
O objawach już chyba zostało wszystko napisane, ale jest jedna rzecz, która nie daję mi spokoju i chciałbym abyście się wypowiedzieli w tej kwestii.
Otóż, mam nerwicę lękową i fobię społeczną - najprawdopodobniej to ona spowodowała nerwicę. Łykam codziennie escitalopram od maja (mniej więcej miesiąc od rozpoczęcia się zaburzenia) i pracuję nad sobą. Efekty jakieś są, ale w tym wątku chciałbym poruszyć inną kwestię, która codziennie nie daję mi spokoju. Czy to jest normalne, że codziennie rano budzę się ze ściskiem w klatce/żołądku? Czuję to cały czas, bez względu na okoliczności. Jedynie kiedy rano wstaję, zaraz po przebudzeniu czuję się okej. Ale ten stan trwa (sic!) 3 sekundy? Potem znowu cały dzień jestem spięty w okolicach mostka. Druga kwestia, to chodzi o sens życia. Czasami wydaję mi się, że moje życie będzie opierać się wiecznie na nerwicy. Są okresy myślenia pozytywnego, rzadkie bo rzadkie, ale są. Większość czasu zastanawia mnie czy moje życie ma sens. Boję się zmienić pracy, podjąć jakieś ryzyko. Zastanawiam się, jakie będą konsekwencję i oczywiście widzę siebie w czarnych kolorach. I na sam koniec może jeszcze jedna kwestia, a mianowicie pewność siebie. Czy to normalne, że wydaję mi się, że mój testosteron zszedł na poziom zerowy? Unikam zaczepek, boję się kłótni, wrzasków? Jakby ktoś teraz stanął przede mną i zaczął mi wmawiać, że zaraz będę miał atak paniki to chyba mój mózg by się w to wkręcił i rzeczywiście taki atak by nastąpił. Proszę za wyrozumiałość i dzięki wam za to, że jesteście. Dzięki za to forum!
