Tytul może być mylący, ale chodzi tutaj o dosłowne jego znaczenie. Mam nerwicę i co się z tym wiąże mam też ataki paniki. Moje ataki paniki "te duże" (kołatanie serca, miękkie nogi, lęk i chęć ucieczki) zdarzają się zwykle, kiedy się ich spodziewam np. wiem,że przyjeżdża ciotka, której nie trawię i zawsze sie mnie czepia, albo jadę do mamy i będzie mnie bacznie obserwować, wtedy na samym poczatku spotkania pojawia sie atak, który trwa krótko (dzięki forum i panu Szafferowi!

), później zdarza mi się być napięta, albo mieć jakiej mini ataki, które ignoruje i przechodzą po kilkunastu sekundach, ale czasem też jest zupełny spokój. Z tymi dużymi atakami mam jednak problem, bo o ile zdarzają sie w mieszkaniu (nie ważne czyim) jest mi łatwo się uspokoić, ale na zewnątrz mam ochotę na ucieczkę i nie jest wcale tak latwo się powstrzymać.
Jak to zrobić, żeby zmusić sie do takiej samej walki bez względu na miejsce, w którym się znajduję?
