Chciałbym, żebyście wypowiedzieli się czy poniższe zachowania mojej Żony można uznać za zwyczajne, czy jednak jest coś na rzeczy? Poniższa lista zachowań nieco chaotyczna, ale tworzyłem ją niechlujnie w formie notatek w wordzie i beż większych edycji po prostu przeklejam:
- lęk przed noszeniem dziecka po urodzeniu ok. 3 miesiace bo bala sie ze glowka nie jest sztywna i zeby sie cos dziecku nie stalo (ja jej podawalem zawsze dziecko do rak)
- monitor oddechu w lozeczku jak dziecko bylo male, mimo ze nie miala nigdy bezdechow ani wskazan
- ochraniacze na rogach stolu mimo ze dziecko ma 7 lat
- do mnie potrafi powiedziec np. jak podjedziemy gdzies autem i wychodze cos zalatwic "uwazaj jak bedziesz przechodzil przez ulice, zeby Cie auto nie potracilo"
- dlugie przestawianie sie, brak elastycznosci, np. jesli mamy zmienic jakies nasze nawyki np. odstawianie rytualow zwiazanych z covid (higiena itp)
- łatwo się męczy
- ma słaby sen
- ma tężyczkę
- czarne scenariusze przy chorobach, np. rano obudzila sie z bolem gardla, potem czytala o nowotworze gardla/pluc
- gdy dziecko zaczyna biec często powie "nie biegaj bo się przewrócisz"
- ciągle watpliwosci czy mieso jest dostatecznie dogotowane
- strach przed wizyta kolezanek u dziecka, strach przed wzieciem odpowiedzialnosci za dzieci w goscinie
- w szkole jeden raz w tygodniu klasa corki jezdzi poza miasto na tance autobusem. na co moja Zona "autobusem na tance? a kto ja bedzie pilnowal? a jak wypadnie z autobusu???"
- jedziemy autem, żona zawsze śledzi moją jazde, czasem wręcz porusza nogą po swojej stronie pasażera tak jakby wciskała hamulec, wtedy kiedy rzeczywiscie należy hamować
- zakup rowera, proponuje żonie, że kupię i przyjadę na nim, jest to problematyczne, ponieważ na całej długości trasy nie ma ścieżki rowerowej i trzeba by jechać trochę ulicą - Żona boi się że to niebezpieczne, mam nie jechać.
- wizyta sąsiadów, dzieci nasze i ich zaczely troche biegac po domu - powiedziala ze ta wizyta ja wykonczyla i ze caly czas sie bala ze sie wywroca i cos sie stanie (w nocy przysnilo jej sie natomiast ze biegaly, wywrocila sie jedna i lezala bez ruchu jak martwa)
- wstaję rano napić się wody, musze zejsc na dół do kuchni, pada ostrzezenie "tylko nie spadnij ze schodow"
- mieszkamy na 1 pietrze, pomiedzy dwoma innmi mieszkaniami w zabudowie szeregowej. W mieszkaniu mamy uzbrojone w alarm balkony, bo to nie problem ze bandzior przyjdzie noca z drabina
- gdy kupilismy mieszkanie, pokazywala jeden z nieco dalej poloznych domow widocznych z okna, insynuujac, ze tam dzieja sie dziwne rzeczy np. narkotyki, prostytucja itp. (w mojej opinii z okna nic nie dalo sie dostrzec takiego co by moglo wskazywac na co kolwiek takiego, bylo widac czesto ludzi, wygaldalo na jakas impreze, gdy spojrzalem przez okno mimo ze mielismy zgaszone w nocy swiatlo, wystraszyla sie ze mogli zobaczyc ze ich widzialem
- zawracanie na drodze samochodem - ani widu ani slychu aut do okola, zakret w srednim dystansie, strach ze zaraz cos wyjedzie i prosto w nas wjedzie
- Żona często potrzebuje żebym ją upewniał np. podaje krople na zbicie gorączki dziecku i ma podać ileś mililitrów to zawsze woła mnie żebym sprawdził
- jak dziecko jest w szkole, boi się np pojechać do centrum handlowego oddalonego o 7 km, bo gdyby coś się stało w szkole to nie czuje się komfortowo, że się tak oddaliła
- brak odwagi do samodzielnych wypadów z dzieckiem poza miasto, brak odwagi do samodzielnego pójscia z dzieckim na basen, brak odwagi to samodzielnego podróżowania z dzieckiem pociągiem (w sensie beze mnie)
Ponad to....
W związku z covidem utrwalily się pewne zachowania mojej Żony, których w tym momencie nie idzie wyeliminować.
Bardzo się między nami popsuło, w domu panuje grobowa atmosfera.
Problem polega na tym, że pewne zachowania Zony które zaraz wymienię powodują we mnie napływ złych myśli tj. mówiąc bardzo ostentacyjnie uważam że zachowuje się nieracjonalnie. Sami Państwo rozumiecie nie mogę patrzeć jak wykształcona kobieta, moja Żona robi takie nonsensy. Powoduje to z kolei, że tłumacze jej pewne nonsensy. Np. Żona odkaża wszystkie zakupy spirytusem rozcieńczonym.. Potem dezynfekuje podłogę gdzie leżały siatki z zakupami. No to jej mówię, że ostatnio wchodziła do domu w butach i nie odłaziła podłogi więc jaki to ma sens itp itd. Nasluchalem się ostatnio, że nękam ja psychicznie i ona się nie zgodzi żebym ja jej dyktował co jej wolno a co nie i że ona lubi czystosc. Wybuchają przedłużające się klotnie.
Poniżej przykładowe zachowania :
- przecieranie drzwiczek pralki środkiem dezynfekcyjnym, bo jak się wkłada to ciuchy dotykają czasem drzwiczki a jak się wyjmuje to żeby się nie pobrudzily
- przecieranie środkiem dezynfekcyjnym podłogi przy pralce jakby coś spadło przy wyciąganiu
- mycie spirytusem blatów w kuchni i obowiązkowa kąpiel po robieniu kurczaków
- dezynfekcja rak ponieważ na plaży odrzuciłem piłkę ludziom którzy grali w siatkówkę
- mycie zakupow bo wzzytsko brudne
- przecieranie chusteczka dezynfekcyjna recept od lekarza po przyniesieniu do domu
- dezynfekcja zeszytów
- po zdezynfekowaniu rak jeszcze dezynfekcja z wierzchu opakowania od dezynfekcji bo też już mogło być zabrudzone
- wyjście z domu dezynfekcja bo dotnieta klamka a może wynosilem śmieci, wyjście przez furtkę dezynfekcja bo nie wiadomo co Ci ludzie dotykaja
- odbiór grzalki do pralki z magazynu samsunga przyniesienie do samochodu nie mogę jej dotknąć bo mam brudne ręce
- dezynfekcja rączek po każdym placu zabaw u dziecka, mało tego pytanie mamy innego dziecka czy mu nie zdezynfekować rak
- rzeczy, które są przynoszone do domu np. ze sklepu, z samochodu, ogólnie z zewnątrz uważa za brudne. Najpierw przeciera je chusteczką antybakteryjną lub spirytusem, dopiero potem chowa. Takie rzeczy czasami z braku czasu lądują na ziemi i czekają na "wyczyszczenie". Jeśli dziecko w tym czasie dotknie takiego przedmiotu, natychmiast odsyła je do mycia rąk
- wrocilem do domu z biedronki. umylem rece. pyta sie mnie ile zaplacilem w biedronce. wyciagam paragon czytam 500 zl. w miedzy czasie jak mnie nie bylo przygotowywala dla dziecka nowo kupiony piórnik. chcialem zobaczyc co powkladala. zrobila awanture bo dotknalem rekami po paragonie piornika, ktory przemyla wczesniej.
Generalna argumentacja to nie covid tylko ze epidemia otworzyła oczy i jest bardziej swiadoma. Lubi czystosc i potrzebuje tego żeby się dobrze czuć. Ja natomiast zacząłem jej "wmawiac" chorobę psychiczną i jak tak dalej pójdzie to będzie nieciekawie.
Zona analizuje na zasadzie o fuu, że dany produkt w sklepie mógłby Np.dotkniety przez kogoś kto smarkał. I jak ona ma to potem wsadzić do lodówki?
Rzeczy przynoszone z zewnatrz są z założenia brudne.
Zona oczekuje ode mnie obietnicy, że juz nigdy nie będę poruszał tego tematu, uważa że nie potrafię odpuścić i niszczę nasza rodzinę.
Gdy sugeruje ze może z tego być coś nieodobrego i sugeruje specjalistę to się obraza twierdząc że robię z niej nienormalna. A mam jej zaufac, że wszystko jest dobrze, będzie dobie czyścić i będzie miała spokój w głowie.
Jej czyszczenia trwają od wybuuchu epidemii. Do tej pory udalo się tylko odstawić używanie specjalnego proszku dezynfekcyjnego do prania

Jeśli wydaje Wam się, że problem jest ----- bardzo Was proszę, jeśli ktoś ma jakieś doświadczenie - co można zrobić, żeby otworzyć drugiej osobie oczy. Największym problemem jest dla mnie to, że Żona kategorycznie uważa, że wszystko powyższe wynika z wrażliwości, odpowiedzialności, logiki. Uważa, że doskonale się z tym czuje, i to ja mam problem, że się jej czepiam. Kategorycznie odrzuca jaką kolwiek pomoc. To mnie odsyła do psychologa.