Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Cześć Wszystkim zaburzonym i odburzonym! :)

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
agrel122
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 109
Rejestracja: 25 lipca 2015, o 18:19

25 lipca 2015, o 19:54

Siemanko twardziuchy!

Nazywam się Marcin i niedługo kończę 19 lat plose

Moje zaburzenie lękowe można rzec, że trwa od 2 lat z dobrym okresem półrocznej, bądź 8 miesięcznej przerwy bez nawrotów lęku wolnopłynącego. Zaczne może od początku,

Zaburzenie zaczęło się objawiać baaardzo wcześnie niedawno o tym zdałem sobie sprawę(tak po około półtora roku i po nawrocie nerwicy z powodu masochizmu myślowego*)
*Świadome/nieświadome wpędzenie się w błędne koło nerwicowe, słono za to płacę teraz.

Jak byłem młodym dzieciaczkiem, bodajże 7/8 rok życia byłem podatny na różne rzeczy, teraz zrozumiałem dlaczego dzieci nie mogą oglądać filmów dla dorosłych, szczególnie psychologicznych :P

Oglądałem wtedy z moją siostrą i kuzynką które akurat miały po 16-17 lat - "Efekt Motyla", jedna scena zapadła mi w głowie do dzisiaj. Jeżeli ktoś oglądał to pamięta scenę z początku filmu kiedy dzieciak trzyma nóż przed swoją matką i patrzy się na nią jakby chciał ją zamordować. Wyobraźcie sobie 7 latka, który widział coś takiego, nie rozumiał całkowicie co oni gadają w tym filmie ale ta scena wyrządziła późniejszą krzywdę w jego umyśle, tak własnie było. Przez następne kilka okresów miałem po prostu bodajże ataki paniki przed tym, żeby nie zrobić czegoś złego moim rodzicom, bądź rodzinie - dzisiaj się z tego śmieje bo jestem już mocno świadomym człowiekiem jeśli chodzi o nerwice(Nie mówię, że dowiedziałem się dużo o nerwicy bo dowiedzieć się a sobie uświadomić to jest dla mnie duża różnica).
Pamiętam wtedy, że aż się popłakałem do takiego stanu i mówiłem Matce, że muszę wziąć nóż do ręki i go po prostu puścić bo nie wytrzymam(Ah ta faza, serio teraz jak się wspomni to już od małego byłem więźniem własnych myśli). A idąc dalej, nie pamiętam dokładnie okresu w którym tak miałem ale dziecięca wyobraźnia zniszczona przez multum horrorów które oglądałem wtedy zrobiła mi z mózgu szambo i przechodząc przez ulice widziałem w głowach ludzi wbite noże - tak po prostu(nie że to są jakieś objawy schizofrenii bo tak nie jest) ale dziecięca wyobraźnia potrafiła ze mną to zrobić, że widziałem takie rzeczy.
Okej, idąc dalej. Podstawówka,
W podstawówce byłem lubianym uczniem, w sumie aż za bardzo lubianym. Jednak chodziłem do szkoły, gdzie patologia mieszała się z dobrymi uczniami i tylko najtwardsi potrafili zostać jeszcze przy zdrowych myślach. Ja oczywiście taki czwany gnojek który potrafił się wmieszać w obydwie grupy to z tego korzystał. A, akurat trzymając się z tymi bardziej "patologicznymi" dzieciakami to robiłem różne głupstwa. Swego czasu chodziłem do pobliskego sklepu i zawsze z kolegami kupowaliśmy dużo tigerów i potrafiliśmy dziennie wypić 2-3 tigerki, jednak do niedawna nie byłem tego świadomy, że to może mieć na mnie duży wpływ(lub tak mi się zdaję, że taki wpływ miało). W 5 klasie, bodajże byłem tak rozchwiany emocjonalnie, że matka musiała mnie przepisać w 6 klasie do innej szkoły. Pamiętam, że płakałem ale nie pamiętam z jakiego powodu i uciekłem raz z lekcji. W innej szkole czułem się lepiej, może nie byłem tak bardzo lubiany bo jednak inna szkoła, późno przyszedłem - ale było już normalnie.
Aż do gimnazjum, tutaj też nie potrafię się określić w czasie. Mój pierwszy świadomy atak paniki, miałem 13-14 lat. Poszedłem do kościoła, możliwe, że przed czyimiś chrzcinami, ślubem - nie pamiętam. Spowiadałem się, powiedziałem kilka grzechów jak to się zawsze mówi tą samą formułkę - jednak w tamtym momencie zdałem sobie sprawę, jak Kościół potrafi byc okrutny dla młodego człowieka. Ksiądz nagadał mi, ze mogę byc opętany przez demony, diabły i tak dalej i nie mam zbaczać z kursu - dostałem takiego ataku paniki, że myślałem, że uciekne stamtąd, czułem jak pot mnie cały oblewa, mój oddech przyśpieszył i już chciałem żeby to się skończyło, czułem się paradoksalnie jak w piekle. Po tamtym zdarzeniu czyli złej reakcji na ten atak paniki, moja podświadomość potraktowała miejsce, ludzi związanych z kościołem i ogólnie całą religie jako zagrożenie. Nie radziłem sobie z tym pod żadnym względem, za każdym razem jak byłem w kościele czułem się jakbym miał zaraz zemdleć, pot mnie oblewał czułem się jak słabnę i rzadziutko ( :roll:) pojawiały mi się myśli o tym, żeby coś komuś zrobić w tym kościele. Nieraz uciekałem z kościoła, czytałem dużo o opętaniach i robiłem sobie nawet testy czy nie jestem opętany bo tak to potrafiło na mnie usiąść, że masakra. Jestem bardzo skomputeryzowanym człowiekiem, piszę szybko na klawiaturze i potrafię znajdować rzeczy w internecie wpisując odpowiednie frazy. I tak to się zaczęło, wręcz nazwę to hipochondrią duchową :((
Jednak nie traktowałem tego tak poważnie jak teraz, w tym momencie. Nie potrafiłem sobie z tymi rzeczami poradzić, ponieważ nie wiedziałem co mi dolega, bałem się, że to na serio może być opętanie a ludzie mogą potem o mnie źle mówić i tak dalej. Później przeniosło się to na ataki paniki przy przebywaniu w dużych pomieszczeniach, agorafobia. Walczę w sumie z nią do dzisiaj, jednak potrafię to przyciszyć i mam nadzieję, ze wraz z odburzaniem zniknie :).

Teraz pozostało tylko powiedzieć o tym, jak już w tą nerwice wszedłem. Siedziałem sobie przytulnie po imprezce na moje 17 urodziny na fotelu i grałem w FIFE, zapewne mój umysł musiał być zmęczony bo w ułamki sekund przyszła mi myśl "Co zrobię, jeżeli moi rodzice umrą?" - i wtedy pękło wszystko, całe moje zdrowie psychiczne, bałem się wszystkiego, każdej myśli, każdego ruszania się, po prostu lęk przynosił ból. Nie byłem w stanie jakoś nazwać tego, nie weidziałem jak sobie z tym poradzić. Wyszedłem z psem, jednak mnie to dalej trzymało a ja dalej pakowałem się w moje myśli, dalej i dalej - próbowałem je sobie racjonalizować, jednak racjonalizacja jakby sięgała dna, a myśli lękowe zenitu. Po jakimś czasie moi rodzice przyjechali do domu, a lekko przed nimi atak paniki minął i został tylko ten lęk wolnopłynący z niepokojem. Nie minął przez tydzień, nie rozmawiałem o tym z moimi rodzicami, ponieważ byłem w sobie tak mocno zamknięty i wpatrywałem się w komputer, że aż byłem swoistą zamknięta kulą w mojej głowie wyglądałem tak ;brr a moja nerwica tak :dres: :evil: :grr:. Po jakichś dwóch tygodniach pękłem i płakałem przez nadmiar ataków paniki. Zacząłem czytać o tym w sieci, różne rzeczy - lądowałem na różnych forach, jednak nie wiem czemu ale minąłęm właśnie to forum, a może wtedy właśnie uratowałoby mi psychikę. Po jakimś miesiącu, bądź dwóch dowiedziałem się o takim osobniku jak Eckhart Tolle, który mozna powiedzieć, że uratował mi szczątki energii psychicznej. Nie wiem jak go wtedy rozumiałem ale wniósł wiele dobrego do mojego umysłu poprzez moje rozmyślania na temat tego co powiedział. Jestem pewien, że jeżeli ktoś z Was interesuje się rozwoje duchowym lub kładzie w nim nadzieję na jakąś pomoc to ten człowiek może coś wnieść w Wasze odburzanie - ale wracając do tematu. Pękłem w końcu przed matką i jej o wszystkim opowiedziałem, razem z nią poszedłem do psychologa u którego oczywiście napadł mnie lekki atak paniki i myśli, że ją zabije tam czy coś :lov:. Ale rozmowa przebiegła gładko, pytała się mnie o stosunki i tak dalej. Potem po kolejnej wizycie u psychologa(byłem akurat sam) - Psycholog powiedziała, że lęki jakie mnie łapią w kościele mogą mieć wymiar metaforyczny, że lęk przed spojrzeniem w góre(miałem tak bo się bałem, że jak spojrze do góry to zemdleje) jest lękiem przed karą boską. Rozumiałem tą metaforę, lecz myślałem, że to z innego powodu bo nie odczuwam jakiegoś strachu przed tą "boską" stroną. Na nic mi się nie zdały te psychologiczne gadki, spytałem się czy ma może jakiś pomysł jak poradzić sobie z tymi lękami, jednak żadnego konkretnego powodu mi nie dała i powiedziała, że mogę się zapisać na psychoterapie, czego nie zrobiłem. Nie pamiętam na teraz późniejszego okresu, zapewne po jakimś czasie lęk wolnopłynący poszedł w niepamięć i bodajże zostało mi DD które też minęło. Jednak zdałem sobie sprawę, że oprócz odwracania uwagi od nerwicy, ja ją tylko uciszyłem i schowałem jak telefon w kieszeń, a niedawno wyjąłem ten telefon żeby sprawdzić godzinę ale jednak moja podświadomość zainteresowała się pewną grą i gra sobie w nią dalej(ah ta metafora :DD). W tym roku miałem maturę, z powodu mojej agorafobii pisałem w osobnej sali, jako chyba jedyny uczeń i nie czułem się z tym źle bo tak serio nie mam problemów z tym jak ludzie mnie oceniają. W tym roku był smutny w sumie okres też bo mój wujek umierał na raka i odszedł - nie myślałem wtedy o niczym, lecz emocje dopadły mnie silne w czasie pogrzebu z powodu smutku i szlochałem strasznie, widząc naokoło ludzi jak płaczą dodatkowo mnie to zasmuciło - jestem strasznym wrażliwcem i wzruszam się wszystkim co popadnie, co ma w sobie troskę, miłość, poświęcenie i nadzieję.
Przejdę do dzisiejszych dolegliwości,
Od kiedy poczułem nawrót nerwicy lękowej, taki silniejszy - czyli kiedy bałem się, że mam coś z płucami i mam węzły chłonne powiększone to odczuwam zmiennie stany depresyjne i lękowe. Jednak częściej to drugie. Mam natrętne myśli na temat śmierci, miałem poprzednio tak samo, jednak w końcu minęły bo sobie je zracjonalizowałem. Teraz przy nawrocie ciężko mi jest je racjonalizować bo jednak mur poprzednich przekonań właściwie pękł i powoli się rozpada. Mam wątpliwości do wszystkiego, boję się tej śmierci bo nie co jest po niej, czy spotkam moich bliskich i potem nagle taki zryw w głowie, że może jednak nie spotkam bo śmierć to jest coś tak naturalnego jak wszystko - po śmierci nie ma niczego, po prostu rodzimy się z umysłem i potem ginie to razem z nami i nic nie ma. A ja nie chce zostać zniszczony.
(To co teraz przeczytaliście u góry to celowo podniesiona nerwica do stanu zagrożenia i wypisałem myśli które akurat mi przeszły)

Jeżeli ktoś to przeczyta, przywita mnie i coś tam nabazgroli dodając mi otuchy, bądź dając rady to będę wdzięczny - bo to jest jak z ćwiczeniami sportowymi, zawsze dodają otuchy teksty takie jak "Super wyglądasz, widać że ćwiczysz" "O, powoli Ci się już rzeźbi ciało, dawaj dalej!" :)

Dla nerwicowców którzy przeczytają ten post. Jesteście cholernie silnymi ludźmi, zdajcie sobie z tego sprawę - serio, jeżeli czujecie lęk, mieliście setki bądź już nawet tysiące ataków paniki to wyobraźcie sobie, że ludzie którzy nigdy nie mieli ataków paniki będą przy Was pękać i srać w galoty, a Wy sobie powiecie "Ty pęknąłeś, a co ja mam powiedzieć?"
Taka anegdotka - palę marihuane sporadycznie, rzadko miewam w tym stanie ataki paniki i wtedy z nimi w sumie walczę(wiem jest to złe, jednak lubie to robić bo nie mam tych ataków paniki przez cały czas tylko przez momenty bo to jakby wyładowanie się emocji które siedziały we mnie) - mój kumpel doznał ataku paniki, położył się na ziemi i zaczął ryczeć bo boi się że coś komuś zrobi i prosił mnie o pomoc. Spojrzałem się na niego i odrazu wiedziałem, że to atak paniki - mówiłem mu dużo rzeczy jakich się dowiedziałem z różnych for, genezy nerwicy, genezy ataków paniki. Może dzięki mnie, dzięki mojej przemowie do jego głowy nie wpędził się w to co ja mam teraz? Pamiętajcie, że może nawet nie wyszliście jeszcze z tej nerwicy ale będziecie w stanie pomóc innym z takimi objawami i z początkowym stadium. Może dzięki Wam zmniejszy się ilość osób których nerwica wręcz wysysa energię życiową. :)

Pozdrawiam Was mocno, mam nadzieję, że przeczytacie moje wypocinki, które w sumie są tak długie, że sam nie wiem czy dałbym radę przeczytać ale kiedyś do nich wrócę napewno jak będę już odburzony! :)
Awatar użytkownika
dankan
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 935
Rejestracja: 23 maja 2014, o 10:11

25 lipca 2015, o 23:09

Przeczytalem ale nie mam cos weny po dzisiejszej pracy aby dluzej sie na ten moment wypowiedziec :D
Chcialem Cie przywitac na ten moment! :)
Najlepsza instrukcja pozbycia sie nerwicy plus inne wpisy ludzi z forum
moja-historia-plus-moje-odburzanie-t5194.html#p49014

spis-tresci-autorami-t4728.html
Awatar użytkownika
agrel122
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 109
Rejestracja: 25 lipca 2015, o 18:19

26 lipca 2015, o 00:23

Dzięki dankan za powitanko! :)

Skoro to mój temacik w sumie to mogę zarzucić jakimś filmikiem, a co!

[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=sPd7xN8yVA8[/youtube]

Dla ludzi którzy coś tam kumają z angielskiego, gościu dostał chorobę duszy. Serial "Supernatural" polecam ciepło! :)
Awatar użytkownika
jagaaga
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 227
Rejestracja: 13 września 2014, o 19:02

26 lipca 2015, o 01:38

Witam również bardzo ciepło:)
Pamiętaj , w kupie raźniej, mimo zaburzenia bije od Ciebie pozytywna energia!
Damy radę, a co ;col
Potrzeba CZASU. Tyle czasu- ile POTRZEBA
Awatar użytkownika
agrel122
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 109
Rejestracja: 25 lipca 2015, o 18:19

11 listopada 2015, o 23:52

Hm, jeżeli to mój temacik w którym zacząłem swoją podróż z tym forum to kontynnuje z moim progresem :)

Kiedyś taki stan jaki mam teraz był dla mnie nieosiągalny, w stanie nerwicy/dd byłem pewien, że będzie mnie to trzymało na zawsze - albo jak się do tego przyzwyczaję to minimalnie minie to i tak będą po tym ślady.
Teraz?
Teraz jestem zdania takiego, że w życiu nic nie jest niemożliwe. Ludzie potrafią robić sobie schody, a co gorsza te schody zamienić na ścianke wspinaczką która na dodatek jest na suficie. Ten stan w którym moja percepcja była tak zwęglona, że nie wiedziałem czy płakać przez to, że kiedyś umrę, albo czy płakać, że nie potrafię korzystać z życia, a tylko użalać się nad sobą i rozwiązywać "zagadki" mojego umysłu. Miałem straszne myśli egzystencjalne, załamywałem się, raz było lepiej, a raz gorzej. Kiedy stawałem już na nogi to upadałem i z powrotem się bawiłem w to samo - jednak się nie poddawałem. Po prostu w końcu ZROZUMIAŁEM czym jest poddanie się nerwicy i jej objawom(to samo tyczy się dd). I po jakimś czasie droga do odburzenia była łatwiejsza, widziałem światełko w tunelu(teraz nawet potrafię je czasem dotknąć bo jestem bliziuteńko :))

Jest ciężko to racja - ale o to chodzi, aby w życiu zbierać bagaż doświadczeń z którym kiedyś będziecie mogli się dzielić. Najważniejsze w odburzeniu jest samozaparcie, jeżeli raz Wam nie wyszło to próbujcie do skutku, malutkim kroczkami. Bądźcie pewni, że w czasie odburzenia będą kryzysy, kryzysy mogą nawet nadejść mocniejsze od pierwszych Waszych przeżyć w tym stanie ale ma to Was nauczyć tego, żeby nie bać się lęku - lęk jest odczuciem i tylko ODCZUCIEM(trudno w to uwierzyć ale on Ci nic nie zrobi, ani Cię nie zabiję, ani nagle nie zawładnie tobą i zaczniesz wywijać na suficie, zadźgasz kogoś albo skoczysz przez okno) Jest to po prostu czysta iluzja Waszego uczucia, umysł nie ma prawdziwego zagrożenia to na siłę próbuje wyłapać coś z Waszych strachów. A jak tu się nie złapać czegoś takiego, czego się kiedyś przestraszyłeś? Oglądając film bałeś się, że kogoś zabiłes? Proszę bardzo, nerwica zobrazuje to jak dźgasz kogoś nożem który kroisz sobie mięso) :hehe:

W Sierpniu zacząłem swoją prawdziwą drogę odburzeniową. We wrześniu droga była ciężka ale cały czas próbowałem - początek października? Iluzja po prostu się zmyła, znałem każdą zasadę nerwicy i dd i pozostało zbyć stare nawyki lękowe. Dzisiaj pozbyłem się myśli egzystencjalnych w 98%, nierealności świata w 70%, lęków w 90%. WSZYSTKO JEST MOŻLIWE, JEŻELI W TO WIERZYSZ, JEŻELI W KOŃCU POGODZISZ SIĘ Z TYM, ŻE PRZECHODZISZ PRZEZ TAKIE COŚ I ZABIERA CI TO MNÓSTWO CZASU - PO PROSTU WKURWIJ SIĘ NA TO I ZACZNIJ DZIAŁAĆ. BEZ DZIAŁANIA NIC NIGDY NIE ZOSTAŁO ZROBIONE.

Pozdrawiam,
agrel122 :)
kptdarek
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 34
Rejestracja: 9 listopada 2015, o 19:12

12 listopada 2015, o 11:55

Super kolego, dzieki za takie wpisy, oby bylo ich jak najwiecej. Powodzenia dalej, tez sie biore za siebie ale bardzo pozno bo po 4 latach wizyt u psychiatrow i stalym stanie depersonalizacji. Mam nadzieje ze chociaz troche na poczatku to naprostuje
Awatar użytkownika
Godethead
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 94
Rejestracja: 23 października 2015, o 09:49

12 listopada 2015, o 12:00

"agrel11" We are proud of you !!!!!!!!!!!!
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

12 listopada 2015, o 20:31

Bardzo fajnie agrel, że robisz postepy, trzymam kciuki dalej wojowniku :D
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
schanis22
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2199
Rejestracja: 17 września 2015, o 00:28

12 listopada 2015, o 20:35

Agrel - bardzo mądry i pouczający post dziękuję !
W zdrowym ciele zdrowy duch , zdrowa głowa zdrowy brzuch.
Nerwica jest małą ściemniarą francą , wróblicą cwaniarą . Plącze nam nogi i mówi idż ! Wkręceni w zgubną nić .
Świata nie naprawisz - napraw siebie .
Awatar użytkownika
nierealna
Ex Moderator
Posty: 1184
Rejestracja: 29 listopada 2013, o 14:22

12 listopada 2015, o 20:36

brawo! ;)
nic tylko czekać na odburzeniowy post! :)
Ty­le ra­zy narze­kał na nor­malność i nudę w je­go życiu.
Te­raz od­dałby wszys­tko,żeby cho­ciaż przez chwilę poczuć ten spokój w otaczającym go świecie.


akceptacja + porzucenie kontroli + nastawienie normalnościowe = SUKCES ! ♥
justi2212
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 502
Rejestracja: 3 grudnia 2015, o 19:44

22 lutego 2016, o 08:58

,, Ten stan w którym moja percepcja była tak zwęglona, że nie wiedziałem czy płakać przez to, że kiedyś umrę, albo czy płakać, że nie potrafię korzystać z życia"

Oj dokładnie, dales mi nadzieje że da się to zmienić. Gratuluje i pozdrawiam ;)
,,W psychologii jest takie pojęcie „błysk” to jest moment kiedy człowiekowi w głowie się wszystko zmienia, kiedy nagle dociera do niego coś co było oczywiste od lat, ale teraz nabrało innego wymiaru."
— Jacek Walkiewicz / psycholog

Być może wszystko jest w porządku, ale trudno w to uwierzyć :)
Potykając się można zajść daleko, nie można tylko upaść i nie podnieść się
katarynka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 281
Rejestracja: 14 stycznia 2016, o 20:09

22 lutego 2016, o 09:49

Wow!dajesz nadzieje,ze mozna z tego wyjsc:) :D,bo ja czasem mam wrażenie,że już mi tak zostanie na zawsze.:-( ale widac mozna z tego wyjść i Ty jesteś tego przykładem:))))))))
ODPOWIEDZ