Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

bez tchu, bez sił, bez wiary

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
papercut
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 6 czerwca 2013, o 13:32

6 czerwca 2013, o 14:40

...a więc i ja, wreszcie wylądowałam na forum dla "czubków".. <- że niby taki żart na początek :P ... Strasznie ciężko zacząć...pisze i kasuje po zdaniu od chyba 20 minut...
Jak zostałam "świrem" ? może kiedy byłam dzieckiem, a mój ojciec chlał, awanturował się i ustawiał nas wszystkich, a najczęściej wszystko równocześnie..może wtedy kiedy uciekaliśmy w nocy do dziadków żeby nas nie zatłukł.. a może przez wszystkie głupie związki w które pakowałam się będąc młodym człowiekiem (ekhm znaczy młodszym, bo młodym chyba wciąż jestem) ..gdzieś w tym i między tym wszystkim sobie dorastałam i ...zresztą, w sumie pewnie większość z Was miała porąbane dzieciństwo, więc wiecie o czym mówię...
Tylko, że wtedy nie było czasu zastanawiać się nad takimi "pierdołami" jak nerwica, wtedy nie analizowałam swojego stanu ducha czy ciała, bo zwyczajnie nie było na to czasu, a poza tym jasne było że jest ch..nia Wtedy nie patrzyłam na to, że może serce bije za szybko, a ręce czasem drętwieją. Wszystkie moje siły i myśli skupione były na dwóch rzeczach- przetrwaniu i ucieczce...i to jest w tym wszystkim dla mnie najgorsze, że to wtedy byłam silna. Wtedy nie czułam się ofiarą. Może dziwnie to brzmi, ale na prawdę wtedy czułam w sobie jakąś moc. To coś pozwalało mi przetrwać. ...a kiedy wydawać by się mogło, że w moim życiu wreszcie nastał spokój, całe to gówno to mnie wróciło i zaczęło jakby odbijać sobie te wszystkie lata kiedy nie udało się mnie zniszczyć.
Zaczęło się od tego, że któregoś dnia zauważyłam, że moje serce bije jakby za szybko..później było kołatanie serca, drętwienie wszystkiego, bóle brzucha, wrażenie utraty przytomności, stany lękowe, wrażenie że zaraz umrę itd itd przez chwilę wydawało mi się że wyłażą mi włosy, później że ruszają zęby...eh kiedy to pisze, to sama nie wierze :) oczywiście wszystko to jakoś rozłożone w czasie i rzadko występujące więcej niż dwójką na raz. Zrobiłam wszystkie możliwe badania które mówiły, żem zdrowa jak ryba.. w co oczywiście od czasu do czasu mocno wątpię :) W sumie jedno co się potwierdziło to to że faktycznie miewam tachykardie (czyli serducho wali za szybko) i miewam dodatkowe skurcze (arytmie) ale nie w jakiejś porażającej ilości. Płatek wiotki, ale bez pełnych kryteriów wypadania..także nic do czego można by wkroczyć z jakąś medyczną wiedzą. Sama głowa - a tu jak człowiek sam sobie nie poradzi to nic chyba nie pomoże. Takich najgorszych ataków miałam kilka. Przy pierwszym -nagle zaczęło mi się robić słabo, serce waliło niepoliczalnie i w ogóle nie wiedziałam co sie dzieje. Wylądowałam na pogotowiu -skończyło się na kroplówce magnez-potas i czymś zwalniającym rytm...Wszyscy patrzyli na mnie jak na wariata więc później radziłam sobie już sama. Ostatni taki gorszy w sylwestra. To była najgorsza i najbardziej nerwowa impreza w moim życiu,więc kiedy wszyscy wyszli jak na czubka przystało dostałam jakiś drgawek. To nie to że się trzęsłam, mnie tak jakby kurczyły się mięśnie -tak jakby ktoś podłączył mnie do tych elektrod do ćwiczeń, oczywiście tętno niepoliczalne, uczucie schodzenia ze świata itd itd...jest o tyle lepiej, że kiedy człowiek zaakceptuje swój stan, łatwiej mu sobie z nim radzić. Teraz kiedy zaczyna się cokolwiek dziać biorę leki, kładę się i staram uspokoić, rozluźnić, myśleć o czymś innym...na razie działa.. ale wciąż jest we mnie ten strach, że jednak coś mi dolega, że to nie same nerwy i że następnym razem coś mi się stanie...po miesiącu spokoju zawsze nadchodzi kilka takich dni w których znów zaczynam czuć się jak nienormalna. Czasem mam wrażenie, że na prawdę jestem chora psychicznie..i że albo skończę w wariatkowie, albo sama wpędzę się w jakiś zawał itp...zmęczona już jestem tym wszystkim...po prostu zmęczona:(
Divin
Administrator
Posty: 1889
Rejestracja: 11 maja 2013, o 02:54

6 czerwca 2013, o 14:54

Witaj Papercut,

Cóż, Twoja 'małpka' ostro buszuje Ci w głowie jak nam wszystkim :D A tak na poważnie to wszystkie Twoje przeżycia i skumulowane stresy jak i przykre wspomnienia dają o sobie znać i ogromnie odbijają się na psychice. Piszesz że zawsze byłaś silna i odporna, wiesz, każdy był do pewnej granicy. W końcu ileż można mieć jakiś problem i się mu nie dawać. Każdy chce normalnie żyć i odnosić sukcesy, być docenianym, kochanym itp. Braki tych potrzeb niestety mają takie skutki. Odpowiedz sobie na pytania jak Ty się teraz czujesz sama ze sobą? Co o sobie myślisz? Jak patrzysz na przyszłość? Jaka jest Twoja samoocena i wartość dla samej siebie? To bardzo ważne pytania bo one pokażą Ci co tak naprawdę Ty o sobie myślisz. Spodziewam się welu błędnych przekonań po takich przeżyciach i przejściach co opisałaś powyżej. Każdy by się po czymś takim załamał jednak żyjesz dalej i jak to AmeliaBlade napisała: Wszystko w Twoich rękach !! ;)

Głowa do góry i rozbijaj mury.
'Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą'
'Lepiej jest umrzeć stojąc, niż żyć na kolanach.'
'Puk puk, strach puka do drzwi, otwiera mu odwaga a tam nikogo nie ma.'
Jest dobrze, dobrze. Jest źle, też dobrze
'Odwaga to nie brak strachu, to działanie pomimo strachu'
Ty nie jesteś zaburzeniem, a zaburzenie nie jest Tobą
Odburzony
Konsultacja Skype
Awatar użytkownika
TakJestZawsze
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 75
Rejestracja: 22 października 2012, o 09:32

6 czerwca 2013, o 15:01

No niestety muszę cię zmartwić iż jesteś chora psychicznie :) taki żart na początek a tak poważnie mówiąc to nie skończysz w wariatkowie a strach przed śmiercią lub zwariowaniem to coś co każdy chory z nas przeżywa z biegiem czasu i poznaniem siebie jak i również tej choroby będziesz się bała coraz mniej nie mówię iż lęki oraz wszystkie objawy same przejdą ale po skutecznej terapii będzie na pewno lepiej bardzo dobrze że napisałaś tutaj bo jednak człowiek zawszę lepiej się czuje wiedząc iż nie jest z tym wszystkim sam :) myślałaś już coś o psychoterapii?
Czy to nie smutne, że większość ludzi musi zachorować, by zdać sobie sprawę z cudowności życia?
Jostein Gaarder
Aneta
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1255
Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03

6 czerwca 2013, o 17:27

Witaj, nerwiczka jak nic i przeczytaj sobie ten watek viewtopic.php?f=6&t=46 Pomysl nad terapia bo teraz wazne jest to aby nie wpasc w taki nawyk ciaglego strachu przed objawami i kolejnymi atakami.
papercut
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 6 czerwca 2013, o 13:32

7 czerwca 2013, o 10:46

Drodzy moi dziękuję za powitanie:) żeby tu nie smęcić, postaram się podłączyć pod konkretniejszy wątek...choć ciężko wybrać :D cóóż jestem bardzo wszechstronna w świrowaniu + DDA ..eh najwyżej podczepie się pod kilka :)
Divin
hehe moja małpka buszuje i ma się wyśmienicie :D choć z każdym rokiem i miesiącem jest coraz bardziej oswojona. Wiadomo, że istnieje limit przeżyć dupowych po których ciężko wymagać od człowieka by wciąż stał prosto i z uśmiechem na twarzy. Zresztą chyba moim błędem jest też właśnie to, że im jest gorzej na zewnątrz tym ja staram się być twardsza. Np. w zeszłym roku straciliśmy oboje prace, mamę męża w zaledwie kilka miesięcy zabił rak i jeszcze mieliśmy dwa wypadki . W sumie wypadało by siąść gryźć ziemie i wyć...ale ja w takich chwilach spinam wszystko i działam. W jakimś stopniu opiekowałam się wszystkimi, wszystkich podtrzymywałam na duchu, starałam się wspomagać teściową, gotowałam obiady dla teścia i pocieszałam męża że damy rade finansowo...hehe jakby ktoś potrzebował to jestem wspaniałym świrem psychologiem :))..tylko, że dla innych... i chyba przez to że nie daje sobie czasu na słabość i jakieś ludzkie odreagowanie w międzyczasie to później wszystko wyłazi... tak czy siak, żeby nie przedłużać -na ten moment ...na ten moment jest niby coraz lepiej. Mam coraz więcej i coraz dłuższych takich chwil spokoju i "normalności"...wypracowałam sobie parę sposobów na wyciszanie itd itd...ale wiem że długa droga przede mną, bo tak na prawdę muszę całą siebie poskładać od podstaw..nad czym pracuje...jestem gdzieś w połowie po ok 5 latach..mam nadzieje kurde że z druga połową pójdzie szybciej :D
TakJestZawsze
:D :D hehe dzięki za żarcik :D powiem Ci, że najpierw pobladłam, a później prawie herbatę wyplułam :hehe: Fakt, że raźniej jest wiedząc, że inni mają podobnie -choć żadna to pociecha oczywiście. Byłam u dwóch psychologów, ale jakoś tego nie czułam. Rozmowa bez sensu, od razu recepta na leki...wiem powinnam szukać dalej, ale ... nie wiem pewnie po raz kolejny doszłam do wniosku, że poradzę sobie sama :)) ...ja będzie dalej zobaczymy
Aneta
Witaj:) dzięki za link. Bardzo przydatne:) ..z terapią na razie to tak jak odpowiedziałam TakJestZawsze...ale absolutnie się przed nią, nie bronię..po prostu liczyłam na jakieś rady, ćwiczenia, że ktoś będzie próbował mi coś wyjaśnić, pokazać inny tok myślenia, a usłyszałam głównie, że potrzebuje recepty :D nie neguje leków, ale chciała bym je traktować jako ostateczność. Myślę, że przy moim stanie, liczbie tych najgorszych dni itd leki psychotropowe to niekoniecznie dobry pomysł.Wiem, wiem nie jestem lekarzem, a mój pierwszy wpis sugeruje coś innego :D ale na prawdę tak czuje... :)) biore bibloc na obniżenie tętna i zawsze mam pod ręką jakis uspokajacz..stosuje na prawdę w krytycznych sytuacjach, kiedy same metody relaksacji itd nie działają, bo nie chce doprowadzić do sytuacji w której bez leku nie wstanę z łóżka. Oczywiście to tylko i wyłącznie moje zdanie dotyczące tylko i wyłącznie mojej osoby... Leki to bardzo indywidualna kwestia i musi byc dostosowana bardzo indywidualnie do stanu, do osoby i jej charakteru.
Awatar użytkownika
TakJestZawsze
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 75
Rejestracja: 22 października 2012, o 09:32

7 czerwca 2013, o 13:44

Dobrze więc po kolei z lękami to jest naprawdę różnie można brać można nie brać ale również i bez nich będziesz w stanie pozbyć się tego cholerstwa a co do terapii tudzież też pojawia się problem gdzie trafimy i jeśli się nam poszczęści i znajdziemy dobrego psychoterapeutę to na pewno nie będzie to rozmowa bez sensu i warto poszukać dalej :) A co do ćwiczeń próbowałaś może medytacji? Ludzie zazwyczaj myślą że to głupota i nie ma po co się trudzić a ja z doświadczenia wiem że można się zrelaksować co przy dużym ataku lęku jest omal nie możliwe
Czy to nie smutne, że większość ludzi musi zachorować, by zdać sobie sprawę z cudowności życia?
Jostein Gaarder
Divin
Administrator
Posty: 1889
Rejestracja: 11 maja 2013, o 02:54

7 czerwca 2013, o 13:53

Dokładnie tak jak kolega wyżej napisał, ostatnio odpisałem właśnie Rofe jak w prosty sposób zacząć medytację, Podpinam temat w którym to opisałem:

viewtopic.php?f=14&t=462&start=120

P.S. Z tą muzyką relaksacyjną tyczy się wszystkich, jak chcesz 'prezent' to pisz na PW ;)
'Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą'
'Lepiej jest umrzeć stojąc, niż żyć na kolanach.'
'Puk puk, strach puka do drzwi, otwiera mu odwaga a tam nikogo nie ma.'
Jest dobrze, dobrze. Jest źle, też dobrze
'Odwaga to nie brak strachu, to działanie pomimo strachu'
Ty nie jesteś zaburzeniem, a zaburzenie nie jest Tobą
Odburzony
Konsultacja Skype
papercut
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 6 czerwca 2013, o 13:32

7 czerwca 2013, o 14:12

:)) mam dosłownie chwile, więc co do linku to zerknę i wypowiem się później...a wracając do leków. Tak sobie myślę (choć oczywiście mogę się mylić) że dopóki względnie normalnie funkcjonuje, a swój stan jestem w stanie poprawiać innymi metodami i to działa, to nie chce brać psychotropów. Jeśli z pierwszym "atakiem" wylądowałam w szpitalu,a z kolejnymi potrafiłam sobie poradzić w domu i jestem to w stanie opanować w coraz krótszym czasie to chyba ma to trochę sens? co? hehe mam nadzieje, że ma :D medytacji jeszcze nie próbowałam, ale interesuje się tą tematyką... Teraz jeśli odpowiednio wcześnie wyczuje że cuś zaczyna się dziać to jestem się w stanie wyciszyć samym oddechem i mudrą ratującą życie<-tak się chyba nazywa -możecie się śmiać i pewnie działa to bardziej na zasadzie placebo, ale działa więc mi wszystko jedno :D zresztą chyba łączy się to jakoś z medytacją...
Divin
Administrator
Posty: 1889
Rejestracja: 11 maja 2013, o 02:54

7 czerwca 2013, o 14:20

Każdy sposób relaksacji jest dobry, nie ważne czy to medytacja, hipnoza czy pomoc oddechem. Wszystko ma sens jeśli Ci pomaga ;) Dodam że moja mama też po pierwszym ataku paniki wylądowała w szpitalu na kilka godzin. Jednak ona z tego wyszła po 8 latach lęku (Nie poradziła sobie bez wsparcia lekami), jednak jej główną metodą była modlitwa i ogromne samozaparcie. Dodam że to typ osoby dla której komputer to nowość i nie 'googlowała' żadnych swoich symptomów itp. Zdiagnozowano jej nerwicę lękową i tego się trzymała. Także zawsze jest wyjście i leki mogą pomóc jeśli jest tragicznie z naszym stanem psychicznym i nic innego nam nie pomaga. Jako taka ostatnia deska ratunku a zarazem dobry start naszej wewnętrznej zmiany przekonań itp. (Bo główną robote musimy sami odwalić, leki mogą nam tylko pomóc rozpocząć tą drogę ku zwycięstwu nad samym sobą)
'Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą'
'Lepiej jest umrzeć stojąc, niż żyć na kolanach.'
'Puk puk, strach puka do drzwi, otwiera mu odwaga a tam nikogo nie ma.'
Jest dobrze, dobrze. Jest źle, też dobrze
'Odwaga to nie brak strachu, to działanie pomimo strachu'
Ty nie jesteś zaburzeniem, a zaburzenie nie jest Tobą
Odburzony
Konsultacja Skype
papercut
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 6 czerwca 2013, o 13:32

19 czerwca 2013, o 13:24

Trochu mnie nie było, ale raz że mam remont, dwa że zawalił mnie miliard spraw..ale w sumie uwielbiam taki czas..bo to czas w którym nie ma miejsca na rozmyślanie nad mą głową i wtedy miewam się najlepiej. Dziś już luźniej i w sumie jakoś kiepsko się czuję...pewnie to pogoda i wszystko inne, ale ja oczywiście od razu każdą niedyspozycje przekładam na serce itd. W ogóle miewam spore skłonności do nadinterpretacji sygnałów mego ciała (jak pewnie większość nerwicowców :D ) zakłuje w boku -pierwsza myśl wyrostek, pęknięty woreczek, rak :)) trochę gorsze samopoczucie, czy dzień w którym po prostu słabiej się czuję kończył się nerwowym mierzeniem ciśnienia i tętna bo na pewno zaraz będę miała atak, zawał albo udar :D ...wcześniej sprawdzałam je na tyle intensywnie, że w końcu faktycznie jedno, albo drugie zaczynało wzrastać.. w którymś momencie zrozumiałam, że głównie z mojej głupoty i teraz staram się tego nie robić. Wyciszam sie lub zajmuje czymś innym...tak jak teraz pisaniem ;)
Nie mogę doczekać się dnia w którym na np. lekkie zawrót głowy zareaguje myślą"oo chyba dziś niskie ciśnienie" :)

-- 20 czerwca 2013, o 09:04 --
ps. Divin powiem Ci, że zaczęłam ćwiczyć (wiem, że złe słowo, ale pustkę mam :) ) medytację.. na razie kiepsko mi idzie. W sumie z jednej strony wiedziałam, że to trudne, ale z drugiej mając trochę doświadczenia w wydawało by się pokrewnych metodach relaksacji myślałam, że będzie to dla mnie łatwiejsze.. na razie gdzieś w połowie, albo tuż za "zrelaksowaną głową" okazuje się, że myślę o czymś zupełnie innym...później czuje bijące serce co mnie zaczyna rozpraszać ( hehe ale nie żebym chciała żeby bić przestało) muszę znaleźć inną pozycję, bo to chyba nie ma znaczenia, byle byśmy czuli się komfortowo? prawda? dziś wieczorem znów spróbuje i będę to powtarzać tak długo aż się uda :) rano póki co w ogóle nie ma szans..wieczorem jestem bardziej wyciszona tak sama z siebie więc to bardziej sprzyjający stan:) ..ta muzyka o której wspomniałeś to jaki typ? W stylu szumiąca rzeczka i ptaszków śpiew? czy zwykłe utwory o nastrojowym brzmieniu?
ODPOWIEDZ