Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Czy ja ją/jego kocham? Zanik uczuć? Strata emocji?

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
ODPOWIEDZ
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

19 listopada 2014, o 01:42

Kolega sie odburzył więc hulaj dusza :D
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
uczuciowy22
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 17
Rejestracja: 22 października 2014, o 15:17

23 listopada 2014, o 23:54

No to ladnie xd ja wole aby stanelo na kosmetykach ;p
kosek
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 43
Rejestracja: 18 października 2014, o 21:39

23 listopada 2014, o 23:57

Victor pisze:No ba! Moje dziewczyny zawsze dostają ode mnie złote zegarki :DD
z tombaku :D :D
uczuciowy22
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 17
Rejestracja: 22 października 2014, o 15:17

24 listopada 2014, o 00:01

A to jak z tobaku to i ja moge takie wyslac :D
Awatar użytkownika
oleander
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 124
Rejestracja: 30 października 2014, o 08:39

10 lutego 2015, o 07:36

Pytanie w temacie. Czy w nerwicy mozna przestac czuc sie zakochanym? Chodzi o to,ze ta osoba Nas nie oczarowuje, nie ma tego szalenstwa, podziwu, zapatrzenia. Mecze sie z takim stanem od wrzesnia i ciezko trwac dalej w zwiazku bez tych emocji. Mysle o tym niemal 24/h i jestem mega egocentrykiem.
Jak myslicie? Bo psycholog mowi, ze w takim razie to nie milosc, zebym odeszla.. trudne to wszystko.
Śmierć nie jest smutna. Smutne jest to, że większość ludzi wcale nie żyje.
Umysł to tylko narząd, reaguje na wszystko.
Awatar użytkownika
nierealna
Ex Moderator
Posty: 1184
Rejestracja: 29 listopada 2013, o 14:22

10 lutego 2015, o 09:30

W nerwicy bardzo często spotykamy takie poczucie, że kogoś nie kochamy, nie zależy nam itd.
Właściwie to normalne. Ale to nerwica chce złapać od innej, kolejnej strony. Chce, żebyś myślała, rozkminiała tylko po to ,aby ona sobie tam w środeczku istniała i była podtrzymywana.

Ale z drugiej strony przychodzi w życiu taki okres, w związku, że nagle nie ma tego bum, nie ma już takiego szaleństwa, zakochania, zauroczenia drugą osobą. Ale to własnie wtedy weryfikujemy, czy to jest prawdziwa miłość, czy tylko zakochanie.

Ja miałam i mam czasami takie momenty, że mam ochotę zerwać ze swoim narzeczonym, wkurza mnie, każde jego słowo doprowadza mnie do białej gorączki i w ogóle zdaje się mnie nie podniecać i mam wrażenie, że jest od dla mnie tylko przyjacielem. U mnie wygląda to też tak, że mam DD co powoduje, że odcina mnie od bliskich( ostatnio nawet bardzo odcina mnie od mojego taty, a nawet raz mam wrażenie, że go zgwałcę, a raz się boję, że coś mi zrobi - paradoks, nie? :DD ). Ale czasami przychodzą takie dni, że zdaję sobie sprawę, że mimo DD kocham swojego mężczyznę najbardziej na świecie ;)
Ty­le ra­zy narze­kał na nor­malność i nudę w je­go życiu.
Te­raz od­dałby wszys­tko,żeby cho­ciaż przez chwilę poczuć ten spokój w otaczającym go świecie.


akceptacja + porzucenie kontroli + nastawienie normalnościowe = SUKCES ! ♥
Awatar użytkownika
oleander
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 124
Rejestracja: 30 października 2014, o 08:39

10 lutego 2015, o 12:40

Nierealna, dziękuję Ci za odpowiedź. Piszesz, że w nerwicy często tak bywa, ale też 2-giej strony czasem człowiek czuje, że to jednak nie miłość, mija zakochanie
Właśnie. I to jest ten dylemat. Skąd mam wiedzieć, że to nerwica mi miesza w głowie, a nie, że to nie ten facet? Właśnie w tym się miotam od września, próbując znaleźć odpowiedź. Mam nerwicę, mam zaburzenia depresyjne, osobowość zależną (wielkie przywiązanie do matki, mam 24 lata obecnie, mieszkam z rodzicami). Piotr mieszka 300 km ode mnie, widujemy się w weekendy. Nic nie jest jak powinno. Jakby wszystkie uczucia się we mnie wypaliły, albo co najgorsze- nigdy ich nie było. A znam Piotrka dopiero od maja! Od lipca jesteśmy razem. Zanim go poznałam realizowałam swoje pasje, jakoś sobie radziłam, a obecnie żyję tylko myślą czy odejść od niego czy nie. To moja pierwsza myśl po przebudzeniu. On jest kochany, wyrozumiały, uparty, wie o wszystkim i nie daje za wygraną. Każdy inny by mnie zostawił, bo wysłuchując codziennie tego, że ja nie wiem co czuje, że nic nas już nie łączy itd. każdy by zwariował. On jednak wciąż walczy. Za dwie osoby.

Boję się odejść, tak. Boję się, że sobie tego nigdy nie wybaczę. Będę żałować. Żałować, że straciłam taki skarb, który mnie tak mocno kocha, mimo wszystko.
Próbuję wyłuskać z siebie jakieś uczucia ale to nic nie daje. I tak sobie żyjemy .. nie wiedząc co dalej..już pół roku. Mam leki, terapeutka powiedziała, że ona już mi bardziej pomóc nie może. Że muszę pracować nad sobą. Fakt, od kiedy zaczęły się związkowe problemy, olałam pasję, straciłam z oczu życiowy cel, jestem na 5 roku i nie mam pojęcia co dalej.

Wszystkie te sprawy się tak nieszczęśliwie na siebie nałożyły, że ledwo żyję. Nic mnie nie cieszy. Wszystko irytuje, dołuje. Jestem bardzo podatna na wszelkie sugestie, totalnie niestabilna emocjonalnie. Sama nie wiem czego chcę. Zwyczajnie, nie wiem co dalej.

Czuję, że nie umiem z nim być, że mimo to jaki jest wspaniały to nie jest dla mnie, nie czuję między nami więzi. Najbardziej mi odbija w tygodniu, kiedy się nie widzimy. Jak on jest blisko, to czuję się lepiej, łatwiej mi z tym wszystkim. Zaczynam wtedy lekko wierzyć, że może jednak się poukłada.

Po pół roku już nie mam na to sił, straciłam wiarę, jednak równocześnie nie potrafię odpuścić.

Jeśli znajdzie się tu jakaś osoba, która zmagała się z podobnym problemem, a pewnie jest ich wiele to proszę o nakierowanie, kilka słów. Bardzo ciężko żyć w takim niewiadomo czym. Tylko załamania i wybuchy płaczu.



Niby mi nie zależy, a wciąż szukam pomocy.

Pozdrawiam wszystkich i dziękuję, że jesteście, wspieracie. Bardzo wiele to dla mnie znaczy.
Śmierć nie jest smutna. Smutne jest to, że większość ludzi wcale nie żyje.
Umysł to tylko narząd, reaguje na wszystko.
Awatar użytkownika
Zordon
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 432
Rejestracja: 13 marca 2014, o 16:03

10 lutego 2015, o 12:51

Odpowiem Ci w skrócie na pierwsze pytanie, bo szerzej odpisywałem Ci kiedyś na PW. Ogólnie rozróżnienie prawdziwej utraty miłości od takiej "nerwicowej" jest proste. Osoba, która się odkochuje tak normalnie, naturalnie nie ma z tego powodu stanów depresyjnych, lęków, nie przeżywa tego 24h na dobę, gdyż partner przestaje być dla niego tak na prawdę ważny. Nie ma w ogóle czegoś takiego jak "boję się że go nie kocham". Jeślibyś nie kochała go tak na prawdę, to nie jesteś w takim stanie psychicznym jak teraz, tylko po prostu zaczynasz go unikać, w ogóle przestajesz czuć potrzebę kontaktu z nim, robisz sobie coś innego, zajmujesz się sobą, ale BEZ CIĄGŁEGO STRACHU ŻE COŚ Z TOBĄ NIE TAK. Po Twoich postach widać, że to nie jest zwykłe odkochanie się. Pewnie nie raz się w kimś zauroczyłaś, a potem z różnych powodów Ci minęło. Czy wtedy byłaś z tego powodu jakoś strasznie przejęta? Pewnie nie. Sam fakt że tu piszesz, gadasz o tym z psychologiem itp. oznacza że ten zanik uczuć to jedynie iluzja nerwicowa.
"The value of life can be measured by how many times your soul has been deeply stirred"
Soichiro Honda
Awatar użytkownika
oleander
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 124
Rejestracja: 30 października 2014, o 08:39

12 lutego 2015, o 13:00

Ok, zdrowy czlowiek po odkochaniu nie panikuje, odpuszcza.
Jednak jest jedno ALE.

Co jesli moja panika nie wynika z tego, ze jakies ukryte pod zaburzeniem uczucia wzgledem niego wciaz we mnie sa, ale z tego, ze jestem zaburzona i np. boje sie zostac sama, albo przyznac, ze znow nie wyszlo etc.?
Śmierć nie jest smutna. Smutne jest to, że większość ludzi wcale nie żyje.
Umysł to tylko narząd, reaguje na wszystko.
Awatar użytkownika
munka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 581
Rejestracja: 22 sierpnia 2014, o 18:06

12 lutego 2015, o 15:26

nie ma czzegos takiego jak prawdziwa milosc, wieczne motylki w brzuchu...stan zakochania ZAWSZE! mija. Za duzo filmow romantycznych i ksiazek robi z nas marzycieli, ktorzy z utesknieniem czekaja na tego jedynego. Milosc nie jest uczuciem, jesst swiadoma decyzja, ze to wlasnie z ta osoba chce byc. Kiedy mija zakochanie, klapki z oczy spadaja, wtedy weryfikujemy...czy dogadujemy sie z ta osoba, czy mozemy na niej polegac, czy po prostu lubimy jej towarzystwo, jak rozwiazujemy konflikty, itd. TAKA JEST RZECZYWISTOSC. Poza tym bedac w zwiazku milosnym, wcale nie oznacza, ze nie mozemy zauroczyc sie kims innym....ale milosc wlasnie polega na tym, ze mimo pojawiajacych sie uczuc (do innych) my podjemujemy decyzje, ze chcemy byc wierni danej osobie. Milosc to bardziej kwestia logiki i swiadomosci niz uczuc. Patrzcie na tych ludzi co np. pobieraja sie niby z takiej wielkiej milosci, zyc bez siebie nie moga..sama chemia...a po dwoch latach, kiedy mija stan zakochania, klapki z oczu spadaja, okazuje sie, ze to wcale nie tej jedyny i zaczyna sie batalia nienawisci w sądach. Pozdrawiam
muoda
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 26
Rejestracja: 24 sierpnia 2014, o 15:54

16 lutego 2015, o 13:01

Munka świetny post , zgadzam się 100 %

Oleander.. nie drąż. Wiem ,że Ci trudno,bo ja w trakcie nerwicy też byłam w stanie wymyślić każde ALE i przyjąć je za możliwe. Bo tak jest : MOŻLIWE jest wszystko.. i własnie świadomość tego w nerwicy najbardziej przeraża ,ale to nadal tylko świadomość tego ,a nie prawda ;)
Tak jak napisał Zordon ,osoby trzecie czyli My np. od razu widzimy tę różnicę między odkochaniem ,a iluzją nerwicy. Gdybyś go nie kochała to byś nie zachodziła w głowę od września czy tak jest czy nie ,a może tylko boisz sie samotności. Moją wkrętką i najgorszym lękiem było to czy ja czasem po prostu nie chcę się przyznać przed sobą do tego ,że go nie kocham i nie wyszło mi znowu. Moja Psycholog pomieszała mi w głowie spekulacjami na ten temat, ale to nic dziwnego byłam w takim stanie ,że cały świat krzyczał do mnie tylko to ,że nie kocham Michała. Dowody tego braku miłości widziałam wszędzie ,ale na szczęście z czasem uwierzyłam ,że to nerwica i dalam szansę zdrowemu rozsądkowi ;)
Niech będę dowodem dla Ciebie na to ,że to tylko iluzja. Mi przeszło , jestesmy szcześliwi i może nie ma już motylków w brzuchu ,ale wiem ,że z tym facetem chce spróbować dzielić życie i zrobie wszystko ,żeby nasze szczęście trwało jak najdłużej.
Awatar użytkownika
Wilku
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 130
Rejestracja: 14 marca 2015, o 21:06

28 marca 2015, o 11:20

Pragnę wszystkim podziękować za ten temat i wszystkie wypowiedzi, a szczególnie Zordon - Twoja (długa wypowiedź) zadziałała na mnie jak lekarstwo. Wiadomo słuchałam wcześniej nagrań chłopaków i o anhedonii i innych sprawach, ale to nie trafiło mi tak do serca jak Twoje słowa. Nie widziałam tego tematu wcześniej, dlatego opisałam swoją sytuację w innym, nowym temacie. U mnie trzy miesiące trwało odcięcie od uczuć i od dwóch dni tak naprawdę dopiero wracają. W wyniku (nie wiem czego dokładnie) chyba stresu nałożonego przez pracę i mojego niższego libido wpadłam w ogromny stres. Do tego doszło wyszukiwanie w google i myśli typu "może mąż mnie po prostu nie podnieca już". Do tego fora typu kafeteria :D, dały mi tylko potwierdzenie mojego problemu. Częste wypowiedzi mojej przyjaciółki, jak to ona strasznie kocha swojego męża i jaką to ona ma ochotę 3 razy w tyg., albo nawet codziennie po 5 latach ślubu, wpędziły mnie w straszną presję. Zaczęłam rozglądać się za innymi i wszędzie widziałam szczęśliwe pary, i zapomniałam, że to my tak naprwdę jesteśmy szczęśliwi, przestałam to dostrzegać. Dostałam ataku paniki ( w tym czasie mieliśmy jeszcze inne zewnętrzne problemy, które się pogorszyły), w jednym dniu przestałam cokolwiek czuć do męża. Trzy miesiące płakałam, dzień w dzień. Powiedziałam, ze potrzebujemy przerwy od siebie. Mąż nie mógł uwierzyć. Powiedział, że ok. rozumie, sam wpadł w panikę. Zaczął pakować walizkę. Ja go jednak zatrzymałam na siłę, choć nie czułam nic, straszną przerażającą obcość i brak uczuć, obojętność na wszystko. Wiele razy rozmawialiśmy na ten temat, próbował mnie z tego wyciągnąć, mówił, że razem przez to przejdziemy, że wszystko będzie dobrze. Jedyne co potrafiłam powiedzieć, "nie zostawiaj mnie". On tego nie rozumiał, bo przecież z tego wynikało, że to ja nie chcę z nim być. Ogromnym wsparciem była dla mnie moja mama, ciągle ze mną rozmawiała i mi pomagała. Aż weszłam na to forum, i od dwóch dni jest mi o wiele lepiej, a uczucia zaczynają wracać. Więc lekiem jest udowodnienie sobie, że to nierwica a nie brak uczuć, i życie dalej, oraz przestanie zadawnia sobie pytań ciągłych "chyba nic nie czuję", "czy ja go kocham", "może to nie miłość". Przez te trzy miesiące straciłam cel w życiu, hobby, jakąkolwiek chęć i radość. Wypłakałam morze łez, poczułam się samotna jak nigdy wcześniej. Odeszłam z pracy, za namową męża, choć nasza sytuacja finansowa jest ciężka. Ale czuję, że wychodzę z tego. Wracają mi uczucia. Mam chęć do robienia czegoś :) Także dajcie sobie czas, nie zmuszajcie się do niczego co was może drażnić, ale strajacie się iść przez to i nie liczyć dni. Radzę też nie rozmawiać o tym z "dobrymi" przyjaciółkami, bo ich rady mogą okazać się zabójcze. Trzymajcie się! Ja mogę powiedzieć, że jestem w tym momenci w 65 % szczęśliwa, co pare dni temu było na 0%. Kopem dla mnie było też to gdy zobaczyłam co zrobiłam z mężem. Jak bardzo go wyniszczyłam psychicznie. On sam stracił cel życia, nie był w stanie iść do pracy. Jest strasznie uczuciowy, zdarzało mu sie mieć łzy w oczach. Nie wobrażam sobie jak mogłabym stracić taki cudowny skarb. Ciężko mi z tym jak bardzo go krzywdziłam, ale on rozumie, że nie chciałam. Gdy na mojej twarzy pojawił się uśmiech, on sam się rozpromienił i wróciło do niego życie. Zawsze do mnie mówił, że do klaskania potrzebne są dwie dłonie, dlatego musimy iść razem i to przejdziemy razem. Tak więc powodzenia wszystkim, i naprawdę wszystko będzie dobrze. To tylko nerwica. Podświadomość mówi wam prawdę, że kochacie :)
janex3
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 19 kwietnia 2015, o 20:52

19 kwietnia 2015, o 20:58

Wypisz wymaluj objawy mojej depresji. :)
Awatar użytkownika
Rosebud
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 139
Rejestracja: 14 marca 2015, o 14:26

19 kwietnia 2015, o 21:01

Ja mam to samo, strata emocji do bliskich, ale wiem, ze mi zalezy.
Nerwica rozpoznana od 1 roku i 9 miesięcy. Aktualny lek Asetra - oczekiwanie na działanie.
Awatar użytkownika
nierealna
Ex Moderator
Posty: 1184
Rejestracja: 29 listopada 2013, o 14:22

19 kwietnia 2015, o 21:49

Wilku, świetny postęp! ;)
Dobrze jest też czasami nie patrzeć na innych. Ja też tak na początku robiłam. Czytałam fora, że laski mają ochotę na swojego faceta kilka razy dziennie, podnieca ich i wg a ja nie czułam nic- żadnego podniecenia. W dodatku pojawiały mi się myśli, że to może przywiązanie i nie chce być sama, a jego traktuje tylko jako sposób na nie bycie samej.
Ale już teraz wiem, ze to był błąd, bo tak na prawdę kocham swojego narzeczonego. Kocham spędzać z nim czas, kocham go za to jakim jest człowiekiem, a w nerwicy/ derealizacji jestem odcięta od emocji, od niego dlatego umysł podsuwa mi takie myśli :D
Czasami nie warto kierować się w życiu tym co podpowiada nam umysl, a to co na prawdę czujemy, a czujemy to, że bez naszych drugich połówek nie byłoby nic. I to się nazywa prawdziwa miłość ;)

Trzymaj się ;))
Ty­le ra­zy narze­kał na nor­malność i nudę w je­go życiu.
Te­raz od­dałby wszys­tko,żeby cho­ciaż przez chwilę poczuć ten spokój w otaczającym go świecie.


akceptacja + porzucenie kontroli + nastawienie normalnościowe = SUKCES ! ♥
ODPOWIEDZ