Czy ja ją/jego kocham? Zanik uczuć? Strata emocji?

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
Fafarafaa33
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 18
Rejestracja: 31 stycznia 2022, o 18:47

9 maja 2024, o 18:36

takemylootbro pisze:
8 maja 2024, o 20:28
KiniaM pisze:
8 maja 2024, o 15:34
Czy to że mam lęk przed bliskością, odrzuceniem i może przed samotnością i jednocześnie te natrętne myśli skierowane w stosunku partnera to oznacza że mogę nie mieć tych uczuć miłości a mimo to jest mi ciężko zerwać bo nie umiem być sama? Czy bardziej chodzi o to że na nim się to skupia i on za to obrywa tak jak napisałaś?



Nie, chodzi o to, że nie umiesz pogodzić swoich dwóch tendencji. To, że boisz się, że go odrzucisz, że zostaniesz sama, że będziecie zbyt blisko jest tylko reakcją na coś innego. Prawdziwa akcja rozgrywa się za kulisami, tam gdzie ty nie masz całkowitego dostępu. Tak naprawdę nie wiemy "co" na pewno jest prawdziwym obiektem konfliktu i jest to wyraz domysłów, ale mamy dość silne podstawy. Z tego co napisałaś we wcześniejszym poście wynikałoby, że konfliktem jest rzeczywiście problem zależności, a nawet symbiozy. Napisałaś też, że nerwica wybuchła, tzn jej objawy w momencie wyprowadzki z domu. Czyli właśnie to wydarzenie musiało sprawić, że "przypomniałaś sobie" to co leży u podłoża twoich problemów. Wygląda na to, że twoje objawy to reakcja na to, że nieświadomie odczuwasz lęk przed "zamknięciem" w domu z matką na całe życie, a z drugiej pragniesz też tego, chcesz z nią zostać i dalej otrzymywać jej miłość i zachować takie status quo. Dzięki nerwicy nie musisz decydować się na żadną postawę wobec matki i działasz tam gdzie nie potrzeba, czyli wykorzystujesz swoją wewnętrzną energię na walkę z osobą zastępczą: partnerem. Wygląda to tak, że teraz odczuwasz wobec niego w pewnym stopniu to, co odczuwasz do matki. Kochasz ją i potrzebujesz, chcesz żyć w symbiozie, tak jak to miało miejsce w dzieciństwie ale i nienawidzisz, czujesz, że stoi ci na drodze "do dorośnięcia", czyli "chcesz z nią zerwać", ale przecież nie możesz i podobnie jak w natrętnych myślach, raz kochasz, raz nienawidzisz.

Neurotyczna struktura charakteru stanowi tutaj silne podstawy. Nieświadomy konflikt jest w pewnej części odzwierciedleniem nierozwinięcia w pełni elementów struktury "ja" (poczucia własnej odrębności, własnego ja). W tym wymiarze wygląda to tak, że próbujesz zatracić swoje "ja" (symbioza z matką), a z drugiej temu przeciwdziałasz. Jednym z elementów tej struktury jest poczucie własnej tożsamości, czyli odrębności własnej osoby, całkowitego oddzielenia od innych ludzi, umiejętności do bycia samemu (tzn. brak potrzeby "posiadania" innych ludzi, aby ciągle potwierdzali słuszność i istnienie wyobrażonego "ja"). Ciągle są w tobie dążenia symbiotyczne (scalenie z matką), ale uciekasz od nich, bo są niezgodne z ideałem twojego "ja idealnego", czyli to może być wizja ciebie jako osoby niezależnej; dziewczyny, a może żony o takich i takich cechach i zachowaniu, którą wszyscy kochają, szanują, liczą się, cokolwiek; po prostu wymarzone cechy zależne od niezrealizowanych potrzeb). Cały czas ścierają się tutaj dwie kwestie, taki jestem (ja realne), a taki chciałbym być (idealne). Ja idealne dąży do niezależności, do podmiotowości, jednakże dążenia ja realnego mu w tym przeszkadzają (więzi go rzeczywistość, to jakie jest). Pragniesz zrealizowania "ja idealnego", ale nie możesz, bo z drugiej strony nie chcesz/boisz się i z tego też wynika cierpienie, którego nie jesteś świadoma, ale objaw chce ci to powiedzieć. Chcąc zredukować napięcie i lęk nieświadomie skupiasz się na objawie (natręctwo) i poszukujesz potwierdzenia z otoczenia tego co ci się wydaje, jednakże w formie zdeformowanej, bo uznałaś objaw za rzeczywistość, czyli uznałaś, że te myśli muszą mieć swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości i pojawia się znowu lęk, mechanizm nie działa.

Problem stanowi też nienasycona potrzeba miłości, potrzeba tak wielka, że staje się aż niezbędna do życia, bo każdy przejaw odrzucenia jest niczym koniec świata. I tego się najwyraźniej też boisz. Twój problem to problem potrzeby silnej miłości i teraz jesteś między młotem i kowadłem, bo czujesz że jedną osobę musisz odrzucić (matka albo partner), ale tak naprawdę to boisz się tego, że odrzucając ją, ona tak naprawdę odrzuci ciebie i zostaniesz porzucona. Jest to problem głęboko egzystencjalny, bo pojawi się wtedy wyobrażona dezaprobata matki w wyniku tego, że pojawi się ogromna rozbieżność pomiędzy twoją twarzą jaką myślisz, że twoja mama zna, a tym kim mylisz, że jesteś i w efekcie okazałabyś się być kimś innym podczas wyboru partnera, nie jej dzieckiem, a kobietą. Jest to problem nieświadomej nieszczerości przed samą sobą, a objaw deformuję tę nieszczerość. Nieszczerość czyli udawanie, że jesteś jeszcze małym dzieckiem, które oczekuje pomocy i ochrony, a chęcią bycia kobietą, która miałaby swoje życie i nie musiałaby bać się złej reakcji matki. Demaskacja w twoich oczach wiąże się z dezaprobatą, zrobiłabyś wtedy to co w dzieciństwie, to co zakazane. Oczywiście jest to nieświadome, świadomym się to staje dopiero po bliższym poznaniu własnego funkcjonowania.

Kiedy mowa o zaburzeniu osobowości tak naprawdę wszystko zależy od gry wyobraźni. W jakim kierunku podażą ten obraz w tym podążają twoje pragnienia. To że napisałaś, że twój partner "nie interesował się tobą i musiałaś zabiegać o uczucie" może świadczyć o tym, że widziałaś w potrzebie miłości do niego pewien ratunek, aby dzięki jego miłości uciec od swojego losu "dziecka mamy". Szukałaś wtedy w jego miłości jakiegoś zbawienia, aby zrealizować swój ideał ja (pozytywne informacje i realizacja tego jaka chciałabyś być). Pewnie zabrzmi to źle, ale jest to swego rodzaju wykorzystanie kogoś, aby tym sposobem urzeczywistnić obraz idealnego ja, aby przekonać samego siebie do tego. Twój partner ze względu na uczucie miłości do ciebie jest wtedy największym możliwym potwierdzeniem (nie będzie chciał cię urazić, kocha cię; prawie same informacje pozytywne). Więc problem jest w samej tobie. Na pocieszenie powiem, że jeśli boisz się, że twoja miłość jest fałszywa to wygląda na to, że nerwicowy objaw twierdzi co innego. Jeżeli on byłby problemem, to nie byłby jego celem. przykładowo nerwica wybucha w takim kierunku tylko wtedy kiedy kobieta nie akceptuje wad swojego przyszłego męża, pojawia się to co w dzieciństwie: nie potrafi wyrazić swoich uczuć i zaprzecza ich istnieniu tj. wypiera wrogość do nieświadomości, zapomina o niej i o dostrzeżeniu jego wad, a potem ona (nerwica) przyjdzie w innej formie, kiedy będzie np. już żonata, ale mąż ten nigdy nie będzie obiektem objawu.

Trzeba też pamiętać, że im lepiej z osobowością tym objawy będą lżejsze. Musisz liczyć się z tym, że nie da się rozwiązać konfliktu bez uszczerbku dla osobowości. Dlatego istnieje zalecenie, że leczy się najpierw osobowość, a potem rozwiązuje konflikty i lęki neurotyczne. No i odnośnie istnienia zaburzenia osobowości, to nie panikuj, istnieje jeszcze jego poziom od łagodnego (prawie niezauważalnego, ale może wyjść na jaw podczas wybuchu nerwicy, czyli ujawnienia istnienia konfliktu) po umiarkowany (przeszkadza w codziennym funkcjonowaniu), aż po ciężki (funkcjonowanie jest trudne). Im większy poziom niedojrzałości człowieka, czyli im słabiej rozwinęła się struktura "ja"; im mniej człowiek dojrzalszy, tym cięższe zaburzenie.




Czesc, czytałam Twoje odpowiedzi i natknęłam się na zdanie którego do końca nie zrozumiałam, mogłabym prosić o rozwinięcie ? Co to dokładnie oznacza ?
„ przykładowo nerwica wybucha w takim kierunku tylko wtedy kiedy kobieta nie akceptuje wad swojego przyszłego męża, pojawia się to co w dzieciństwie: nie potrafi wyrazić swoich uczuć i zaprzecza ich istnieniu tj. wypiera wrogość do nieświadomości, zapomina o niej i o dostrzeżeniu jego wad, a potem ona (nerwica) przyjdzie w innej formie, kiedy będzie np. już żonata, ale mąż ten nigdy nie będzie obiektem objawu”
Awatar użytkownika
takemylootbro
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 39
Rejestracja: 15 grudnia 2023, o 23:15

9 maja 2024, o 18:54

KiniaM pisze:
9 maja 2024, o 13:09
Dziękuję że mi pomagasz. Zauważyłam że gdy było lepiej i czułam nareszcie tą milosc to i tak zaczęłam szukać żeby tylko się nie potwierdziło że chce być w związku. Mam wrażenie że boję się dorosłości, wyprowadzki z domu i zostania sam na sam z partnerem. Nie wyobrażam sobie być silna, niezależna kobieta która potrafi założyć własną rodzice i odciąć się od matki. Nie wiem jak przetłumaczyć sobie że nie chodzi o partnera skoro na nim wszystko się skupia i czuję ten dystans itp.
Bo tak właśnie działają objawy nerwicowe. Dzięki nim możesz czegoś nie robić, ominąć jakieś wydarzenie (wyprowadzka do partnera), nie podjąć ostatecznej decyzji (rozpoczęcie dorosłego życia) i skupić się na swojej "chorobie", czyli objawach. Tym sposobem dzięki natręctwu unikasz nieprzyjemnych doświadczeń wewnętrznych, tłumisz prawdziwe myśli. Aby stłumić te prawdziwe kontrolujesz te obsesyjne, raz od nich uciekasz, raz trzymasz w garści i myślisz, że w kontroli znajduje się klucz. Te objawy wybuchły bo czas ten się zbliżał, z nieświadomości do głosu doszły twoje prawdziwe obawy. Teraz dzięki natrętnym myślą możesz stać w miejscu, bez inicjatywy, bez ryzyka, miotać się ze sobą, w cierpieniu, ale chociaż nie w egzystencjalnym niebezpieczeństwie. Musisz pamiętać, że objaw ci chce coś powiedzieć, że coś jest nie tak w twoim wnętrzu i należałoby to coś odkryć, aby się od tego uwolnić i aby objaw nigdy potem nie wrócił. To jest złożony problem, niezależnie jakie są jego podstawy. To że nie wyobrażasz sobie siebie dorosłej jest tylko potwierdzeniem tego, że procesy dojrzewania psychicznego się nie zakończyły (zaburzenie osobowości), czyli jeżeli brak jest ku temu przygotowania, logicznym jest, że chciałabyś tego uniknąć, aby uniknąć porażki.

Ogólnie to istnieje pewien problem związany z nerwicą. Jest on taki, że każdy rozumie ją trochę inaczej. Ludzie nie rozróżniają jej z punktu widzenia osadzenia w osobowości, dlatego należałoby ją podzielić na dwie kategorie. Jedna wynika z problemów osobowościowych (o tej mówimy), druga z sytuacyjnych. Chodzi o to, że ta pierwsza, jak wcześniej wspominałam powstaje w dzieciństwie, kiedy osobowość jest niedojrzała. Czyli w tej pierwszej doszło do powstania konfliktu w dzieciństwie, dziecko wycofało swoją agresję i w następstwie rozwój charakteru (potem osobowości podczas dorastania) zmienił swój bieg, celem nadrzędnym stało się poczucie własnego bezpieczeństwa, czyli dziecko zajmuję się chronieniem własnego bytu zamiast testować rzeczywistość. Uwagę swoją skupia na tym jakie chciałoby być, bo w rzeczywistości nie może wyrazić siebie całym sobą, jedna cześć "ja" tego pragnie, druga się boi, często jest tak, że ta strona aktywna (ta pragnąca żyć w pełni) jest tłumiona i za taki stan uznaje się nerwicę. Jest to nerwica charakteru, nie jest jednoznaczna z istnieniem samego objawu. Objaw jest sygnałem, że nerwica w tym wymiarze istnieje i dlatego sam objaw może pojawić się dużo później. Trzeba też zauważyć, że istnieje cała gama mechanizmów obronnych, aby tych objawów nie rozwijać, aby opóźnić skorzystanie z objawów, która jest ostatecznością. Kiedy te mechanizmy zawiodą rozwija się objaw. Objaw jest tym co łączy te dwie nerwice, ale różnią się one swoją głębokością. Wrócę jeszcze raz do tej pierwszej nerwicy (charakteru), żeby lepiej móc zrozumieć wagę problemu. Kiedy o niej mowa konflikt wewnętrzny odnosi się do jakiejś sytuacji, która miała miejsce dawno temu, natomiast ta druga, ta lżejsza (nerwica sytuacyjna) całkiem niedawno. Mowa tu o takich przypadkach kiedy przykładowo żona zezłości się na męża, bo ten ogląda się za innymi kobietami, wypiera tą wrogość jako bezpieczniejszą z opcji i "zapomina", objawy jej o tym przypominają i zaczyna wtedy popadać w "chorobę". Albo syn po samobójstwie matki wypiera wrogość, którą to wydarzenie spowodowało, ale przychodzi ona w objawie. Najczęściej są to trochę "lżejsze" objawy np. lęk paniczny, ale nie chodzi tu o rodzaj, a o nasilenie. W przypadku neurotyka (nerwica charakteru) jest ciężko dojść do źródła konfliktu. W tym przypadku nawet niemowlę może zostać zneurotyzowane i wtedy najczęściej zaburzenie jest najcięższe, "ja" takiej osoby prawie nie istnieje, bo od samego początku nie rozwija się odpowiednio (procesy dojrzewania na dobrą sprawę się w ogóle mogły nie rozpocząć). Ale nie będę już tego mieszać i rozwijać tego czym się to kończy, bo chce tylko zasygnalizować wagę problemu.

Przy nerwicy charakteru istnieje też tzw konflikt podstawowy (nie wewnętrzny). Jest on skutkiem tak samo wycofania swojej wrogości do nieświadomości, ale cechuje go podjęcie jakiejś bezpiecznej (według mniemania dziecka) postawy wobec otoczenia. Mianowicie chodzi o przybranie jednej z trzech postaw wobec otoczenia: do ludzi (uległość/zależność), od ludzi (rezerwa/izolacja) i przeciw ludziom (agresja, gniew), jedna staje się zwykle dominująca w dzieciństwie, ale w ciągu życia mogą się nieco zmieniać na skutek doświadczeń. Czyli osoba spokojna, bierna, powściągliwa, izolująca się nagle wewnętrznie "wybucha" staje się na zewnątrz bardziej cyniczna, bardziej pobudliwa, nawet w skrajności agresywna. Staje się tak dlatego, że przyjmowanie jednej z tych trzech postaw jest tak naprawdę przykrywką. Czyli osoba, która całe życie jest samotnikiem, outsiderem tak naprawdę pragnie miłości, ale się jej boi (egzystencjalnie). Ogólnie niezależnie od przyjętej postawy zawsze chodzi o zdobycie sobie czyjejś miłości, która jest zawsze jedynym celem, niezależnie od tego jaka jest postawa i fasada takiej osoby. Jednakże takie niewiedzenie czego się chce (znowu jedna tendencja jest nieświadoma) często prowadzi do oscylacji pomiędzy nimi i osoba staję się coraz mniej stabilna. Nawet udając, że ma twardą skorupę każde złe słowo, każde odrzucenie wpływa na wnętrze i dosłownie rozdziera je od środka. Dlatego u niektórych osób dochodzi do przeciwstawnych sposobów reagowania (co też wyraża się w samej istocie konfliktu nerwicowego) i nie jest to "aktywny objaw" jest co część struktury charakteru, część osobowości, która jest niezwykle wrażliwa na otrzymywanie z otoczenia nie takich reakcji jakich chce, jakich sobie wyobraża. Pozytywne informacje z otoczenia są niezbędne do działania (zadowolenie osoby), ich zakłócenie prowadzi do załamania (smutek, złość, rozpacz), a potem można się posłużyć objawem nerwicowym jeżeli sytuacja podświadomie wzbudza podobne odczucia.

W tym momencie chce znowu podkreślić, żeby to miało ręce i nogi, że zaburzenie osobowości rozwija się dokładnie wtedy kiedy zachodzi brak spójności między obrazem własnej osoby (ja idealne), a doświadczaniem, testowaniem tego obrazu w rzeczywistości (ja realne). Czyli to co niektórzy odbiorą jako niestabilność (twoja diagnoza), to inaczej jawne zachowania zmierzające do redukcji rozbieżności pomiędzy ja idealny, a realnym (autentycznym). Problem leży w niestabilności struktury ja. Osoba nie zakomunikuje otoczeniu tego w sposób normalny tylko okażę swoją reakcję na zaspokojenie albo niezaspokojenie własnych wewnętrznych pragnień oraz dążeń. Innymi słowy to co inni uważają za zaburzenie osobowości, od strony osoby, która go ma jest to zachowanie podtrzymujące obraz własnej osoby (ja idealne) i dzięki temu następuje redukcja napięcia i obniżenia lęku. Człowiek manipuluje swoją samooceną, podtrzymuje ją dzięki grze wyobraźni, czyli manipuluje obrazem własnym jak i obrazem innych ludzi poprzez obniżanie ich wartości. Jest to neurotyczna potrzeba wzniesienia się ponad innych, potrzeba miłości, tak aby inni podziwiali, aby szanowali i nie kierowali wrogich, złych reakcji. Innymi słowy jest to chęć triumfowania nad własnymi trudnościami, a nie nad rzeczywistością. I tak samo ma się to do objawu nerwicowego.

Chyba zawarłam wszystkie najważniejsze kwestię. Jeszcze chce zaznaczyć, że opisany tutaj przeze mnie problem stanowi całościowy obraz nerwicowych objawów, nerwicowej organizacji osobowości (neurotycznego charakteru) i zaburzenia osobowości. Dopóki nie zrozumiesz swojego postępowania, tego że w głowie masz swego rodzaju autocenzurę, która powstała już w dzieciństwie, aby nie załamać się, to nic nie pomoże i nerwica wraz z objawami będzie sobie powracać kiedy tylko zaistnieją odpowiednie warunki. Musisz starać się oddzielić natręctwo od kwestii osobowościowych, a zarazem je ze sobą połączyć. Zwróć uwagę na neurotyczną potrzebę miłości i lęk przed jej utratą, twoje objawy pewnie w jakimś stopniu są jej wyrazem, ale nie wprost, a bardziej pośredniczy ona w objawie. Musisz starać się myśleć, że jest to nieświadoma złość i za wszelką cenę objaw chce dać wyraz tej złości, aby ktoś był tym złym, ale nie prawdziwy obiekt tej złości. Czegoś unikasz, coś cię niepokoi chcesz mieć "wszystko" (nie podejmować decyzji i nic nie stracić), ale tak się nie da, nie jest to do pogodzenia, zawsze trzeba coś poświęcić i objaw przemawia. Chodzi o to, że teraz masz wszystko (mamę i partnera obok, czyli to co pragniesz), ale gdybyś nie miała partnera to pragnęłabyś jego posiadania, doszukiwałabyś się braków w sobie ze względu na nieposiadanie go. Problem osobowościowy wciąż by istniał, ale w innym natężeniu i formie. Być może nie byłoby natręctw, ale wciąż istniałaby ogólna udręka i odszukałaby swojego ujścia dopasowując się do sytuacji.

Problemem jest sam mechanizm objawu, bo musisz zapobiegać reakcją, a przez to odczuwasz jeszcze większy niepokój. Jeżeli będziesz chciała sama sobie z tym radzić to będzie trudno, trzeba dużo samozaparcia, bo leczenie nawet na terapii polega na zapobieganiu reakcji na te myśli. Unikanie niczego nie rozwiąże, bo działa jak sam objaw, odkłada na bok to przed czym trzeba stawić czoła. Jeżeli chciałbyś się wystawiać na te myśli, to będąc fizycznie obok partnera musiałabyś im przeciwdziałać i trwać z tymi myślami, tak długo "aż nic się nie stanie", aż zacznie on (partner) być znośny. Czyli musiałaby wzrosnąć tolerancja na strach, na myśli, że go nie kochasz i jest taki i owaki. I tak samo nie mogłabyś unikać z nim spotkań, bo to pokarm dla objawu. Na chwilę byłby spokój, a potem powrót wszystkiego na nowo. Musiałabyś sobie powtarzać, że nie jest to sytuacja niebezpieczna i po prostu to co robisz, to poniekąd sprawdzasz siebie, nie jego. W efekcie musiałbyś zacząć to wszystko chociaż tolerować, coraz dłużej i dłużej. Tak to mniej więcej wygląda, nie ma jakiejś konkretnej drogi postępowania, bo każdy ma swoje utrapienia i co innego go w życiu spotkało. Dlatego najlepiej udaj się na terapię, bo to jest naprawdę ciężki orzech do zgryzienia. Celem samym w sobie nie jest wyeliminowanie tych myśli i emocji im towarzyszącym, a zmiana stosunku do nich dlatego, że jest to problem osobowości, problem wzorców myślenia.
Awatar użytkownika
takemylootbro
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 39
Rejestracja: 15 grudnia 2023, o 23:15

9 maja 2024, o 18:57

niewiemcorobic pisze:
9 maja 2024, o 15:21
takemylootbro, przepraszam ze zapytam, ale skad bierzesz te wszystkie informacje? w sensie, jak tak czytam to jest to bardzo zagmatwane, nie kwestionuje twojej wiedzy, po prostu pytam
Z książek. Głównie późniejszych psychoanalityków, ale nie tylko.
Awatar użytkownika
takemylootbro
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 39
Rejestracja: 15 grudnia 2023, o 23:15

9 maja 2024, o 19:47

Fafarafaa33 pisze:
9 maja 2024, o 18:36
Czesc, czytałam Twoje odpowiedzi i natknęłam się na zdanie którego do końca nie zrozumiałam, mogłabym prosić o rozwinięcie ? Co to dokładnie oznacza ?
„ przykładowo nerwica wybucha w takim kierunku tylko wtedy kiedy kobieta nie akceptuje wad swojego przyszłego męża, pojawia się to co w dzieciństwie: nie potrafi wyrazić swoich uczuć i zaprzecza ich istnieniu tj. wypiera wrogość do nieświadomości, zapomina o niej i o dostrzeżeniu jego wad, a potem ona (nerwica) przyjdzie w innej formie, kiedy będzie np. już żonata, ale mąż ten nigdy nie będzie obiektem objawu”
Chodzi o to, że jakby to on byłby problemem, to objaw nie byłby skierowany na niego, to znaczy ta złość, wyparta agresja nie byłaby skierowana na niego. To co jest obiektem konfliktu jest nieświadome, jakby zaczęła mieć o nim jakieś złe myśli, to nie można by było wtedy mówić o jego istnieniu i o wyparciu niechęci do męża. To, że go nie zaakceptowała przed ślubem byłoby widoczne i stąd wiadomo, że nie oto chodzi, nie on jest problemem. Innymi słowy żona zamiast to sobie uświadomić i zaakceptować, stawić temu czoła, dokonać wyboru czy zostaje z nim czy się rozchodzą, to krąży wokół objawu i wynajduje sobie np. lęk przed porodem, aby móc jakoś od tego małżeństwa chociaż pośrednio uciec i nie stawać oko w oko z problemem.
KiniaM
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 38
Rejestracja: 16 marca 2024, o 17:47

10 maja 2024, o 10:48

Czyli mam rozumieć, że gdyby to problemem był chłopak i brak uczuć w stosunku do niego to myśli uderzyłyby w całkowicie coś innego a nie w jego? Gdyż te myśli mają ukryty przekaz? Poniekąd czuję że te myśli natrętne dają mi takie bezpieczeństwo i brak decyzyjności. Dzięki nim nie muszę podejmować decyzji i dalej działać na poziomie dziecka mamy a nie dojrzałej kobiety która tworzy relacje z partnerem. Czy da się to przezwyciężyć? Czy gdybym naprawdę nie kochała partnera i nie chciałaby z nim bym być to umiałabym się rozstać?
Anonim123.4
Nowy Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 27 lutego 2024, o 10:58

10 maja 2024, o 12:21

Jak poradzić sobie ze stresem przed każdym spotkaniem z partnerem? Odczuwam ciągle wewnętrzny lęk, sama nie wiem dokładnie przed czym. Czuje się ciągle jak w takiej "bańce" nie poznaje bliskich, partner tez obcy się wydaje..
Awatar użytkownika
takemylootbro
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 39
Rejestracja: 15 grudnia 2023, o 23:15

10 maja 2024, o 19:59

KiniaM pisze:
10 maja 2024, o 10:48
Czyli mam rozumieć, że gdyby to problemem był chłopak i brak uczuć w stosunku do niego to myśli uderzyłyby w całkowicie coś innego a nie w jego? Gdyż te myśli mają ukryty przekaz?
Tak
KiniaM pisze:
10 maja 2024, o 10:48
Poniekąd czuję że te myśli natrętne dają mi takie bezpieczeństwo i brak decyzyjności. Dzięki nim nie muszę podejmować decyzji i dalej działać na poziomie dziecka mamy a nie dojrzałej kobiety która tworzy relacje z partnerem.
Bo to jest problem osobowościowy, jest to problem naruszenia granic pomiędzy twoim ja (twoją osobą), a osobą mamy. Jest to problem separacji (odłączenia od mamy) i wzrost dążenia symbiotycznego z mamą. Jest to problem "bycia". Przykładowo niemowlę czuję, że "jest", "że istnieje", bo "pierś matki jest", dziecko dorastając czuje, że "jest" bezpieczne, bo obok niego jest mama. Mama jest przedłużeniem jego istnienia i jest to coś normalnego, ale do czasu. Na skutek nerwicy (zneurotyzowania i rodzaju konfliktu o którym mówimy) dziecko nie ma swobody w działaniu, zaczyna żyć jakby z mamą i dla mamy, gubi gdzieś siebie, swoje prawdziwe ja, ale nie rezygnuje z życia, nie załamuje się. Tworzy sobie charakter zgodny z nowymi potrzebami, tworzy kompromis. Im później dziecko rozwinie nerwice (nie objawy) tym lepiej dla niego, bo cząstka jego "własnego ja" jest wtedy bardziej rozwinięta i potem można próbować rozwinąć się na terapii od tego momentu tzn. od tego miejsca tworzyć osobowość na nowo, wolną od konfliktów.
KiniaM pisze:
10 maja 2024, o 10:48
Czy da się to przezwyciężyć?
Opisałam to wcześniej, przezwyciężenie to zrozumienie prawdziwego problemu (konfliktów) i wymuszanie tolerancji na natrętne myśli. Czyli w ten sposób można pokonać sam objaw, będzie to dość trudne dlatego najlepiej zrobić to będąc na terapii, aby mieć czyjeś wsparcie. Wtedy będziesz z tym walczyć, ale pod czyimś fachowym okiem, nie będziesz z tym sama tak jak teraz. Natomiast z problemami z osobowością będzie dużo ciężej, ale to też zależy jak głęboki jest problem, jak bardzo zaburzone jest funkcjonowanie osobowości, bo tego nie wiemy.
KiniaM pisze:
10 maja 2024, o 10:48
Czy gdybym naprawdę nie kochała partnera i nie chciałaby z nim bym być to umiałabym się rozstać?
Te myśli, to nie tylko efekt natręctw, a też tego, że nie czujesz się jak odrębna osoba. Musisz wiedzieć kim jesteś, teraz nie wiesz i masz problemy, brakuje ci tożsamości, teraz twoja tożsamość brzmi tak: jestem dzieckiem mojej mamy, a małe dziecko przecież nie ma partnera, a tym bardziej nie może kochać nikogo poza rodzicami i członkami rodziny. Musisz naprawić to rozdarcie.
KiniaM
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 38
Rejestracja: 16 marca 2024, o 17:47

10 maja 2024, o 20:13

Czyli może okazać się że nie będę chciała być wg z partnerem albo że nigdy go nie kochałam lub nie jest dla mnie?
KiniaM
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 38
Rejestracja: 16 marca 2024, o 17:47

10 maja 2024, o 20:14

Czy raczej chodzi o to że powinnam rozstać się z mamą a nie z partnerem?
Awatar użytkownika
takemylootbro
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 39
Rejestracja: 15 grudnia 2023, o 23:15

10 maja 2024, o 20:16

Anonim123.4 pisze:
10 maja 2024, o 12:21
Jak poradzić sobie ze stresem przed każdym spotkaniem z partnerem? Odczuwam ciągle wewnętrzny lęk, sama nie wiem dokładnie przed czym. Czuje się ciągle jak w takiej "bańce" nie poznaje bliskich, partner tez obcy się wydaje..
Bardzo mało napisałaś. Nie wiadomo do czego konkretnie się odnieść.
Anonim123.4 pisze:
10 maja 2024, o 12:21
Czuje się ciągle jak w takiej "bańce" nie poznaje bliskich, partner tez obcy się wydaje..
To trochę brzmi jak depersonalizacja. Czyli problem może być głębszy. Wróżę w z fusów, ale może to być "po prostu" nerwica lękowa tj. zaburzenie lękowe uogólnione. Może trochę opiszę to zaburzenie i coś "pyknie", jak to przeczytasz. Od innych zaburzeń lękowych różni się tym, że człowiek nie boi się jednej konkretnej rzeczy, a prawie wszystkiego. Lęka się o swoje zdrowie, o życie, o życie innych i o to jak inni go ocenią. Jest to już problem typowo osobowościowy, nie objawowy. Nerwica lękowa może przybrać jakąś konkretną postać objawową, czyli przechodzić w inną formę np. fobię. Od razu może powiem, że bardzo często uważana jest za przejaw osobowości unikającej. Chociaż odchodzi się już od podziału na podtypy osobowości i mówi się po prostu o zaburzeniu osobowości, to warto to wiedzieć, bo pokazuje to, że nie jest to tylko jakiś stan lękowy, a coś więcej. Podstawą tego zaburzenia jest negatywna ocena swoich własnych zdolności do radzenia sobie w życiu. Jednocześnie istnieją wysokie aspiracje i tak samo wysokie wymagania co do siebie samego. Kolejną cechą jest uporczywe zamartwianie się, życie jakby w przyszłości, wychodzenie do przodu myślami tak bardzo jak się da, aby uchronić się przed potencjalnym niebezpieczeństwem. Dominuje też nadmierna reaktywność, czyli niskie zapotrzebowanie na stymulacje (np. spotkania z ludźmi) i wszelkie bodźce z własnego wnętrza (stany emocjonalne) lub z otoczenia (np. głośność), wywołują one bardzo silne reakcje, stąd częsta bierność w działaniach. Pomimo zupełnie odmiennej aparycji zewnętrznej człowiek jest nadmiernie pobudzony wewnętrznie i towarzyszy mu stałe uczucie napięcia. Jak bezpieczny poziom wytrzymałości na stymulację i sytuację budzące lęk zostanie przekroczony, to nastąpi "wybuch" temperamentu np. nagłe opuszczenie jakiegoś miejsca, nagła kłótnia, trzaśnięcie drzwiami itp., ale to nie spełnia swojej funkcji i sam fakt, że taka sytuacja miała miejsce wzmaga lęk jeszcze bardziej.
Awatar użytkownika
takemylootbro
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 39
Rejestracja: 15 grudnia 2023, o 23:15

10 maja 2024, o 20:22

KiniaM pisze:
10 maja 2024, o 20:13
Czyli może okazać się że nie będę chciała być wg z partnerem albo że nigdy go nie kochałam lub nie jest dla mnie?
Wątpię.
KiniaM pisze:
10 maja 2024, o 20:13
Czy raczej chodzi o to że powinnam rozstać się z mamą a nie z partnerem?
Chodzi o to, że powinnaś rozwinąć się na tyle, aby móc widzieć sytuację w sposób elastyczny. Teraz widzisz wszystko w sposób sztywny, w skrajnościach, na czarno-biało. Nie wiem na ile to jest objaw nerwicowy, a na ile stanowi trzon twojej osobowości. Dorosły człowiek nie rozstaje się z rodzicem kiedy musi wybrać partnera. Chodzi o to, abyś mogła być z ich obojgiem. Nie musiała wybierać, bo teraz chcesz to zrobić i nieświadomie skłaniasz się ku mamie, bo objaw na to wskazuję. I w tej sytuacji rozważasz swoje uczucia, więc oczywistym jest, że uwierzysz w objaw i będziesz sobie wmawiać brak miłości.
KiniaM
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 38
Rejestracja: 16 marca 2024, o 17:47

11 maja 2024, o 00:29

Najbardziej boję się tego że okaże się że nie chce być z facetem albo że faktycznie nie mam tych uczuc
KiniaM
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 38
Rejestracja: 16 marca 2024, o 17:47

11 maja 2024, o 13:18

takemylootbro pisze:
10 maja 2024, o 20:22
KiniaM pisze:
10 maja 2024, o 20:13
Czyli może okazać się że nie będę chciała być wg z partnerem albo że nigdy go nie kochałam lub nie jest dla mnie?
Wątpię.
KiniaM pisze:
10 maja 2024, o 20:13
Czy raczej chodzi o to że powinnam rozstać się z mamą a nie z partnerem?
Chodzi o to, że powinnaś rozwinąć się na tyle, aby móc widzieć sytuację w sposób elastyczny. Teraz widzisz wszystko w sposób sztywny, w skrajnościach, na czarno-biało. Nie wiem na ile to jest objaw nerwicowy, a na ile stanowi trzon twojej osobowości. Dorosły człowiek nie rozstaje się z rodzicem kiedy musi wybrać partnera. Chodzi o to, abyś mogła być z ich obojgiem. Nie musiała wybierać, bo teraz chcesz to zrobić i nieświadomie skłaniasz się ku mamie, bo objaw na to wskazuję. I w tej sytuacji rozważasz swoje uczucia, więc oczywistym jest, że uwierzysz w objaw i będziesz sobie wmawiać brak miłości.

Jestem teraz z chłopakiem na wyjeździe 2 dniowym i jest dziwnie. Nie wyobrażam sobie że mielibyśmy mieszkać kiedyś razem, ta normalność mnie przeraża ten spokoj itp. Co jeśli to chodzi tylko o to że nie chce z nim być a skoro jestem lekowa i sama nie wiem czego chce to nie umiem się rozstać? Chodzę do psycholog i psychiatry, chyba jakbym nie miała uczuć to by oni to zauważyli? (Psycholog kliniczny). To chodzi o to że te natrętne myśli skupiają się na nim a tak naprawdę chodzi o mamę? Nie wiem co mam robić serio
Awatar użytkownika
takemylootbro
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 39
Rejestracja: 15 grudnia 2023, o 23:15

11 maja 2024, o 22:34

KiniaM pisze:
11 maja 2024, o 13:18
Jestem teraz z chłopakiem na wyjeździe 2 dniowym i jest dziwnie. Nie wyobrażam sobie że mielibyśmy mieszkać kiedyś razem, ta normalność mnie przeraża ten spokoj itp. Co jeśli to chodzi tylko o to że nie chce z nim być a skoro jestem lekowa i sama nie wiem czego chce to nie umiem się rozstać? Chodzę do psycholog i psychiatry, chyba jakbym nie miała uczuć to by oni to zauważyli? (Psycholog kliniczny). To chodzi o to że te natrętne myśli skupiają się na nim a tak naprawdę chodzi o mamę? Nie wiem co mam robić serio
Cały czas pamiętaj, że jego zaangażowanie wzrosło, więc się bronisz, a bronisz się bo masz własne problemy wewnętrzne. Do tego nieświadomie do świadomości dochodzą niezaspokojone potrzeby z dzieciństwa. I nie wiemy na 100% co się dokładnie wtedy wydarzyło i dlaczego reagujesz teraz tak jak reagujesz. Tylko podejrzewamy co by mogło przyłożyć do tego rękę. Ja ci też nie odpowiem wprost czy to jest miłość; to znaczy czy go kochasz czy nie kochasz. Bo ja tego nie wiem. Tak samo psychiatra czy psycholog. Nikt nie weźmie odpowiedzialności za twoje uczucia. To, że się tak bronisz poprzez natręctwa i chcesz się aż rozstać znaczyć może, że przywiązanie do niego wzrosło tak mocno, że budzi to aż taką reakcję. Mówiłam już, że sam objaw wskazuje na to, że te negatywne myśli skierowane nie są niego. To, że on nie jest ich adresatem jest pewne na 100%. A jeśli nie jest adresatem, to oznacza, że te myśli są objawem lęku przed czymś innym i on jest ich ofiarom. Winnego też nie ma co obarczać jakąś winą, bo to nie oto chodzi. Poznanie tego co się wydarzyło w dzieciństwie daje po prostu poszlakę do zrozumienia siebie. Jak tego się nie zrozumie, to będzie się błądzić cały czas i jak natręctwo zniknie, to może znowu wrócić.

Tak mniej więcej wygląda twój problem:

Sytuacja zinterpretowana jako zagrażająca (porusza kwestię nierozwiązanego konfliktu z dzieciństwa -> w efekcie poczucie braku bezpieczeństwa)
\/
Lęk
\/
Natrętne myśli: partner zostaje skojarzony z tymi traumatycznymi przeżyciami
\/
Próba kontrolowania problemu:
- pytanie obcych ludzi o potwierdzenie własnych uczuć
- sprawdzanie wyglądu i innych cech fizycznych partnera, aby na siłę wyszukać jakąś nieprawidłowość i wmówić sobie jego nagłą nieatrakcyjność
- analiza spotkań z partnerem, aby upewnić się czy emocje są prawdziwe i czy wszystko co negatywnie wyobrażone się zgadza
\/
Redukcja lęku dyskomfortu
\/
Błędne wnioski i przekonania
\/
Przekształca się to w nawyk i staje się obsesją. Cykl rozpoczyna się od nowa.

Jak nie wiesz co robić, to mów sobie, że twoje aktualne uczucia do niego, to nie fakty. Twoje uczucia są teraz nierealistyczne. Mów sobie, że te uczucia i myśli mają na celu neutralizację innych nieświadomych myśli. Są to myśli dziecka, ciebie z dzieciństwa i próbują dać swój głos, ale są niezrozumiałe, są niczym sen, nie powinno się ich dosłownie analizować, bo posługują się językiem zrozpaczonego dziecka i znowu chcą "chronić" w patologiczny sposób. Na razie nie zajmuj się problemami osobowości, zajmij się objawem. Może zrobiłam błąd, że w ogóle zaczęłam drążyć tak daleko.
KiniaM
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 38
Rejestracja: 16 marca 2024, o 17:47

12 maja 2024, o 02:09

takemylootbro pisze:
11 maja 2024, o 22:34
KiniaM pisze:
11 maja 2024, o 13:18
Jestem teraz z chłopakiem na wyjeździe 2 dniowym i jest dziwnie. Nie wyobrażam sobie że mielibyśmy mieszkać kiedyś razem, ta normalność mnie przeraża ten spokoj itp. Co jeśli to chodzi tylko o to że nie chce z nim być a skoro jestem lekowa i sama nie wiem czego chce to nie umiem się rozstać? Chodzę do psycholog i psychiatry, chyba jakbym nie miała uczuć to by oni to zauważyli? (Psycholog kliniczny). To chodzi o to że te natrętne myśli skupiają się na nim a tak naprawdę chodzi o mamę? Nie wiem co mam robić serio
Cały czas pamiętaj, że jego zaangażowanie wzrosło, więc się bronisz, a bronisz się bo masz własne problemy wewnętrzne. Do tego nieświadomie do świadomości dochodzą niezaspokojone potrzeby z dzieciństwa. I nie wiemy na 100% co się dokładnie wtedy wydarzyło i dlaczego reagujesz teraz tak jak reagujesz. Tylko podejrzewamy co by mogło przyłożyć do tego rękę. Ja ci też nie odpowiem wprost czy to jest miłość; to znaczy czy go kochasz czy nie kochasz. Bo ja tego nie wiem. Tak samo psychiatra czy psycholog. Nikt nie weźmie odpowiedzialności za twoje uczucia. To, że się tak bronisz poprzez natręctwa i chcesz się aż rozstać znaczyć może, że przywiązanie do niego wzrosło tak mocno, że budzi to aż taką reakcję. Mówiłam już, że sam objaw wskazuje na to, że te negatywne myśli skierowane nie są niego. To, że on nie jest ich adresatem jest pewne na 100%. A jeśli nie jest adresatem, to oznacza, że te myśli są objawem lęku przed czymś innym i on jest ich ofiarom. Winnego też nie ma co obarczać jakąś winą, bo to nie oto chodzi. Poznanie tego co się wydarzyło w dzieciństwie daje po prostu poszlakę do zrozumienia siebie. Jak tego się nie zrozumie, to będzie się błądzić cały czas i jak natręctwo zniknie, to może znowu wrócić.

Tak mniej więcej wygląda twój problem:

Sytuacja zinterpretowana jako zagrażająca (porusza kwestię nierozwiązanego konfliktu z dzieciństwa -> w efekcie poczucie braku bezpieczeństwa)
\/
Lęk
\/
Natrętne myśli: partner zostaje skojarzony z tymi traumatycznymi przeżyciami
\/
Próba kontrolowania problemu:
- pytanie obcych ludzi o potwierdzenie własnych uczuć
- sprawdzanie wyglądu i innych cech fizycznych partnera, aby na siłę wyszukać jakąś nieprawidłowość i wmówić sobie jego nagłą nieatrakcyjność
- analiza spotkań z partnerem, aby upewnić się czy emocje są prawdziwe i czy wszystko co negatywnie wyobrażone się zgadza
\/
Redukcja lęku dyskomfortu
\/
Błędne wnioski i przekonania
\/
Przekształca się to w nawyk i staje się obsesją. Cykl rozpoczyna się od nowa.

Jak nie wiesz co robić, to mów sobie, że twoje aktualne uczucia do niego, to nie fakty. Twoje uczucia są teraz nierealistyczne. Mów sobie, że te uczucia i myśli mają na celu neutralizację innych nieświadomych myśli. Są to myśli dziecka, ciebie z dzieciństwa i próbują dać swój głos, ale są niezrozumiałe, są niczym sen, nie powinno się ich dosłownie analizować, bo posługują się językiem zrozpaczonego dziecka i znowu chcą "chronić" w patologiczny sposób. Na razie nie zajmuj się problemami osobowości, zajmij się objawem. Może zrobiłam błąd, że w ogóle zaczęłam drążyć tak daleko.


Dużo mi pomagasz i rozjaśniasz sytuację naprawdę! Czyli tak na logikę, gdybym nie miała uczuć wobec partnera i tej miłości to te myśli nie uderzyły by w niego? A myśli uderzają w to co dla nas ważne?
ODPOWIEDZ