Chcialem się z wami podzielić moją historią i jednoczesnie poprosić o porady.
Jestem mlodym chlopakiem,w tym roku zdawalem mature. Moja przygoda z nerwica zaczela sie dawno. Od dziecinstwa mialem rozne natrectwa: mysli, ruchu,zegnanie sie itd itp Przerobilem ich sporo, ale jak to u dziecka nic nie mowilem,jak ktos zauwazyl to sie wstydzilem. Przychodzily, przechodzily zmienialy sie ale w sumie to jakos nie przeszkadzalya z czasem zmniejszyły sie i bylo na prawde ok

Problem zacząl sie nieco pozniej. Pewnego dnia spróbowalem jeden raz dobrze znanej na forum marihuany.
Po zapaleniu totalna jazda:bicie serca,lęk że zwariowalem,że nigdy nie przejdzie.
Wtedy pierwszy raz stracilem panowanie nad swoja psychika. Bylem strasznie przerazony. Ale faza zeszla i po kilku godzinach bylo ok.
Z tego co czytalem, dużo osób dostaje po czyms takim dobrze znanej DD i stanów lękowych od razu. U mnie bylo troszkę inaczej. Po zapaleniu czulem sie zle, ale rano po obudzeniu wszystko bylo ok, nie mialem dd ani lękow,czulem jednak niepewnosc. Niepewnosc tego co się ze mną dzialo. Podswiadomie mialem lęk co do tego co ze mną jest nie tak. Co się wtedy działo. Ale powiedzialem sobie ze wiecej tego nie tknę i bedzie dobrze. Niestety bylo trochę inaczej.
Kilka miesiecy pozniej bylem na wyjezdzie. Tam doszlo troche stresu, byly lekkie niepewnosci. Napilem sie sporo alkoholu, i zaczęlo sie. Czulem sie jak na fazie. Mialem wrazenie ze trace kontakt, ze odplywam. Ze cos jest nie tak.
Polozylem sie i myslalem ze rano wszystko bedzie dobrze jak kilka miesiecy wstecz. Niestety nie bylo. Zaczelo sie DD,ale wtedy kompletnie nie wiedzialem z czym mam doczynienia. Ogromy lęk przed schizofremia,lek ze nikt nigdy mi nie pomoze. Mialem derealizacje, totalne odciecie. Patrzylem na swiat,mialem wrażenie ze wszystko sie zmieniło. Ze wszystko jest oddalone i nie ogarniam sytuacji. Nikt nic nie zauwazył, ale ja w srodku cierpialem. I to mnie w sumie pociesza. Nikt nigdy nie zauwazyl i nie zauwazy ze jest cos nie tak. To sie dzieje tylko w nas. Nikt by nie powiedzial o mnie ze jestem typem lękowca. Wręcz przeciwnie na miescie uchodze za silnego i odważnego gościa

Wszystko bylo inne, odległe, dziwne. Nie czułem siebie, po kilku dniach powiedzialem o wszystkim rodzinie.
Setki badań,EEG,rezonans itd
Nic nie wyszlo. W pełni zdrowy.
W końcu trafilem do znajomej Pani psychiatry. Stawierdzila zaburzenia lękowe i nazwala moje uczucie "odrealnieniem". Kamień z serca.
W koncu poczulem lekką ulgę, to nie choroba psychiczna. Lecz jeszcze w to nie dowierzałem. Lekarka przepisala Citabax i w sumie powiedziala fajną rzecz. "W glowie masz pewno scieżkę, leki ja zaorają a terapia zasadzi na niej nowe mysli" Z tym ze ten lek na mnie srednio dzialal, odstawilem po kilku tygodniach,a terapia u tej lekarki nie byla w mojej opinii dobra,wiec dalem sobie spokój.
W tym czasie to forum było dla mnie ostoją i kluczem do zdrowia. Bylem biernym obserwatorem postów i starałem sie stosowac do waszych rad. Wyjechalem na wakacje,DD ciagle bylo ale panika minęla. Mijal czas zacząlem wychodzić dużo z kolegami,zająlem sie czym innym i w koncu nie zwracalem uwagi na zaburzenie. Nawet nwm kiedy ale jakos zapomnialem o tym wszystkim. Czasami mialem wrazenie,uczucie że jest tak nierealnie ale szedlem dalej,zająlem sie czym innym i było super. Zycie towarzyskie,swietna szkoła którą bardzo lubiłem. Zapomninalem co to DD i lęki,czasami jakieś natręctwo ale kto by się tym przejmował. Czas mijał, a ja nie mogłem sobie uswiadomic jak mogłem się kiedyś tak tym martwić. Aczkolwiek nwm czemu ale zawsze,a przynajmniej często w marketach łapało mnie DD, ale nie zwazalem na to. Robilem zakupy,wychodzilem i bylo ok.
Potem pamiętam wakacje rok po tym wszystkim. Byłem za granicą, którejś nocy dostałem ataku lęki, ale go opanowałem i rano znowu DD. Trwalo ono kilka dni. Mialem je jeszcze podczas powrotu, ale jak wrócilem do Pl nawet nwm kiedy ale juz nie było kłopotu. Przeszlo po kilku dniach. I znowu było super, nie było czegoś takiego jak nerwica. Nawet mialem natręctwo w sumie to śmieszne"Derealizacja jeszcze jest,ale mam dużo przebłysków, a wlasciwie juz mineła"
I niestety nwm czemu ale DD wrocilo jakis miesiąc temu. Byłem kilka dni przed maturą. Kazdy się dziwił, ale ja byłem pewny siebie i wgl sie nią nie przejmowałem. Przynajmniej tak mi się wydaje, ale moze wewnętrznie jakis stres był. Wgl bardzo lubiłem to technikum i koniec tej szkoły był dla mnie smutny. Kazdy w swoją stronę, nie wiadomo jakie studia itd Czułem lekkie przygnębienie.
Parę dni przed maturą pojechalem na zakupy. Juz w pierwszym sklepie poczułem duze odrealnienie, bylem w sumie z 5h w sklepach. Nie chcialem wracac wczesniej. Znowu poczułem odcięcie, odrealnienie i lekki lęk. Podczas powrotu wszystko znowu oddalone i dziwne. Nie mogłem przestać o tym myśleć.
Powiedzialem sobie minie jak wczesniej.
Minąl tydzien nie mineło. Zastanawiam sie gdzie popełniłem błąd? Nie boje sie choroby,wiem co mi jest ale jakos dalej to nie chce ustąpic. Wychodzę duzo,zajmuje się innymi rzeczami i mam momenty ze po prostu zapominam. Ale pózniej niestety pojawia się myśl o dd. Najgorzej jest rano jak się budze. Od razu analiza, czuje takie zagubienie po przebudzeniu.
Wgl z mojego "doświadczenia" zauwazam ze DD jest podobne no natręctw. Pojawia sie myśl, szkodzi, jest lęk. Z czasem sie przyzwyczajamy, przestajemy bać i to znika a my zapominamy poniekąd. Z góry chcialem przeprosić bo wczesniej obiecalem sobie ze jak mi przejdzie to napiszę na forum, opiszę że to przechodzi. Pamiętałem o tym,ale jakos nie chciałem wracać do tego. Unikałem tematu, jak ktoś mnie pytal jak sie czuje mowilem: jest dobrze minęło.
Dodam jeszcze ze teraz mam takie momenty że czuje ogromną moc i wiem ze znowu wygram, ale dopadają mnie też takie chwile że mam dosyć. Myśli typu: "nigdy Ci nie przejdzie, nic nie osiągniesz przez to. To koniec moich planow"
Są to takie depresyjne stany?Czy też tak mieliście?
Rozpocząłem też terpie poz-beh, ale na razie w sumie to samo co na forum

Zająć aie czymś,nie bać sie.
To chyba tyle jeśli chodzi o moją historię.
Co zrobic żeby na zawsze się z tym pożegnac?
Czy mieliście takie myśli: po co to wszystko? Myśli ze nikt nie rozumie?
Albo patrzę na ludzi i myślę sobie ze oni zyja sobie tak spokojnie,jak oni myslą?
Co robic aby na zawsze się tego pozbyć??
Macie jakieś porady?
Pozdrawiam
Pamiętajcie to mija!
Ps:jezeli ktos jest z okolic Kielc, chętnie bym się spotkal, pogadal jezeli ktos mialby ochote.