Po raz pierwszy D/D doznałam w 2011 roku po zapalaniu trawki na imprezie. Zawsze byłam przeciwna narkotykom, zdarzało mi się dosłownie wziąć "buszka" od kolegów czy koleżanek w czasie studenckich przesiadówek ( bo mi wmawiali, no dalej, zabaw się, nie bądź taka sztywniata!). Ale ten raz zapamiętam chyba do końca życia. Gdy stan nie mijał dobę, dwie, trzy, zaczęłam totalnie świrować. Nerwowe poszukiwania informacji w internecie, ogólna nerwica i objawy DD i DP NON STOP- dzień, noc. To było straszne. Patrzyłam na swoje ręce i zastanawiałam sie, czy wciąż są moje :-/ W skrócie- moja walka trwała wtedy 8 miesięcy. Wizyty u psychologa, seria badań, EKG, tomografia głowy, EEG, rezonans, krew, mocz, okulista, neurolog- Matko boska, kogo ja wtedy nie odwiedziłam! I pewnego razu, doznałam prześwitu. To był cud! A stało się to po kolejnej wizycie u neurologa- siedziałam w poczekalni, dookoła chyba z 15 osób i ja- najmłodsza pacjentka na korytarzu. Obok mnie same starsze osoby, poważnie schorowane, po udarach, innych chorobach. Wtedy się popłakałam i pomyślałam" Czy ja jestem jakaś popier....ona?! Co ja tu robię?! Zabieram miejsce poważnie chorym ludziom, a ja jestem ZDROWA!". Tak to wtedy do mnie trafiło, że stopniowo się odburzałam. W tamtym okresie przy moich mega objawach zmieniłam pracę, zakończyłam toksyczny związek, zmieniłam otoczenie- jednym słowem rewolucja w życiu osobistym. I najlepsze jest to, że wszystko zdołałam przeprowadzić czując się "w głowie" jak szaleniec. A więc widzicie, że to jednak nie szaleństwo umysłu

Obecnie DD powróciło do mnie po 5 latach. Doznałam go dwa miesiące temu. Znów

Jak jest dziś? Po przeczytaniu tutaj wielu postów, m.in. autorstwa Victora (Viktor, DZIĘKUJĘ, że pomagasz ludziom! Twoja madrość jest niesamowita!) doszłam do momentu zburzania DD. Dosłownie w ciągu jednego dnia stan minął. Teraz mam tak, że od rana, gdy jestem wypoczęta, DD nie mam wcale. Pojawia się zwłaszcza popołudniu, w pracy lub przy natłoku spraw do załatwienia. Czyli powiedzmy, że mam teraz DD w 50%. Przy czym wiem, że idzie tym sterować. Odpowiednie nastawienie, powiedzenie sobie "OK, teraz mam taki stan, to minie, mój mózg przyjął formę ochronną". Zauważcie, że przy DD jesteśmy spokojniejsi w środku. DD to stan ochronny. Bez DD czuję się oczywiście super, bo nie ma tej szyby przede mną, ale z kolei mam nerwicę w środku- wszystko mi lata, żołądek ściśnięty, serducho wali. A przy DD- odrealnienie jest mocne, ale w środku spokój. Poniekąd powinniśmy być wdzięczni swojemu organizmowi za taką formę obrony

Najbardziej teraz dokucza mi agorafobia. Od ogólnej nerwicy lękowej parę razy zrobiło mi się słabo w sklepie i teraz niestety jest to problem. Gdy idę sama do marketu, nie jestem w stanie dokończyć dużych zakupów :-/ Gdy idę z mężem, jest w miarę OK- na tyle, że możemy swobodnie dojść do kasy i wyjść ze sklepu. W tym temacie jeszcze zostaje sporo pracy przede mną.
Chciałabym jednak powiedzieć Wam, że z DD się wychodzi, a najlepszym objawem tego są przebłyski i stopniowe, coraz dłuże stany bez DD. Sprobujcie się do tego dobrze nastawić, nie skupiać się na tym i tak jak Victor pisał w jednym z postów- nie poświęcamy temu złej uwagi! Potraktujmy to jako normalną (choć dość nieprzyjemną) reakcję naszego organizmu. I racjonalizujcie sobie swój stan , np. "OK, teraz tak mam, ale inni mają gorsze choroby, nowotwory, ludzie wychodzą na prostą po operacjach, a ja miałabym nie wyjść z czegoś tak błachego!". Pamiętajcie, ludzi na Księżyc wysyłali, więc z taką drobnostką jak nerwica też sobie poradzimy!

Na zakończenie chciałabym się podzielić z Wami moją inspiracją- największą jaką widziałam (wymagana komunikatywna znajomość angielskiego):
https://www.youtube.com/watch?v=xSdrUDudrwE