BruceWayne, dzięki za komentarz! Nie mam nic przeciwko dyskusjom o swoich przemyśleniach, które tu wrzucam jako "artykuły"

W końcu nie są one wyrocznią!
Masz rację, pochopne decyzje nigdy nie są dobre i to, moim zdaniem, bez względu na to, czy mamy nerwicę, czy nie. Podejmowanie ich w emocjach, lub w ich braku, to też niedobry pomysł. Dobrze, że zwróciłeś uwagę na to. Chyba pisząc to zrobiłam po prostu taką "wiedzę w pigułce".
Zmiany to czasem proces długotrwały.
Jeśli zdecydujemy, że np. nasza praca nam nie służy, nie możemy raczej z tej okazji napisać następnego dnia wymówienia, bo konsekwencje takiej nagłej decyzji mogą okazać się zgubne. Ale zorientowanie się, że ta dziedzina życia bardzo negatywnie odbija się na samopoczuciu, co do tej pory usiłowaliśmy wypierać i mówić sobie, że damy radę jeszcze to ciągnąć, to bardzo ważny krok a potem zastanawianie się jak wybrnąć z tej sytuacji- czy szukać czegoś nowego (czego do tej pory sobie nie wyobrażaliśmy), czy na przykład spróbować spojrzeć na problem z innej perspektywy.
Jeśli zaś chodzi o związki, to też delikatna materia. Ale czasem jest tak, że ludzie siedzą w toksycznej relacji i nie dostrzegają powiązania pomiędzy swoim samopoczuciem, a tym, że druga osoba im zatruwa codzienność- poczucie lojalności, co powiedzą inni ludzie, wiele jest czynników, które sprawiają, że siedzi się w znienawidzonych sytuacjach. Też nie zawsze da się odejść od razu, a nawet powiedziałabym, że ciężko odejść z toksycznych związków (niekoniecznie mam tu na myśli tylko "romantyczne" relacje), ale to też jest jakiś tam proces, który jest wykonalny, jednak kiedyś trzeba go zacząć.
Obrazek, to droga na skróty- pokazuje wybór, odzyskanie władzy nad swoim życiem, pokazanie, że na prawdę możemy w większości sytuacji wybrać rozwiązanie, albo fizyczne, albo jeśli chodzi o postawę. Również postawę tymczasową wobec tego, czego
w danym momencie nie możemy zmienić. Moze nie od razu dostrzeże się to rozwiązanie, ale wszystko zaczyna się od uświadomienia sobie czegoś, od jakichś pierwszych przemyśleń, które puszczają resztę machiny w ruch.
Mam nadzieję, że to jakoś uzupełnia ten początkowy artykuł
Damall - Twoja obawa jest zrozumiała, nowe jest nieznane, nie wiadomo czy przyniesie lepsze, czy gorsze położenie. "Inwentaryzacja", którą miałam na myśli, to jeszcze nie decyzja, nie działanie, to analiza obecnego położenia ze swojej subiektywnej perspektywy- może się odbyć w głowie, może na kartce. Chodzi o podstawowe dziedziny życia- praca/szkoła, rodzina, ew. partner, przyjaciele/znajomi. To sprawdzanie, co mogło być źródłem wpadnięcia w stan nerwicy, czy deprechy. To próba uczciwego przyznania czegoś przed sobą, być może zauważenia czegoś pierwszy raz. Decyzje o tym jak w praktyce zmienić coś w życiu można podejmować powoli, dobrze się zastanowić (tu pasuje też to, o czym pisał Bruce i ja w odpowiedzi dla niego). Możesz przecież powoli zadecydować, zacząć od czegoś małego, zobaczyć jak zmiany w ogóle sprawdzają się w Twoim życiu.
Wiesz zastanawiałam się ostatnio nad jakimiś zmianami, które wprowadzali u mnie w pracy- to taki przykład w mini skali, ale moim zdaniem jakoś tak dający do myślenia, więc pozwolę sobie przytoczyć go- zmiany dotyczyły składu pokoju, w którym przyszło mi pracować. Jak zapowiedzieli te zmiany, to byłam niepocieszona. Byłam bardzo przywiązana do swojego poprzedniego zestawu i wydawało mi się, że jest najlepszy. Po ponad pół roku stwierdzam, tamten zestaw był w większości...toksyczny! I zobaczyłam to dopiero po czasie , po tym jak przeszłam przez fazę niechęci, jak zdążyłam zapoznać się z nowymi osobami bliżej i porównać ich charaktery i sposób funkcjonowania na co dzień. Czasem tak jest, że kurczowo trzymamy się czegoś, bo wydaje nam się to jedyną opcją, a czas pokazuje, że one wychodzą na dobre i człowiek nagle jest w jakimś innym punkcie i innym położeniu, które jest po prostu OK w danej dziedzinie. Oczywiście to była zmiana odgórna, narzucona przez kogoś. Ale tak samo na dobre mogą wychodzić zmiany, które sami sobie wymyślimy. I wierzę, że jeśli są robione z namysłem i w tempie, które nie przytłacza, to nie mogą być na prawdę aż tak złe! Nie ma co robić sobie w życiu rewolucji na trzy cztery i to we wszystkich dziedzinach. Decyzje typu rzucam pracę, rozwodzę się , zabieram dzieci i wyjeżdżam do Indii są trochę hardkorowe i tego można żałować. Ale np. decyzja by rozejrzeć się za nową pracą , czy spróbować jak sprawdzi się jakieś ultimatum w związku, to już co innego. Tak ja to widzę.
