 Od kilku lat cierpię na nerwicę natręctw. Głównie objawia się to u mnie obsesjami,ale kompulsje też się zdarzają, choć w mniejszym stopniu. Przez ostatnie pare miesięcy miałam spokój, jednak kilka dni temu zaczeły się u mnie lęki. Chodząc po forach, szukając pocieszenia, natknęłam się na fragment Pisma Świetego, w ktorym bylo napisane, ze wszystkie bluznierstwa przeciwko Bogu mogą być odpuszczone, jeśli jednak ktoś zbluźni przeciwko Duchowi Świętemu będzie potępiony na wieki. Oczywiście od razu mój mózg się wystraszył i zaczął się prężyć, żeby takich myśli nie mieć. Nie mogłam o tym zapomnieć i ciągle myślałam jakby takie bluźnierstwo miało wyglądąc i poniekąd sama je stworzyłam w głowie. Oczywiście się przestraszyłam i starałam się myśleć o czymś innym, ale myśl powracała. Jednak bardziej martwi mnie to, że sama ją stworzyłam. Gdzieś przeczytałam, że myśl jest grzeszna jeśli sami ją w umyśle stworzymy. A ja powstanie tej myśli sama przecież sprowokowałam.
 Od kilku lat cierpię na nerwicę natręctw. Głównie objawia się to u mnie obsesjami,ale kompulsje też się zdarzają, choć w mniejszym stopniu. Przez ostatnie pare miesięcy miałam spokój, jednak kilka dni temu zaczeły się u mnie lęki. Chodząc po forach, szukając pocieszenia, natknęłam się na fragment Pisma Świetego, w ktorym bylo napisane, ze wszystkie bluznierstwa przeciwko Bogu mogą być odpuszczone, jeśli jednak ktoś zbluźni przeciwko Duchowi Świętemu będzie potępiony na wieki. Oczywiście od razu mój mózg się wystraszył i zaczął się prężyć, żeby takich myśli nie mieć. Nie mogłam o tym zapomnieć i ciągle myślałam jakby takie bluźnierstwo miało wyglądąc i poniekąd sama je stworzyłam w głowie. Oczywiście się przestraszyłam i starałam się myśleć o czymś innym, ale myśl powracała. Jednak bardziej martwi mnie to, że sama ją stworzyłam. Gdzieś przeczytałam, że myśl jest grzeszna jeśli sami ją w umyśle stworzymy. A ja powstanie tej myśli sama przecież sprowokowałam. Jestem oczywiście wierzącą osobą i już nie raz natręctwa o treści religijnej spędzały mi sen z powiek. Zawsze były dla mnie najbardziej męczące i przykre.
Nie uważam oczywiście tak jak pomyślałam o Duchu Świętym. Zanim przeczytałam ten fragment w życiu by mi do głowy nie przyszło, żeby Go w myślach obrażać. Oczywiście od razu się pomodliłam do Niego, przeprosiłam za to i poprosiłam, żeby te myśli się więcej nie pojawiały.
Jednak jestem przekonana, że tę myśl sama stworzyłam, nie wzięła się tak nagle z nikąd i to mnie martwi.
Teraz się tyram, że czeka mnie piekło i jestem już potępiona na wieki
 
 Co o tym myślicie? Czy natrętne myśli tworzymy sami? Czy ta myśl nie była natrętna?
Nawet mnie już ona tak nie dręczy jak to, że jestem już potępiona.
Z góry dziękuję za odpowiedzi.



