Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Czy nerwica to choroba i czy marnuje nam życie..?
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 399
- Rejestracja: 26 lutego 2018, o 11:32
I tak mozna kwekac stekac uzalac sie pier---lic czy to owo i tak do usranej smierci T o do postu wyzej I nikt mi niie powie ze nie mam racji I co raz mnie to wkurw-a ze tego nie robie i w tym gownie siedze DOBREJ NOCY
-
- Administrator
- Posty: 6548
- Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54
Ale w co ma każdy wierzyć? Że stres jest niekorzystny dla zdrowia? No ale to to wie każdy, kto potrafi włączyć obecnie telewizor.Celine Marie pisze: ↑8 kwietnia 2018, o 20:54To żeby nie było za słodko w tym kółku wzajemnej adoracji i żeby nie być gołosłowną dodam,że wszędzie przytaczany jest banał,że nerwica nie zabija ,bezpośrednio może nie ale mnie doprowadziła np. do kilku realnych chorób np.mam nadciśnienie ale takie prawdziwe ,a nie tylko wysokie ciśnienie kiedy się denerwuję i jaskrę w oku która również jest wynikiem za wysokiego ciśnienia ,nie leczona prowadzi do ślepoty.Na te choroby według lekarzy jestem za stanowczo młoda i twierdzą oni,że zrobiły mi się one właśnie ze stresu .Wcześniej nie miałam problemów zdrowotnych ,widziałam dobrze,teraz np. widzę w 50% na odległość i to nie wynik dd które może kiedyś minie , a realnej wady wzroku ,która zrobiła mi się w przeciągu dwóch lat najgorszych objawów nerwicowych .Mogę wymieniać jeszcze długo ile rzeczy spieprzyły mi zaburzenia ale w sumie większość tu fruwa na obłoczkach szczęśliwości.I ok,niech każdy wierzy i myśli co chce.![]()
Ale to co mają zrobić ludzie z zaburzeniami z tego powodu? Załamać się i nic nie robić, bo stres jest szkodliwy?
Natomiast jeśli mam szczery być, to to co opisałaś te dolegliwości to też niekonieczne musza być od samego stresu. Sam stres w sobie w ciągu dwóch lat nie spowoduje chorobliwego nadciśnienia ani jaskry.
Jest 9 czynników, które wspólnie mogą wpływać na problemy fizyczne. W tym genetyka i np brak większego ruchu i już możesz mieć nadciśnienie.
Nie jesteś w stanie obiektywnie stwierdzić, że to stres, bo na to też jesteś trochę za młoda.
Ale nawet gdyby przyjąć, że to stres. To czy nie to własnie powinno być powodem do chęci zmiany czegokolwiek?
Na cywilizację nie ma leków ;p Bo to cywilizacja je tworzy, więc trochę by sobie nasrała do własnego gniazdaOpiuek pisze: ↑8 kwietnia 2018, o 20:57Jest jeszcze trzecia osoba która powie że nawet za 5000000zł zdrowia sobie nie kupimyVictor pisze: ↑8 kwietnia 2018, o 15:21Do tego jest taka opowiastka. '
Są dwie osoby i każdej z nich powiesz - słuchaj tam za budynkiem na polanie leży 50 złotych.
Jedna z osób wstanie i pójdzie szukać, a druga powie:
"gdybym tam leżał tysiąc to bym poszła", "nieee, na pewno kto inny pierwszy to znajdzie", "nie ma to sensu i tak się nie uda"," a może mój terapeuta mi przyniesie."![]()
i że kasy do grobu nie weźmiemy ...najbardziej marnujący nasze życie
jest chorobotwórczy system w którym żyjemy,cywilizacja.
Są na to jakieś leki?
Choroba wpływa na nasze myślenie a nasze myśli na ciało i koło się zamyka.Celine Marie pisze: ↑8 kwietnia 2018, o 20:54Mogę wymieniać jeszcze długo ile rzeczy spieprzyły mi zaburzenia ale w sumie większość tu fruwa na obłoczkach szczęśliwości.I ok,niech każdy wierzy i myśli co chce.![]()
Stres to cichy zabójca.
"Jeśli mamy jakieś spostrzeżenie to jest ono transformowane przez mózg na substancje chemiczne
używane w podłożu wzrostowym" - Bruce Lipton
WSIM 2017 – The Disease Scoreboard: Genes-1, Stress-99
https://www.youtube.com/watch?v=X6dMLShQGjc

Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
- Celine Marie
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1983
- Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22
Tak ,zrobił to stres ,gdyż jak wspomniałam nie miałam wcześniej wyżej wymienionych chorób (na pewno) i owszem jutro mogę wpaść pod samochód i być może kiedyś bym dostała nadciśnienia czy jaskry ale ten proces nastąpił dużo za szybko własnie od nerwów.Zresztą nie o to chodzi,chodzi o pitolenie ,że nerwica nic ci nie może zrobić,żyj mimo objawów,to nie choroba,od niej nie umrzesz bo nerwica nie zabija ...no chyba,że na raty, o to mi chodzi ,stres uszkadza ciało,nie jest to obojętne dla zdrowia i trzeba to powiedzieć ,stres to cichy zabójca ,słuchałam nagrań po kilka razy i nigdzie o tym nie wspomnieliście.Rozumiem,że mają być one pomocne i budujące,takie są,jestem za nie wdzięczna ale trzeba też mówić prawdę nawet jeśli jest mniej kolorowa .Może jest ładnie nazywana zaburzeniem ale prowadzi do chorób ,więc może i sama jest chorobą jednak. Skoro jest o tym temat to się wypowiadam.Victor pisze: ↑8 kwietnia 2018, o 22:59
Ale w co ma każdy wierzyć? Że stres jest niekorzystny dla zdrowia? No ale to to wie każdy, kto potrafi włączyć obecnie telewizor.
Ale to co mają zrobić ludzie z zaburzeniami z tego powodu? Załamać się i nic nie robić, bo stres jest szkodliwy?
Natomiast jeśli mam szczery być, to to co opisałaś te dolegliwości to też niekonieczne musza być od samego stresu. Sam stres w sobie w ciągu dwóch lat nie spowoduje chorobliwego nadciśnienia ani jaskry.
Jest 9 czynników, które wspólnie mogą wpływać na problemy fizyczne. W tym genetyka i np brak większego ruchu i już możesz mieć nadciśnienie.
Nie jesteś w stanie obiektywnie stwierdzić, że to stres, bo na to też jesteś trochę za młoda.
Ale nawet gdyby przyjąć, że to stres. To czy nie to własnie powinno być powodem do chęci zmiany czegokolwiek?
Co do zmian to oczywiście coś da się na pewno zrobić i trzeba się starać ale są też sytuacje,sprawy na które nie mamy wpływu np.nasza przeszłość,rodzina w której się wychowaliśmy,wygląd itp.itd.więc to nie jest takie hop siup i staranie,chęci czasem nic nie dadzą.Łatwo powiedzieć,zmień życie,nastawienie,itd. ale czasem się nie da mimo chęci.
Żeby nie być mega dołująca,stękająca,wkurzająca bo nikt nie lubi marud powiem,że coś tam u mnie/we mnie minimalnie się rusza ale to orka na ugorze jest
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic
Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic
Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
- eiviss1204
- Odburzony Wolontariusz Forum
- Posty: 1291
- Rejestracja: 2 stycznia 2017, o 16:22
Dobrze, że sie cos ruszaCeline Marie pisze: ↑8 kwietnia 2018, o 23:23Tak ,zrobił to stres ,gdyż jak wspomniałam nie miałam wcześniej wyżej wymienionych chorób (na pewno) i owszem jutro mogę wpaść pod samochód i być może kiedyś bym dostała nadciśnienia czy jaskry ale ten proces nastąpił dużo za szybko własnie od nerwów.Zresztą nie o to chodzi,chodzi o pitolenie ,że nerwica nic ci nie może zrobić,żyj mimo objawów,to nie choroba,od niej nie umrzesz bo nerwica nie zabija ...no chyba,że na raty, o to mi chodzi ,stres uszkadza ciało,nie jest to obojętne dla zdrowia i trzeba to powiedzieć ,stres to cichy zabójca ,słuchałam nagrań po kilka razy i nigdzie o tym nie wspomnieliście.Rozumiem,że mają być one pomocne i budujące,takie są,jestem za nie wdzięczna ale trzeba też mówić prawdę nawet jeśli jest mniej kolorowa .Może jest ładnie nazywana zaburzeniem ale prowadzi do chorób ,więc może i sama jest chorobą jednak. Skoro jest o tym temat to się wypowiadam.Victor pisze: ↑8 kwietnia 2018, o 22:59
Ale w co ma każdy wierzyć? Że stres jest niekorzystny dla zdrowia? No ale to to wie każdy, kto potrafi włączyć obecnie telewizor.
Ale to co mają zrobić ludzie z zaburzeniami z tego powodu? Załamać się i nic nie robić, bo stres jest szkodliwy?
Natomiast jeśli mam szczery być, to to co opisałaś te dolegliwości to też niekonieczne musza być od samego stresu. Sam stres w sobie w ciągu dwóch lat nie spowoduje chorobliwego nadciśnienia ani jaskry.
Jest 9 czynników, które wspólnie mogą wpływać na problemy fizyczne. W tym genetyka i np brak większego ruchu i już możesz mieć nadciśnienie.
Nie jesteś w stanie obiektywnie stwierdzić, że to stres, bo na to też jesteś trochę za młoda.
Ale nawet gdyby przyjąć, że to stres. To czy nie to własnie powinno być powodem do chęci zmiany czegokolwiek?
Co do zmian to oczywiście coś da się na pewno zrobić i trzeba się starać ale są też sytuacje,sprawy na które nie mamy wpływu np.nasza przeszłość,rodzina w której się wychowaliśmy,wygląd itp.itd.więc to nie jest takie hop siup i staranie,chęci czasem nic nie dadzą.Łatwo powiedzieć,zmień życie,nastawienie,itd. ale czasem się nie da mimo chęci.
Żeby nie być mega dołująca,stękająca,wkurzająca bo nikt nie lubi marud powiem,że coś tam u mnie/we mnie minimalnie się rusza ale to orka na ugorze jest

Tutaj kazdy chce dac innym troche nadzei bo kazdy z nas wie, ze nerwica to stan beznadziejny.
A czesto ludzie mimo smiechu maja duzo rozterek tylko albo nie chca pokazywac słabości ( kazdy traktuje osobiście co nia jest akurat dla pewnej grupy ludzi jest to okazywanie negatywnych emocji) inni tak radzą sobie ze stresem.
Nikt tu nie umniejsza nikomu kazdy zle sie czuje.
Co do chorób od nerwicy - Tak stres moze powodować przede wszystkim obnizenie odpornosci a co za tym idzie inne problemy zdrowotne, ale w sumie tak naprawde nie biorąc sie za nerwice tak na powaznie , nadal ten stan jest utrzymywany.
Kazdy ma swoje tempo i kazdy ma swoja droge tutaj. Wielu z nas przechodzi swoje osobiste dramaty ale ja bym sie nie skupiala na tym co robi stres, bo większość rzeczy nam szkodzi
Chemia -przetworzona zywnosc, nałogi, brak snu, stres, a nawet używanie chemii w domu do sprzątania. Zresztą jak ta nerwica juz jest i jest ten strach o zdorwie to moze warto przyjąć cudza pomoc i z pokora nad tym pracowac by tego stresu i tych skutkow jego wplywu bylo mniej.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 344
- Rejestracja: 17 listopada 2015, o 11:37
Celine Marie mogę ci tylko napisać że człowiek się rodzi i to mu szkodzi.Nikt na zdrowie nie umarł na każdego z nas przyjdzie czas ja wieże w to że każdy gdzieś tam u Boga ma ten czas zapisany kiedy ma nadejść. Spójrz na ludzi którzy przeżyli II wojnę światową którzy byli w obozach , przecież tam brak snu nie dożywienie bród smród i mega stres był na porządku dziennym a zobacz jak te pokolenia potrafią długo żyć , przecież niektórzy z nich dożywają setki, co ma być to będzie od śmierci nie uciekniesz ale rozmyślając nad tym traci się życie.
- Magda90
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 23
- Rejestracja: 13 grudnia 2017, o 17:54
Świetna wypowiedź, dzięki za nią, to sa posty do których się stale wracaVictor pisze: ↑8 kwietnia 2018, o 15:21Nie mógłbym powiedzieć, że sam fakt tego, że przez większość życia byłem zaburzony psychicznie, w ogóle nie wpłynął na moje życie. Że mnie to w ogóle nie zblokowało, czy też nie zabrało wówczas pewnych możliwości.
Bo patrząc na to w całości to nerwica natręctw, lęk społeczny okropnie wpływał na jakość moich relacji z innymi oraz życia, jak byłem dzieckiem a potem nastolatkiem.
Trudno wyrazić mi to jaki wówczas miałem poziom życia. Szczególnie, ze ciągle byłem do tego w stanach depresyjnych, jak każdy młody człowiek z tego rodzaju problemami.
A w rodzinie byłem do - pomóż, pozamiataj.
Trochę mnie ratowała jeszcze pewna charyzma i umiejętność "gadany", jak kogoś lepiej poznałem bądź wkręciłem się w jakieś zajęcie. Ale wówczas oczywiście doszła mi depersonalizacja, depresja, egzystencjalne myśli, agorafobia. Czułem się źle wszędzie, w domu, poza nim.
Czasem rzucałem pracę po 3 dniach bo nie wyrabiałem od natłoku natrętnych myśli. Utraciłem wówczas trochę szans na "dobre stanowisko".
Nie wiedziałem co lubię, co kocham, co mnie interesuje. Straciłem nawet umiejętność płynnej rozmowy, bo zacinałem się jakby mi zabrano część inteligencji.
Dużo by opisywać i długo.
(Gdyby to były inne czasy to pewnie też byłoby inaczej. Ale wówczas zaburzenia nie były aż tak popularne. )
Więc ja osobiście potrafię zrozumieć, że ktoś swoje zaburzenie lękowe nazywa cierpieniem, pewnym ograniczeniem itp.
Potrafię się z tym utożsamić ale z drugiej strony, wziąłem już tak dużą odpowiedzialność za siebie i swoje życie, że nigdy nie powiedziałbym, że to zaburzenie lękowe zmarnowało mi je.
Mógłbym oczywiście usiąść i rozpaczać, pisać posty o tym czego nie dostałem od życia przez lata. Ale trochę to nie ma sensu.
Po pierwsze dlatego, że ogólnie większości chyba osób wydaje się czasem, ze gdyby nie ich zaburzenie, to ich życie byłoby diametralnie inne.
A tak naprawdę wcale tego nie wiadomo
U niektórych osób widać poprzez podejście do zaburzenie, ich podejście do samego życiaWięc wcale nie jest to jakiś pewnik dobrobytu - brak zaburzenia.
A po drugie, zawsze jest dostępny nadal przódCzyli to co przed Nami.
Dodatkowo życie takie po prostu jest. Dostaje się jakiś określony bagaż, z którym coś trzeba generalnie zrobić.
Może gdyby nie zaburzenie miałbym raka płuc? Bo chodziłbym na impry i jarał? ;p Może miałbym dzieci, których bym nie chciał? A może miałbym...i tak można bez końca.
Zmarnowane życie to takie gdzie się nie oddycha. Oczywiście zawsze można powiedzieć - no ale mogłoby być wtedy lepiej! Przynajmniej dobrze bym się czuł. Co to za życie z objawami.
Ale gdyby większości założyć torebkę foliową na głowę i zatrzymać oddychanie, to w ostatnich sekundach zrobilibyście wszystko aby tylko żyć, nawet z objawami
Ba! Prawdopodobnie byście od razu zaczęli pracę nad sobą.
Nie powiedziałbym też nigdy, że zaburzenie jest czymś nieuleczalnym.
Zawsze, nawet w najgorszych stanach i okresach wiedziałem logicznie, ze skoro nie ma żadnych chorób towarzyszących, niepełnosprawności (które by wpływały fizycznie na stan mózgu) to zawsze można:
- nie tyle co kontrolować emocje i objawy, ale wyeliminować ich pojawianie się poprzez zmianę poglądów czy postaw,
- poddanie się, porzucenie lub poluzowanie kontroli i to nie tylko nerwicowej ale ogólnie w życiu,
- ruszyć dupsko...po prostu je ruszyć,
- wziąć odpowiedzialność za siebie i swoje leczenie
- zaakceptować swój bagaż życiowy, dzieciństwo
- zrewidować zbyt wygórowane ambicje
- pokochać siebie bardziej
Jesteśmy ludźmi i możemy to zrobić.
Nie wiedziałem wtedy jak ale byłem pewien, że można. Coś mi zawsze mówiło, że jesteśmy do tego zdolni. Pomijając fakt, że mówi o tym sama neuropsychologia.
No i się udało!
Mimo tego, że wówczas w sieci było 100 razy więcej niż teraz właśnie gadek w stylu - "nieuleczalna nerwica", "masz ją od dziecka? To Twój charakter".
Byłem karmiony tym jak krowa trawą.
Ale taaaaki hu.j!![]()
Dlatego do wszystkich, którzy łapią bakcyla - dobrze robicie! Zawsze doświadczanie, pozyskiwanie wiedzy, staranie się mimo cholernego zmęczenia - daje rezultaty!!
Zawsze warto patrzeć choć trochę w przód. Bo teraz jest teraz, nie zawsze miło i fajnie ale to nie jest koniec!
Nieważne ile masz lat!
A osobą zmęczonym i sfrustrowanym chcę tylko powiedzieć, że nie - nie macie wcale najgorzej. I choć jak pisałem wcześniej doskonale rozumiem Wasz tok myślenia.
To z drugiej strony nie wiem na ile poświęcacie choć trochę czasu aby wysłuchać kogoś, ale ja sporo czasu na to poświęcałem. I naprawdę ludzie mają tak różne historie i tak bolesne doświadczenia, że sami bylibyście w szoku. A jednak mimo to ich starania zostają po czasie nagradzane.
Ale fakt, że trzeba poświęcić na to troszkę czasu, a także musi to stać się większą wartością niż inne rzeczy
Do tego jest taka opowiastka. '
Są dwie osoby i każdej z nich powiesz - słuchaj tam za budynkiem na polanie leży 50 złotych.
Jedna z osób wstanie i pójdzie szukać, a druga powie:
"gdybym tam leżał tysiąc to bym poszła", "nieee, na pewno kto inny pierwszy to znajdzie", "nie ma to sensu i tak się nie uda"," a może mój terapeuta mi przyniesie."
To właśnie to marnuje Wam życie a nie zaburzenie.

Też kiedyś bym to pewnie inaczej odebrała ale obecnie jestem już na trochę innym pulapie.
- Nipo
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1549
- Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34
Dzięki Victor za post,lubie czytać takie post,one bardzo motywująMagda90 pisze: ↑9 kwietnia 2018, o 06:18Świetna wypowiedź, dzięki za nią, to sa posty do których się stale wracaVictor pisze: ↑8 kwietnia 2018, o 15:21Nie mógłbym powiedzieć, że sam fakt tego, że przez większość życia byłem zaburzony psychicznie, w ogóle nie wpłynął na moje życie. Że mnie to w ogóle nie zblokowało, czy też nie zabrało wówczas pewnych możliwości.
Bo patrząc na to w całości to nerwica natręctw, lęk społeczny okropnie wpływał na jakość moich relacji z innymi oraz życia, jak byłem dzieckiem a potem nastolatkiem.
Trudno wyrazić mi to jaki wówczas miałem poziom życia. Szczególnie, ze ciągle byłem do tego w stanach depresyjnych, jak każdy młody człowiek z tego rodzaju problemami.
A w rodzinie byłem do - pomóż, pozamiataj.
Trochę mnie ratowała jeszcze pewna charyzma i umiejętność "gadany", jak kogoś lepiej poznałem bądź wkręciłem się w jakieś zajęcie. Ale wówczas oczywiście doszła mi depersonalizacja, depresja, egzystencjalne myśli, agorafobia. Czułem się źle wszędzie, w domu, poza nim.
Czasem rzucałem pracę po 3 dniach bo nie wyrabiałem od natłoku natrętnych myśli. Utraciłem wówczas trochę szans na "dobre stanowisko".
Nie wiedziałem co lubię, co kocham, co mnie interesuje. Straciłem nawet umiejętność płynnej rozmowy, bo zacinałem się jakby mi zabrano część inteligencji.
Dużo by opisywać i długo.
(Gdyby to były inne czasy to pewnie też byłoby inaczej. Ale wówczas zaburzenia nie były aż tak popularne. )
Więc ja osobiście potrafię zrozumieć, że ktoś swoje zaburzenie lękowe nazywa cierpieniem, pewnym ograniczeniem itp.
Potrafię się z tym utożsamić ale z drugiej strony, wziąłem już tak dużą odpowiedzialność za siebie i swoje życie, że nigdy nie powiedziałbym, że to zaburzenie lękowe zmarnowało mi je.
Mógłbym oczywiście usiąść i rozpaczać, pisać posty o tym czego nie dostałem od życia przez lata. Ale trochę to nie ma sensu.
Po pierwsze dlatego, że ogólnie większości chyba osób wydaje się czasem, ze gdyby nie ich zaburzenie, to ich życie byłoby diametralnie inne.
A tak naprawdę wcale tego nie wiadomo
U niektórych osób widać poprzez podejście do zaburzenie, ich podejście do samego życiaWięc wcale nie jest to jakiś pewnik dobrobytu - brak zaburzenia.
A po drugie, zawsze jest dostępny nadal przódCzyli to co przed Nami.
Dodatkowo życie takie po prostu jest. Dostaje się jakiś określony bagaż, z którym coś trzeba generalnie zrobić.
Może gdyby nie zaburzenie miałbym raka płuc? Bo chodziłbym na impry i jarał? ;p Może miałbym dzieci, których bym nie chciał? A może miałbym...i tak można bez końca.
Zmarnowane życie to takie gdzie się nie oddycha. Oczywiście zawsze można powiedzieć - no ale mogłoby być wtedy lepiej! Przynajmniej dobrze bym się czuł. Co to za życie z objawami.
Ale gdyby większości założyć torebkę foliową na głowę i zatrzymać oddychanie, to w ostatnich sekundach zrobilibyście wszystko aby tylko żyć, nawet z objawami
Ba! Prawdopodobnie byście od razu zaczęli pracę nad sobą.
Nie powiedziałbym też nigdy, że zaburzenie jest czymś nieuleczalnym.
Zawsze, nawet w najgorszych stanach i okresach wiedziałem logicznie, ze skoro nie ma żadnych chorób towarzyszących, niepełnosprawności (które by wpływały fizycznie na stan mózgu) to zawsze można:
- nie tyle co kontrolować emocje i objawy, ale wyeliminować ich pojawianie się poprzez zmianę poglądów czy postaw,
- poddanie się, porzucenie lub poluzowanie kontroli i to nie tylko nerwicowej ale ogólnie w życiu,
- ruszyć dupsko...po prostu je ruszyć,
- wziąć odpowiedzialność za siebie i swoje leczenie
- zaakceptować swój bagaż życiowy, dzieciństwo
- zrewidować zbyt wygórowane ambicje
- pokochać siebie bardziej
Jesteśmy ludźmi i możemy to zrobić.
Nie wiedziałem wtedy jak ale byłem pewien, że można. Coś mi zawsze mówiło, że jesteśmy do tego zdolni. Pomijając fakt, że mówi o tym sama neuropsychologia.
No i się udało!
Mimo tego, że wówczas w sieci było 100 razy więcej niż teraz właśnie gadek w stylu - "nieuleczalna nerwica", "masz ją od dziecka? To Twój charakter".
Byłem karmiony tym jak krowa trawą.
Ale taaaaki hu.j!![]()
Dlatego do wszystkich, którzy łapią bakcyla - dobrze robicie! Zawsze doświadczanie, pozyskiwanie wiedzy, staranie się mimo cholernego zmęczenia - daje rezultaty!!
Zawsze warto patrzeć choć trochę w przód. Bo teraz jest teraz, nie zawsze miło i fajnie ale to nie jest koniec!
Nieważne ile masz lat!
A osobą zmęczonym i sfrustrowanym chcę tylko powiedzieć, że nie - nie macie wcale najgorzej. I choć jak pisałem wcześniej doskonale rozumiem Wasz tok myślenia.
To z drugiej strony nie wiem na ile poświęcacie choć trochę czasu aby wysłuchać kogoś, ale ja sporo czasu na to poświęcałem. I naprawdę ludzie mają tak różne historie i tak bolesne doświadczenia, że sami bylibyście w szoku. A jednak mimo to ich starania zostają po czasie nagradzane.
Ale fakt, że trzeba poświęcić na to troszkę czasu, a także musi to stać się większą wartością niż inne rzeczy
Do tego jest taka opowiastka. '
Są dwie osoby i każdej z nich powiesz - słuchaj tam za budynkiem na polanie leży 50 złotych.
Jedna z osób wstanie i pójdzie szukać, a druga powie:
"gdybym tam leżał tysiąc to bym poszła", "nieee, na pewno kto inny pierwszy to znajdzie", "nie ma to sensu i tak się nie uda"," a może mój terapeuta mi przyniesie."
To właśnie to marnuje Wam życie a nie zaburzenie.
Też kiedyś bym to pewnie inaczej odebrała ale obecnie jestem już na trochę innym pulapie.
