Cześć, mam dość nietypowy problem. Mam dziewczynę, jesteśmy sobie razem prawie 8 miesięcy, przez pewien czas miałem to cholerstwo ROCD, ale całkowicie z tego wyszedłem

Trapiło mnie to przez 3 miesiące tuż przed maturą, ale teraz się uspokoiło, panuję nad sobą, ogólnie zdaje mi się, że jestem lepszym człowiekiem niż przed natręctwami, na pewno nasz związek jest silniejszy, ale jest pewna przeszkoda. Mama mojej dziewczyny po prostu mnie nie cierpi. Nie wiem czemu, ale ciągle mi dogryza, snuje jakieś głupie komentarze i mnie to wku*wia strasznie, bo nie jestem osobą, która jest wobec takich rzeczy uległa i gryzie mnie, że jej nie odpowiedziałem. Zresztą ona jest także wredna wobec mojej dziewczyny kiedy jesteśmy razem, docina jej, umniejsza, krytykuje, robi sceny i awantury. Na początku myślałem, że ona po prostu chciała mnie tak wstępnie przetestować, no ale ile można? Kompletnie nie wiem jak mam się wobec niej zachowywać. W dodatku moja dziewczyna wiele razy już poruszała z matką ten temat, ale tamta ma to kompletnie gdzieś, np. kiedy chcemy gdzieś wyjść to najpierw moja musi wykonać całą masę czynności w domu, zrobić pranie, powiesić, pozmywać, posprzątać i dopiero może wyjść na godzinę ze mną na spacer. Ja ciągle słyszę teksty, że jestem z nią tylko przelotnie, że jestem tymczasowy, że nie powinienem z nią być, bo do niej nie pasuje. Ostatnia jej akcja, jak sama dała mi album o Rzymie, ja go wziąłem, żeby przejrzeć, a ta odstawiła taki cyrk i zrobiła mi taką aferę, że ja to biorę ze sobą, kopara mi opadła do samej ziemi. Nic do tej ciemnej kobiety nie trafia, żadne tłumaczenia, a że jest nieobliczalna to jeszcze mi moją dziewczynę zamknie pod kluczem i będę musiał się bawić w jakiegoś Romeo i Julię żebyśmy się mogli zobaczyć. Jak ja mam kuźwa w tej sytuacji się zachowywać?
Póki co ustaliłem z moją, że po prostu wychodzę przed jej przyjściem z domu tak byśmy się w ogóle nie spotkali. Na szczęście tylko tam tą starą zołzę widuję i po prostu chcę tego uniknąć, bo wiele zrobić nie mogę. Jestem świeżo po maturze, a moja jest rocznik niżej, mamy do wspólnego zamieszkania jeszcze dalekie lata i to będzie droga przez mękę jeśli np. widywałbym tę **** co tydzień załóżmy. A moja dziewczyna to najkochańsza osoba świata tylko ona też naciska na mnie bym jak najdłużej u niej siedział, a ja po prostu nie zamierzam tej matki oglądać, słuchać. Po rozmowach ze znajomymi okazuje się, że ja jeden jestem w takiej sytuacji, a oni się dość łatwo dogadali z rodzicami swoich drugich połówek. Wczoraj jeden kumpel mi powiedział, żebym zerwał ze swoją, ale ja kompletnie nie uwzględniam takiej możliwości, bo ona nie wybrała sobie rodziny, a poza tym ją kocham bardzo i chcę z nią być. Teraz jedziemy na 4 dni do Rzymu, a matka mi powiedziała, że mnie pociągnie do konsekwencji jak moja wróci z jakąś np. raną, siniakiem, zadrapaniem, ale też nie mogę się nią opiekować za bardzo, bo ona ma być niezależną od mężczyzn kobietą, ona się nie będzie przywiązywać do facetów, więc mam się nie opiekować, ale... mam się nią opiekować. Ku*wa!!! Ja na pewno nie dam się tak zastraszać i ona być może chce mnie sprowokować do zerwania.
Czy macie jakieś porady jak przetrwać i jak nie przejmować się takimi akcjami? Bo teraz to po prostu nie będę jej widywać i tak po Rzymie idę od razu do pracy, będę mieć niewiele czasu na widywanie się z moją, ale powiem jej by ona przyjeżdżała do mnie, bo u mnie rodzice ją uwielbiają, moja mama niemalże znalazła sobie w niej przyjaciółkę i zawsze jest świetna atmosfera u mnie w domu, tylko ja mieszkam na zadupiu i dojazd do mnie to masakra
