Od kilku miesięcy zmagam się ze "znieczulicą" a dokładniej tym, że nie odczuwam szczęścia, radości, czasem wszystko jest mi obojętne, lub wpływają na mnie tylko negatywne emocje, wśród których jest smutek i złość. Jednak najważniejsza kwestia dla mnie to taka, że podczas kiedy się całujemy nie czuję nic, po prostu sam dotyk warg. Po jakimś czasie czuję podniecenie jak minie trochę czasu, ale na tym się kończy. Z początku nie wiedziałam nawet czy go lubię, czy nie. Spotkanie z nim zaczynało się od stresu i z początku trzymałam go na dystans, oczywiście później to trochę mijało. Nie umiem też sama zainicjować pocałunku czy też zwykłego przytulenia. Po prostu nie czuję tego, jednak kiedy zaczynam myśleć o tym, że dałabym mu buziaka i to sobie wyobrażam to czuję motylki? w brzuchu.
Najgorzej gdy jestem w domu i zaczynam rozmyślać. Nagle na jego wiadomości "jak spędziłam dzień czy co u mnie słychać" myślę sobie, a co cię to obchodzi? Wiem, że i tak masz mnie gdzieś, nie interesujesz się mną, choć jego czyny i zachowanie mówi co innego. Czasami mam też ochotę go skrzywdzić w jakiś emocjonalny sposób, nawet nie wiem dlaczego. Zwykle jest to objawem mojego dołka, bo na co dzień tak się tym nie przejmuję.
Czy da się to naprawić czy będzie tak cały czas?
