Przez te kilka lat dawałam sobie radę bez leków, nie miałam jakoś mocno rozwiniętych objawów. Raz na tydzień atak paniki, kilka natręctw i nieuzasadniony strach przed paroma sprawami. Dawałam radę i funkcjonowałam „normalnie”. Zmieniło się to jednak niecały miesiąc temu. Czuje się fatalnie. Nie potrafię tak jakby funkcjonowac. W sensie, ogarniam wszystko, potrafie wszystko zrobić itp ale mam ciagle wrażenie, że jestem we śnie i nic nie jest Realne. Ciagle wydaje mi się, że to wszystko jest jakieś bez sensu i zaraz zwariuje totalnie i albo obudzę się ze snu, w którym jestem i wszystko będzie ok, albo zrobię sobie w końcu krzywdę. Jestem Jakby za mgłą.
Skonsultowałam się z psychiatrą. Od 3tygodni biorę Setaloft 100mg, i Trittico przed snem. No i w razie lęków kazała mi brać Atarax. I wiecie co? Te leki,mam wrażenie, nie pomagają w ogóle… jestem po nich jeszcze bardziej jakby odrealniona. Wkręcam sobie, że nie ma już ratunku dla mnie itp. Dopiero Za 2tyg zaczynam psychoterapię i boje się, że do tego czasu zwariuje do końca.
Zrezygnowałam ze wszystkiego w tym miesiącu. Wyjść ze znajomymi, kawy, rzuciłam palenie, zakupy to dla mnie wyzwanie bo ludzie mnie przerażają, nie potrafie normalnie rozmawiać bez skupiania się na moim braku poczucia istnienia. Czuje się ok tylko podczas prysznicu. Woda mnie uspokaja i koi.. ale jak tylko wyjdę spod prysznica i spojrzę w lustro to nie poznaje siebie i mam ochotę wyć z bezradności….
Ehhh mogłabym tak pisać i pisać.. szukam wsparcia gdzie mogę. Chce czuć, że nie jestem sama bo to daje mi jakąś nadzieje.
Pozdrawiam was i ściskam