (negatywnym) wpływa na stan emocjonalny i utrudnia wyjście z nerwicy". Z kolei jak sobie tłumaczę, że przecież to nie tragedia spać trochę gorzej przez jakiś czas, to znowu myśl, że przecież będę się źle czuła ciągle i będzie mnie bolała głowa (zawsze mnie boli głowa po nieprzespanej nocy). Cierpiałam na bezsenność kiedyś, która zaczęła się niewinnie, ale właśnie przerodziła się w nerwicę, bo wpadłam w błędne koło i z powodu lęku nie mogłam zasnąć. Boję się teraz chyba bardziej już tego lęku, że znowu się nakręcę niż samej bezsenności, bo wiem, że jak organizm był naprawdę zmęczony, to pozwalał usnąć. Ajj, mam chyba za dużo czasu na rozmyślanie i zbyt mało prawdziwych problemów, że skupiam się na takich głupotach...
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 92
- Rejestracja: 27 lutego 2012, o 14:55
Nie wiem, czy Ci to, co napiszę, w jakikolwiek sposób pomoże, ale mogę powiedzieć Ci tylko jedno - ODPUŚĆ.bertek32 pisze: ↑1 sierpnia 2017, o 12:39Kurcze, naprawdę zaczęłam widzieć poprawę. Przestałam zwracać uwagę na moje myśli, bo doszłam do wniosku, że to jest wynikiem odrealnienia i będzie coraz lepiej jak stan emocjonalny dojdzie do siebie. No, ale... Teraz mam znowu chyba jakiś kryzys, bo zaczęłam nakręcać się, że wrócę do bezsenności. To tak jakby temat zastępczy, czyli z jednym idzie mi lepiej, ale drugie się pojawia. Kiedy wpadłam w tą derealizację tak się nią nakręciłam, że zapomniałam o problemach ze snem i sen to raczej była ucieczka od tych złych dni, bo zasypiałam jak dziecko. Teraz jak zaczęłam pozbywać się problemu derealizacji, to mózg jakby się odblokował i znowu mogłam zacząć rozmyślać na różne tematy przed zaśnięciem aż "przypomniał" mi się mój problem od którego się zaczęło, czyli właśnie bezsenność... Ahh, nie wiem jak to sobie tłumaczyć i jak z tego wybrnąć. Bo mój tok myślenia idzie w ten sposób: "Jak nie będę mogła spać, to znowu zacznę o tym myśleć non-stop i wrócę do nerwicy, bo przecież brak snu w dużym stopniu (negatywnym) wpływa na stan emocjonalny i utrudnia wyjście z nerwicy". Z kolei jak sobie tłumaczę, że przecież to nie tragedia spać trochę gorzej przez jakiś czas, to znowu myśl, że przecież będę się źle czuła ciągle i będzie mnie bolała głowa (zawsze mnie boli głowa po nieprzespanej nocy). Cierpiałam na bezsenność kiedyś, która zaczęła się niewinnie, ale właśnie przerodziła się w nerwicę, bo wpadłam w błędne koło i z powodu lęku nie mogłam zasnąć. Boję się teraz chyba bardziej już tego lęku, że znowu się nakręcę niż samej bezsenności, bo wiem, że jak organizm był naprawdę zmęczony, to pozwalał usnąć. Ajj, mam chyba za dużo czasu na rozmyślanie i zbyt mało prawdziwych problemów, że skupiam się na takich głupotach...
Ja miałam to samo, nieustanne wkrętki o tym, że nie zasnę (mój tok myślenia: nie zasnę, nigdy nie zasnę, będę czuła się jeszcze gorzej, o, już 1/2/3/4 godzina, muszę wstać za 5/4/3/2 godziny i iść do pracy, nie dam rady, zawiodę, oszaleję, NIGDY nie zasnę itd. - dochodziło do naprawdę absurdalnych myśli). Nawet, jak już zasypiałam, wybudzałam się z jakąś myślą lękową, a potem byłam tak wściekła i sfrustowana, że waliłam w poduszkę i miałam pretensje do mojego chłopaka, śpiącego smacznie obok. Albo zasypiałam na krótki czas i ciągle byłam w półśnie, sprawdzałam to, pytałam partnera, czy widział, że spałam itd. Dzięki radom z forum sięgnęłam kilka razy po hydroksyzynę, ale przez to, że nie mogłam sobie pozwolić na luksus spania po niej ile godzin chciałam, budziłam się rano z budzikiem strasznie zmęczona i to uczucie przechodziło dopiero po jakichś 2 godzinach. Więc którejś nocy po prostu odpuściłam. Nie wzięłam tabsy. Przestałam o tym myśleć. Wcześniej rytuał zasypiania zaczynałam od 22, pokładając się i myśląc, że w ten sposób wydłużam sobie czas snu - nic bardziej mylnego; kręciłam się tylko w łóżku, frustrując tylko pozostałym malejącym czasem. Aż pewnego razu położyłam się zwyczajowo dla mnie, jakoś koło północy, oglądając sobie coś w tv i myśląc: "a .uj, nie zasnę to nie" - oczywiście, że to nie było łatwe i od razu i nie było to tak, że żadna myśl już nie przyszła po tym, ale pozwoliłam tym myślom być. Przestałam przywiązywać do nich uwagę. W efekcie zaczęłam po prostu zasypiać. No i oczywiście nie jest tak, że do tej pory nie mam już żadnych problemów ze snem - jak się wkręcę, to mam, ale już naprawdę bardzo jednostkowe. Na własne życzenie!
Bo podkreślam, że te problemy ze snem były typowo objawowe i wkręcone; normalnie (w "niezaburzonym stanie") to uwielbiam spać, mogę spać dowolną ilość czasu, prawie że zawsze.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 41
- Rejestracja: 12 lipca 2017, o 11:52
No właśnie ja nigdy wcześniej (tzn. przed pierwszym epizodem, czyli jak miałam ok 20 lat) nie miałam problemów ze snem, ani po epizodzie, czyli jakieś 12 lat aż do teraz. Właściwie to jestem śpiochem i dopóki sobie nie wkręcę, to uwielbiam chodzić spać. Najgorsze jest właśnie, że można bezsenność sobie wkręcić i wtedy jest tragedia. A to tylko my sami sobie robimy. Gdyby nie wkręt, to nie byłoby żadnego problemu. Przecież przez 12 lat spałam jak susełcocco pisze: ↑1 sierpnia 2017, o 13:06Nie wiem, czy Ci to, co napiszę, w jakikolwiek sposób pomoże, ale mogę powiedzieć Ci tylko jedno - ODPUŚĆ.bertek32 pisze: ↑1 sierpnia 2017, o 12:39Kurcze, naprawdę zaczęłam widzieć poprawę. Przestałam zwracać uwagę na moje myśli, bo doszłam do wniosku, że to jest wynikiem odrealnienia i będzie coraz lepiej jak stan emocjonalny dojdzie do siebie. No, ale... Teraz mam znowu chyba jakiś kryzys, bo zaczęłam nakręcać się, że wrócę do bezsenności. To tak jakby temat zastępczy, czyli z jednym idzie mi lepiej, ale drugie się pojawia. Kiedy wpadłam w tą derealizację tak się nią nakręciłam, że zapomniałam o problemach ze snem i sen to raczej była ucieczka od tych złych dni, bo zasypiałam jak dziecko. Teraz jak zaczęłam pozbywać się problemu derealizacji, to mózg jakby się odblokował i znowu mogłam zacząć rozmyślać na różne tematy przed zaśnięciem aż "przypomniał" mi się mój problem od którego się zaczęło, czyli właśnie bezsenność... Ahh, nie wiem jak to sobie tłumaczyć i jak z tego wybrnąć. Bo mój tok myślenia idzie w ten sposób: "Jak nie będę mogła spać, to znowu zacznę o tym myśleć non-stop i wrócę do nerwicy, bo przecież brak snu w dużym stopniu (negatywnym) wpływa na stan emocjonalny i utrudnia wyjście z nerwicy". Z kolei jak sobie tłumaczę, że przecież to nie tragedia spać trochę gorzej przez jakiś czas, to znowu myśl, że przecież będę się źle czuła ciągle i będzie mnie bolała głowa (zawsze mnie boli głowa po nieprzespanej nocy). Cierpiałam na bezsenność kiedyś, która zaczęła się niewinnie, ale właśnie przerodziła się w nerwicę, bo wpadłam w błędne koło i z powodu lęku nie mogłam zasnąć. Boję się teraz chyba bardziej już tego lęku, że znowu się nakręcę niż samej bezsenności, bo wiem, że jak organizm był naprawdę zmęczony, to pozwalał usnąć. Ajj, mam chyba za dużo czasu na rozmyślanie i zbyt mało prawdziwych problemów, że skupiam się na takich głupotach...
Ja miałam to samo, nieustanne wkrętki o tym, że nie zasnę (mój tok myślenia: nie zasnę, nigdy nie zasnę, będę czuła się jeszcze gorzej, o, już 1/2/3/4 godzina, muszę wstać za 5/4/3/2 godziny i iść do pracy, nie dam rady, zawiodę, oszaleję, NIGDY nie zasnę itd. - dochodziło do naprawdę absurdalnych myśli). Nawet, jak już zasypiałam, wybudzałam się z jakąś myślą lękową, a potem byłam tak wściekła i sfrustowana, że waliłam w poduszkę i miałam pretensje do mojego chłopaka, śpiącego smacznie obok. Albo zasypiałam na krótki czas i ciągle byłam w półśnie, sprawdzałam to, pytałam partnera, czy widział, że spałam itd. Dzięki radom z forum sięgnęłam kilka razy po hydroksyzynę, ale przez to, że nie mogłam sobie pozwolić na luksus spania po niej ile godzin chciałam, budziłam się rano z budzikiem strasznie zmęczona i to uczucie przechodziło dopiero po jakichś 2 godzinach. Więc którejś nocy po prostu odpuściłam. Nie wzięłam tabsy. Przestałam o tym myśleć. Wcześniej rytuał zasypiania zaczynałam od 22, pokładając się i myśląc, że w ten sposób wydłużam sobie czas snu - nic bardziej mylnego; kręciłam się tylko w łóżku, frustrując tylko pozostałym malejącym czasem. Aż pewnego razu położyłam się zwyczajowo dla mnie, jakoś koło północy, oglądając sobie coś w tv i myśląc: "a .uj, nie zasnę to nie" - oczywiście, że to nie było łatwe i od razu i nie było to tak, że żadna myśl już nie przyszła po tym, ale pozwoliłam tym myślom być. Przestałam przywiązywać do nich uwagę. W efekcie zaczęłam po prostu zasypiać. No i oczywiście nie jest tak, że do tej pory nie mam już żadnych problemów ze snem - jak się wkręcę, to mam, ale już naprawdę bardzo jednostkowe. Na własne życzenie!
Bo podkreślam, że te problemy ze snem były typowo objawowe i wkręcone; normalnie (w "niezaburzonym stanie") to uwielbiam spać, mogę spać dowolną ilość czasu, prawie że zawsze.
