
Najpierw dopadło mnie rocd. kompletnie nie wiedziałam co sie ze mną dzieje, myślałam ze sie odkochałam i powiedziałam o tym chłopakowi, ale dalej bylismy razem. Nie umiałam tego skończyć i jakoś się to ciągnęło.
Jak juz dowiedziałam sie ze to nerwica, to powiedziałam chłopakowi ze dalej go kocham, tylko to nerwica robi mi taki zamęt w głowie. Tak średnio był przekonany. Mówił, a co jeśli to nie nerwica, tylko naprawdę już go nie kocham. Od tej pory nie rozmawialiśmy o tym za często. Jak już było naprawdę źle i nie wytrzymałam to rozpłakałam sie i musiałam powiedzieć co się dzieje.
Później zaczęły się wyrzuty sumienia, przepraszałam go a on nie bardzo wiedział za co, bo wyolbrzymiałam swoje "złe" uczynki.
Zaczęły sie natrętne myśli dotyczące innych facetów. W tym momencie zazwyczaj jak pomyślę o jakimś facecie to od razu przychodzi lęk, który ja w sumie odbieram za przyjemny, ale go niechce. Czuje tez coś w rodzaju podniecenia, ale tez nie jest to takie normalne. problem w tym ze ja od razu po takiej mysli i uczuciu, mam ogromne wyrzuty sumienia, że specjalnie tak myślałam, ze dla przyjemności, albo ze nie przerwałam tej myśli itd. Po prostu wmawiam sobie najróżniejsze rzeczy.
Ogólnie już trochę to pokonałam, bywają naprawdę spokojne dni. jednak boli mnie to, ze mam takie mysli, bo ja po prostu chce być w porządku wobec mojego chłopaka. Przeraza mnie to, ze nawet jeśli chciałabym być w porządku to nie umiem, przez te mysli, przez to ciągłe wmawianie sobie, ze pewnie popatrzyłam się na jakiegoś faceta bo chciałam go uwieść itp itp.
Mam już dość ukrywania tego przed moim chłopakiem. Często unikam spotkań z nim bo po prostu czuje sie winna i czuję że się od niego oddalam, bo nie jestem szczera.
Poradźcie mi czy powinnam z nim o tym porozmawiać, powiedzieć mu jak to wygląda? Bardzo się boję, że mi nie uwierzy, ze to nerwica.